Specjalnie udałem się na dach

Specjalnie udałem się na dach, jednak za późno by buty zdjąć bo chłopak w okularach stał już tam, nim pomyślałem podniosłem głos.
"Hej! Zatrzymaj się!"

Izuku stał przy wejściu na dach. Nie potrafił udać się dalej. Po prostu strasznie się bał i nie był pewien co do tego pomysłu. W końcu skoczenie z dachu to nie jest coś odwracalnego! Jeżeli to zrobi, to już nigdy się nie obudzi...

Co go tutaj przyprowadziło? Co spowodowało w jego głowie tą okropną myśl? Przecież nigdy wczesniej o tym nie myślał, nie chciał zakończyć swojego życia! On chce zostać bohaterem i pomagać innym! Jeżeli zginie, to tego nigdy nie zrobi.

Choć słowa same wyszły z moich ust, to jednak wcale nie bałem się.
Już prędzej irytacje mogłem czuć, że ktoś o krok wyprzedził mnie.

Jednak zrobił krok w stronę końca dachu. Dlaczego? Pomyślał. Co sprawiło, że w ogóle o tym pomyślałem? Nie wiedział co spowodowało te myśli. To było głupie! Dlaczego on wciąż tam jest?!

Ten chłopak w okularach zdradził mi, coś co słyszałem nie jeden raz.
"Myślałem, że stworzony dla mnie był, chciałem by poczuł to co ja"

Mimowolnie w głowie zielono-włosego pojawił się Bakugou. On chciał mu tylko pokazać, że jest jego przyjacielem, że ten może na nim polegać. Chciał go wspierać i pomagać, ale tamten go odtrącił. Zacisnął pięści. Dlaczego on go tak bardzo nienawidzi? Przecież nic mu do cholery nie zrobił! Katsuki zaczął od tak go nienawidzić i nim pomiatać!
A to wszystko dlatego, że Izuku nie dostał swojej mocy! On przecież tak bardzo chciał ją mieć! Jakim prawem jej nie ma, a oni wszyscy ją mają?!

"Wyjaśnij mi, czy to fakt, czy sobie ze mnie drwisz?!
Czy właśnie tylko przez to szybciej wszedłeś dziś na dach?!
Odpowiedź, czy jesteś zły bo nie zdobyłeś nic?!
Przynajmniej nie zostało ci zabrane to co masz!"

Chłopak się otrząsnął. Przecież nie może być zły za geny, powinien się cieszyć z tego co ma, prawda? Jak mógł być tak samolubny. Szybko się odwrócił i zaczął schodzić po schodach. To było bardzo dziwne wydarzenie, ale w końcu każdy ma chwile słabości, prawda?

-------------

Dziś myśląc, że nareszcie nadszedł czas, chciałem na dachu buty zdjąć,
Lecz niewysoki uczeń stał już tam, znowu bezmyślnie podniosłem głos.

Izuku znowu tam stał. Miał łzy w oczach. Płakał.

Był cały obolały, zmarźnięty i mokry. Było już późno i padało. Wręcz lało! Dlaczego on w ogóle jest tutaj o takiej porze? Powinien siedzieć w domu pod ciepłą kołdrą i pić herbatę!

Ten niewysoki uczeń zdradził mi, coś co słyszałem nie jeden raz.
"W tej szkole nie przejmuje się mną nikt. Każdy zabiera mi to co mam"

Wytarł krew, wymieszaną z błotem oraz deszczem, cieknącą mu z nosa. Miał podbite oko, jego nos był poważnie uszkodzony, a ubranie było całe poszarpane.

Dlaczego oni mu to robili? On nikomu nie robił krzywdy! A jednak... Bakugou i jego paczka ze szkoły, bardzo lubiła dokuczać tak zwanemu "Deku".

Chłopak nie wiedział, czy to na prawdę sprawiało im aż taką przyjemność, że robili to tak często. On nigdy pierwszy nie podniósł na nich głosu. Nie wyzwał ich. Nie uderzył. Ale oni go tak i to nie raz.

Dzisiaj jednak zrobili to, kiedy po raz kolejny usłyszeli o planach Deku. Chciał on zostać bohaterem. No ale przecież bez mocy nim nie może być! Przynajmniej oni tak uważali. On wciąż był pełen nadziei, że mu się uda. On to po prostu wiedział!

