$ 17 $
No, to tak. Ten teges dziękuję za wszystkie komentarze, w których mówiliście, że podoba wam się moja twórczość. Przede wszystkim dziękuję @NapewnoNieMugol za potrząśnięcie mną.
Już bez głupich decyzji o porzuceniu blogów.
Wasza Mania
A teraz rozdział.
************************
Rozdział betowany przez Cessidy84
- Cóż, skoro nie pasuje ci „kotuś", to może lwiątko lub wężyk? – mówił Tom – Chociaż, po dłuższym przemyśleniu sprawy, to zapomnij o tym lwiątku, mój wężyku. - Gryfon znów puścił w jego kierunku serię klątw, które ten odbił bez większego problemu, po czym gryfon przemówił:
- Tomie Marvolo Riddle, nie wiem czy to przez wiek, czy cholesterol, ale masz sklerozę, gdyż ja się wywodzę ze szlachetnego i odważnego domu Godryka Gryffindora.
- Obaj wiem czemu byłeś u lwiątek – powiedział Tom.
- Jak to, „czemu był u lwiątek"? – spytał Mistrz Eliksirów.
- A no tak, Sev. Ty nic nie wiesz – stwierdził Tom – Ta dwójka – wskazał na Gryfonów – Tak na prawdę powinna być w twoim domu od pierwszej klasy, ale uprosiła Tiarę o to, aby być w Gryffindorze i nie rozumiem czemu, więc się tłumaczcie? – zakończył Lord.
- Cóż, może panie pierwsze – zaproponował avadooki.
- Bojachciałambyćtamgdziewybraniec.
- Ginny, proszę pełnymi zdaniami – zaśmiał się Draco.
- Bo ja chciałam być tam, gdzie wybraniec – powiedziała cała czerwona Ginny. Większość parsknęła śmiechem.
- No, to twoja kolej – powiedziała ruda do avadookiego.
- No cóż, mój wybór był pokierowany kilkoma opiniami. Hagrid powiedział, że ze Slytherinu wychodzi najwięcej czarnoksiężników wychodzi. Po drugie poznałem Rona, który poniekąd to potwierdził. Po trzecie Ron jest moim przyjacielem, a Draco go obraził i nie chciałem być tam, gdzie ten zadufany w sobie bubek – w tym momencie poleciały dwa zaklęcia. Pierwsze z różdżki Smoka w stronę avadookiego, a drugie ze strony Ginny w Toma, który odbił klątwę rzuconą przez Draco w jego stronę, a Harry zablokował klątwę swojej rudej przyjaciółki, którą ta rzuciła w Toma w obronie swojego partner.
- Panno Weasley, co za odwaga zaatakować samego Czarnego Pana – stwierdził z sarkazmem Lucjusz.
- Cóż, jakby to Severus powiedział, to nie była odwaga, tylko głupota, ale nie pozwolę, aby w mojej obecność ktoś atakował mojego narzeczonego – powiedziała z ogniem w oczach. Draco pociągnął ją na swoje kolana i schował twarz w jej włosach. Po chwili Snape i Ginny zaczęli się szykować na powrót do Nory.
- Ginny, moja droga, bardzo mi zaimponowałaś, więc proszę, czy zechciałabyś przyjąć nasz rodowy łańcuszek z brylantem? To jest też świstoklik, który aktywuje się na imię mego syna i przeniesie cię do salonu Malfoy Manor.
- Dziękuję, pani Malfoy – powiedziała dziewczyna od Weasley'ów.
- Proszę, mów mi mamo. Wasz ślub przecież to tylko formalność.
- Dobrze, mamo. -odparła ruda, a blondynka zamknęła ją w mocnym matczynym uścisku, ale tak innym od uścisków jej biologicznej matki. Po pożegnaniu się z Lucjuszem i Tomem oraz Harrym, Draco objął swoją narzeczoną w tali i złożył na jej wargach pocałunek, który skojarzył się Gryfonce z muśnięciem skrzydeł motyla.
{{NORA}}
- Mamo, wróciłam – Gdy Molly spojrzała na swoją córkę w oczy od razu rzucił się jej pierścionek przyrzeczenia i łańcuszek na szyi.
- Widzę, że już cię przekupili – stwierdziła z jadem. Ginny jej nie poznawała. Co ten starzec zrobił z jej poczciwą kochającą matką? Bo tej kobiety, która teraz stała przed nią i patrzyła na nią jak na sklątkę z hodowli Hagrida – ŚCIĄGNIJ TE CHOLERSTWA W MOIM DOMU ALBO WYJDŹ!! – krzyczała kobieta. Dziewczyna spojrzała z szokiem na swoją rodzicielką. W tej chwili jak z podziemi pojawił się Albus Dumbledore.
- Widzę, że jestem nie w porę – powiedział z tym swoim cholernym błyskiem w oku.
- Wręcz przeciwnie, Albusie. Możesz ją zabrać z mojego domu. Przez tą małą wywłokę mój mąż i synowie się wyprowadzili, gdy usłyszeli, że chcę ją usunąć z naszego rodu za związek z młodym Malfoy'em. Przez nią to wszystko. Dobra córka, by zrobiła to, o, co ją matka prosi, a nie się stawiała. Jak tak można? Trzeba było podpisać kontrakt, jak się urodziła. Tyle jej opowiadałam o Harrym. Szykowałam ją, aby myślała, że go kocha i żeby chociaż ona żyła jak pani, a ona mi tu fochy strzela, bo ja go nie kocham. Zabierz Albusie tę wywłokę z moich oczu – Gdy tylko dyrektor ruszył w stronę Gryfonki. Dziewczyna nie zastanawiając się długo...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top