Czwarta Gwiazda


    Jinx nigdy zbytnio nie zajmowała myśli czy czasu Cailtyn i Vivien. Czasami Cait próbowała jakoś ją strofować za jakąś jedynkę czy kolejną uwagę, ale Jinx wiedziała, że robi to bardziej z powinności niż z przejęcia. Vivien z kolei denerwowały złe oceny podopiecznej, ale z powodu słabego stanu swojego zdrowia psychicznego starała się unikać z Jinx utarczek słownych. Co nie znaczy, że wcale się nie kłóciły. Prawda jest taka, że wraz z dorastaniem Jinx kłótnie stawały się coraz częstsze. Jednak kończyły się tak samo szybko, jak się zaczęły i po upłynięciu trzech dni, obie zapominały o co tak naprawdę się kłóciły. 

    Kiedy wczoraj Jinx powiedziała im o swoich korepetycjach, Cait zapytała jedynie ile będą musiały za t zapłacić, a Vivien kilka minut potem zapytała czy odpowiada im na obiad tajski bufet. Po obiedzie w tajskim "jedz ile chcesz" Jinx była już zbyt najedzona i ospała, żeby myśleć o jutrzejszym dniu w szkole, czy o odpisywaniu na głupie wiadomości Ekko. Spała przez całą drogę do domu, ponieważ stały w ogromnym korku. Jinx wiedziała, że jeżeli się nie prześpi to zacznie kłócić się z Vivien, a droczenie się z opiekunką w samochodzie nie wydawało się dobrym pomysłem. Nawet ze względu na ubaw, jaki by miała. Poza tym była jeszcze Caitlyn. Obie z Vivien wdały się z jedną z ich rozmów, które odbywały zwykle przed dojazdem do domu, a potem zamykały się w swoim pokoju na jakiś czas. Jinx nie chciała zwymiotować. Jedzenie było zbyt dobre, aby je tak po prostu zmarnować, poza tym potem musiałaby sprzątać samochód. Vivien i Cait raczej nie przewoziłyby przestępców w zarzyganym radiowozie. 

    Jinx ziewnęła. Były teraz w drodze do szkoły. Komisariat, na którym pracowały jej opiekunki był kilka przecznic za jej liceum. Vivien siedziała na krześle pasażera, a Cait wciąż nie wyszła z domu.

- Boże, co ona tam robi, zaraz się spóźnię!

- Tak jakby spóźnienie się na lekcje miało cię zasmucić, Jinx. 

- Racja, ale chciałam żeby z nami dziś pojechał Ekko. A on nienawidzi się spóźniać do szkoły.

- Ekko nie ma z kim jeździć?

- Ma, to ja chciałam żeby z nami pojechał. Jego też się będziesz czepiać? 

Vivien wzruszyła ramionami. 

- To twój chłopak? - powiedziała, jakby mimochodem, biorąc do ręki frytkę z opakowania przed sobą. 

Jinx wywróciła oczyma. 

- Nie? 

- Jasne, że nie. Po prostu się przyjaźnimy. Czy każdy chłopak, który się ze mną zadaje musi się ze mną lizać? Myślenie zupełnie hetero, czego bym się po tobie nie spodziewała. 

Vivien uniosła brwi i milczała przez chwilę jedząc kolejną frytkę. 

- Ano przepraszam - powiedziała patrząc w lusterko przed sobą, aby zobaczyć czy Jinx się czasami nie czerwieni - To dziwne, że przyjaźnicie się od tylu lat, a ja wciąż znam twojego najlepszego przyjaciela jedynie z imienia.

- Nie musisz znać wszystkich moich kumpli - odpowiedziała Jinx, siorbiąc coca-colę przez słomkę. 

- Nie znam żadnego twojego kumpla.

- To teraz poznasz wszystkich.

- Co? To ile osób w końcu z nami jedzie?

- Jedna. Mam tylko jednego kumpla.

    Vivien zajęła się pochłanianiem frytek i już nic więcej nie mówiła.  Kiedy Cait przyszła powiedziała jej tylko, że będą musiały podjechać na jedno osiedle po drodze żeby odebrać znajomego Jinx. Caitlyn wydawała się zaintrygowana, ale skinęła jedynie głową. Potem rzuciła Vivien znaczące spojrzenie, na które ta pokręciła głową. Jinx powstrzymała się przed uderzeniem otwartą dłonią w czoło. Kiedy jechały patrzyła na znajomy krajobraz za oknem. Dopóki nie skręciły w ulicę, w którą do tej pory nie skręcały. Jinx patrzyła na zadbane ogródki przy klatkach ładnych, utrzymanych w odcieniach zieleni, bloków.

