Rozdział 8

Dwa dni później Naruto mógł wrócić do domu. Stał z torbą i wypisem przed wejściem do szpitala. Te kilka dni były jak wspaniały piękny sen, choć początek wskazywał raczej na horror. Sasuke spędzał z nim każdą swoją wolną chwilę. Praktycznie nie jeździł do domu, gdyż jak powiedział "to strata czasu". Ostatnio wiele czynności było dla niego stratą czasu. Spanie, jedzenie, praca, dom... Słowem każda chwila nie spędzona z Naruto. A sam Naruto? Czuł dokładnie to samo. I co dalej?

-Kochanie jesteś gotowy? - poczuł silne ramiona wokół pasa i ciepły oddech na karku.

-Gotowy na co? - spytał smutno.

-Na resztę życia - poczuł ciepłe wargi na szyj - chodź.

Wziął z jego rąk bagaż i podszedł do samochodu. Szarmancko otworzył drzwi od strony pasażera i ruchem ręki zaprosił go do środka. Naruto uśmiechnął się i zajął wskazane miejsce. Uchiha usiadł za kierownicą odwrócił się w jego stronę i pocałował.

-No to w drogę - krzyknął wesoło i odpalił silnik. Naruto był wszystkim tak zszokowany, że nawet nie zapytał gdzie właściwie jadą.

Zatrzymali się przed niewielkim domkiem na obrzeżach miasta. Sasuke najpierw otworzył drzwi swojemu chłopakowi a następnie chwycił za jego bagaż. Naruto stał oniemiały.

-Chodź - zachęcał go ciągnąc za rękę.

Zatrzymał się przed drzwiami.

-Witaj w domu kochanie - wyszeptał mu do ucha otwierając drzwi.

Kiedy tylko przekroczyli próg Sasuke został przyparty do ściany. Nic nie zdążył również powiedzieć, gdyż jego usta poczuły miękkie wargi Naruto. Tylko pare setnych sekund zajęło mu zrozumienie sytuacji. Objął go i przyciągnął do siebie. Całowali się zachłannie wkładając w to wszystkie swoje uczucia, tęsknoty, pragnienia...

Sasuke zmienił ich położenie i teraz to on napierał na ciało nieco niższego chłopaka. Wsunął kolano między jego nogi i sugestywnie naparł na jego krocze. Naruto jęknął wprost w jego usta. Ich języki szalały w ognistym tańcu walcząc o dominację. Ręce błądziły po głowie, plecach, biodrach... jakby nie mogły się zdecydować gdzie było im najlepiej. Sasuke ścisnął jego pośladki i uniósł lekko. Ten w odpowiedzi oplótł swoje nogi wokół bioder partnera. Tak, nie przestając się całować, skierowali się w stronę sypialni. Położył go na łóżku, ustami zjechał na jego szczękę, szyję... Z ust Naruto przy każdym wilgotnym pocałunku uciekał jęk. Policzki pokryły się delikatnym rumieńcem. Niecierpliwymi ruchami pozbywał się przeszkadzającej mu odzieży kochanka. Naruto też nie był dłużny, rozrzucając poszczególne części garderoby partnera po całym pokoju.

Kiedy zniknęły z ich ciał ostatnie skrawki materiału, przylgnęli do siebie ciasno ocierając się wzajemnie pobudzonymi do granic możliwości penisami. Sasuke błądził językiem po szyj kochanka przygryzając lekko skórę. Schodził coraz niżej. Obojczyki, na których pozostawił kilka czerwonych śladów, klatka piersiowa, tu na dłużej zatrzymał się przy sutkach liżąc, ssąc i przygryzając na przemian. Naruto wił się jak wąż pod wpływem jego dotyku. Coraz głośniejsze jęki wypełniały pokój. To było nieziemskie, magiczne, bajeczne... Uzumaki miał wrażenie, że jeszcze chwila i oszaleje. Sasuke kontynuował swoją podróż. Zbadał dokładnie całą powierzchnię brzucha, nie zostawiając nawet centymetra skóry bez uwagi.

