Czternasta Gwiazda
Drugi pocałunek był głębszy i dłuższy. Lux czuła, jak zatraca się w nim cała. W słodki smaku miękkich warg Jinx i rękach, które spoczywały na jej szyi. Odsunęła się, kiedy poczuła, że nie wytrzyma już dłużej bez oddechu. Siedziały jeszcze przez chwilę, opierając się o siebie czołami, ale ręce Jinx wkrótce opuściły jej kark i obie się wyprostowały. Lux spojrzała na Jinx, jej usta były czerwone i lśniące, wiedziała, że jej wyglądają podobnie. Jakoś ta świadomość sprawiła, że zrobiło jej się cieplej na twarzy. Spuściła na chwilę wzrok na swoje kolana, a kiedy znowu utkwiła spojrzenie w Jinx, zobaczyła, jak ta delikatnie dotyka swoich warg, rozciągniętych w subtelnym uśmiechu.
Wydało jej się to tak urocze, że przez chwilę wpatrywała się w nią, jak zaczarowana. Uśmiechała się tak szeroko, że bolały ją od tego policzki. Jinx zobaczyła jej minę i odsunęła palce od swoich warg i powoli skierowała je w kierunku Lux. Ta zastygła w bezruchu, czując, jak jeden z tych palców dotyka delikatnie policzka i zatacza małe okręgi, aby ostatecznie dotknąć małego dołeczka, który zawsze robił jej się po tej stronie twarzy. Poczuła, jak jej ciało lgnie do dotyku i lekko przymknęła oczy. Wyciągnęła jedną rękę, która na oślep znalazła drugą rękę Jinx i splotła z nią swoje palce.
To wszystko było takie przyjemne, moment wydawał się, jakby nie z tego świata, sprawiając, że Lux czuła się, jakby śniła. Jedyne dowody na to, że chwila jest rzeczywista to dotyk Jinx i sposób, w jaki jej palce ściskają dłoń Lux. Mocno i pewnie.
Jednak chwila tej beztroski została tak szybko przerwana nagłą świadomością tego, co właśnie zrobiła. Co się tu stało. Zaczęła żałować, dlaczego to wszystko nie mogło być takie proste, dlaczego zawsze musi być coś, co stoi na drodze do docenienia w pełni momentu szczęścia, jakiego nie czuła jeszcze nigdy w życiu? Zanim zdążyła się powstrzymać, wycofała się z dotyku i ścisnęła mocniej rękę Jinx i spojrzała na nią z determinacją.
— Muszę się spotkać z Ezrealem. Jutro.
Ręka, która jeszcze przed chwilą tak mocno ściskała jej dłoń, wysunęła się powoli z jej uchwytu i spoczęła na kolanie Jinx. Lux powstrzymała się od wyciągnięcia swojej własnej ręki w jej stronę i zacisnęła palce w pięść i czekała.
Nie wiedziała, czy to przez jej własne wzburzenie, ale Jinx w tej chwili była dla niej zagadką.
— Jeżeli — powiedziała niebiesko włosa, wzruszając ramionami — Chcesz o tym wszystkim zapomnieć, to w porządku, nie będę cię za nim winiła... Może zwyczajnie coś źle zrozumiałam, haha, w końcu nie jestem jakaś za dobra w to wszystko...
Lux pokręciła głową, a kiedy to nie zwróciło uwagi Jinx, która miała wzrok utkwiony gdzieś w oddali, pokręciła jeszcze gwałtowniej, łapiąc ją obiema rękami za ramiona. Poczuła, jak jej klatka piersiowa zaciska się, a ona jest na skraju paniki, ledwo powstrzymała się od mocnego potrząśnięcia Jinx, teraz kiedy miała ją w swoim uścisku. Przecież to nie było tak.
- Nie o to mi... Nie, ja też nie do końca to wszystko rozumiem, ale wiem, że jeszcze nigdy wcześniej bardziej nie czułam, że to, co robię, jest właściwe.
Z tym przysunęła się do niej bliżej i pocałowała ją w policzek. Następnie wciągnęła ją w niewygodny uścisk, układając podbródek na jej ramieniu i szepcząc:
— Spotykam się z nim, aby wszystko zakończyć.
