2

Edd leniwie wyłączył budzik w telefonie. Strasznie nie chciało mu się iść do szkoły, a był to dopiero drugi dzień- wtorek. Minęła chwila zanim się chociaż po części rozbudził.

Po minięciu niecałych trzydziestu minut szatyn wsiadł do samochodu swojej mamy wraz z nią i pojechali do szkoły.

Podróż trwała tyle samo co ostatnio, czyli około piętnaście minut.

-Pamiętaj, że jeżeli ktoś Cię gdzieś zaprosi to tylko mi napisz i możesz iść.- powiedziała jeszcze Rachel do odchodzącego już od niej syna.

-Ta jasne, pamiętam.- zawsze starał się być dla niej chłodny, ale czasami mu się to nie udawało. Kobieta tylko westchnęła i odjechała.

Szukanie sali, w której miał mieć teraz lekcje zajęło mu o wiele krócej niż wczoraj. Niemal w minutę trafił do odpowiedniego korytarza. Pod klasą stało już paru uczniów. Edd postanowił nie iść do nich tylko na przeciwko pod ścianę. Zdjął plecak i położył go na ziemi koło siebie, po czym powoli zsunął się wzdłuż ściany siadając.

Nie minęło nawet pięć minut, a brązowooki dostrzegł czarne oczy patrzące się na niego. Od razu było wiadome kto to jest. Zmierzał w jego stronę, a Edd się zaczął... denerwować? Sam nawet nie wiedział czym.

-Hej.- nawet nie zauważył, kiedy Tom usiadł koło niego.

-Cześć.- odpowiedział mu szybko szatyn.

-Idę dzisiaj z chłopakami po szko- nie zdążył dokończyć, bo przerwał mu dzwonek, a na końcu korytarza było widać już nauczycielkę.- Cholera. Powiem Ci później.- szybko wstał zarzucając plecak na jedno ramię i momentalnie znalazł się pod klasą. Edd zrobił to samo i znów zajął miejsce koło chłopaka, który mógł zostać jego kumplem.

***

Tym razem wydawało się, że lekcje trwały minimum jedenaście godzin. Edd znów szybko się spakował i wyszedł z klasy, ale Tom go zatrzymał.

-Poczekaj, chciałem Ci kogoś przedstawić.- powiedział brunet, a za nim byli znowu Ci chłopcy co wczoraj.

-Jasne.

-To jest Matt.- wskazał ręką na wysokiego rudzielca, którego szatyn już kojarzył z lekcji Niemieckiego.

-Hejka!- niemal krzyknął i przytulił Edd'a, przy czym podniósł go tak, że nie dotykał stopami ziemi. Był o niego o ponad głowę wyższy.

-Jestem Edd.- ledwo odpowiedział przez delikatnie duszącą go osobę. Niebieskooki odstawił go dopiero po chwili.

-A to jest Tord.- tym razem wskazał na drugiego chłopaka z włosami, które przypominały rogi.

-Cześć.- powiedział już o wiele mniej wesoło od rudzielca rogacz.

-Tord, to jest Edd.

-Wszystko spoko Tom, ale po co zapoznajesz go z nami skoro to Ty go uwielbiasz?- Tord. Tom się lekko zarumienił.

-Wcale nie!  Po prostu jest tu nowy i stwierdziłem, że mógłby dołączyć do naszej paczki.

~Dołączyć do ich paczki?~ pomyślał brązowooki.

-Um, Edd?

-Co? Sorka, zamyśliłem się.

-Pytałem się, czy chciałbyś pójść z nami do parku.

-Spoko. Idzcie, zaraz do was dojdę.- wyjął z kieszeni telefon, a chłopcy szli w stronę wyjścia ze szkoły.

Idę do parku z Tom'em i dwoma innymi chłopakami.

Jasne słonko, tylko nie wróć za późno.

Mówiłem Ci... nie pisz do mnie słonko.

