Siedemnasta Gwiazda


    Lux widziała, jak trzęsą się jej pomalowane na czerwono wargi. Makijaż nie był tak idealny, jak zawsze, a lekka elegancja trochę przygasła i widać było napięcie w linii jej pleców. I pewnie dla kogoś, kto znał ją lepiej, oznaczałoby, że coś jest z nią bardzo nie tak.

    Ona nie była w stanie stwierdzić czy to zmęczenie, czy coś innego.

    Oczy Ferros biegały nerwowo po sali, do tej pory spoczęły na niej tylko raz. Jej spojrzenie zatrzymało się na Lux na chwilę i wyglądała, jakby ktoś uderzył ją w policzek. Szybko odchrząknęła i przeniosła wzrok na mówiącą Ahri, która ponownie streszczała jej cały plan Balu.

    Kiedy skończyła, Ferros zapytała tylko o to, kto będzie odpowiedzialny za muzykę.

— Sona i jej zespół, który nazywa się... - Ashe spojrzała w sufit, próbując sobie przypomnieć nazwę.

— Pentakill — dokończył Varus w unii z Janną, po czym spojrzeli na siebie i dziwnie się do siebie uśmiechnęli.

— Dobrze — powiedziała - Znam umiejętności Sony, więc ufam, że dobrze spełni się wraz ze swoim zespołem w tej roli...

    Spojrzała po kolei na wszystkich z wyjątkiem Lux i przeszła się wzdłuż szeregu ławek.

— Będziecie musieli zająć się też zaproszeniami — kontynuowała — Luxanno przyjdziesz do mnie po lekcjach, aby otrzymać listę nauczycieli i absolwentów, dla których przygotujesz osobiste kartki. Uczniowie i ich rodzice naturalnie mogą przyjść, wyślemy im elektroniczne zaproszenia.

    Stała odwrócona do nich plecami. Lux zaczęła się zastanawiać czy zrobiła coś, co mogłoby zdenerwować Furios do stopnia, w którym nawet nie chciałaby jej konfrontować, ale nie potrafiła nic znaleźć. Zebranie było zwołane na pierwszej lekcji, więc Lux od razu ruszyła do sali samorządu, w której wszyscy już przebywali. Kiedy Ferros weszła, poprosiła tylko o ostateczne informacje i oprócz spraw szkolnych nie zamieniła z żadnym z nich ani słowa.

— Oczywiście, pani profesor — powiedziała, lekko unosząc brwi, kiedy zauważyła, jak ramiona dyrektorki unoszą się i upadają przy jej głośnym westchnieniu.

— Dobrze, to wszystko, na razie. Nie zapomnijcie o swoich obowiązkach i marsz na lekcje.

    Lux wstała, wtedy kiedy wszyscy i udała się w kierunku drzwi. Kiedy tylko opuścili salę, Ashe zaczęła:

— Zastanawiałam się, kiedy zacznie dyszeć, co pomiędzy wami zaszło Lux? Wydawała się na ciebie wściekła...

    Wzruszyła ramionami, bo nie miała pojęcia.

— Ja tego nie zauważyłam — skomentowała Ahri — Choć to, że rozmawiała z nami, odwrócona plecami, wydało mi się dość dziwne. Poza tym chamskie, jakby była jakimś generałem czy coś, wydającym polecenia swojemu oddziałowi.

— Mi się wydawała czymś zaniepokojona. Może tak naprawdę ten cały Bal bardzo ją stresuje? — zasugerowała Janna.

    To nie wydawało się w stylu Camille Ferros, ale wszyscy mruknęli jakieś „może" albo „pewnie tak" i w milczeniu udali się do kantyny.

— Mieliśmy iść na lekcje — zauważyła Lux.

— Nie omija mnie nic ciekawego, poza tym jestem głodna — Ashe zajęła miejsce najbliżej automatu z przekąskami i wrzuciła do niego parę monet.

— Ja pomyślałam, że spiszę sobie zadanie z biologii. Odrobiłaś Lux, prawda?

    Lux zmierzyła ją wzrokiem. Nienawidziła dawać spisywać, odkąd dostałą kiedyś przez to jedynkę w podstawówce.

— Oj, nie bądź taka, brakuje mi tylko paru rzeczy, więc nie będziemy miały tych samych błędów.

    Z wahaniem wyciągnęła zeszyt z torby i podała go brunetce.

— Dziękuję.

— Proszę bardzo — odpowiedziała.

