Rozdział 20
(Mój ubiór👆)
-Że co?!
Uśmiechnęłam się niewinnie.
-Tez nie mogę w to uwierzyć.-wyciągnęłam telefon i pokazałam jej wiadomość.
Ona jak tylko to przeczytała również się uśmiechnęła.
-O mój Boże.-powiedziała nie wierząc w to co widzi-On się w tobie zakochał!-krzyknęła szczęśliwa.
-Weź nie krzycz wariatko.-zabrałam jej telefon-Lepiej uruchom ten samochód bo stoimy na środku ulicy.
Kaja się szybko ogarnęła i ruszyła ponownie. Przez cała drogę rozmawiałyśmy o Cameron'ie. Dalej nie mogłam uwierzyć bo tez mi na nim zależy ale..nie jestem w nim zakochana. Liam był moja miłością wydawało mi się ze już nigdy nie poznam fajnego chłopaka. Jednak wątpię ze kiedy kolwiek się w nim zakocham po za tym i tak się już nie zobaczymy.
Jak tylko o tym pomyślałam, dziewczyna zaparkowała przed szkoła. Wysiadłyśmy i poszłyśmy w stronę głównego wejścia.
-No witam, witam w końcu przyszła księżniczka.-zaśmiała się złośliwie Sylwia.
-Boże a takie fajny dzień się zapowiadał a musiałaś już mi go zjebać.-przewróciłam oczami i podeszłam do swojej szafki.
-Nie musisz dziękować.-zaśmiała się złośliwie-No wiesz pod twoja nie obecność ja byłam kapitanem naszej drużyny wiec chyba już tak zostanie. Dziewczyny są zachwycone.
-No widzisz ale wróciłam wiec możesz się pożegnać z ta posada.-zamknęłam szafkę i zaczęłam się kierować w stronę klasy.
-Właśnie nie do końca bo większość dziewczyn jest za tym żeby to ja była kapitanem a nie ty.
-Ty chyba sobie teraz żartujesz.-podeszłam do niej wkurwiona-Przecież one same mnie wybrały na kapitana na samym początku.
-Ojej jak widać coś się zmieniło.-zarzuciła swoje włosy do tylu i odeszła.
-Jak ja jej nie znoszę.
-Nie przejmuj się, wszystko wyjaśnisz na treningu.-przytuliła mnie Kaja i weszłyśmy do klasy.
Lekcje dłużyły się strasznie długo a ja miałam w głowie czy powinnam odpisać dla Dallas'a. Mam mu odpisać ze ja w nim tez się zakochałam? Nie chce go okłamywać ale mam napisać że „miło ale ja cię nie kocham, sorry"? To było by strasznie chamskie i nie na miejscu. Zależy mi na nim, lubiłam z nim spędzać czas ale to nie jest miłość. Tak mi się chociaż wydaje po za tym największy podrywacz zakochał się w jednej dziewczynie? Przecież to fizycznie nie możliwe, tak mi się zawsze wydawało.
Jak tylko usłyszałam ostatni dzwonek spakowałam się i wybiegłam z sali. Chciałam szybko wrócić do domu ale ktoś mnie zatrzymał ciągnąc mnie za plecak do tyłu.
-No ej!-krzyknęłam nie zadowolona.
-A ty gdzie się wybierasz?-zapytała wesoło przyjaciółka.
-No jak to gdzie? Do domu.-przestałam się wyrywać i popatrzyłam na nią.
-Jakiego domu? Musimy iść do sekretariatu wypełnić ten formularz.
Westchnęłam ciężko i poszłam za nią.
Cała godzinę wypełnialiśmy i zaznaczyliśmy pytania dotyczące szkoły w Nowym Jorku. Czy się podobało, jakie było nauczenie, nauczyciele takie pierdoły. Po wypełnieniu wszystkiego, oddałam papiery i wyszłam z pomieszczenia. Zaraz za mną wyszła Kaja.