Ok, baw się dobrze.

Schował telefon i pobiegł w stronę trójki, która była kilkanaście metrów poza budynkiem.

***

Cała czwórka stała przy jeziorze z kamieniami w rękach. Każdy rzucił swój tak daleko jak tylko mógł.

-Ha! Rzuciłem najdalej!- powiedział Tord.

-Właśnie, że ja!- sprzeciwił się Tom.

-Sam widziałeś, że ja rzuciłem dalej tylko nie chcesz tego przyznać!

-Wcale nie!- oboje zaczęli się kłócić. Minęło kilka minut od rozpoczęcia ich sprzeczki, a w końcu doszło do małej bójki.

-Przestańcie!- krzyknął Matt, po czym stanął między chłopakami nie dając im kontynuowania bicia się.- Za każdym razem, gdy gdzieś idziemy zaczynacie się kłócić, a potem bić o byle co!

-Sorka Matt... Ale przyznaj, że mój kamyk wylądował najdalej.- mówił jeszcze czarnooki.

Rudzielec tylko westchnął.

-Idę do domu.- powiedział i odszedł.

-Ja też już pójdę.- Edd odwrócił się i już stawił pierwszy krok, ale Tom go zatrzymał.

-Odprowadzić Cię?- spytał się szybko. Szatyn się zgodził, a gdy już odchodzili spojrzał do tyłu na Tord'a. Wydawał się być wściekły. Edd zignorował to i w spokoju szedł z chłopakiem w granatowej bluzie.

***

-Wróciłem.- powiedział brązowooki wchodząc do domu, w którym unosił się zapach tostów.

-O, już jesteś?- zdjął buty i poszedł do kuchni, w której siedziała jego mama.

-Odkąd skończyłem lekcje minęła przecież ponad godzina.

-Myślałam, że będziesz z nimi minimum dwie godziny.- Usiadł koło niej przy stole, po czym wziął tosta do ręki i zaczął go jeść.- Powiesz mi jaki jest ten Tom?

-Tom? Niech pomyślę...- przerwał na chwilę zastanawiając się, jakby powiedzieć jej o jego koledze.- Raczej nie jest zbyt śmiały, ani niezbyt zabawny. Przynajmniej teraz.

-Aha.- A odpowiesz mi jak wygląda? Może go kiedyś spotkam?- zachowywała się, jakby chciała wiedzieć o nim dosłownie wszystko.

-Jest trochę wyższy ode mnie, ma czarne oczy, brązowe włosy i zazwyczaj nosi granatową bluzę, a do tego czarne spodnie i tego samego koloru buty.

-Dobra. Więcej pytań narazie nie mam.- gdy to usłyszał odetchnął z ulgą. Nie lubił rozmawiać o kimś, gdy tej osoby nie było. Czuł się wtedy, jakby go obgadywał mimo, że to mijało się z prawdą.

Wstał i poszedł do swojego pokoju. Gdy już w nim był położył plecak koło biurka, a sam usiadł na łóżku. Znów wziął laptopa na kolana, ale tym razem nie rysował. Włączył Google i wpisał nazwę strony. Po chwili jego oczom ukazały się różne ikony. Klinkął jedną z nazwą "Attack on Titan". Lubił to anime nawet bardzo.

Obejrzał kilka odcinków, aż na zegarze wybiła godzina dwudziesta. Wtedy wyłączył komputer i wziął z szafy piżamę. Poszedł do łazienki się przebrać, a po chwili znów leżał w swoim dużym, dwuosobowym łóżku. Mimo, że było jeszcze dosyć wcześnie on był zmęczony sam nie wie czym. Minęło kilka minut, aż zasnął.

_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_

Przepraszam za tą prawie miesieczną przerwę, ale powiem szczerze, że częściowo zapomniałam o tej książce...

Postaram się, aby taka przerwa więcej się nie powtórzyła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top