~1~
Dźwięk budzika rozniósł się po całym pokoju Edd'a. Szatyn szukał po omacku telefonu na stoliku koło łoża. Gdy w końcu znalazł przedmiot przesunął palcem po ekranie, tym samym wyłączając nieznośny dźwięk. Odłożył urządzenie z powrotem na drewnianą powierzchnię i ponownie wtulił się w swoją poduszkę.
Spokój nie trwał długo, bo zaledwie dwie, może trzy minuty. Do pokoju weszła jego matka Rachel.
-Wstawaj kochanie, dzisiaj Twój pierwszy dzień w nowej szkole.- powiedziała łagodnym tonem kobieta i odsłoniła zasłony, które blokowały dostęp światła.
Edd otworzył oczy, po czym niechętnie wygramolił się z łóżka. Już leniwie pochodził do szafy, a gdy już przy niej był wyciągnął zieloną bluzę z kapturem bez zamka, szare spodnie dresowe, bokserki, a także skarpety.
-Jak się ogarniesz przyjdziesz na dół.- powiedziała Rachel po czym udała się w stronę schodów. Chłopak bez zbędnego gadania zamknął drzwi. Przebrał się u siebie, a potem poszedł do łazienki. Zrobił to co zawsze, a także wyjątkowo rozczeszał swoje włosy. Gdy wyszedł z pomieszczenia udał się do kuchni.
Na blacie kuchennym leżał talerz z naleśnikami polanymi czekoladą. Strasznie uwielbiał czekoladę, przez co mimowolnie na jego twarz wkradł się uśmiech. Wziął naczynie i poszedł z nim do salonu, w którym czekała już na niego Rachel.
Po skończonym posiłku poszedł do swojego pokoju po jedną rzecz, a mianowicie plecak. Gdy wziął już tą rzecz zszedł na dół i zaczął zakładać swoje buty. Mimo, że był już początek marca to było już nawet ciepło. Założył czarne trampki i wyszedł z domu wraz ze swoją mamą, która miała go dzisiaj zawieźć do szkoły.
Podróż trwała około piętnaście minut, a podczas niej nie padło ani jedno słowo. Rachel zaparkowała samochodem tuż pod szkołą. Edd wyszedł z pojazdu.
-Pa, pamiętaj przyjdę sam. Nie przyjeżdżaj po mnie.- powiedział.
-Dobra, a teraz idź. Chyba nie chcesz się spóźnić?- odpowiedziała mu jego mama, po czym odjechała w stronę domu.
Szatyn wszedł do budynku. Nie wiedział gdzie jest jego sala, w której miał mieć pierwszą lekcję. Na korytarzu było wielu uczniów. Wśród tłumu zauważył prawdopodobnie nauczycielkę. Podszedł do niej.
-Przepraszam.- powiedział Edd, aby zwrócić uwagę kobiety, która spojrzała na niego- Może mi Pani powiedzieć, gdzie jest sala numer siedemdziesiąt pięć?
-Prosto, a potem w lewo. Powinieneś trafić.- odpowiedziała mu z ciepłym uśmiechem.
-Dziękuję.- brązowooki poszedł w podaną mu stronę. Doszedł do szerokiego korytarza z kawiarenką. Na korytarzu były tylko dwie sale. Jedna miała numer siedemdziesiąt siedem, a druga siedemdziesiąt pięć. Podszedł do drugiej klasy i akurat wtedy zadzwonił dzwonek.
"Jaki fart" przeszło mu przez myśl. Paru uczniów stanęło koło niego, ale nie zwracali uwagi. Po chwili przyszła nauczycielka. Wpuściła wszystkich do klasy, a na końcu sama weszła. Gdy wszyscy uczniowe zajęli swoje miejsca, Edd zaczął się rozglądać za jakimś wolnym. Dostrzegł ławkę przy oknie prawie na końcu klasy. Szybkim krokiem udał się w tamtym kierunku, a po chwili siedział prawie spokojnie na krześle. Pierwszy był niemiecki. Dla szatyna ten przedmiot był lepszy od matematyki.
-Do waszej klasy doszedł dzisiaj nowy uczeń.- zaczęła mówić nagle pani.- Edd mógłbyś wyjść na środek i powiedzieć trochę o sobie?- spytała się, a brązowooki zaczął się lekko denerwować. Nie lubił mówić przy wielu osobach, a co dopiero przy całej klasie. Gdy wstawał do klasy wbiegł zdyszany chłopak.
Miał granatową bluzę, czarne spodnie, tego samego koloru buty i niebieski plecak. Jego oczy były całe czarne, a włosy brązowe. Był wyższy od Edd'a- to było widać gołym okiem.
-Thomas Thompson jak zwykle przywitał nas spóźniony.- powiedziała nauczycielka.
-J-ja prze-przepraszam.- mówił co chwilę łapiąc oddech.
-I co my mamy z Tobą zrobić?
-To już się ni-nigdy nie powtórzy.
-Mam taką nadzieję, bo mówisz to już któryś raz.- klasa cicho się zaśmiała.- No, a teraz usiądź.- Chłopak zrobił to co kazała nauczycielka. Usiadł do Edd'a.- A teraz Edd, chodź na środek i odpowiedz nam trochę o sobie.- znów zaczął się denerwować. Miał nadzieję, że pani wyleciało z głowy, że on tu jest przez to malutkie zamieszanie. Wyszedł z ławki i stanął przed tablicą. Wszyscy patrzyli się na niego. Wszyscy oprócz Tom'a, który wyglądał jakby nic go teraz nie obchodziło.