    Potem przy jednej z nich zobaczyła Ekko. Kiedy już się zatrzymały Jinx opuściła szybę. Ekko patrzył się na nią z szeroko rozwartymi oczyma. 

- Wsiadaj - powiedziała.

- Wow, Jinx. Złapali cię na obrzucaniu jajkami McDonalda? Czy rzyganiu na parkingu Burger Kinga?

    Jinx wywróciła oczyma. A Vivien zachichotała, widząc jej minę, tak bardzo podobną do tej, którą tak często robiła Caitlyn.  

- Wsiadaj, idioto. Albo idź na piechotę. 

    Ekko pospieszył na drugą stronę samochodu i w sekundę siedział już obok Jinx. 

- Dzień dobry - powiedział do Caitlyn i Vivien, które znajdowały się po drugiej stronie okratowania. 

    Caitlyn skinęła głową. A Vivien wzięła potężnego łyka swojej mrożonej kawy. 

    Jinx powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem, widząc umiejętności socjalne jej opiekunek. Ekko patrząc na nią uśmiechnął się szeroko. 

- Co tam na wczorajszym spotkaniu u Furios? - zagadną - Wczoraj nie odpisywałaś na esemesy. Myślałem, że zmusiła cię do jakichś prac socjalnych czy coś.

    Jinx wzruszyła ramionami.

- Mam chodzić na korepetycje z matmy.

- To nie wydaje się takie złe. 

- Może i nie jest, ale wiesz kto będzie mnie uczył? 

    Ekko pokręcił głową. 

- Pani Fisher? - strzelił.

- Nie głąbie - Jinx szturchnęła go w ramię - Lux Crownguard.

    Ekko wybuchnął śmiechem.

- Słucham?

    Jinx tylko skinęła głową. 

- Ale przewalone. Ja bym się nie mógł z tym pogodzić. Żeby mnie uczyła znajoma z klasy i przewodnicząca szkoły. I to jeszcze dlatego, że kazała jej dyrektorka. 

- Dzięki. Pomagasz.

- A ty się na to zgodziłaś?

- Nie miałam wyboru.

- Co masz na myśli?

- Gdybym się nie zgodziła, dyrektorka wyrzuciłaby mnie ze szkoły. 

    Ekko zamilkł. I patrzył przez chwilę za okno nie odzywając się słowem. Po czym popatrzył na nią i uśmiechnął się

- Gdyby cię wyrzucili to bym się przepisał. 

- Naprawdę?

- Jasne, co to za miejsce bez ciebie?

    Jinx patrzyła na niego z uniesionymi brwiami.

- Ale ty jesteś idiotą.

  ❇️️❇️️  

    Lux miała ochotę kląć, choć normalnie tego nie robiła. Nie miała też w zwyczaju robić nikomu wyrzutów. Ale teraz szła po chodniku na swoim osiedlu. Po którym chodziła tylko kilka razy w tygodniu, kiedy wyprowadzała psa. Teraz próbowała nadążyć za Garenem, który szedł tak szybko, że co jakiś czas musiała upewniać się, że na pewno za nim nie truchta. Torba ześlizgiwała jej się z ramienia, a reklamówka po kilku minutach drogi wydawała się niemiłosiernie ciężka. A przystanek znajdował się dopiero przy końcu ulicy. 

    Żałowała swojej decyzji, kiedy odmówiła bratu pomocy w dźwiganiu jej rzeczy. Nie była twardzielką. Naprawdę musiała popracować nad kondycją, zwłaszcza, jeżeli takie spacery staną się częstsze. Co było bardzo możliwe. Ze względu na to, że Ezreal zajmował się dużym projektem w szkole i nie będzie miał już czasu podwozić jej do szkoły. Razem z innymi członkami jego kółka mieli zająć się jakimiś dużymi wykopaliskami archeologicznymi. Mama nigdy nie miała czasu podwozić jej do szkoły. Garen miał samochód, ale nie lubił go używać. Musiała więc chodzić na piechotę pod przystanek, który znajdował się na końcu ulicy. Tak jak jej brat zawsze. 

