3. Na twoje życzenie
Niespodziewane odkrycie w zestawieniu ze świadomością, że nieprędko będzie mu dane przedyskutować je ze Stevem, sprawiło, że James z frustracji prawie zgrzytał zębami i pod prysznicem, i gdy się przebierał, i w drodze na stołówkę.
– Nie mów mi, że dalej gniewasz się na Peggy – prychnął Clint znad swoich kanapek (zdaniem Jamesa, było w nich zdecydowanie zbyt dużo piklowanych ogórków, ale nie zamierzał tego komentować, bo tylko przyznałby, że jednak trochę obchodziło go, co ten dupek robił ze swoim życiem).
– Co on ma, czego ja nie mam? – zapytał, może nieco zbyt agresywnie i za mało precyzyjnie, bo Sam, Natasha i Clint spojrzeli na niego zupełnie zdezorientowani. Westchnął, odchrząknął i dodał: – Stark.
– Ale o co właściwie chodzi? – Barton był absolutnym geniuszem, gdy chodziło o udawanie idioty. James być może nawet podbiłby mu oko w nagrodę, gdyby tylko Natasha nie siedziała tuż obok.
– Ja i Steve zawsze pracowaliśmy jako duet. To ja powinienem teraz z nim trenować, nie ten dzieciak. Co on w ogóle potrafi? Umie chociaż walczyć? Nie sądzę.
– Jest strategiem i technologicznym geniuszem – odparł Sam, jakby to cokolwiek wyjaśniało.
– To niczego nie tłumaczy – zaoponował Barnes, maltretując widelcem swoją porcję stołówkowego jedzenia, które ku jego zaskoczeniu wcale nie było tak paskudne, jak sobie wyobrażał. Przeciwnie, było całkiem niezłe i zapewne gdy już się opamięta, będzie mu bardzo przykro, że potraktował je tak podle. – Steve też zna się na strategii. A technicznego wsparcia nie powinno zabierać się na pole bitwy.
– Po prostu jeszcze nie widziałeś Tony'ego a akcji – skwitowała Natasha, wymownie marszcząc przy tym nos.
Chyba powinien był poważniej potraktować jej grymas i przynajmniej na razie odpuścić. Problem polegał na tym, że chodziło o Steve'a, a wszystko, co wiązało się ze Stevem było dla niego kurewsko ważne.
– A co takiego potrafi? Atakuje śrubokrętem?
– Jeśli jest taka potrzeba – odparł Clint śmiertelnie poważnym tonem.
– Nie no, pytam zupełnie poważnie, co on takiego ma, a czego mi brakuje? – Dlaczego tak uparcie go zbywali? Czy nie rozumieli, że naprawdę zależało mu na jasnych odpowiedziach?
– Mózg? – zasugerował Sam, na co Clint parsknął śmiechem. Na szczęście Natasha nie wyglądała na ani trochę tym rozbawioną. Przeciwnie, zareagowała ostrzej, niż się tego po niej spodziewał.
– Przykro mi, ale wiele się pozmieniało, gdy byłeś w Instytucie – oznajmiła oziębłym tonem. – Od dłuższego czasu Steve pracuje wyłącznie z Tonym, a ich osiągnięcia są tak dobre, że nie liczyłabym na kolejne rotacje w zespole. Poza tym, naprawdę nie widzę nic dziwnego w tym, że nasz drużynowy wynalazca i najlepszy strateg TARCZY pracują razem. To chyba ważne, żebyśmy podczas misji nie byli obładowani zbędnym balastem, tylko sprzętem, który naprawdę może się nam przydać, nie sądzisz?
Miała, oczywiście, rację. Problem polegał na tym, że James nie mógł tego tak po prostu przyznać. Z jednej strony chodziło o jego urażoną dumę. Z drugiej – o relację ze Stevem, która coraz bardziej cierpiała. Dlatego musiał walczyć dalej, choć na drugiej szali leżała jego upragniona randka z Natashą.
– To tylko dzieciak – syknął.
– Genialny dzieciak.
– I co z tego?
– To, że Steve bardzo go lubi.
Przez irytująco długą chwilę walczył z Natashą na gniewne spojrzenia. Nie miał z nią najmniejszych szans, tym bardziej, że ona ewidentnie próbowała dać mu coś do zrozumienia, a on nijak nie potrafił pojąć, o co właściwie jej chodziło.
– Mnie też lubi.
– To zupełnie co innego.
– Tak. Bo mnie lubi jak najlepszego przyjaciela i ufa mi, bo wie, że może na mnie polegać. Zawsze.
– No właśnie – wtrącił Clint z krzywym uśmiechem. – Tylko tyle. Nic więcej.
– Tylko? Powiedz mi, Barton, bardzo lubisz swoje zęby? A może mam je wyprowadzić na spacer?
– Wyluzuj, stary. Po prostu próbuję dać ci do zrozumienia, że Stark ma dla Rogersa zdecydowanie więcej zastosowań.
James zamknął oczy i odetchnął głęboko. Im dłużej z nimi rozmawiał, tym mniej rozumiał, ale wiedział jedno: spędzanie większości doby z bogatym, rozpieszczonym bachorem musiało być męczarnią i jako najlepszy przyjaciel czuł się zmuszony ruszyć Steve'owi z odsieczą. I tak się składało, że ten plan mógł bardzo sprytnie połączyć z innym, który czekał na wcielenie w życie od kilku lat.
Bo przecież jeśli uda mu się zeswatać Steve'a z jakąś uroczą niewiastą, Rogers będzie miał doskonałą wymówkę, by uwolnić się od Starka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top