Trzecia Gwiazda
Jinx nie zamierzała powiadomić Vivien o wezwaniu do szkoły. Okazało się jednak, że wcale nie musiała, bo przyjeżdżając pod szkołę, ta już wiedziała, że musi zobaczyć się z panią Ferros. Zaparkowała gdzieś na parkingu i teraz podeszła do Jinx, która właśnie wyszła ze szkoły. Widząc ją Jinx automatycznie odwróciła się do Ekko. Kiedy jednak spojrzała za siebie okazało się, że go już nie było. Szybko się ulotnił.
- Co ty wyrabiasz? - Vivien wydawała się bardziej zmęczona niż podirytowana. Pocierała niecierpliwie skroń.
Jinx nawet na nią nie spojrzała, tylko wzruszyła ramionami.
- Gdzie Cait? - zapytała.
- Zaraz za tobą - odparł surowy niski głos drugiej kobiety.
- Perfekcyjnie - ziewnęła Jinx - Miejmy to już za sobą, głodna jestem.
To właśnie byli jej rodzice. Dwie kobiety, adoptowały ją kiedy miała pięć lat. Jinx nigdy tak naprawdę nie nauczyła się zwracać się do nich per "mama". Nigdy też nie była zachęcana. Mówiła im po prostu po imieniu. Vivien i Caitlyn zachowywały się bardziej, jak jej starsze siostry niż matki, więc dziwną wydawała jej się sama idea nazywania takich osób "mamami".
Trójka stała razem na dziedzińcu szkolnym. Cait i Vivien spoglądały na siebie porozumiewawczo, co irytowało Jinx.
- No o idziemy? Czy jak? - zapytała zniecierpliwiona.
Nie czekając na odpowiedź weszła z powrotem do budynku szkoły, zmierzając prosto do gabinetu pani dyrektor. Nie był wcale tak daleko, tylko schody, kilka skrętów...
- Jinx, zwolnij trochę. Musimy porozmawiać - usłyszała za plecami.
Tego właśnie się obawiała. Rozmawiania. Nigdy nie były w tym dobre. Vivien denerwowało to, że Jinx ma wszystko gdzieś, a Cait tylko kręciła głową i marszczyła brwi, kiedy obydwie wdawały się w kolejną bezsensowną kłótnię. Choć Jinx lubiła wkurzać Vivien, starała się z nią nie kłócić w obecności Cait. Kiedy Vivien wpadała w pasję to wyraz twarzy Cait tak naprawdę wydawał się Jinx przerażający. Patrzyła wtedy na swoją dziewczynę, jak na obcą osobę i nieświadomie łapała Jinx za ramię odsuwając ją od niej. Jinx zrozumiała, Vivien była zdolna zrobić jej krzywdę. Często zresztą była świadkiem, jak puszczają jej nerwy. Zazwyczaj wyżywała się na doniczkach czy małych meblach, więc nie dotykała ona jej domowników. Czasami jednak, kiedy Jinx była młodsza musiały wyjeżdżać z Cait na parę dni, aby Vivien mogła się uspokoić.
- Cait czy ona nie powinna brać leków? - zapytała sześcioletnia Jinx, kiedy Cait usadziła ją na tapczanie w jakimś motelu.
- Powinna, ale czasami nawet one nie pomagają.
Jinx zastanawiała się kiedyś nad przyczyną tych ataków brutalności Vivien, nigdy jednak nie nabrała odwagi, aby zapytać o to Caitlyn. Zresztą to nie była jej sprawa.
- Świetnie - Jinx przejechała dłonią po twarzy - Ale możemy zrobić to już potem, bo wiecie dyrektorka jest zajęta. Zwłaszcza, że dzisiaj odbyły się wybory nowego samorządu. Pospieszmy się i zróbmy to potem, ok?
Patrzyła głównie na Cait, która skinęła głową i złapała za ramię Vivien, która już miała oponować.
- Ma rację Vi. Załatwimy to po rozmowie z dyrektorką.
- Jak tam chcesz, Cait.
Jinx ponownie odwróciła się i zaczęła prowadzić kobiety ku gabinetowi. Szkoła już opustoszała. Widziała tylko woźne zamiatające podłogi w salach.
- To tutaj - powiedziała, kiedy dotarły już pod gabinet. Jej rodzice nigdy wcześniej nie byli wzywani do szkoły. Nauczyciele uważali ją za straconą sprawę już od początku. I zwykle pozwalali jej robić co jej się podoba, byle by nie przeszkadzała w lekcjach. A teraz proszę, pani Fisher chciała jednak spełnić się, jako wychowawca i postanowiła zobaczyć się z jej rodzicami. W dodatku w obecności Furiosy.
