Rozdział 21

-Przesuniesz się z mojego miejsca czy mam ci pomoc?-popatrzyłam ponownie na Sylwie jak tylko chłopak poszedł.
-No chyba sobie żartujesz, ten przystojniak będzie mój i musi zobaczyć kto tu jest najlepszym kapitanem.-szturchnęła mnie-Wiec idź się rozciągać i zostaw moja posadę albo sama cię z niej usune.

Popatrzyłam na nią zimnym wzrokiem i zrozumiałam co ona właśnie zrobiła.

-Czy ty mnie popchnęłaś?

Ona lekko się wzdrygnęła jak tylko zobaczyła moje spojrzenie.

-A co nie widzisz?-popchnęła mnie ponownie.

Uśmiechnęłam się złośliwie i przejechałam kciukiem po swoich ustach. W pewnym momencie nie wytrzymałam i przywaliłam jej z liścia aż upadła na trawę.

-Dziewczyny uspokójcie się.-powiedziała wystraszona Lila.
Chłopcy byli w szoku co właśnie zobaczyli.

Chris
-To co idziemy zobaczyć ten trening dziewczyn?-zapytał Łukasz.
-No pewnie, już dawno nie patrzyłem na nie. Przez te trening piłkarskie nie było czasu.-przytaknął Lucas-Idziesz z nami Scott?
-No pewnie.-odpowiedziałem i poszliśmy w stronę wyjścia ze szkoły.

Chłopaki poszli na trybuny a ja podszedłem do dziewczyn się przywitać.

-Hej dziewczyny, nie przeszkadzam?-podszedłem z uśmiechem na twarzy.

Wszystkie dziewczyny jak tylko mnie zobaczyły westchnęły z zachwytu i odrazu odpowiedziały razem..
-Nie.

Haha zabawna sytuacja. Nie wiedziałem ze zrobię aż takie wrażenie na tylu dziewczynach na raz.

-Czegoś potrzebujesz?-zapytała blondynka w końcu.
-Nie, po prostu przyszedłem z kolegami na was popatrzeć jak nie macie nic przeciwko.-popatrzyłem na ta ślicznotkę.

Ona jest taka inna, spodobała mi się jak tylko ja zobaczyłem..ehh.

Wszystkie nagle znowu zaprzeczyły ze na pewno możemy na nie patrzeć podczas treningu. Znaczy chyba bardziej ja niż moi koledzy. No niestety drogie panie ja przyszedłem tylko dla tej jednej dziewczyny.

-Miłego treningu.-zaśmiałem się lekko i poszedłem na trybuny.

Usiadłem obok chłopaków i czekałem aż zacznie się trening ale Ashley się odezwała do tej dziewczyny obok. Widać było ze była zdenerwowana. Ciekawe o co chodzi.

-Przesuniesz się z mojego miejsca czy mam ci pomoc?-popatrzyła ponownie na dziewczynę.
-No chyba sobie żartujesz, ten przystojniak będzie mój i musi zobaczyć kto tu jest najlepszym kapitanem.-szturchnęła ją-Wiec idź się rozciągać i zostaw moja posadę albo sama cię z niej usune.

Ta dziewczyna jest chyba chora ze mnie poderwie, pustak.
Popatrzyła na nią zimnym wzrokiem. Łał chyba jest serio wkurzona.

-Czy ty mnie popchnęłaś?

Ona lekko się wzdrygnęła jak tylko zobaczyła jej spojrzenie. Ja pierdole aż gęsiej skórki dostałem, aż sam się lekko przeraziłem.

-A co nie widzisz?-popchnęła ją ponownie.

Uśmiechnęła się złośliwie i przejechała kciukiem po swoich ustach. No kurwa jaka ona jest seksowna. Nagle przywaliła jej z liścia aż upadła na trawę.

-Dziewczyny uspokójcie się.-powiedziała wystraszona brunetka z grupy.

Z chłopakami byliśmy w totalnym szoku.

-O kurwa co to było?-zapytał Łukasz.
-Nie wiedziałem ze Blake jest aż tak agresywna.-powiedział zachwycony Daniel.
-Podoba mi się jej taka inna strona.-dopowiedział Lucas.
-Ja pierdole, kręci mnie ta laska.-przegryzłem wargę.
-Nie tylko ciebie.-uśmiechnął się Daniel.

Ashley podeszła i usiadła na trawie obok tej drugiej dziewczyny.

-Zamknij w końcu tą jebana mordę i słuchaj bo drugi raz nie powtórzę-wzięła jej rękę i wykręciła ja-Nie podskakuj mi bo możesz skończyć jeszcze gorzej niż tylko upadek na trawę. Będę dla ciebie łaskawa i pozwolę ci zostać w drużynie ale jak będziesz dalej szczekać to z ta sama buźka nie wrócisz do domu.

W pewnym momencie do dziewczyn podeszła ich trenerka.