    Ahri uśmiechnęła się do niej i dotykając wargami końca długopisa, odrzuciła włosy do tyłu i zaczęła przepisywać.

— Jeżeli chodzi o Ferros — usłyszała głos Varusa i zdziwiona powrotem do tematu, odwróciła się w jego stronę — Kilka lat temu była zamieszana w sporą aferę związaną z jej mężem.

— A co to ma wspólnego z tym, jak się zachowuje? — zapytała.

    Ashe obok niej przestała chrupać batonika i zaczęła patrzeć na niego z nagłym zaciekawieniem.

— Nie wiem, czy to... - zaczęła Janna.

— Mów dalej — powiedziała Ashe, niemal krztusząc się kawałkami czekolady.

    Varus wydawał się nieprzekonany i milczał przez chwilę, pozwalając targać się za ramię Ashe. Niespodziewanie spojrzał na Lux.

— To ma związek z twoim tatą, dlatego...

    Na chwile przestała oddychać, a więc zbliżający się proces dotyczący zabójstwa jej taty mógł sprawić, że Ferros czuła się poddenerwowana... ale jak...

    Poczuła, że nie chce, aby o tym mówiono, tak samo jednak pragnęła, dowiedzieć się, co takiego może łączyć męża Ferros z jej tatą. Zaczęła szybko analizować informacje, jakie do tej pory posiadała na jej temat i nie przypominała sobie, aby kiedykolwiek słyszała o mężu pani dyrektor.

— Nie ma nic przeciwko — powiedziała w końcu, próbując wydawać się spokojną — Sama jestem ciekawa.

    Patrzył jej prosto w oczy, jakby chciał się upewnić, że to z nią w porządku.

— Mąż Camille Ferros — zaczął Varus, ściszając głos do szeptu i nachylając się w ich stronę — Był lekarzem, właścicielem prywatnej kliniki...

— Już nie jest? — wtrąciła niespodziewanie Ahri — W sensie dlaczego? Nie żyje?

— Nie, ale nie ma już prawa wykonywać swojego zawodu, a klinika została mu odebrana — wytłumaczyła Janna — I trochę ciszej, jeżeli ona nas usłyszy, to będziemy mieli kłopoty.

    Spojrzeli po sobie, a Ahri spoważniała i skinęła głową.

— Kontynuując... Samuel Crownguard także był właścicielem konkurencyjnej kliniki. Rywalizacja pomiędzy nimi istniała od początku, ale potem pozornie straciła na zaciekłości... Victor, bo tak miał na imię, przestał skupiać się na prosperowaniu kliniki...

    Przerwał i spojrzał na Ashe, siedzącą obok Lux.

— Tak Ashe? — zapytał, a ta opuściła rękę.

— Skąd tyle o tym wiesz?

    Pierwszy raz zobaczyła niezręczność w wykonaniu Varusa. Jego wzrok uciekł w bok, a go samego przeszedł dreszcz, poza tym się nie ruszał, jak zastygła rzeźba. Zapanowała cisza, która Lux wydała się nie do zniesienia. Ashe otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili ścisnęła ją za rękę.

— Preferowałbym... o tym nie mówić? — powiedział cicho po chwili Varus.

— Och... uch, to zupełnie w porządku — zająknęła się Ashe — Przepraszam, głupio, że zapytałam.

    Ahri westchnęła i przejechała dłonią po twarzy.

— Nie mogłaś wiedzieć, że to taki delikatny temat, sama miałam ochotę o to zapytać.

    Lux spojrzała na Jannę, której wzrok był intensywny i całkowicie skupiony na Varusie, nie odzywała się ani słowem, ale można było stwierdzić, że nie podoba jej się ta rozmowa.

— Wracając... Victor oddał się swoim, innym... bardziej nielegalnym badaniom... Zaczął bowiem eksperymentować na ludziach. Niektórym wycinał organy.

    Lux poczuła skurcz w żołądku i głęboko wciągnęła powietrze.