We trzy stały przez chwilę przed drzwiami. Vivien i Jinx wpatrywały się w Cait z wyczekiwaniem, jakby oczywistym było, że to ona powinna zapukać. Ta wywróciła oczyma, a zdarzało jej się to często w ich obecności.
Nie było jednak potrzeby pukać, bo kiedy Cait wyciągnęła rękę, drzwi do gabinetu właśnie się otworzyły. Jinx zobaczyła w nich Lux. Blondynka wydawała się opuszczać gabinet w pośpiechu, a na widok zgrai przed drzwiami stanęła, jak wryta.
- Yyy, dzień dobry? - zaoferowała i skinęła głową w kierunku Jinx na powitanie. Na jej buzi pojawił się nieśmiały uśmiech
Nie to, że normalnie się witały. Raczej ze sobą nie rozmawiały. Ale w obecności rodziców, cóż, wypadało się przywitać z koleżanką z klasy. Jinx wyciągnęła więc otwartą rękę na powitanie i spojrzała na Lux. Zawsze odrobinę denerwował ją ten jej na stałe przyklejony do twarzy uśmiech, teraz jednak pojawił się on tylko na chwilę i nie był tak promienny, jak zwykle.
Nie to, że Jinx interesowały specjalnie miny Lux albo, że przyglądała się jej twarzy czy coś. po prostu jej wzrok zatrzymywał się na blondynce, czasami kiedy słuchała muzyki na przerwie, a Lux siedziała po drugiej stronie korytarza czy też na lekcji, kiedy Lux odpowiadała, a Jinx jak zawsze się obijała.
- Ferros jest w środku? - upewniła się Jinx.
Lux skinęła głową i zeszła im z drogi.
- Do jutra - rzuciła w stronę Jinx. Odpowiedzi na przywitanie od Vivien i Cait się nie doczekała.
Jinx odprowadziła ją wzrokiem do końca korytarza, a następnie weszła do gabinetu.
- Pani dyrektor? - powiedziała ostrożnie, zauważając ją siedzącą za biurkiem, z rękami złożonymi pod brodą, jakby właśnie ich oczekiwała.
- Dzień dobry Jinx. - dopowiedziała Ferros i zwróciła się do kobiet za nią - Proszę wejść, drogie panie.
- Zostałyśmy wezwane z powodu złego zachowania Jinx - Caitlyn przejęła pałeczkę - Nazywam się Caitlyn Beltbuckle, jestem jej opiekunką.
- Vivien Jenner, ja także. Jesteśmy jej rodzicami.
Pani Ferros wstała i podała obydwu dłoń.
- Mam na imię Camille Ferros. Jestem dyrektorką tej szkoły - i dodała rzucając przelotne spojrzenie na Jinx - Musimy omówić temat karygodnego zachowania waszej córki... ale ona nie musi być obecna podczas tej rozmowy.
Jinx usłyszawszy te słowa nie mogła powstrzymać uśmiechu. Szybko wyparowała z pomieszczenia, zostawiając Vivien i Caitlyn w środku.
Szła sprężystym krokiem przez korytarz z telefonem w ręku. Odczytała kilka esemesów od Ekko, które zawierały głównie zdjęcia z KFC. Zdjęcia jedzenia. Jinx zaburczało w brzuchu. Już miała napisać Ekko, jak bezlitosny jest robiąc coś takiego, ale usłyszała hałas w jednej z klas. Mimowolnie podniosła wzrok, choć pewnie była to woźna zwyczajnie przestawiająca ławki. Jinx już miała wrócić z powrotem do esemesowania, kiedy przez otwarte drzwi zobaczyła Lux, ślęczącą nad jakimś kawałem materiału na ziemi. Podeszła zaciekawiona. W sumie skoro i tak ma się nudzić czekając, aż Caitlyn i Vivien zabiorą ją na obiad, mogłaby porozmawiać z Lux. Weszła więc ostrożnie do sali. Lux wydawała się jej nie słyszeć. Klęczała na ziemi gładząc plakat dłońmi. Jinx przyjrzała mu się. Od razu zauważyła, że skądś go poznaje. Był to ten duży, wiszący nad bramą. Ekko kiedyś jej go pokazał, gadając coś o tych babeczkach. Wtedy Jinx dowiedziała się, że te przepyszne wypieki, które pochłonęła w ogromnej ilości pochodziły właśnie od Lux. Potem była jeszcze sprawa tych napisów, które wraz z Ekko nazwali "prawdopodobną reklamą Ahri". Odszukała teraz czerwone napisy na plakacie i zagwizdała
- No, ktoś nieźle wtedy pojechał.