❇️️❇️️❇️️
Lux wyglądała co jakiś czas przez okno kawiarni, zerkając przy tym na zegarek na swoim nadgarstku. Był niedzielny poranek, złożyła już swoje zamówienie, po tym, jak odczekała dziesięć minut. Równie dobrze może po prostu zjeść śniadanie sama, jeżeli Ezreal się nie zjawi.
Umówiła się z nim wczoraj. Sam zaproponował, aby zjedli razem śniadanie. Poza tym miejsce też nie było tak daleko od jego domu. Zaczęła panikować, że może jakimś cudem się dowiedział i specjalnie ją wystawił. Może to był jego znak, że nie chce mieć z nią do czynienia. Choć wydawało się jej to całkowicie nie w jego stylu, to nigdy tak naprawdę nie widziała go zdenerwowanego na drugą osobę, nie miała nawet pojęcia, jak sprawić, aby się rozgniewał. Wydawał się jej oazą spokoju.
Ścisnęła serwetkę, którą ułożyła na kolanach i nieobecnie wydukała podziękowanie, kiedy uśmiechnięta kelnerka przyniosła jej naleśniki z bitą śmietaną i owocami oraz sok pomarańczowy. Poczuła przyjemny zapach słodkiego ciasta i wzięła widelec, aby nabrać na niego odrobinę bitej śmietany do spróbowania. Jej posiłek wyglądał naprawdę smakowicie, ale nie potrafiła zmusić mięśni jej brzucha do rozluźnienia się. Obawa i strach skręcały jej żołądek.
Jeżeli wszystko, co myślała przed sobotnim wieczorem na obrzeżach Pilltower, nie było wystarczającą zdradą, to całowanie i trzymanie Jinx za rękę już na pewno nie pozostawiało miejsca do żadnych spekulacji. Nie potrafiła też niczego żałować i całą noc przekonywała się, że nie zrobiła niczego złego do punktu, w którym była zła na Ezreala za to, że to akurat on jest jej narzeczonym. Przecież był z nią szczery od samego początku, pisał do niej esemesy i dzwonił, nawet jeśli nie mogli się spotkać. A ona tak go potraktowała, nie była godna jego przyjaźni.
To Lux nawaliła i choć nie potrafiła się obwiniać o brak uczuć względem swojego chłopaka, to nie mogła też twierdzić, że jest niewinna, ponieważ powinna poczekać ze wszystkim do tej rozmowy. Ale wczorajsza noc wydawała się spontaniczna, pomimo że odbierając wiadomość od Jinx, podświadomie wiedziała, że jest to zaproszenie na randkę. I co za tym idzie, po scenie na przystanku wiedziała, że do czegoś dojdzie. Właściwie miała nadzieję, że do czegoś dojdzie. Lubiła kompanię Jinx już do punktu, w którym siedziały razem w restauracji, jedząc makaron z serem, słuchając muzyki i zamieniając co jakiś czas pojedyncze zdania, łapała się na przypatrywaniu jej, kiedy pisała esemesy albo kiedy siedziała na kanapie w rogu restauracji i robiła zadania.
Dzisiaj po rozmowie z Ezrealem miała pójść do niej do domu, co było kolejnym krokiem w przód, bo na ogół spotykały się na mieście. Jinx powiedziała jej, że nawet Ekko rzadko kiedy bywa w jej domu i żeby nie myślała sobie zbyt wiele o tym, bo i tak nie będą tam zbyt długo. Mimo tego Lux nie potrafiła nie być podekscytowana.
Z myśli wyrwał ją dzwonek przy drzwiach oznaczający, że przyszedł kolejny klient. Lux spojrzała na swój talerz i zauważyła, że rozsmarowała bitą śmietanę po całym naleśniku, który wcale nie wyglądał w takim stanie smakowicie. Następnie podniosła wzrok, aby spojrzeć czy Ezreal się zjawił. Kawiarnia była małym i odosobnionym miejscem, które odkryła z nim dwa lata temu i zazwyczaj tu chodzili na swoje „randki", które zwykle nie wyglądały na nic innego, nie były niczym innym, jak spotkaniem przyjaciół. Nie spodziewała się, że to go zobaczy w progu i w sumie nie poznała go, kiedy stał odwrócony do wieszaka i ściągał płaszcz. Chłopak ten miał seledynowe włosy i wyglądał na odrobinę wyższego i smuklejszego niż Ezreal, którego pamiętała. Kiedy jednak odwrócił się i ściągnął czarną maskę z buzi, uśmiechając się delikatnie, od razu wiedziała, że to on.