— Samuel Crownguard, wkrótce odkrył sekrety Victora i sprawił, że wyszły one na światło dzienne. Posiadał na to niezbite dowody, do tej pory nie wiadomo dokładnie, jak je zdobył... Wkrótce Victora aresztowano, ale przez stwierdzenie u niego choroby psychicznej, osadzono go w zakładzie psychiatrycznym... przebywa w nim do dzisiaj. Snuto potem wszystkim teorie, że Victor prowadził swego rodzaju badania, które były dla niego bardzo ważne, a oszalał z rozpaczy. Nikt tak naprawdę nie wie, jaki był jego cel, ale... — i tutaj jego głos był już prawie niesłyszalny, spuścił wzrok i zaczął gładzić materiał spodni na kolanie — Niektórzy uważają, że śmierć Samuela Crownguard na sylwestra niecały rok później ma coś wspólnego z zemstą... Lekarze jednak, którzy go leczą, twierdzą, że to nie możliwe, ponieważ Victor nie ma kontaktu ze światem zewnętrznym, odkąd jest w więzieniu.

    Lux nie mogła powstrzymać nagłego drżenia rąk. Wiedziała, że zabójca był wynajęty, ale nigdy nie myślała o ludziach, którzy mogli chcieć jego śmierci. A przynajmniej nie wyobrażała sobie, że mógł to być ktoś tak bardzo powiązany z jej otoczeniem.

to wina twojej krwi, nie twoja Luxanno

Nie przepraszaj, wyjątkowo nie znoszę słyszeć podobnych słów, zwłaszcza z twoich ust

    Nie miała jeszcze pojęcia dlaczego, ale słowa te wydawały jej się w jakiś sposób powiązane z tą całą rozmową. Zacisnęła pięści na kolanach i próbowała powstrzymać panikę, jaka groziła zawładnięciem nad jej umysłem. Pilnowała swoje oddechu, ale wiedziała, że jedno słowo i całe jej opanowanie się roztrzaska.

— Muszę iść na lekcje — usłyszała głos Janny.

— Ja muszę jeszcze coś załatwić w bibliotece — Ashe wstała z miejsca, a Lux poczuła chłód po swojej lewej stronie.

— Widzę, że wszyscy się ulatniają, to ja też sobie pójdę — powiedziała Ahri — Zeszyt oddam ci w sali, Luxi.

    Skinęła lekko głową i podniosła wzrok, aby obserwować trzy oddalające się figury, a to znaczyło.

— Varus...

    Naprawdę nie chciała...

— Nie mam zamiaru mówić, jak mi przykro... chcę... mm po prostu muszę ci powiedzieć pewną rzecz. Czuję, że powinienem, bo być może to nas łączy.

     Lux pokręciła głową.

— Naprawdę nie musisz — wyszeptała.

— Wśród ofiar Victora — powiedział, był tak blisko, że czuła, jak jego białe włosy łaskoczą jej policzki — Byli również moi rodzice...

    Kiedy podniosła wzrok, on już stał obok wyjścia.

— Przepraszam — powiedział, już swoim normalnym głosem — nie powinienem mówić każdemu, chodziło tylko o to, abyś wiedziała...

Poczuła, że się uśmiecha i wzrusza ramionami.

— Może to nawet lepiej, że byli wszyscy, inaczej pewnie nie potrafiłabym się opanować.

    Varus niepewnie skinął głową i zaczął się odwracać.

— Rozumiem.


❇️️❇️️


    Jinx oparła się o ścianę, zniecierpliwiona. Była już po lekcjach i jedyne czego chciała to znaleźć się z Ekko w KFC, ponieważ w taki sposób zamierzali uczcić jej kolejny zdany test z matematyki.



trochę mi to zajmie ale nie waż się wychodzić stamtąd dopóki nie przyjdę




luz muszę zrobić referat z chemii, a samo szukanie materiałów zajmie mi dłużej niż 1h



dobra ja chyba zraz ide pisac, wiec trzmj kuciki czy cos



    Wystukała na ekranie ostatnią wiadomość niedbale i schowała telefon do torby, widząc zbliżającą się w jej stronę panią Fisher. Kiedy ta ją wyminęła, obdarzając wątpliwym uśmiechem, Jinx odepchnęła się od ściany i podążyła za nią do sali.

— Co tym razem?

— Fukncje liniowe, psze pani — odpowiedziała i usiadła w pierwszej ławce, wyciągając długopis z kieszeni.

— To dość proste — skwitowała, kiedy otworzyła teczkę, szukając odpowiedniego arkusza — Nic dziwnego, że nauczyłaś się tego tak szybko.

    Tak pewnie, pomyślała Jinx i spojrzała wymownie w sufit. Zaczynało jej burczeć w brzuchu, w końcu nie jadła nic od czasu przerwy na lunch, czyli jakichś trzech godzin. Nie widziała się dzisiaj dużo z Lux, ponieważ ta ciągle była czymś zajęta, a i tak dzieliły razem tylko kilka lekcji. Nawet Ekko tego dnia musiał widywać ją częściej.