Lux odwróciła się szybko, przestraszył ją nagły hałas.
- Jinx? - od razu zaczęła zwijać plakat - A co ty tu...?
Jinx uśmiechnęła się i znów wyciągnęła do góry otwartą dłoń na powitanie.
- Hejka. Nie ma sensu tego przede mną chować. Widziałam to już wcześniej.
- Nad bramą? - Lux wyglądała na nieszczęśliwą.
- Ano tak. Wracaliśmy wtedy z Ekko z Subwaya. Trudno było nie zauważyć. Sporo osób się gapiło.
- Ach - mruknęła zrezygnowała Lux i wstała z podłogi. Kiedy ponownie spojrzała na Jinx, miała świeczki w oczach.
Jinx patrzyła na nią zmieszana, bo miała wrażenie, że jeszcze chwila a Lux się popłacze.
- Eeee... ale nie było znowu tego tałatajstwa tak dużo. Wyolbrzymiam. Zresztą zaraz potem Yasuo i Zed to zdjęli. I szczerze to nikt się jakoś głupio nie uśmiechał czy coś. Wszyscy w sumie chcieliśmy, aby to zdjąć. To były głupoty. Daj spokój, Lux - Jinx uśmiechnęła się dla większego wrażenia.
I pomogło, twarz blondynki odrobinę się rozjaśniła.
- No tak. To Yasuo z Janną mi go oddali - przyznała Lux.
- Spoko koleś, ten Yasuo - zaczęła Jinx - Honorowy, w sensie. Aż trudno wierzyć w to co o nim mówią.
Lux skinęła głową.
- A ty dlaczego tutaj jesteś? Widziałam twoje... eeee...
- Ta, moje stare zostały wezwane do szkoły. Wypadek na lekcji matematyki. Teraz gada z nimi Furiosa.
- Kto? - zmarszczyła brwi Lux, nie wiedząc o kogo chodzi.
- Aaaa, no w sensie Ferros. tak sobie z Ekko ją przezywamy - objaśniła Jinx.
- Aha, rozumiem - zachichotała Lux - To nawet zabawne. Chociaż ona przecież nigdy nie wpada w furię.
- Ale widziałaś jej brwi? Są tak ostre i zakrzywione, że wygląda, jakby miała wieczny wkurw... - Jinx przerwała - znaczy wygląda, jakby wiecznie była na coś zła.
Lux śmiała się.
- A kiedy przeszywa cię tymi swoimi metalicznymi oczyma zza zawsze odrobinę zwężonych oczodołów to czasami, aż dreszcz przechodzi - ciągnęła Jinx zachęcona pozytywnym odbiorem - Mi się zawsze wydaje, że jest na coś zła. Ma twarz, jak czarny charakter z jakiejś kreskówki.
Lux patrzyła na nią kiwając głową, jakby coś sobie notowała. Już się nie śmiała. Jinx zamilkła i patrzyła na blondynkę, która pogrążyła się na chwilę w jakimś dziwnym zamyśleniu. Lux otwarła usta, a jej spojrzenie z powrotem się ożywiło. Popatrzyła bystro na Jinx.
- A co się stało na lekcji matematyki? Przecież nie widziałam, aby pani Fisher cię upominała.
- Zrobiła to po lekcji.
- Ale za co mogła cię ukarać.
- Nie wiem. Są dwie opcje, albo była dzisiaj wyjątkowo głodna i zazdrościła mi kanapki z Subawaya albo ma coś przeciwko Kanye.
Lux znowu się roześmiała.
- Mówisz, że jadłaś i słuchałaś muzyki na jej lekcji. To w ogóle możliwe?
- Robię tak odkąd przyszłam do tej szkoły. Dotąd nie było problemu.
Lux tylko uniosła na to brwi i patrzyła na nią ze zdumieniem. Co sprawiło, że Jinx czuła się nieco dumna ze swoich wyczynów.
Stały przez chwilę w milczeniu.
- Tak... - powiedziała Lux po chwili, ale nie zdążyła kontynuować, bo przerwała jej pani dyrektor, która weszła do sali.
Jinx przeniosła wzrok na postać w drzwiach. Była to Furiosa, a za nią ich matematyczka. Nie dostrzegła natomiast Vivien ani Caitlyn. Pomyślała, że pewnie będą czekać na nią w samochodzie.
- Och, to o wiele prostsze, skoro jesteście tutaj obie - powiedziała matematyczka. Jaki interes miałaby do nich obu pani Fisher?
