$ 5 $
Rozdział betowany przez Cessidy84.
- A ty, jak się nazywasz? – Spytał brunet.
- Jestem Tom Graut.
- Nie jesteś pieskiem Voldiego, co?
- Nie, nie jestem, ale też nie jestem po stronie Zakonu.
- Skąd wiesz o Zakonie?
- Pewnie z tego samego źródła co ty. Albus Dumbledore Nie mylę się prawda? – stwierdził Tom.
- No nie mylisz się – odparł Gryfon.
- Chodzisz do Hogwartu?
- Jeszcze nie. Dopiero od tego roku znajdę się pod czujnym okiem nadrzędnego dropsa – Tom wybuchnął śmiechem.
- No, na gacie Merlina, ja nie mogę... Największa szycha Wizengamotu, dyrektor jednej z najlepszych szkół magii i czarodziejstwa w świecie, ten co pokonał poprzedniego Czarnego Pana. Ma medal Merlina, bodajże Drugiej Klasy, a ty mu tu z dropsem wyjeżdżasz!!! – śmiał się Tom.
- Nie sądzisz, że czułby się urażony?
- Ok. Od września zacznę uczęszczać do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart i będę pod czujną opieką największego czarodzieja. Samego Albusa Dumbledore'a, posiadającego z tego, co mi się wydaje, Order Merlina Pierwszej Klasy. Lepiej, Tom? – Spytał z sarkazmem brunet.
- No nie powiem, całkiem, całkiem, mój drogi, a teraz zdradź wujowi Tomowi, co robisz na Nokturnie, bo po twojej wypowiedzi wnioskuję, że nie jesteś, jak to ująłeś, pieskiem Voldiego, chociaż, czy powinno tak być...?
- Tak, tak wiem – przerwał mu Harry – Czarny Pan, Lord Voldemort, Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać itd. itp., ale dla mnie to jest Gadzina, która dla zabawy zabija ludzi i tyle. A wracając do twego pytania, co ja tu robię, wujku Tomie. Mały James szuka chaty wuja Toma – zażartował avadooki.
- No cóż, skoro tak, to zapraszam – I nim Harry się obejrzał, już stali przed mroczną twierdzą, jak to w myślach nazwał brunet.
- Gdzie my jesteśmy?
- W moim domu – odparł Tom.
- Kim ty do cholery jesteś? – Spytał Gryfon, celując różdżką w Toma.
- Ja, mój drogi Harry Jamesie Potter-Black, jestem Tom Marvolo Riddle.
- Kurwa, co? Jak ja cię zaraz zabiję!
- Nie, Harry, nikt nikogo nie zabije – Harry stał jak sparaliżowany.
- Ale jak? Skąd? Jakim cudem?
- Spokojnie, Harry. Pełnymi zdaniami, bo nic nie rozumiem.
- Pierwsze pytanie. Jak? – Spytał Harry, machając dłonią przed twarzą.
- Jak wyglądam tak, jak teraz? O to trzeba spytać Seva.
- Drugie pytani, Skąd?
- Harry, czy mógłbyś używać pełnych zdań? – Gryfon tylko przecząco pokręcił głową. Był w zbyt wielkim szoku, by prowadzić jakąkolwiek rozmowę w elokwentny sposób. Czarny Pan tylko się zaśmiał – W takim razie ja ci powiem, co mi się wydaje ważne, a w razie czego zadasz uzupełniające pytania, lecz najpierw wejdźmy do domu i schowaj różdżkę, bo nie jesteśmy w stanie się skrzywdzić bliźniaczymi różdżkami – Harry opuścił swoją broń, lecz nie ruszył się z miejsca ani o milimetr. Tom znów westchnął i objął młodzieńca w pasie i wyszeptał mu do ucha w wężomowie – To salon, czy moja sypialnia?
- Sypialnia?? – wysyczał zaskoczony Potter.
- Skoro tak wolisz – zaśmiał się Riddle.
- Nie, nie! Salon, zdecydowanie salon – Tom widząc strach bruneta, teleportował ich do salonu.
- To może usiądziemy? – zaproponował Tom, a Potter, jak marionetka opadł na fotel.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top