    Oczywiście pisały esemesy, Lux wspomniała coś o Ferros i swoim ojcu, ale nie wdawała się w szczegóły. Kiedy ją o to zapytała, stwierdziła, że porozmawiają o tym, jak już się zobaczą. Jinx powstrzymała się przed napisaniem, kiedy tak właściwie to się stanie, w końcu wiedziała, ile Lux ma teraz na głowie. Cóż, w sumie to nie wiedziała, ale podejrzewała, że dużo. Nie chciała jej przeszkadzać ani się narzucać czy coś. Poczeka, aż ona coś zaproponuje. Jinx miała całe mnóstwo wolnego czasu, wręcz nie wiedziała co z nim robić.

    Jej telefon zawibrował i kiedy spojrzała na ekran, zauważyła, że nie była to wiadomość od Ekko.



napisz mi, jak ci poszło



postaram się zaraz przyjść pod twoją salę




muszę jeszcze załatwić coś z Varusem.



    Jinx uśmiechnęła się i odpisawszy szybko „ok", schowała telefon, zanim pani Fisher zdążyła go zauważyć, kiedy podeszła do niej z dwustronną kartką z zadaniami.


❇️️❇️️


    Lux pewnie poradziłaby sobie sama z przenoszeniem kilku pudeł z danymi absolwentów i nauczycieli na emeryturze, ale musiała o czymś jeszcze z nim pogadać.

    Czekała, więc na Varusa w kantynie, ponieważ przebywał tutaj na każdej przerwie. Niewielu uczniów tu przebywało, odkąd zaczęto otwierać te wszystkie sieciówki na około, ponieważ jedzenie było z automatu, a kawa i herbata smakowały, jakby były robione na wodzie po parówkach.

    W kącie jednak, z dala od wszelkich maszyn siedział Zed, czytający książkę, jego jasne włosy opadały mu na oczy, kiedy pochylał głowę. Ławkę dalej natomiast siedział uczeń, którego nie znała.

    Pewnie z pierwszej klasy, pomyślała.

    Miał długie zaplecione w warkocz czarne włosy i łobuzerski wyraz twarzy, wydawał się robić coś na telefonie, ale od czasu do czasu zerkał na pogrążonego w lekturze starszego chłopaka. W jego oczach było jakieś dzikie pragnienie zwrócenia na siebie uwagi, które spowodowało, że Lux zaczęła się zastanawiać, dlaczego po prostu nie podejdzie do obiektu swojego zainteresowania. Mógł po prostu zapytać go o to, co czyta czy coś.

    Kiedy tak pogrążyła się w rozważaniach, pierwszoklasista zauważył je wzrok, który już od jakiegoś czasu był skupiony na nim i uśmiechnął się, odsłaniając szereg równych, białych zębów. Jego twarz była przystojna, ale uśmiech nadawał jej upiornego wyrazu, tak że Lux przeszedł dreszcz. Chłopak podniósł się ze swojego miejsca i zaczął zmierzać w jej stronę. Nagły ruch zwrócił uwagę Zeda, który na chwilę uniósł wzrok znad drukowanych liter i spojrzał w ich kierunku.

— Mam na imię Kayn, miło mi, że zwróciłaś na mnie uwagę — przedstawił się z ujmującym uśmiechem.

    Lux była lekko zmieszana tak bezpośrednim zaadresowaniem jej wcześniejszego zainteresowania.

— Uch, przepraszam, po prostu się zapatrzyłam — wydukała, próbując odwzajemnić uśmiech — Mam nadzieję, że nie wziąłeś mnie za jakąś dziwaczkę... Mam na imię...

— Lux Crownguard — powiedział za nią i usiadł obok niej — Ach i nie musisz przepraszać, jestem przyzwyczajony do kobiecych spojrzeń, śledzących każdy mój ruch... choć nie myślałem, że zwrócę uwagę przewodniczącej szkoły.

    Była pewna, że zadrgała jej powieka. Patrzyła na Kayna z wymuszonym uśmiechem.

— To nic z tych rzeczy — wykrztusiła. Coś w jego uśmiechu, do którego dodać jeszcze to, co przed chwilą powiedział, sprawiło, że jej ciśnienie skoczyło trochę w górę. Zdecydowała się powiedzieć mu bez skrupułów, co było powodem jej uwagi, w końcu on także nie przestrzegał tym, co powiedział zasad uprzejmości — Właściwie to zauważyłam sposób, w jaki patrzysz się na pewną osobę i trochę mnie to zaintrygowało.