Lux patrzyła na panią dyrektor
- O co chodzi, pani profesor? - zapytała.
- Jinx twoje wyniki w nauce są nie do przyjęcia. Za tak małe osiągnięcia powinnaś być już dawno wydalona z tej placówki.
Jinx spojrzała na panią Ferros przechylając głowę. Wywalenie ze szkoły byłoby trochę do dupy. Bo nie mogłaby już wygłupiać się z Ekko, nie byłoby się też z kim śmiać. Idea wyrzucenia trochę ją przerażało, choć Jinx nigdy nie potrafiła się do końca przejmować. Jeżeli chodziło o poważne sprawy, ponieważ kiedy KFC było zamknięte przez jedno popołudnie z powodu jakiejś awarii, JInx nie potrafiła zachować spokoju. "No i musimy iść do Burger Kinga Ekko, kurde, a Burger King ssie!"
- Pani chce mnie stąd wykopać? - zapytała w prost.
- Nie Jinx, gdybyśmy chcieli cię stąd wyrzucić zrobilibyśmy to już dawno - odpowiedziała dobrotliwie.
Jinx odetchnęła z ulgą.
- Ale to nie znaczy, że nadal będziemy tolerować twoje słabe wyniki w nauce. Obniżasz średnią całego swoje rocznika. Nasza szkoła to popularna placówka, ciesząca się dobrą opinią i wysokim poziomem nauczania.
- Co pani ma na myśli? - zapytała Jinx.
Lux tylko patrzyła na panią Ferros w milczeniu, już rozumiejąc czego się od niej wymaga. Spojrzała na Jinx i miała ochotę westchnąć nieszczęśliwie.
- Luxanna pomoże ci nadrobić materiał z matematyki.
Jinx wydawała się tym oburzona, ale przełknęła złość i spojrzała na Lux z błaganiem. Wyciągnij nas stąd. Lux jednak milczała. Już podjęła decyzję. To tylko matematyka. Nic z czym nie mogłaby sobie poradzić. Jinx zdając sobie sprawę ze stanowiska blondynki w tej sprawie, zaczęła gorliwie tłumaczyć:
- Proszę pani, czy Lux nie będzie miała wystarczająco obowiązków, jako przewodnicząca? A poza tym na pewno uda mi sobie z tym poradzić samej. W końcu mogę wziąć jakieś koropetycje, to nic trudnego. Cait mi pomoże.
Pani Ferros skrzywiła się, słysząc jej zawodzenie.
- Korepetycje, Jinx - poprawiła ją - Właśnie gwarantuje ci takie za darmo. - po czym uważając argument za zakończony, zwróciła się do Lux - O twojej nagrodzie porozmawiamy później.
Lux skinęła głową.
- Od kiedy mam zacząć? - zapytała jedynie.
- Im szybciej, tym lepiej - odpowiedziała Ferros, wychodząc z sali.
Lux i Jinx stały przez chwilę w milczeniu po wyjściu nauczycielek. Jinx była wściekła. Będzie musiała tracić czas na jakąś matematykę. Tupała niecierpliwie nogą i zastanawiała się, jak wybrnąć z takiej sytuacji. Lux natomiast stała w spokoju ze złączonymi rękami.
- To... Kiedy ci pasuje? - zapytała przymilnie, a Jinx już chciało się od tego rzygać.
- Mi? - rzuciła ostro Jinx nawet na nią nie spojrzała.
- No, tak... Już dzisiaj nie mam czasu, ale możemy ustalić sobie jakieś godziny w ciągu tygodnia. Chciałam tylko wiedzieć, kiedy miałabyś czas?
Niebieskowłosa wywróciła oczyma, jak Caitlyn. Co ją trochę przeraziło i jeszcze bardziej wkurzyło.
- Rany!- powiedziała odrobinę za głośno - To ja poświęcam swój wolny czas, aby ci pomagać, czy jak? Przecież to ty masz mnie uczyć. Skoro tak, ty ustalasz godziny. Traktujmy to jak normalne koropetycje.
- Korepetycje - poprawiła Lux.
- Jeden... - Jinx powstrzymała się od przekleństwa. Jakoś w obecności kogoś z tak niewinną aurą, jak Lux nie potrafiła używać brzydkich słów. - Wszystko jedno. Powiedz mi kiedy ci pasuje, a ja się dostosuję.
- Hmm - zastanowiła się Lux, przykładając palec wskazujący do podbródka i unosząc oczy do góry. Była to tak typowa scena rozmyślania, że Jinx tylko czekała, aż nad głową blondynki pojawi się żarówka. - To może umówmy się na jutro po lekcjach i wtedy ogarniemy materiał i się umówimy. Dobrze?