-Wszystko porządku dziewczyny? Minęło 30 minut a wy nawet nie zaczęliście treningu.

Ashley jak tylko ja usłyszała wstała i się uśmiechnęła niewinnie.

-W jak najlepszym Sylwia źle się poczuła i zemdlała ale pomogłam jej i jest już dobrze, prawda?-popatrzyła na dziewczynę i nadepnęła jej rękę aż lekko jęknęła z bólu.

Uuu, to musiało bolec. Ona jest niesamowita.

-Tak już nic mi nie jest.-potwierdziła dziewczyna kłamstwo blondynki.

Zabrała szybko nogę i popatrzyła na nauczycielkę.

-Haha-zaśmiała się kobieta-To jest wzorowy kapitan drużyny-objęła blondynkę ręka-Sylwia wstawaj w końcu, proszę się szybko rozgrzać i zaczynamy.

Kurwa nie wiedziałem ze ona jest taka nieprzewidywalna. Przyznam jestem w mocnym szoku ale widać ze nie tylko ja. Wszystkich zaskoczyła swoim zachowaniem.
Przez cały trening nie odrywałem od niej wzroku.

Ashley
No może trochę przesadziłam ale już mnie tak ta szmata wkurwiła ze miałam ochotę ja rozszarpać na miejscu ale trenerka mi przeszkodziła. Po treningu Sylwia bez słowa zabrała swoje rzeczy i szybko wyszła z szatni. Zaśmiałam się pod nosem i zaczęłam się przebierać.

-Laska powiem ci jedno byłaś kurwa zajebista.-powiedziała podekscytowana Lila.
-Potwierdzam pierwszy raz widziałam cie tak wkurwiona. Nawet nie wiedziałam ze jesteś do takich rzeczy w ogóle zdolna.-uśmiechnęła się Amelia.
-Dobrze ze wróciłaś.-przytuliła mnie Emma- Tęskniliśmy za toba.

Jak to powiedziała wszystkie podeszły i przytuliły mnie mocno.

-Łał nawet nie wiedziałam ze aż tak mocno wam mnie brakowało. Mogłam w takim wypadku nie wyjeżdżać.-zaśmiałam się i wszystkie w pewnym momencie się ode mnie odsunęły.
-Sylwia się strasznie rządziła i była pewna ze zostanie na stałe tym kapitanem.
-Dlatego dobrze ze ustawiłaś ja do pionu bo miałyśmy jej dość.

Zaśmiałyśmy się wszystkie razem i kończyłyśmy się przebierać. Pożegnałam się z dziewczynami i poszłam w stronę wyjścia ze szkoły. Mam już dość tego dnia chce się położyć i odpocząć.

-Jack?-popatrzyłam na swojego brata który stał obok samochodu na parkingu szkolnym-Co ty tu robisz?
-Przyjechałem po swoją kochana siostrzyczkę.-uśmiechnął się i otworzył mi drzwi.

Ja się zaśmiałam i popatrzyłam na niego.

-Czego już chcesz? Powiedz odrazu a nie mydlisz mi oczy.
-Haha nigdy nie uda mi się ciebie okłamać. Chce zrobić imprezę w następny piątek, mogę?
-Oj no nie wiem zastanowię się.-wsiadłam do samochodu.

On szybko poszedł w moje ślady i popatrzył na mnie.

-No dobra, niech ci będzie.-uśmiechnęłam się a on szczęśliwy mnie przytulił.

Pojechaliśmy do domu w dobrych humorach. Było po 18 a miałam jeszcze do odrobienia historie czyli z odpoczynku nici. Pogadałam chwile z nim w kuchni przy wspólnej kolacji i poszłam do pokoju. Jak tylko usiadłam na łóżku i otworzyłam książki od historii przypomniała mi się wspólna nauka z Dallas'em. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przyszło do mnie powiadomienie, odłożyłam książkę i odpaliłam laptopa przy okazji. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam wiadomość od niego.

Cameron:
„Sorki maleńka ale to był głupi zakład, nie jestem w tobie zakochany i nigdy nie byłem. Jesteś zjebana szmata i szkoda ze cię nie przeleciałem kiedy była okazja. Nie pisz do mnie, Nara."

Odrzuciłam telefon od siebie i zaczęłam płakać. Jak on mógł? Dlaczego ja w ogóle płacze? Chyba jednak za bardzo mi na nim zależało. Tak go lubiłam nawet zaczęłam wierzyć ze nam się jakoś uda..związek czy coś. A on co? Najpierw dziwnie się zachowuje jakby mnie kochał a teraz? Pierdolony szmaciarz, nienawidzę go. Zablokowałam automatycznie jego numer i na Facebook. Nie znoszę gnoja! Dobrze ze już nigdy więcej go nie zobaczę. Pierdolony frajer, Boże. Wzięłam fajki i poszłam na balkon zapalić. Dlaczego ten dzień musi być taki zjebany?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top