$ 31 $

Rozdział betowany przez Cessidy84





        Gdy chłopcy byli już przy drugiej butelce ognistej do pokoju weszły dwie osoby. Byli to Ginewra Weasley i Tom Riddle.
- Błagam! Powiedzcie mi, że to jakiś koszmar, że Harry wcale nie jest pijany. - powiedział zbolałym głosem Czarny Pan.
- Blo ni festem fiyjany, Toby. - wybełkotał brunet.
- Skoro jesteś trzeźw, to masz jedyną, nie powtarzalną okazję. Nie mam różdżki, i Ginny mi świadkiem, masz prawo we mnie cisnąć Cruciatusem.
- A czeu finni, a ne dchako? - bełkotał dalej brunet.
- Bo jest w takim samym stanie, jak ty. odparł Marvolo.
- Niekoniecznie. - wtrącił im się do rozmowy całkiem trzeźwy blondyn.
- Czemu go upiłeś? - spytała ruda.
- Bo chciał spróbować, a pierwsza whiskey i brak kaca. JAKI BYŁBY ZE MNIE BRAT? - spytał z oburzeniem Ślizgon.
- Na gacie Merlina, jakbym moich braci słyszała. - denerwowała się Ginny.
- Przechaszam, ale jo kcioł, bym tobego Cuciatruem trzasnąć? - ,,mówił'' Harry?
- Ależ nie krępuj się, najlepsza partio magicznego świata. - drażnił go blondyn Gryfon. Wstał na chwiejnych nogach i wyciągnął różdżkę, po czym wypowiedział.
- Cutro... Cruckmo! Cholera! - mruknął. Może jednak jestem wstawiony, ale to go nie upoważnia do podpuszczania mnie. Pomyślał, a na głos powiedział. - Czymu rzyś tchy mne podbuszał.
- Wybacz, wężyku, ale ja nie rozumiem pijackiej gwary. - odparł Tom i odwrócił się do niego tyłem. W tym momencie blondyn wcisnął brunetowi eliksir trzeźwości. Brunet bez chwili zwłoki czy wahania wypił zawartość fiolki. Po chwili Harry otrzeźwiał, a przynajmniej mu się w głowie rozjaśniło i przestał bełkotać. W tym samym momencie Tomowi do głowy przyszła pewna myśl. Odwrócił się w stronę swojego wężyka i wyciągając swoją różdżkę wysyczał: - Aguamenti. - Brunet wyciągnął dłoń. Woda zatrzymała się o cal nad jego głową zawracając do Toma i mocząc go do suchej nitki.
- TOMIE MARVOLO RIDDLE, PRZEGIĄŁEŚ! CZY TY NAPRAWDĘ CHCIAŁEŚ MNIE POTRAKTOWAĆ TYM CZAREM?! - wrzeszczał na niego nastolatek.
- Chciałem cię tylko otrzeźwić. - odparł Tom susząc się. - A teraz chodź ze mną, bo chyba musimy o twoich mocach pogadać. - stwierdził Riddle.
- W DUPĘ TY MNIE POCAŁUJ! - odparł zły Harry.
- Oj, ty mój mały perwersie. Oczywiście mogę to rozważyć.
- TO BYŁA METAFORA, DUPKU! - mówił nadal podniesionym głosem brunet. - AGUAMENTI MU SIĘ, KURWA ZACHCIAŁO! JAKBY ELIKSIRY NIE ISTNIAŁY! NO, JA PIERDOLĘ! CO ZA KRETYN!
- Uważaj na słowa, wężyku. - uprzedził go Tom.
- A IDŹ TY SIĘ UTOP! - odparł Harry i opuścił komnatę Dracona, a Tom poszedł w jego ślady.

{{Tymczasem szkoła magii i czarodziejstwa Hogwart}}

           - Albusie, ja się domagam widzenia z Ginny! Mam do tego prawo! Ta wywłoka mi za, to zapłaci! - krzyczała rudowłosa kobieta.
- Molly, kochana, wydaje mi się, że jesteś w błędzie. Dzieci i Artur się ciebie wyrzekli. Ty nawet się już Weasley nie nazywasz. Jesteś Prewett, a teraz przestań mi tu urządzać histerię i zejdź mi z oczu. - powiedział zimno starzec. - Mam większe problemy, niż twoje bękarty. - po tych słowach opuścił salę zostawiając kobietę samą. Jak Severus śmiał wyleczyć tego mieszańca? Przydałby mi się, ale jeszcze nic straconego. Muszę się do Munga udać, odwiedzić Alastora. Kolejny niedorajda. Czy ja sam muszę wszystko robić? Ale najpierw muszę dostać się do kwater mojego, niestety, już byłego mistrza eliksirów. Takie myśli krążyły po głowie tzw. ikony ,,jasnej" strony.

        Dwa piętra wyżej wicedyrektorka zastanawiała się czy rodzina Weasley w tym roku zawita jeszcze do Hogwartu? I czy ten, co ma czelność nazywać siebie dyrektorem zwariował, czy co? Jak on śmiał tak próbować zniszczyć życie Harry'ego Pottera i Weasley'ów? Chociaż są i pozytywy jego działań. Panna Weasley i młody pan Malfoy są piękną parą, a w normalnych warunkach Minerwa była tego pewna. Ta dwójka nigdy, by się nie zeszła. Teraz jeszcze, żeby Harry znalazł sobie kogoś, kto o niego zadba. Jak Harry kogoś pokocha, to ograniczenia mocy nałożone przez tego szaleńca znikną. Minerwa McGonagall zaczęła wspominać jak Albus argumentował założenie ograniczeń, i że gdyby nie jej mały sabotaż, to tylko starzec, by mógł zdjąć te ograniczenia, a co gorsza, gdyby nie ona to Drops w każdej chwili mógłby pozbawić Pottera mocy. Merlinie słodki, jak dobrze, że Lily wysłała jej ten list.

WSPOMNIENIA..........

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top