— Właściwie to — odpowiedział — Wiem, że właśnie to zwróciło twoją uwagę, lubię się po prostu czasami podroczyć... Wiem nawet, co sobie pomyślałaś... „Dlaczego po prostu do niego nie zagada?" i w sumie przyszedłem tutaj powiedzieć, aby przewodnicząca zajęła się sobą i nie mieszała się w sprawy innych.

    Nie wiedziała co powiedzieć, obcesowość Kayna sprawiła, że zabrakło jej słów.

— Jak się cieszę, że cię wreszcie poznałem, przewodnicząca — kontynuował, jakby to, co przed chwilą powiedział, nie miało miejsca w rzeczywistości — Muszę ci wyznać, że jeden z głosów oddanych w twojej sprawie należał do mnie, a także wspomnieć, jak bardzo podziwiam twój talent cukierniczy. Myślę, że babeczki przekonały każdego.

    Za jego uśmiechem tym razem kryła się taka złośliwość, że mimowolnie się zaczerwieniła.

    To tylko babeczki, zdawał się mówić, nie pozwól sobie myśleć, że zdobyłaś to miejsce za coś więcej.

    I choć nie chciała o tym myśleć, to dobrze zdawała sobie sprawę, że to wcale nie jej charakter wygrał wybory, że to wcale nie jej plany sprawiły, że ludzie chcieli na nią głosować. W rzeczywistości wszystko uciekało się do rzeczy, które była w stanie zaoferować dla rozrywki i przyjemności uczniów Akademii, do tego, że to ona upiekła najwięcej babeczek, przygotowała pokaz, który zwolnił ich z lekcji na kilka minut i podarowała urocze przypinki.

— Cóż, myślę, że tyle wystarczy, aby niektórych przekonać — powiedziała — Babeczki. Cieszę się, że ci smakowały, ale to nie ja je upiekłam. Jedna z drugoklasistek, Leona, ma sklep cukierniczy nieopodal.

— Hmm, w takim razie muszę się tam kiedyś wybrać — odpowiedział z uśmiechem — A co tutaj, tak właściwie porabiasz, przewodnicząca? Czekasz na kogoś konkretnego?

— Tak, potrzebuję pomocy z pudłami w archiwum, więc czekam na kolegę.

— Jeżeli chcesz, to ja mogę ci pomóc — zaproponował — Chętnie spędzę z tobą jeszcze trochę czasu, chyba miło nam się rozmawia...

    Lux uśmiechnęła się sztucznie i miała zamiar grzecznie odmówić, kiedy...

— Możemy razem poczekać na kolegę i iść we trójkę, zawsze to więcej rąk do pracy. A ja dawno nie zrobiłem nic na korzyść szkoły.

    Nadal była temu niechętna, ale w sumie to zeszłoby jeszcze krócej, niż myślała. Jeżeli upora się z tym dostatecznie szybko, to może zdoła spotkać się z Jinx, zanim ta zacznie pisać test z matematyki.

— W porządku — powiedziała — Za parę minut dzwonek, więc Varus powinien pojawić się tu lada chwila.

— Varus? Znam Varusa, w sumie to mieszkam niedaleko od niego i Zyry. Są trochę dziwni, ale fajnie się z nimi rozmawia.

    Pomyślała, że na pewno nie dziwniejsi od niego, ale przemilczała to i po prostu się uśmiechnęła.

— Varus to świetny przyjaciel... Właściwie to niedawno bardzo mi pomógł.

— Co za zbieg okoliczności, mi też pomógł jakiś czas temu. W sumie to dzięki niemu jestem w tej szkole — i z szerokim uśmiechem, kontynuował — Nie jestem ze świetnej rodziny, wiesz, chodziłem do państwowej szkoły, gdzie, jeżeli sam się nie starałeś, to nauczyciele niczego cię nie nauczyli. W sumie to właśnie tam go poznałem, razem chodziliśmy na dodatkowe zajęcia u pana Vicotra, który był wtedy sławnym doktorem... do tej pory nie mam pojęcia, co robił w takiej szkole, ale uczył nas podstawowych zasad anatomii i różnych takich rzeczy, które przydają się w medycynie. W końcu obaj ja i Varus chcieliśmy stać się kiedyś lekarzami.