Jego trapery dodawały mu wzrostu, ale rzeczywiście schudł. I jego włosy miały ten niezwykły kolor. Uderzyło ją, jak bardzo mu pasował. Jego oczy zdawały się jeszcze bardziej wyraziście niebieskie.
— Hej Lux — powiedział, siadając po drugiej stronie stolika — Przepraszam, zasnąłem około trzeciej nad ranem przy biurku i zapomniałem nastawić budzika. Przyszedłem, jak najszybciej mogłem, kiedy już byłem w stanie ogarnąć, że zaczął się kolejny dzień. Właściwie to jestem jeszcze w piżamie.
Ścisnął przy tym ręką materiał swoich szarych startych dresów i podobnie zniszczonej koszulki.
Lux uśmiechnęła się i powstrzymała się od odetchnięcia z ulgą. A więc nic nie wiedział.
— Nic się nie stało, ale musisz mi wybaczyć, że zaczęłam bez ciebie — wskazała widelcem na swoje danie — Co prawda jest trochę zmasakrowany i nie wiem, czy będę w stanie to zjeść...
Sięgnął przez stolik i zebrał palcem trochę bitej śmietany, która znalazła się na talerzu.
— Trochę się nad nim poznęcałaś — przyznał, oblizując rękę i uśmiechnął się — Ale na pewno nadal jest tak samo dobry, jak przedtem. Chyba zamówię to samo.
Z tym przywołał kelnerkę i powiedział jej swoje zamówienie. Lux zaczęła mu się przyglądać, kiedy jego uwaga była skupiona na kobiecie z notatnikiem i ze zdziwieniem zauważyła, że pomimo radosnego zrelaksowanego sposobu, w jaki się wyrażał, wyglądał na zmęczonego. Jego oczy były podkrążone i zaczerwienione, a policzki zapadnięte. W sumie mówił, że nie spał do trzeciej, ale jego niezdrowo wyglądająca blada cera i strata wagi wskazywały na to, że kładł się takich godzinach przynajmniej przez ostatni tydzień.
— Ezreal? — zaczęła ostrożnie, kiedy ponownie skupił na niej swoją uwagę — Wszystko w porządku?
— Hmm? — podrapał się po głowie i zaśmiał się, jakby nie wiedział, o czym mówi — Tak, w, jak najlepszym, dlaczego pytasz?
— Wyglądasz na przemęczonego.
Popatrzył na nią przez chwilę zbity z tropu, jakby nie spodziewał się takiej odpowiedzi i milczał przez chwilę, jakby czekał, aż ona powie coś więcej. Lux skrzyżowała ramiona na piersi i nie spuszczała go z oczu. Po kilku sekundach takiej ciszy zerwał kontakt wzrokowy i odkaszlnął, odrobinę się zaśmiawszy. Kiedy ponownie na nią spojrzał, wydawał się zakłopotany. Znowu drapał się po szyi.
— Naprawdę to, aż tak bardzo widać? — wzruszył ramionami — Cóż, można powiedzieć, że zajęcia dodatkowe z archeologii były świetną okazją, ale także zabrały resztki mojego wolnego czasu. Muszę się uczyć po nocach, poza tym mówiłem ci, że mamy też ten projekt. Urwanie głowy.
Lux przymknęła odrobinę oczy, to co powiedział z pewnością, było tylko wymówką, ale odpowiedziała zakłopotanym tonem:
— Tak? W takim razie przepraszam, nie zdawałam sobie sprawy, jaki jesteś zajęty, gdybym wiedziała, nie zajmowałabym twojego czasu. Pewnie niedziela to jedyny dzień, w którym możesz się wyspać.
— Nie ma o czym mówić — machnął ręką — Nic się nie stało. Poza tym ja też chciałem z tobą porozmawiać. Dawno się nie widzieliśmy, a ja już od jakiegoś czasu mam ci coś do powiedzenia.
Lux uśmiechnęła się na to.
— Tak właściwie, to ja też chciałam ci coś powiedzieć. Coś ważnego.
