$ 27 $

Rozdział betowany przez Cessidy84





{{Po imprezie pokój Harry'ego}}

        - Ej, no, kotuś, niefochaj się, jakbyś był pod wpływem alkoholu to nie mogli byśmy się udać do ministerstwa. - Tłumaczył cierpliwie Tom.
- Po, co mam udać się z tobą do ministerstwa? - spytał butnie nastolatek.
- Czy ja wiem? - spytał z ironią CaP. - Może w gości do ministra? A może, żeby oddać w ręce aurorów to ścierwo Glizdogona. No chyba, że bardziej cię interesuję jak smakuje alko, niż oczyszczenie dobrego imienia Blacka. - Harry patrzył na niego w szoku.
- Tom, mówisz poważnie?? Oddasz Glizdogona do Ministerstwa?
- Ja nie. Zrobisz to ty, wraz z Lupinem, a ja i Severus będziemy was eskortować pod zaklęciem kameleona. - odparł Riddle. Chłopak rzucił się mu z impetem na szyję i pocałował w usta. Tom był w szoku i zanim zdążył odpowiednio zareagować Harry speszony i z słynnym odcieniem gryfońskiej purpury na twarzy bąkał, że: To nie tak miało wyglądać, że on nie chciał i w ogóle. CaP chętnie, by jeszcze posłuchał jak ten się tłumaczy, lecz przerwało im pukanie do drzwi. Po usłyszeniu zaproszenia do pokoju avadookiego wszedł Snape z szczurem lewitującym w czymś, co wyglądało jak kula ze złotych wstążek.
- Ten kretyn nie chce się odmienić. - sarknął Mistrz Eliksirów. Harry podszedł do szczurowatego i wymierzył w niego ręką. Po chwili na dywanie leżał Peter Pettigrew.
- Harry? - spytał zszokowany Tom. - Czy to było bezróżdżkowe i niewerbalne? Jak to zrobiłeś?
- Ja to opanowałem dopiero w dwa lata po opuszczeniu szkoły. - stwierdził Severus.
- Nie wiem, co zrobiłem. - powiedział Potter. - Chciałem po prostu, aby się odmienił. - Snape i Tom zaczęli się zastanawiać, czy ten stary kretyn (czytaj: Dumbledore) czasem nie uśpił mocy chłopca. Ich rozmyślania przerwało pojawienie się Remusa.
- Wszyscy już śpią. - powiedział wilkołak. - Możemy się udać do ministerstwa.

{{Tymczasem w Hogwarcie. Gabinet Minerwy McGonagall}}

        - Albusie, powtarzam Tobie jak i Molly, że Ginny była szczęśliwa i wcale nie była pod działaniem żadnego Imperiusa, czy czegoś podobnego. Chłopcy i Artur też wyglądali na szczęśliwych. Wszyscy mieli na sobie nowe eleganckie szaty wyjściowe. Jak i Lupin mieszkają w bezpiecznym miejscu, jak mi powiedzieli i na razie nie jestem w stanie wam więcej powiedzieć. - odparła Minerwa.
- A, gdzie jest Severus? - spytał siwobrody.
- Jak wychodziliśmy już z Malfoy Manor, Snape dostał wezwanie od Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
- Moja mała córeczka! - zawodziła Molly. - Sprzedali ją za parę nowych szat dla siebie i tego mieszańca.
- Jeśli myślisz, że to Malfoy'owie im je kupili, to jesteś w grubym błędzie. Te szaty, jak i koszty ich utrzymania pokrywa pan Potter Black. - szok był wypisany na twarzy dyrektora, jak i Molly.
- Pan Potter sponsoruję wszystko Arturowi i dzieciakom. Dobrze rozumiem? - chciał się upewnić dyrektor.
- Jak najbardziej. I chyba wydał nie mały majątek na suknię Ginewry, w której ta prezentowała się jak księżniczka. Szkoda, że jej nie widzieliście. A skoro mowa o panu Potterze, to wygląda kwitnąco. Dobrze, że się ktoś nim zajął. A teraz bardzo was przepraszam, ale chciałabym się położyć.

{{Ministerstwo Magii}}

          - Harry, Remus, co wy tu robicie? - spytała metamorfomag.
- Tonks, mamy sprawę do Amelii. Doro, czy mogłabyś nas do niej zaprowadzić? - spytał miło Remus.
- Jasne chodźcie za mną. - Dzięki temu spotkaniu Tonks i mężczyźni uniknęli większości kontroli i wyjaśnień czemu chcą się spotkać z Amelią. Gdy dotarli do jej biura spotkali Kingsleya, którego Harry przekonał, aby im również towarzyszył, bo może być potrzebny w biurze pani Bones.
- Panowie Potter i Lupin oraz aurorzy panna Tonks i pan Shacklebolt, w czym mogę wam służyć? spytała szefowa Przestrzegania Prawa Czarodziejów.
- Mamy sprawę, ale wolę aby pani ludzie wyjęli różdżki. - powiedział avadooki. - Nie to, żebym ci nie ufał Lunio. - zwrócił się do wilkołaka, który tylko przewrócił oczami. - Czyń swą powinność, Remi. - powiedział brunet, a madame Bones tylko kiwnęła głową w niemej zgodzie. Lupin wyjął z kieszeni spetryfikowanego szczura i powiedział zaklęcie. Przed nimi pojawił się uważany za martwego od 15-stu lat Peter Pettigrew.
- Czy to jest...? - spytała madame Bones.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top