-Jestem Edd Gold i mam siedemnaście lat, a całe życie spędziłem póki co w moim rodzinnym mieście Halifax.- powiedział i już chciał wrócić do ławki, ale pani go zatrzymała.
-Może powiesz nam jeszcze co lubisz robić?- westchnął.
- Głównie to lubię rysować i od czasu do czasu robić animacje. Lubię też słuchać muzyki.- wtedy pani pozwoliła mu usiąść. W mgnieniu oka siedział już spokojnie na krześle.
-Jestem Tom, a Ty?- spytał się czarnooki szeptem.
-Edd.- odpowiedział mu szatyn i zaczal słuchać co mówi pani.
-Otwórzcie podręczniki na stronie czterdzieści dziewięć.- powiedziała i zaczęła pisać temat lekcji. Edd otworzył książkę na danej stronie i zeszyt, po czym zaczął zapisywać wszystko co pisała na tablicy nauczycielka.- Dzisiaj powtórzymy sobie liczby. Kto mi powie jak jest po niemiecku sześćdziesiąt dziewięć?- parę osób zaczęło się między sobą śmiać, a parę innych podniosło rękę.- Edd.
-Neunundsechzig.
-Dobrze. A teraz trzydzieści dwa.- parę uczniów się zgłosiło.- Proszę Matt.
-Zweiunddreiziß.- odpowiedział. Edd spojrzał się na chłopaka. Miał rude włosy, fioletową bluzę, niebieskie spodnie i niebieskie oczy.
-Dobrze.
***
Właśnie był ostatni dzwonek oznaczający koniec lekcji. Edd spakował swoje książki do plecaka, po czym wyszedł z klasy. Dość szybkim krokiem kierował się w stronę drzwi wyjściowych, gdy nagle Tom złapał go za ramię.
-Edd, zaczekaj chwilę.- powiedział czarnooki, a za nim było dwóch innych chłopaków.
-Co chciałeś?- spytał się szatyn starając się dyskretnie przyjrzeć chłopakom za Tom'em. Jeden z nich to był Matt, a drugi dla Edd'a był obcy. Miał czerwoną bluzę, szare spodnie, białe buty, włosy były koloru karmelu i były ułożone w dwa rogi.
-Chcesz iść z nami do parku?
-Nie mogę. Mama już na mnie czeka w domu.- skłamał. Wcale na niego nie czekała. Sama powiedziała, że jak ktoś go gdzieś chce wziąść, to może pójść. Starała się, aby zyskał przyjaciół w jak najkrótszym czasie.
-Oh, spoko. To do jutra!- powiedział czarnooki, po czym odwrócił się i poszedł gdzieś razem z Matt'em i tym drugim chłopakiem. Edd tylko odwrócił się na pięcie i poszedł do domu.
Gdy był już w mieszkaniu odłożył plecak do swojego pokoju i zszedł na dół.
-Cześć skarbie, jak tam w szkole?- zadała pytanie Rachel. Tradycyjne słowa, które padają w prawie każdym domu, gdy uczeń wróci ze szkoły.
-Hej.- odpowiedział szatyn i usiadł w kuchni, gdzie jego matka robiła już obiad.- Było... Dobrze.
-Znalazłeś już jakiś kolegów?- spytała się znowu, wylewając gorącą wodę z garnka z ziemniakami.
-Jest taki jeden Tom. Dziwi mnie tylko jedna rzecz. Ma czarne oczy.- Rachel przez chwilę nic nie mówiła, prawdopodobnie analizując co właśnie powiedział jej syn. W końcu czarne oczy to nie była rzecz codzienna.
-Aha.- powiedziała dopiero po chwili kładąc kotlety na talerze. Wzięła oba naczynia i położyła na stole. Jedno dla Edd'a, a drugie dla niej. Zaczęli jeść w ciszy. Jedynie w radiu leciała cicha muzyka.
Po skończonym posiłku, Edd poszedł do swojego pokoju. Usiadł na łóżko i posadził swój laptop na nogach. Włączył urządzenie i wsadził kabel od tabletu graficznego do odpowiedniego miejsca. Założył słuchawki i również podłączył je, a potem zaczął słuchać jednego koncertu. Po chwili odpalił Paint Tool Sai i zaczął rysować kształty na tablecie.
Minęło około piętnaście minut zanim skończył sam "szkic". Dopiero przyjrzał się temu co narysował. Na ekranie laptopa zobaczył zrobionego przez niego Tom'a. Nie wiedział, dlaczego go zrobił.
Przez następne kilka godzin rysował, dopóki nie spojrzał na zegar. Była już dwudziesta pierwsza. W ciągu tego czasu zdążył skończyć Tom'a i narysować Matt'a i tego drugiego chłopaka.
Wstał lekko obolały z łóżka. Siedzenie w jednej pozycji przez kilka godzin nie było dobrym pomysłem. Wziął swoją szarą, luźną koszulkę i czarne, krótkie spodenki do łazienki. Zakluczył drzwi, po czym się rozebrał. Wszedł do kabiny od prysznica i po chwili woda zaczęła jechać wzdłuż jego ciała.
Po kilku minutach stał przed kabiną, owinięty ręcznikiem w pasie, zasłanianąc męską rzecz. Zaczął wycierać włosy.
Edd leżał już w łóżku z telefonem w rękach. Było już grubo po dziesiątej. Szatyn sprawdzał sobie różne portale społecznościowe. Między innymi Facebook, Instagram, Tweeter i inne. Po jakimś czasie był tak zmęczony, że odłożył urządzenie na stolik nocny, po czym odwrócił się w stronę ściany i zasnął.
-------------------------------------------------------
Zjebałam, czy nie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top