- Garen! Możesz trochę zwolnić - zawołała zza niego Lux - Sprawdzałam na zegarku i mamy jeszcze więcej niż piętnaście minut do autobusu. Nie ma potrzeby, aby tak się spieszyć.

- Spieszyć się? - zapytał Garen zmieszany i odwrócił się do niej. Zatrzymał się, więc Lux stanęła przy nim, aby złapać oddech.

    Widząc zmęczenie swojej siostry, Garen zabrał jej z ręki reklamówkę. 

- Mówiłem, że mogę to ponieść. 

- Dzięki.

- I dlaczego mi mówiłaś, że nie nadążasz? Wyglądasz jakbyś biegła.

- Myślałam, że dam radę. 

    Garen uniósł brwi i popatrzył na nią karcąco.

- Przede mną nie musisz udawać. 

- Dlaczego nie jeździsz samochodem?

- Od tamtego zdarzenia - powiedział - Nie jestem pewien czy kiedykolwiek będę w stanie.

- Nawet cię tam nie było - zdziwiła się Lux - To ja...

Ale wspomnienia uderzyły ją, jak ogromna fala i nie była w stanie dokończyć. Potłuczone szkło, które poraniło jej ramiona i twarz. Uniosła powieki, tylko po to, aby ujrzeć ten cały horror przed sobą. Zakrwawiona twarz jej taty, a potem wycie karetki i głosy ludzi, którzy byli świadkami katastrofy.  

- Właśnie, to ty. - odpowiedział tylko Garen i Lux zrozumiała

    Ruszył przed siebie wolnym krokiem. A Lux po chwili do niego dołączyła. Szli nie odzywając się do siebie. Lux czuła, jak ciężko jej na piersi. Nagle dzień wydawał się trochę bardziej szary niż zwykle. Opuściła głowę i patrzyła na brukowany chodnik, próbując poukładać swoje myśli i przywrócić tę beztroskę sprzed trzech minut. 

- Naprawdę jesteś takim cherlakiem? - zagadnął Garen, a Lux uniosła głowę i spojrzała na niego z uniesionymi brwiami, tak jakby nie spodziewała się, że zamienią jeszcze choćby słowo przed dotarciem do przystanku - To było moje normalne tępo.

    Lux uśmiechnęła się kwaśno. 

- Widzę, że moja siostrzyczka musi popracować nad kondycją. 

- No wiesz? To ja chodzę normalnie, ty jakbyś był na jakichś zawodach. 

    Garen roześmiał się. 

- Jesteś cherlakiem. 

    Lux zachichotała i oddała mu swoją torbę.

- Skoro jestem taka słaba to mi to ponieś. 

- Jak sobie życzysz, księżniczko - Garen skłonił się dwornie. Na co Lux znowu się zaśmiała. 

    Po chwili w kieszeni płaszczyka Lux zadzwonił telefon. Wyciągnęła go i sprawdziła wyświetlacz.

- To Quinn - odpowiedziała na pytające spojrzenie brata - Słucham? - powiedziała do słuchawki.

< Lux, mam problem. Musiałam wziąć dzisiaj Valora do szkoły.>

- Co? Zabrałaś ptaka do szkoły?

< No tak... Nie czuł się dzisiaj za dobrze i muszę się nim porządnie zająć. A nie chcę opuszczać zajęć. >

    Spojrzenie Lux złagodniało. Wiedziała ile dla Quinn znaczył jej ptak. 

- Rozumiem. Spróbuję coś wykombinować.

- Dzięki, jesteś wielka.

    Zastanowiła się, jak mogłyby przemycić ptaka do szkoły i trzymać go tam do końca zajęć bez denerwowania nauczycieli. 

- Umieścimy go w pracowni biologicznej. Kiedyś byłą tam papuga, może profesor pozwoli nam pożyczyć klatki na jeden dzień. 

- Boziu a tak się martwiłam. Dzięki, jesteś już w szkole?

- Nie - odpowiedziała Lux i opowiedziała jej o całym zamieszaniu z jej dotychczasowym środkiem transportu i  tym, jak teraz musiała iść na przystanek.

- Ej, ale wiesz, że możesz jeździć ze mną? Zawsze wyjeżdżam trochę wcześniej, więc mogę po ciebie wpaść. Jeżeli chcesz.