Ezreal spojrzał na nią zaintrygowany, ale zauważyła w tym spojrzeniu też jakiś ślad obawy. Wydało jej się to dziwne. Ogólnie wydawał jej się inny, był dziwnie spięty i próbował ukryć to beztroską gadką. Lux znała go już tyle lat, że potrafiła rozpoznać, kiedy udaje, ale...
— Dawno się nie widzieliśmy — powiedziała — Wyglądasz odrobinę inaczej. A przez odrobinę, mam aktualnie na myśli to, że wow zmieniłeś się tak, że prawie cię nie poznałam. Skąd ta decyzja o zmianie koloru włosów? Choć muszę przyznać, że bardzo ci pasują.
Podniósł rękę, aby dotknąć kosmyka swoich seledynowych włosów i się uśmiechnął.
— Powiedziałem Taricowi, że chce coś zmienić w swoim wyglądzie — powiedział, a jego uśmiech odrobinę zrzedł, co nie uszło uwagi Lux — No i... w sumie nie miałem na myśli malowania włosów na niebiesko, chciałem raczej po prostu zacząć czesać je inaczej, ale on się uparł i powiedział, że będę wyglądać świetnie...
— No i miał racje — przyznała — Ale w końcu jest w tych sprawach ekspertem.
— Nadal nie chciałem go posłuchać — ciągnął Ezreal — Ale nie chciał mnie wypuścić ze sklepu, dopóki nie zrobię tego, co chciał, więc ostatecznie zrobiłem to, dla świętego spokoju.
— A co na to twoi rodzice?
Ezreal zaśmiał się i wzruszył ramionami, patrząc się na talerz z naleśnikiem, który kelnerka właśnie przed nim położyła.
— Dziękuję... Moi rodzice? Cóż, nie byli zadowoleni, ale co się stało, to się nie odstanie, prawda? Poza tym podobają mi się. Taric nigdy nie myli się co do wyglądu, jeżeli mówi, że coś będzie wyglądało dobrze, to tak jest.
— Wiem — przyznała — Pamiętasz, kiedy byliśmy razem na zakupach i nie chciał wypuścić mnie ze sklepu, dopóki nie kupiłam tamtej różowej sukienki?
- A potem pobiegliśmy szukać mi garnituru, który by pasował. To zapowiadało się na katastrofę.
— Ale potem na bankiecie wszyscy mówili, że wyglądamy przepięknie.
Ezreal uśmiechnął się i spuścił wzrok.
— Pamiętam — w jego ekspresji było coś tak naturalnego i łagodnego, że Lux otwarcie się mu przyglądała, minęło kilka sekund, ale potem szybko podniósł głowę i się wyprostował — Zacznijmy jeść, umieram z głodu.
Lux spojrzała niepewnie na swojego naleśnika, ale ukroiła pierwszy kawałek i kiedy włożyła go do ust, zdała sobie sprawę, jaka była głodna.
Jadła swoje danie z apetytem, ale w połowie spojrzała na Ezreala, który dłubał powoli widelcem w swoim naleśniku, z którego ubyło zaledwie kilka kęsów.
— Teraz to ty się nad nim znęcasz -zauważyła, odkładając sztućce — Nie jesteś głodny?
— Znaczy... Byłem, ale chyba jednak nie mam ochoty na nic słodkiego, cóż, trudno... Ale nie przeszkadzaj sobie, po prostu zajmie mi to trochę dłużej.
Siedzieli przez chwilę w ciszy, oboje odłożyli widelce, Lux była świadoma, że oboje już nie wrócą do swoich dań. Nastrój zmienił się natychmiastowo i beztroska gadka nie była już opcją, znowu zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo jego wygląd i zachowanie ją martwią i nie potrafiła się już zmusić, aby zwyczajnie to zignorować.
— Ezreal.... — zaczęła, a sposób, w jaki się skrzywił, dał jej do zrozumienia, że wiedział, że mu nie uwierzyła. Miał chyba tylko nadzieję, że o tym nie wspomni — Co się dzieje?
Pokręcił głową i odchylił się w siedzeniu, opierając plecy o miękki obicie krzesła.
— Możemy... możemy poczekać z tym.... Chciałaś mi coś powiedzieć, prawda? Potem powiem ci wszystko, tylko ty zacznij, proszę.
