$ 25 $
Rozdział betowany przez Cessidy84
{{Pięć dni po przeprowadzce Weasley'ów i Lupina do Malfoy Manor}}
W tym, że domiszczu praca szła pełną parą, nawet Czarny Pan siedział i pomagał Draco wybrać zapinki do mankietów. Co prawda powinien to być Lucjusz, Harry lub Severus, ale na jego nieszczęście, Harry'ego porwały, panie, a dwójka starszych użerała się właśnie ze starym, zidiociałym dropsiarzem, który wymyślił sobie zebranie zarządu szkoły z gronem pedagogicznym, więc wyżej wspomniana dwójka siedziała teraz w Hogwarcie i słuchała ględzenia starca.
{{Hogwart}}
- Więc myślę, że powinna być większa dotacja na sprzęt do pracowni transmutacji, zaklęć i oczywiście eliksirów. - mówił Albus.
- Rada musi to zatwierdzić i uzgodnić. - odparł zimno Lucjusz. - No, skoro to już wszystko, to chciałbym się udać do domu, bo jak większość z obecnych wie, mój syn ma jutro oficjalne przyjęcie zaręczynowe. Pani McGonagall. Severusie, oczekujemy was na tym, że przyjęciu. - stwierdził blondyn, a wyżej wymienione osoby tylko pokiwały głowami, po czym Lucjusz już kierował się w stronę wyjścia, lecz zatrzymało go pytanie Dumbledore'a.
- Czy nie powinniście zaprosić matki panny Weasley?
- Ginewra nie życzy sobie osoby swojej matki, a Artur ją popiera, więc wybacz, dyrektorze, ale nie. - odparował Malfoy. - I nie radzę jej zabierać ze sobą jako osoby towarzyszącej, bo oboje nie zostaniecie wpuszczeni. - po czym pochylił się nad starcem i wyszeptał mu do ucha. - To się tyczy wszelkich zaklęć maskujących, eliksiru wielosokowego, itp. Rozumiemy się? - i nie czekając aż starzec mu coś odpowie, Lucjusz skierował się na błonia do punktu deportacyjnego i opuścił Hogwart.
{{Dwie i pół godzinny później. Malfoy Manor}}
- Severusie, co tak długo? - spytał Tom, który akurat czytał jakieś papiery przed kominkiem.
- Byliśmy przemówić panom Weasley do rozumu, a że ich rzecz jasna nie zastaliśmy, Albus kazał zbadać Alastorowi jakie aury są wplecione w barierę wokół sklepu bliźniaków Weasley i Alastor Moody jest na oddziale świętego Munga, gdyż jak tylko skończył wymieniać członków rodzinny Weasley strzeliła w niego seria klątw. Może nie bardzo szkodliwych, ale ciekawych. Dostał bąblogłowy z nosem dość pokaźnych rozmiarów. Jego zęby urosły mu do pasa, dostał łusek zamiast włosów i jeszcze kilka pomniejszych klątw. Nim go zabrali sanitariusze z Munga atakowały go ptaszki, na zmianę z upiorogackiem. I powiem ci, że dobór zaklęć był, no po prostu fenomenalny.
- Dziękujemy za uznanie.
- Ale lepszy widok będzie...
- Jak będą go uzdrawiać. - mówili bliźniacy wchodząc do salonu.
- Jego głowa zmniejszy się... - mówili jedno przez drugie.
- Do rozmiarów główki szpiki...
- Potem, gdy mu przywrócą normalny...
- Rozmiar głowy, łuski zmienią się...
- W głowy syczących węży...
- Które będą mu ciągle syczeć na głowie...
- Jedyne wyjście
- To będzie ścięcie ich...
- Gdy już i z tym sobie poradzą...
- Moody zacznie się zmieniać po kolei...
- Najpierw w goblina...
- Wilkołaka...
- Wampira, a na koniec...
- W Rogogona Węgierskiego...
- I w tej postaci powinien zostać 24 godziny.
- Ale swoją drogą...
- Szkoda, że to Moody...
- Tak byśmy chcieli, aby to był stary dropsiarz. - zakończyli razem.
- Co wy jesteście tacy cięci na dyrektora? - zainteresował się Tom.
- Można tu rzucić Mufiato? - spytał Fred. Więc Severus rzucił wymienione wyżej zaklęcie.
- Gdy byliśmy z Georgem na naszym drugim oku zaprosił nas na pogadankę, abyśmy opowiadali Ginny jaki to jest szlachetny, i w ogóle, ten wybraniec, i w roku szkolnym, abyśmy się z nim zaprzyjaźnili. Więc kazaliśmy mu zmienić dropsy na Tic Taci, i opuściliśmy jego biuro. - Potem porozmawiali o tym jak uwolnili Harry'ego z Privet Drive 4, i o różnych rzeczach, które oni zauważyli, a o których Złoty Chłopiec nie chciał mówić.
- Chyba ich za łagodnie potraktowałem. - stwierdził w końcu Tom. - Jutro pomyślimy, co z tym zrobić. Po kolacji sprawdzimy czy Nagini nie zastraszyła na śmierć tego parszywego szczura. - zwrócił się Riddle do Severusa.
- Możemy iść z wami? - spytali bliźniacy. Tom był ciekaw po, co chcą iść z nimi, więc się zgodził i całe towarzystwo udało się do jadalni na posiłek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top