- Jasne - powiedziała Lux - Ratujesz mi życie. Dzięki. 

- Dla ciebie wszystko.

    Kiedy już odłożyła telefon z powrotem do kieszeni, Lux usłyszała jakieś głosy po drugiej stronie chodnika. Spojrzawszy tam dostrzegła trzy dobrze znane figury. Czerwonowłosa dziewczyna z blizną na oku szła obok pięknej blondynki z lokowanymi włosami. Kilka kroków za nimi podążał brązowowłosy chłopak. Blondynka co jakiś czas się do niego odwracała, a on tylko kiwał głową na to co mówiła, choć miał w uszach słuchawki. Czerwonowłosa natomiast patrzyła w ich stronę. Stronę Garena i Lux. Odwróciwszy się, Lux dostrzegła, że Katarina patrzy w stronę jej brata. Byłą zaintrygowana i popatrzyła z ciekawością na Garena, który dostrzegłszy jej spojrzenie niechętnie odwrócił wzrok od dziewczyny po drugiej stronie chodnika i spojrzał na siostrę. 

- Stało się coś? - zapytał niewinnie.

    Lux tylko wzruszyła ramionami i spojrzała przed siebie. Jej brat z Katariną DuCoteau? Idea ją tylko rozśmieszała. Ale chyba to była po prostu reakcja na sam fakt, że zauważyła, jak jej starszy brat próbuje ukryć to, że interesuje się jakąś dziewczyną. 

    Lux nie mogła powstrzymać rozbawienia, które objawiało się na jej twarzy małym uśmieszkiem. Rodzina DuCoteau zmierzała na ten sam przystanek co oni. Lux znajdowała przyjemność w dostrzeganiu ukradkowych spojrzeń, jakie posyłali sobie Katarina z Garenem. Jedyne co ją niepokoiło to to, że Talon, ten wysoki brązowowłosy, który także to zauważał, nie podzielał jej entuzjazmu. Widziała, jak łapie Katarinę za rękaw jej skórzanej kurtki i szepcze jej coś do ucha, Lux zmarszczyła brwi. Katarina jednak tylko się uśmiechnęła i jakby chciała zrobić starszemu chłopakowi na złość, pomachała w stronę Lux i Garena i zawołała:

- Hej, idziemy na ten sam przystanek, prawda? Może się do nas przyłączycie.

Lux odpowiedziała zanim Talon albo Garen zdążyli otworzyć usta.

- Jasne, bardzo chętnie. 

    Młodsza siostra Katariny, Cassiopeia, ta z blond włosami, patrzyła na nich z dziwną ciekawością. A jej oczy wciąż się śmiały. Lux nie lubiła tej ekspresji. 

Kiedy jednak dołączyli do trójki wraz z Garenem, Lux zauważyła, że poprzedni wyraz został całkowicie zastąpiony przez słodki i łagodny uśmiech.

❇️️❇️️

- Jestem głodny.

- Nie jadłeś w domu?

- Myślisz, że byłem na nogach na tyle długo? Wstałem dziesięć minut przed waszym przyjazdem. 

- Rany.

- No przestań, chodźmy do subwaya. Jestem pewny, że ty też jesteś głodna. 

    Jinx westchnęła i załamała ręce.

- No wiesz. Trzeba było mówić to byśmy się zatrzymali w jakimś KFC czy coś. 

- Gdzie ci się tak spieszy?

- Po prostu nie chce mi się tam iść. To tak daleko. 

    Ekko wziął ją za rękę i pociągną w ulicę zaraz obok szkoły. Jinx patrzyła na niego z niechęcią, ale dała się ciągnąć. Już widziała tą kanapkę z wołowiną i wszystkimi pysznymi przyprawami, jakie zwykle zamawiała. I może wypad po kanapkę nie był taki zły?

 Nagle ujrzała w oczach Ekko jakiś błysk, kiedy popatrzył w lewo. Zwróciła tam swój wzrok i ujrzała Ahri wraz z jakimś białowłosym chłopakiem, którego imienia nie znała. Szedł za nimi też Darius. To była grupka Ekko, z nimi zwykle wychodził po lekcjach, jeżeli nie był akurat z nią. Darius skinął w ich stronę głową. 

- Co się stało? - zapytała, kiedy grupka zniknęła z ich zasięgu wzroku.