    Lux przeszedł dreszcz, kiedy usłyszała imię człowieka, o którego istnieniu wcześniej nie miała pojęcia, po raz drugi w tym samym dniu. Poza tym coś w uśmiechu Kayna sprawiało, że sprawiał wrażenie maniaka.

— Pan Victor mówił, że jesteśmy w tym świetni, opowiadał nam o swojej żonie, która prowadzi prestiżową szkołę o nazwie Akademia Piltower i o tym, że jeżeli będziemy uczyć się dostatecznie dobrze, to na pewno dostaniemy w niej stypendium. Był taki miły — wspominał z nieobecnym wyrazem twarzy — Szkoda, że potem tak nagle zniknął, do tej pory nie mam pojęcia, co się z nim stało.

    Lux otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale przerwał jej dźwięk dzwonka. Spojrzała na Kayna i skinęła głową w kierunku Varusa, który wraz z Zyrą zmierzał właśnie w stronę kantyny. Jego spojrzenie odnalazło ją, kiedy tylko znaleźli się w tym samym pomieszczeniu.

— Hej, pisałaś, że potrzebujesz pomocy — powiedział, siadając naprzeciw niej w ławce i skinął głową Kaynowi, który siedział obok niej.

— Tak, potrzebuję pomocy z danymi absolwentów i nauczycieli — odparła, wyciągając z kieszeni klucz do archiwum — Kayn też zaoferował pomoc.

    Zyra skrzywiła się i oparła o ramię Varusa.

— Właśnie skończyliśmy lekcje, nie dacie sobie rady sami?

    Kayn zaśmiał się cicho, kiedy Varus wywrócił oczyma i odsunął się od niej.

— Jestem częścią samorządu — powiedział — Poza tym nigdzie mi się nie spieszy. Oczywiście, że ci pomogę, Lux.

    Zyra prychnęła i wyciągnęła pieniądze, aby kupić sobie coś w automacie.

— Dzięki i przepraszam za kłopot — zaczęła niezręcznie — Poza tym musimy jeszcze coś omówić.

    Nieznacznie uniósł na to brwi, ale jego reakcja była tak subtelna, że jego zmieszanie było wręcz nie do zauważenia. Poza tym Zyra się oddaliła, więc nie było nikogo, kto mógłby je zaadresować.


❇️️❇️️


    Pokój śmierdział stęchlizną i kurzem. Znajdowały się w nim rzędy półek, na których Lux wydawało się niemożliwe znalezienie czegokolwiek. Na szczęście potrzebne pudełka były ułożone zaraz obok drzwi wejściowych.

— To naprawdę będzie łatwiejsze niż sądziłam — stwierdziła na głos i odwróciła się w kierunku Varusa i zauważyła, że Kayn gdzieś zniknął — Musimy... gdzie jest Kayn?

    Varus wzruszył ramionami. Lux zaczęła myśleć, że pewnie odłączył się od nich gdzieś na korytarzu, w sumie miała taką nadzieję. Nie chciała chodzić i szukać go pomiędzy zakurzonymi półkami.

— Ale wchodził z nami, prawda?

— Zaraz do niego zadzwonię.

    Dźwięk dzwoniącego telefonu rozległ się gdzieś z lewej strony.

— Kayn? — zawołała i ruszyła w tamtym kierunku.

    Kiedy go zobaczyła, zauważyła, jak chował teczkę do kartonowego pudełka w pośpiechu.

— Kayn? — powtórzyła już ciszej.

    Odwrócił się do niej z niewinnym uśmiechem.

— Co ty robiłeś?

— A, wiesz — zaśmiał się — Sprawdzałem to i owo, nic specjalnego.

    Lux wywróciła oczyma. Wymijająca odpowiedź zdenerwowała ją, ale nie miała siły, aby wyciągać z niego prawdę, zwłaszcza że najlepiej będzie, jeżeli jak najszybciej opuszczą to miejsce.

— Chodź, musimy stąd wyjść, zanim ktoś tu przyjdzie i zobaczy, że tu grzebałeś. Pudła są zaraz przed drzwiami.

    Kayn podążył za nią, chowając telefon do kieszeni spodni.

— To bardzo wygodnie. Nie musimy niczego szukać.

    Chłopaki wzięli po dwa pudła, a ona jedyne, które pozostało.

— Przewodnicząca, bardzo chętnie pomogę ci nieść to ostatnie pudło.

— To bardzo szarmancko z twojej strony, ale dam sobie radę sama.

— Jak uważasz.