Lux zdziwiła ta nagła szczerość i wahanie w jego głosie. Nagle cała jego postać jakby się zmniejszyła, zmęczenie wypisane na jego twarzy, stres widoczny w jego postawie. Poza tym niewypowiedziany smutek w spojrzeniu, którego wcześniej nie zauważyła. Chciała jakoś go pocieszyć, niejasno zdawała sobie jednak sprawę, że nie jest mu w stanie pomóc, przynajmniej nie teraz.
Postanowiła więc spełnić jego prośbę. Znalezienie słów na to, co chciała powiedzieć, okazało się trudniejsze, niż podejrzewała, dlatego udawała, że dopija swój sok, dopóki nie ułożyła sobie tego wszystkiego w głowie choć trochę.
— Mówiłam ci, że mam korepetycje z tą dziewczyną, na polecenie dyrektorki? — poczekała, aż Ezreal skinie głową i kontynuowała — Wiem, że na początku okropnie na nią narzekałam, ale minął miesiąc i nie wydaje mi się już taka zła... lubię ją.
Spojrzała na niego, mając nadzieję, że zrozumie jej przekaz. Była to jednak płonna nadzieja, ponieważ kto w ogóle podejrzewałby, że Lux mogłaby polubić dziewczynę. Ona sama odkryła to dopiero niedawno.
— To dobrze, że się dogadujecie — powiedział, uśmiechając się niepewnie — To o czym chciałaś...
Pokręciła gwałtownie głową.
— To nie do końca tak... Kiedy mówiłam, że ją lubię, chodziło mi o to, że ją lubię lubię...
Skrzywiła się na własne biedne wytłumaczenie i spojrzała na niego błagalnie.
— Ooooch — powiedział, kiwając powoli kilka razy głową, tak jak Jinx czasami robiła, kiedy Lux tłumaczyła jej zadanie matematyczne, a ona udawała, że wszystko rozumie — W sensie...
— Całowałam się z nią wczoraj na obrzeżach miasta i od jakiegoś czasu trzymam ją za rękę — powiedziała na jednym oddechu.
Patrzyła, jak umysł Ezreala rejestruje wszystkie informacje, a wyraz jego twarzy zmienia się ze skonfundowanego niezrozumienia na wschodzącą świadomość.
— Chcesz powiedzieć...? - zapytał trochę wyższym głosem niż zwykle i uniósł brwi w sposób, który był niemal komiczny.
Lux odetchnęła z ulgą, nie wydawał się na nią zły. To był dobry znak.
— Tak, przepraszam.
Kiedy nie usłyszała odpowiedzi, spojrzała na niego, odrobinę unosząc oczy znad brudnego talerza. Bała się, że zobaczy gniew. Wiedziała, że żadne z nich nie kochało drugiego w intymny sposób, ale byli ze sobą związani oficjalnie, jako para. Dlatego musiała to zakończyć, nawet jeżeli oznaczało to utratę przyjaciela, jakim się dla niej stał przez te wszystkie lata.
— Nie musisz mnie przepraszać — usłyszała jego szept, siedział na krześle ze wzrokiem skupionym na swoich kolanach i rękach ułożonych na udach — Powiedziałaś mi prawdę.
— Wciąż... nie powinnam.
— Lux — przerwał jej, jego głos brzmiał tak jak przed chwilą, kiedy nie chciał jej powiedzieć, co go trapi. Jakby stał na krawędzi jakiegoś wysokiego budynku i był niezwykle przerażony, patrząc w dół — Proszę... nie przepraszaj. To sprawia, że czuję się... okropnie.
— Co masz...? Nie jesteś zły?
— Oczywiście, że nie — powiedział ze smutnym uśmiechem — Nigdy tak naprawdę nie byliśmy parą. Byłaś moją najlepszą przyjaciółką. Lubiłem cię, a teraz też podziwiam... ja... gratuluję, cieszę się, że znalazłaś kogoś, kogo lubisz. I to jest dziewczyna. I masz odwagę mi o tym powiedzieć... ja...
Przeczesał włosy jedną ręką, rzucając jej szybkie spojrzenie, a potem szybko wyglądając przez okno.
— Nie byłem w stanie... być szczery...