- Co masz na myśli?

- Dlaczego już się z nimi nie zadajesz? Nie to, że to moja sprawa, ale wiesz... to dziwne.

- Ach, to... Właściwie to po prostu nie chcę przebywać z Ahri. Wystarczy, że i tak chodzimy do tej samej klasy. 

- Aha - odpowiedziała Jinx - Nie powiesz nic więcej? Może dlaczego tak cię wkurwiła?

- Wkurzająca. Przecież taka jest. Czy naprawdę musiała zrobić coś specjalnego,żeby chcieć się od niej trzymać, jak najbardziej z daleka?

- No tak, dla mnie wystarczy ton jej głosu, ale ty jesteś inny. Coś musiało cię wkurzyć. - Jinx zaczęła go szturchać w ramię, kiedy chłopak milczał - Ekko, no weź, kumplowi nie powiesz?

    Ekko spojrzał na nią z niechęcią. Jinx puściła jego rękę i spiorunowała go wzrokiem.

- Postawie ci kanapkę, jeżeli mi powiesz - zaoferowała. 

- A coś ty taka ciekawa?

- Po prostu nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic. Wiesz jesteśmy BFF, solmejci czy coś. 

    Ekko uniósł brwi, rozbawiony i zarzucił jej rękę na ramiona. 

- Ok, skoro tak stawiasz sprawę, to ci powiem. Nie lubię prać swoich brudów, ale skoro i tak już jej nie znosisz to to raczej nic nie zmieni. 

- No czekam. 

- Zaczęła najeżdżać na kogoś, kogo bardzo lubię. 

    Jinx patrzyła na niego, jakby czekała na resztę historii, kiedy zrozumiała, że nie zamierza kontynuować zaczęła żałować propozycji zafundowania mu kanapki. Ta tajemnica nie była jej warta.

- Ee? Tylko tyle?

- A czego się spodziewałaś? Że spaliła mi kota czy coś takiego?

- No nie wiem. Czegoś takiego "wow, ale suka" co sprawiłoby, że zaczęłabym o niej myśleć jeszcze gorzej. A tak to... Odwołuje to, sam stawiasz sobie kanapkę. 

- Ejeje, to była umowa. 

- Nie pamiętam - mruknęła Jinx. 

    Ekko zaczął grymasić, a Jinx z każdym wypowiedzianym przez niego słowem irytowała się coraz bardziej. 

- Ok, Ekko. Postawmy sprawę jasno, idę z tobą do subwaya, bo nie chciało ci się wstać na śniadanie i teraz mam ci jeszcze kupic kanapkę, bo dowiedziałam się, że Ahri kogoś obgaduje... Łuhu czadowa informacja! Warta jebanego Strips&Bites!

- No dobra, już, dobra - powiedział Ekko - A nie chcesz wiedzieć kogo obgadywała?

- Nie mów, że mnie? - odpowiedziała Jinx.

- Właściwie to ciebie

- Super.

- Widzę, że nie za bardzo się przejmujesz.

- A czym? Przecież to tylko głupia loszka. 

- I to jest sedno sprawy. To tylko głupia loszka.

    Jinx pokiwała głową. To już mieli ustalone.

- Głodna jestem, chodź a nie będziesz mi tutaj stał i rozprawiał.

- Ponoć nie chciało ci się tam iść?

- Tak, ale skoro już tam idziemy to się pospieszmy. 

    Jinx widziała, jak mijają ją inni uczniowie, zmierzający do szkoły. Kiwała głową na powitanie ludziom z jej klasy, ale ogólnie nikt z nich jej nie obchodził. Wyrwał ją z zadumy widok Lux w towarzystwie Garena. Blondynka już zawsze będzie jej przypominać o matmie, ale w sumie to przydałoby się powiedzieć "cześć" korepetytorce. 

    Kiedy więc spojrzenie Lux wylądowało na niej, zaraz po tym jak skończyła śmiać się z jakiegoś żartu jej brata. Jinx je odwzajemniła.

- O, cześć Jinx - powiedziała - O i Ekko.

   Ekko wyciągnął rękę na powitanie. 

- Hejka - odpowiedziała Jinx. 

- Gdzie idziecie? Wydawało mi się, że szkoła jest w tamtą stronę.