- W porządku. - odpowiedziała niebieskowłosa bawiąc się jednym ze swoich długich warkoczy.
Przez chwilę stały tak. Jinx wywijała warkoczem, a Lux się jej przyglądała.
- To twój naturalny kolor? - odezwała się blondynka.
- Nie - odpowiedziała od niechcenia Jinx - Widziałaś kiedyś noworodka z niebieskimi włosami? To wyglądałoby dziwnie.
- Noworodki mają na ogół czarne włosy, dopiero potem zmieniają kolor.
- I myślisz, że moje stały się niebieskie? - uniosła brwi Jinx z rozbawieniem.
- Nie... tak tylko pytam.
- Pofarbowałam.
- Dlaczego?
- Będziemy miały mnóstwo czasu, żeby ze sobą pogadać - Jinx puściła warkocz i wreszcie spojrzała na Lux - Może nie wyczerpujmy teraz wszystkich pytań dotyczących moich włosów, bo może nie zostać nic na później.
Lux spuściła wzrok i schyliła się po swoją torbę. Jinx bawiła się frędzlem od plecaka i wyciągnęła telefon.
- No to... do zobaczyska jutro, Lux - powiedziała, ale nigdze się nie ruszyła, klikając coś na ekranie swojego telefonu.
- Pa
Lux podniosła wielki rulon z podłogi. Ten plakat nie mógł być, aż taki ciężki. Po prostu powinna popracować nad krzepą. Kiedy go trzymała, jej ramiona były nienaturalnie opuszczone a łokcie zbyt wyprostowane. Jinx podniosła wzrok znad telefonu i przyglądała się Lux, która wyglądała jakby miała się załamać.
- O kurde, gdzie ty chcesz z tym dojść? Bo ja stawiam, ze nie zaniesiesz tego nawet pod klatkę schodową...No... a potem to już zaczną się prawdziwe schody.
Lux uśmiechnęła się.
- Dam sobie radę.
- No nie wiem... raczej wątpię.
- Ja też.
Lux rzuciła rulon na ziemię. I odetchnęła. Odrobinę zawstydziło ją to, że Jinx zobaczyła, jak bardzo jest słaba w ramionach. W sumie odkąd Jinx weszła do tej sali musiała zauważać różne aspekty jej słabości.
- Nie ma kto ci z tym pomóc?
- Miał mój brat - odpowiedziała Lux - ale nie mógł zostać, aż tyle po szkole.
Jinx robiła to niechętnie. Naprawdę zaczynała się robić głodna. Ale jedna minuta w tę czy we w tę nie zrobi jej różnicy. Na pewno nie sprawi, że umrze z głodu.
- Skoro tak, to zostaję ci tylko ja, pani profesor - z tymi słowami wzięła rulon z jednej strony.
- Dziękuję - powiedziała Lux z uśmiechem i chwyciła plakat z drugiej strony. Teraz wydawał się o wiele mniej ciężki.
Razem pokonały schody i wszystkie zakręty. Pod szkołą czekało na nią auto Quinn. Jednak właścicielki w nim nie było. To Ezreal miał przyjechać po Lux, ale kiedy sprawy w szkole się przedłużyły okazało się, że nie ma czasu, aby po nią podjechać. Tylko Quinn była w stanie jej pomóc o tej porze.
- Połóż go tutaj - powiedziała do Jinx - Dzięki za pomoc.
- To twój wóz?
- Nie, należy do Quinn.
- To gdzie twój wóz.
- Nie mam samochodu.
- Mamy kolejny temat. To będą już dwa. - powiedziała Jinx z uśmieszkiem na twarzy - "Dlaczego Jinx ma niebieskie włosy?, " Dlaczego Luxanna Crownguard nie ma własnego wozu i musi się prosić znajomych?"
- Właściwie... - odpowiedziała Lux.
- Przestań Crownguard. Jeżeli teraz zdradzisz mi wszystkie szczegóły na temat twoich powrotów ze szkoły i swojego nieistniejącego wozu to na lekcjach będziemy się nudzić.
- Na lekcjach będziemy się uczyć - odezwała się Lux.
Jinx machnęła lekceważąco ręką.
- Narka.
Z tymi słowami odeszła, a Lux została sama na parkingu szkolnym. Mocno walnęła się w czoło.
- Cholera.
❇️️❇️️❇️️❇️️❇️️❇️️
Dzięki za czytanie. mam nadzieję, że się podobało. Jeżeli macie jakieś zastrzeżenia, podzielcie się nimi w komentarzach. Miłego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top