Wrócił na chwilę do jego ust. Płytki oddech, zaczerwieniona twarz, zamglone spojrzenie błękitnych oczu.

-Bądź delikatny - usłyszał szept jak tylko oderwał się od jego ust.

Jeśli to wogóle było możliwe Sasuke zapragnął go jeszcze bardziej. Chciał dać mu maksimum rozkoszy zanim zada nieunikniony ból. Uśmiechnął się czule i na powrót zaznaczył całą drogę aż do jego męskości. Ułożył się wygodnie między nogami. Najpierw przejechał ręką wzdłuż całego trzonu aby następnie wziąć go do ust. Naruto wygiął się gwałtownie w łuk zaciskając mocno palce na pościeli i z głośnym świstem wciągnął powietrze. Było mu tak dobrze, tak kurewsko dobrze jak jeszcze nigdy.

Sasuke bawił się powoli poznając penisa partnera. Wyobrażał to sobie już od momentu kiedy przygotowywał go do zabiegu. Tamtego dnia ledwo się od tego powstrzymał widząc reakcję na dotyk. Teraz, odrastające włoski odrobinę drapały go w policzek, kiedy pieścił językiem jądra kochanka, jednak w sumie było to przyjemne uczucie. Jego język sprawnie owijał się na trzonie i główce. Raz zwalniał, raz przyspieszał swoje ruchy. Wyciągnął prawą dłoń do ust partnera. Ten, zrozumiawszy bez słów o co chodzi, włożył sobie trzy jego palce dokładnie nawilżając je śliną. Jeden za drugim pieszczony był na wzór tego co wyczyniał język Uchihy na jego fiucie.

Sasuke nie przerywając tego co robił powoli wsunął w niego pierwszy palec. Naruto nie zareagował może zbyt pochłonięty innymi doznaniami. Drugi palec. Wygiął się w łuk z głośnym jękiem na ustach. Jednak nie był to odgłos bólu a raczej niesamowitej rozkoszy. Zgrał ruchy ręki z ruchem głowy. Ciało Uzumakiego zapłonęło kiedy poczuł w sobie trzeci palec. Tego było stanowczo za wiele.

-Sa...su..ke.. ja.. - próbował coś powiedzieć jednak zanim skończył rozlał się w gorących ustach kochanka. Opadł na łóżko ciężko dysząc. Zamglony błękit spoglądał w równie zamgloną noc. Sasuke przełknął spermę oblizując się lubieżnie. Sam był już na granicy wytrzymałości. Wyjął powoli palce, ujął w dłoń własnego penisa i nakierował na przygotowane wejście. Wpił się zachłannie w usta kochanka i szybkim zwinnym ruchem znalazł się w środku. W oczach Naruto pojawiły się łzy, jednak oplótł nogami biodra partnera przyciskając go do siebie jeszcze bardziej, dając mu pełny dostęp. Wplótł palce w kruczoczarne włosy i lekkim ruchem bioder dał znać, że może zacząć się poruszać. Nie przerywali pocałunku zachłannie badając swoje wnętrze. Dopiero kiedy zabrakło im powietrza oderwali się na moment od siebie. Zgrali się idealnie w tym ognistym tańcu. Naruto głośno krzyczał ilekroć Sasuke trafiał w jego prostatę. Znaczył krwawymi śladami jego plecy, jakby chciał zniszczyć nieistniejącą przestrzeń między nimi. Ten czując, że długo nie wytrzyma w gorącym i ciasnym wnętrzu kochanka, uniósł się nieznacznie chwytając w rękę na powrót nabrzmiałego penisa Naruto.

Kilka szybkich ruchów ręką. Kilka głębokich pchnięć bioder. Kilka chwil chaosu. I sekunda trwająca wieczność kiedy z głośnym krzykiem obaj doszli jednocześnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top