- Spokojnie nie uciekamy. Idziemy do Subwaya. Ekko jest głodny. 

- Och, w porządku. Kolejna kanapka na matematykę?

    Jinx uśmiechnęła się. 

- Coś w tym stylu. Tylko, że na naszą, pani profesor. 

    Lux zachichotała. 

- Będę w sali biologicznej na parterze, kiedy wrócisz możemy coś ustalić.

- Jasne. Do zobaczenia. 

    Z tymi słowami Jinx ruszyła ciągnąc Ekko za sobą. Kiedy tylko wyszli z zasięgu słuchu Lux, Ekko wybuchł śmiechem.

- Teraz rozmawiamy i umawiamy się z przewodniczącą szkoły?

- Kto się umawia, ten się umawia. O tobie nie było mowy. 

- Czy to twój cywilizowany sposób na oznajmienie mi, że kanapkę będę musiał jeść w samotności?

    Jinx wzruszyła ramionami.

- Masz jeszcze przecież Varusa - popatrzyła na niego z satysfakcją - Wczoraj nieźle się bawiliście. 

- No wiesz? - oburzył się.

  ❇️️❇️️

  

    Jinx była w sali biologicznej za dwadzieścia dziewiąta. Lux siedziała w jednej z ławek, na której była postawiona klatka z papugą. 

- Wow, myślałam, że jedyne co jest w tej klatce to kości jej poprzedniego właściciela. 

    Lux popatrzyła na nią odrobinę przerażona. 

- Co masz na myśli?

- Kiedyś, jak weszliśmy z Ekko na zaplecze to znaleźliśmy ją. Była cała w pajęczynach, a na dnie leżały szczątki jakiegoś kanarka czy coś. Makabryczne odkrycie. 

    Lux skinęła niepewnie głową.

- Dobrze, że ktoś ją posprzątał. Moja przyjaciółka musiała dzisiaj przywieść go do szkoły.

- Naprawdę?

- Źle się czuje. Nie chciała zostawiać go samego.

- To tylko ptak.

    Lux pokręciła głową.

- Jej przypomina o kimś bliskim. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś mu się stało. 

    Jinx popatrzyła na ptaka. Papuga, ta z tych dużych, wyglądała naprawdę jakby jej coś dolegało. Nie siedziała na sztucznej gałązce, ale na dnie klatki skulona w rogu. 

- Jak ma na imię?

- Valor.

- Wow, imię dla prawdziwych badassów. - Jinx popatrzyła na ptaka z uznaniem.

- Badassów - powtórzyła niewyraźnie papuga. 

- Ale świetnie, ona mówi.

- Ona mówi. - powtórzyła papuga, a potem dodała - Kochanie, krakersik. 

Jinx przekrzywiła głowę w bok i spojrzała zafascynowana na ptaka. 

- Przykro mi - powiedziała po chwili Lux i wziąwszy klatkę w obie ręce przeniosła ją na tył klasy - Ale musimy omówić kilka spraw. 

Jinx ziewnęła i spróbowała dać papudze jakiś smakołyk, który leżał na parapecie. Ptak jednak wziął krakersa do dzioba i upuścił go na dno, nawet go nie tknąwszy. Jinx popatrzyła na Valora zmartwiona, a potem odwróciła się do Lux. 

- Miejmy to z głowy.

  ❇️️❇️️

Chciałam napisać dłuższy, ale się powstrzymałam, wiec wyszedł trochę o niczym. ot dialogi pomiedzy Ekko i Jinx i braterska miłość Lux i Garena z zakusami na ship GarKat. 

a i sorry, że majestatyzny Valor został sprowadzony do zwykłej papugi, ale papugi posiadają jakby cząstkę duszy swojego właściciela, o co mi tu chodziło. Poza tym są mega urocze.

Aha, i żeby nie było, lubię Ahri i nie będzie w tym opowiadaniu tylko po to, aby Jinx i Ekko mieli po kim cisnąć (nawet jeżeli na razie to tak wygląda). 

Zdecydowałam się nie robić jako takiej fabuły, choć miałam już do niej prolog. Kiedy zajęłabym się akcją nie byłabym w stanie pisać tyle niepotrzebnych dialogów o niczym. a to moja specjalność. 

Dzięki za przeczytanie kolejnej gwiazdeczki i mam nadzieję, że zostawicie jej tu konstelacje.  






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top