    Dotarli pod salę samorządu uczniowskiego, która okazała się otwarta, ponieważ Janna siedziała tam wraz z Yasuo, przeglądając coś na szkolnym laptopie. Lux lekko zawiodła ich obecność, ponieważ miała nadzieję porozmawiać z Varusem sam na sam.

— O widzę, że macie tutaj jeszcze więcej rąk do pracy — usłyszała Kayna zza swoich pleców i kiedy się odwróciła, on natychmiast położył swoje dwa pudła na tym, które trzymała ona, sprawiając, że ręce jej się zatrzęsły z nagłego wysiłku — Ja się więc będę zbierał, może zdążę zabrać się autobusem z Zyrą. Jeżeli chcecie podziękować za pomoc, to nie ma za co.

    I z tym usłyszała głośne i szybkie kroki na korytarzu, które sugerowały, że biegł. Nie mogła tego zobaczyć zza góry pudeł, które zasłaniały jej wizję.

    Natychmiast odłożyła je na ziemię i usłyszawszy głos Janny, odwróciła się w jej stronę.

— Znalazłam firmę, która wyprodukuje nam zaproszenia. Wiem, że Ferros kazała ci się tym zająć, ale postanowiłam pomóc. W końcu też jestem w samorządzie. Musimy jeszcze obliczyć, ile będziemy musieli ich zakupić i obliczyć sumę, jaką trzeba będzie zapłacić. Ashe powiedziała, żeby wysłać jej informacje esemesem, aby jutro mogła porozmawiać o tym z Ferros z samego rana.

    Lux skinęła głową i okrążyła biurko, aby spojrzeć, co takiego znaleźli.

— Wygląda dobrze — powiedziała - Kiedy obliczę, ile ma ich być, wyślę ci wiadomość esemesem. Musimy jeszcze wiedzieć, ile będzie kosztował nas catering.

— Moi rodzice się tym zajmą za darmo, są jednymi z patronów uroczystości — powiedział monotonnie Yasuo — To dla nich okazja, aby się zareklamować.

    To była wspaniała wiadomość, skinęła głową i się uśmiechnęła.

— To bardzo miłe z ich strony.

— W końcu to dla szkoły, do której chodzę — wzruszył ramionami — To dla nich sensowne.

    Janna i Yasuo wstali od komputera i zaczęli zmierzać ku wyjściu.

— Chciałabym pomóc, ale zastępuję dzisiaj jedną z kelnerek w restauracji u Yasuo, więc nie mogę się spóźnić.

— To nic, damy sobie radę — odpowiedział Varus — Do zobaczenia jutro.

— Do zobaczenia.

    Kiedy drzwi zamknęły się za nimi, Lux kucnęła obok pudeł.

— Chciałam cię o coś zapytać — powiedziała, kiedy Varus ukląkł naprzeciwko niej i otworzył pierwszy karton — Męczyło mnie to od naszej poprzedniej rozmowy ze wszystkimi.

    Zaczął wyciągać teczki i układać je na pobliskim stole.

— Jeżeli będę w stanie, postaram się pomóc — powiedział — Może jedno z nas będzie sprawdzało dane, a drugie zapisze je na kartkach?

— Tak, to dobry pomysł — zgodziła się — Ty pisz, masz czytelniejszy charakter pisma.

    Usiadł przy stoliku, a ona dostawiła sobie krzesło z drugiej strony i otworzyła pierwszą teczkę.

— Chodzi o Ferros — zaczęła — Zastanawia mnie, jaka była jej reakcja na to wszystko... Powiedziała do mnie kilka rzeczy, które sprawiają, że to mnie męczy.

    Varus przez chwilę był cicho, więc Lux podała mu nazwisko jakiegoś starego nauczyciela wraz z aktualnym adresem, który był zapisany w aktach.

— Victor — powiedział po chwili, kiedy już zapisał informacje, które mu przeczytała — powiedział, że jego żona nie miała o niczym pojęcia. Czas, w którym go aresztowano, zbiegł się z kolejną katastrofą w ich rodzinie, jaką było stracenie przez nią dziecka. Była roztrzęsiona, ale powiedziała, że była zbyt zajęta troszczeniem się o powitanie dziecka, które wkrótce miało przyjść na świat. Powiedziała, że to dla niej „podwójny cios", ponieważ straciła córkę i męża praktycznie w tym samym czasie.

    Lux zastygła miejscu i dopiero kiedy zaczęły ją boleć płuca, zauważyła, że straciła oddech.