Nie wiedziała co w tej chwili dzieje się z jej twarzą, ale w jej głowie kotłowało się teraz sto myśli i nie potrafiła z nich oddzielić pojedynczych indywidualnych. Wpatrywała się w jego profil natarczywie, coś jej mówiło, że mówiąc jej to, co miał zaraz powiedzieć, powinien patrzeć na nią.
— Ezreal, możesz na mnie spojrzeć?
Drgnął i widziała, jak powoli przełyka ślinę. Potem bardzo powoli obrócił głowę w jej stronę, ale wyglądał, jakby patrzenie na nią sprawiało mu fizyczny ból.
— Nie byłem wobec ciebie szczery — wykrztusił — Tak naprawdę to ja też... lubię kogoś innego i to już od dawna.
Spuścił wzrok i głośno wciągnął powietrze.
— I to jest chłopak, znasz go, ma na imię Taric — z tym wbił w nią oczy, wyglądał, jak sarna przed reflektorami samochodu — To Taric.
Lux poczuła się, jakby ktoś uderzył ją mocno w brzuch. Zaczęło kręcić jej się w głowie. Nagle wszystko zaczęło jej się układać. Zakryła usta otwartą dłonią, ponieważ zrobiło się jej niedobrze.
— Ile to trwa? — wymamrotała zza ręki.
— Półtora roku — odpowiedział — Lux wiem, że mnie znienawidzisz, jeżeli jeszcze tego nie zrobiłaś, ale proszę, nie gniewaj się na niego. Cały czas chciał, abym ci powiedział, to ja... to ja byłem zbyt wielkim tchórzem. Do tej pory...
Lux położyła obie ręce na swoich kolanach.
— Nie powiedziałeś mi jeszcze, dlaczego tak wyglądasz — nie chciała, aby jej głos zabrzmiał, aż tak ostro, ale nie czuła się też winna, kiedy Ezreal drgnął na jego dźwięk.
— Przecież mówię, kłamałem. To poczucie winy.
— Ukrywałeś to przez półtora roku. To musi być co innego.
Miała pewne podejrzenia, ale nie chciała w nie uwierzyć. Cały obraz Ezreala wymalowany w wyobraźni przez te wszystkie lata znajomości zaczął się zamazywać. Oszukał ją, oboje ją oszukali. Nigdy nie byli wobec niej szczerze. I to bolało, bardziej niż chciała przyznać.
Ezreal uśmiechnął się, ale uśmiech ten był całkowicie pozbawiony humoru.
— Zostawił mnie, powiedział, że dopóki nie powiem ci prawdy, nie mam czego u niego szukać.
Miała dosyć. Zanim była tego świadoma wstała z krzesła z takim impetem, że odsunęło się pod ścianę. Poprawiła torbę na swoim ramieniu i zaczęła zmierzać ku drzwiom. W pomieszczeniu nagle zrobiło się zbyt duszno, pomimo że jej ciałem co chwila wstrząsały dreszcze.
Jej klatka piersiowa była boleśnie zaciśnięta i wiedziała, że kiedy tylko otworzy zaciśnięte w ciasną linię usta, wydobędzie się z nich szloch. Piekły ją oczy, w których zaczęły się zbierać łzy. Kiedy wyszła na chodnik, odwróciła się za siebie, aby sprawdzić, czy Ezreal za nią nie podąża. Kiedy zauważyła, że go nie ma, odetchnęła, uwalniając nierówny oddech.
Łzy zasłoniły jej wizję tak, że kilka razy prawie weszła w uliczne latarnie. Nie wiedziała nawet, dokąd ma iść, więc usiadła na najbliższej ławce, jaką udało jej się znaleźć i po chwili wahania wyciągnęła telefon, aby zadzwonić do Jinx.
❇️️❇️️❇️️❇️️❇️️❇️️
hej w nowym rozdziale. niby jestem na wakacjach, ale i tak. oto jest. przepraszam za brak update'ów teraz już będą normalnie co tydzień.
dzięki za przeczytanie do końca. ano i za cierpliwość, bo naprawdę długo nic tu nie było.
((also rip ezreal, a to dopiero początek jego mąk, w następnym rozdziale będzie tego więcej, pa #gaydramaftw ))
x)
boie sie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top