"Wyjaśnij mi, czy to fakt czy sobie ze mnie drwisz?!
Czy właśnie tylko przez to szybciej wszedłeś dziś na dach?!
Przypomnę ci, że rodzina kocha cię jak nikt!
Na stole w domu przecież ciepły obiad zawsze masz!"

Izuki przypomniała się jego mama. Ona go bardzo kochała, dbała o niego. On nie może teraz się poddać! Tylko on jej został! Inko tyle dla niego zrobiła, a on chciał jej pokazać, jak bardzo jest niewdzięczny?!

Miał wszystko to, co potrzebował. Jedzenie, ubranie, dach nad głową. Na dodatek miał też swoje zachcianki. Ktoś musiał mu kupić plakaty, figurki i gadżety z podobizną All Mighta, prawda? On nie był w stanie sam na siebie zarobić.

Uśmiechnął się mimo wszystko na myśl, o najlepszej mamie na świecie. Ona dała mu tyle miłości... Mimo tego, że jego ojciec wyjechał za granice zostawiając ją praktycznie samą, kobieta wciąż pozostawała silna. Nie mógł jej tego zrobić, tego by nie wytrzymała.

Poczuł jak jego brzuch burczy. Przypomniał sobie, że ostatnie co jadł, to jabłko rano.

"Zdążyłem zgłodnieć kiedy mówiłem to"
I po tych kilku słowach zniknął z tąd.

-------------

Wiele osób wchodziło na ten dach i właśnie dzięki mnie nie skoczyła żadna z nich.
Lecz przez ten cały czas nie było tu nikogo, kto by wstrzymał moje łzy.

Przychodził tutaj czasem, kiedy czuł się okropnie, jednak nigdy nie podszedł nawet do krawędzi budynku. Bał się mimo wszystko. Czuł strach, że spadnie i już nigdy nie otworzy oczu.

-------------

Gdy tylko znów udałem się na dach, ktoś mnie wyprzedził kolejny raz.
Bo chłopak w żółtym swetrze stał już tam, znalazł się tutaj przez to co ja.
Ten chłopak w żółtym swetrze zdradził mi.
"Wszedłem na dach mając jeden cel.
Nie chciałem do swojego domu iść,
Czeka tam ból oraz morze łez"

Bohater numer jeden powiedział mu coś tak okropnego... On też był przeciwko niemu! Nawet on w niego nie wierzył! Dlaczego nie dał mu szansy! Nie widział na co go stać!

No tak... Nie ma quirk... Tylko dlatego nie może ratować ludzi. Wszystko musi się kręcić w okół tego jebanego quirk!! Całe jego życie to tylko brak jego mocy!

Nawet jego mama już nie zwraca uwagi na to, że próbuje na inne sposoby. Trenuje przecież umysł i ciało. Inko jednak też uwarza, że on nie zostanie bohaterem. Jego własna mama... Oni wszyscy... Dlaczego mu to robią?! On nikomu nie zrobił krzywdy!

Te słowa same wyszły z moich ust, w końcu się przejąć nie miałem czym.
Lecz mimo tego rzekłem kilka słów, siebie samego dziwiąc tym.
"Błagam zostań tu"

Zawahał się kiedy spojrzał w dół. Lekko zawirowało mu w głowie. Nie... On nie potrafi tego zrobić!

To pierwszy raz kiedy widzę jak tak cierpi ktoś.
Choć chce to nie potrafię dobrać odpowiednich słów.
"Lecz mimo to, proszę jak najszybciej odejdź stąd!
Bo gdy kieruje wzrok na twoją twarz to wraca ból!"

Wytarł łzy które miał na policzkach, co było bezcelowe. Nowe znowu tam się pojawiły. Tak bardzo ta cała sytuacja go bolała.

"Cóż w takim razie dzisiaj odpuszczę to"
I po tych kilku słowach zniknął z tąd.

Podszedł do tych samych drzwi, przez które przed chwilą wyszedł Symbol Pokoju. Od razu skierował się do domu.

-------------

Na dachu nie pojawił się dziś nikt,
Tym razem jestem tu tylko ja.
I wiem że teraz nic nie przerwie mi,
Tak jak to było przez cały czas.

Znowu tam stał. Tym razem jednak patrzył w dół i nie czuł strachu. W nocy nie mógł spać. Cały czas myślał o wczorajszym wydarzeniu. Kacchan będzie zadowolony, chciał by ten skoczył.

Swój żółty sweter zdjąłem w kilka chwil i okulary ściągnąłem też.
Ten niewysoki uczeń wie, że dziś
Pora najlepsza do skoku jest

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top