— Nie wiem o tym nic więcej — wyznał Varus — Tylko to, co podano w telewizji i gazetach. Ale sprawa Ferros to był prawdziwy dramat. Wszyscy łączyli się z nią w bólu i jej współczuli.

    Zaczęła powoli łączyć fakty. Teraz wydawało jej się zupełnie normalne, że Ferros nie przepadała za jej tatą, w końcu pozbawił jej ostatniej osoby, w jakiej miała oparcie w życiu. Straciła dziecko i została zupełnie sama.

— Dziękuję, tyle naprawdę wystarczy — powiedziała — Wydaje mi się, że wreszcie coś zrozumiałam.

    Wiedziała już, z czego wypływała niechęć Ferros wobec niej, a przynajmniej miała pewne pojęcie.

— Cieszę się, że mogłem pomóc — odparł — Ale weźmy się lepiej do pracy, musimy przebrnąć dzisiaj przynajmniej przez pierwsze pudło.

    Lux skinęła głową i skupiła się na kolejnych teczkach.

    Prawie wszystko ułożyło się w je głowie, ale wciąż nie potrafiła zinterpretować myśli Ferros, które mogły się kryć za słowami.



to wina twojej krwi, nie twoja Luxanno



Nie przepraszaj, wyjątkowo nie znoszę słyszeć podobnych słów, zwłaszcza z twoich ust.



    Próbowała się pozbyć niepewności, jaka wciąż pozostawała w jej umyśle. Nie miała pojęcia, za co przepraszać mogliby Ferros jej rodzice. Być może chodziło o słowa „przykro mi", Lux zmarszczyła czoło, analizując. Zastanawiała się, jak blisko mogły być ich dwie rywalizujące rodziny przed tragicznymi zdarzeniami. I jak Camille mogłaby znieść podobne słowa z ust ludzi, którzy przyczynili się do odebrania jej męża.

    Czy to było wystarczające wytłumaczenie?

    Nie miała pojęcia. Czuła, że powinna skonfrontować to z mamą, ale bała się jej reakcji. Była wystarczająco roztrzęsiona i bez tego.

    Głos Varusa wydawał jej się odległy i nie słyszała nic, dopóki ktoś nie szturchnął jej lekko w ramię.

— Lux?

    Gwałtownie wciągnęła powietrze, dotyk wyrwał ją z rozmyślań. Zauważyła przed sobą otwartą teczkę z nazwiskiem, ciekawe ile się tak w nią wpatrywała. Pokręciła głową i dotknęła obiema zimnymi dłońmi policzków, aby powrócić myślami do rzeczywistości i zadania, jakie miała wykonać.

— Wszystko w porządku?

— Tak — powiedziała, kiwając powoli głową — Tylko trochę się zamyśliłam, już wszystko gra.

    Zignorowała jego zmartwione spojrzenie i zaczęła wyczytywać kolejne informacje. Musiała to skończyć, jak najszybciej, jeżeli chciała jeszcze dzisiaj spotkać się z Jinx. Naprawdę musiała z kimś porozmawiać. A Quinn była wystarczająco roztrzęsiona i bez tych informacji, postanowiła ukrywać więc je przed nią, dopóki było to możliwe.

    Najpierw musi nad tym wszystkim pomyśleć. Nie mogła się doczekać, kiedy będzie w domu, w nocy w swoim łóżku, aby móc bez obaw, że ktoś ją zauważy, panikować.

    Pragnęła od tego od pierwszej rozmowy. Druga sprawiła, że chciała tego jeszcze bardziej.



❇️️❇️️❇️️❇️️❇️️❇️️

hej

wiec postaram sie to zakończyć jak najszybciej i przejść do Jaśka, więc sorki, że nie ma tam update'ów, nie pozostawiłam tego, będę to kontynuować i wgle. 

wgle to sorki także za tak rzadkie update'y, ale moje życie to teraz szkoła, przygotowania do matury i spanie. ewentualnie jakieś kpopowe filmiki nocą czy fanfiction. 

kompletnie nie miałam weny, dni lecą tak szybko, że nawet nie wiem co robię, a już wstaje następnego dnia do szkoły. 

nawet nie mam za bardzo czasu grać w lola :0 ostantio prawie w ogole nie gram ani nawet nie ogladam worldsów

(JAK COS TO SKTT1 FTW, bo LONGZHU już wypadło) 

pozdrawiam i dzięki za przeczytanie aż dotąd. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top