-Gdzie dzisiaj idziemy bo chyba nie myślisz ze się puszczę do domu przed weekendem.-zaśmiała się.
-A myślisz dlaczego szybko wybiegłam z kasy.
Na moja uwagę zaśmiała się głośno a ja razem z nią. Postanowiłyśmy puść do jakiejś knajpy coś zjeść. Nie jadłam od rana i przydało by się coś kupić.
Minęły już jakoś 2 godziny i właśnie płaciliśmy za jedzenie które zjadłyśmy.
-Idziemy na jakiś jeszcze spacer?-zapytała zbierając swoją torebkę.
-Jasne bardzo chętnie.-uśmiechnęłam się i wyszłyśmy z lokalu.
-Te jedzenie było nieziemskie.-powiedziała podekscytowana masując się po brzuchu.
-Mówiłam ci ze dają tu eleganckie jedzenie.-zaśmiałam się.
Jeszcze jakiś czas po spacerowaliśmy po parku, gadałyśmy ze sobą bez przerwy. Przyjaźnimy się długo a tematy nigdy nam się nie kończą. Po kolejnych godzinach Kaja odwiozła mnie do domu.
-Widzimy się w poniedziałek?
-No pewnie, do zobaczenia.-pocałowałam ja w policzek i wysiadłam z samochodu.
Jak tylko zamknęłam drzwi dziewczyna pojechała.
Weszłam do domu i zobaczyłam mojego brata jak rozbiera jakaś laske.
-Kurwa mac!-krzyknęłam i zakryłam oczy ręką.
-Ashley..-powiedział zmieszany chłopak a dziewczyna obok ubrała się szybko speszona.
Zabrałam rękę z twarzy i popatrzyłam na niego zdenerwowana.
-Co ty odpierdalasz?!-krzyknęłam wkurwiona.
-Emm, moja koleżanka przyszła mi pomoc w lekcjach bo mam zaległości.-uśmiechnął się niewinnie.
-Kurwa chcesz ja pieprzyć to won do pokoju a nie tu. Przypominam ci ze tez tu mieszkam.-powiedziałam wzburzona i poszłam na górę.
Przez resztę wieczoru odrabiałam lekcje i myślałam o Cam'ie. Co ja mam z nim zrobić?
Tydzień później
Nie dawno wróciłam z Nowego Jorku a tu cały tydzień zleciał masakra jakaś. Jakoś przez te dni było nudno, deszcz praktycznie cały czas padał, nie było treningu wiec nie miałam jak nawet wyjaśnić Sylwię i resztę. Cameron się nie odzywał ja w sumie tak samo. Po tej ostatniej wiadomości nie było już żadnej innej, szczerze mówiąc jest mi trochę przykro bo polubiłam go ale nic na sile. Jakoś nie umiem mu odpisać po tym wyznaniu. Muszę po prostu o nim zapomnieć i żyć dalej.
Zamyśliłam się i nie patrząc na drogę wpadłam na kogoś. W ostatniej chwili chłopak mnie złapał za nim zderzyłam się z podłoga. Popatrzyłam na niego i odrazu moje serce zabiło szybciej.
-Nic ci nie jest?-uśmiechnął się i postawił mnie na równe nogi.
-Emm-nie wiedziałam co powiedzieć.
Patrzył się na mnie a ja stałam bez ruchu. O mój Boże.
-Wszystko w porządku.-powiedziałam nie odrywając od niego wzroku.
Przede mną stał wysoki przystojny brunet o jasno-ciemnych oczach i wysportowanej sylwetce.
-Haha-zaśmiał się słodko-Jestem Chris Scott.
-Ashley Blake.-przywitałam się z uśmiechem.-Jesteś tu nowy? Bo jakoś nigdy cię nie widziałam w szkole.
-Tak, od wczoraj zacząłem tu naukę.-wytłumaczył.
Chris Scott
-No siema widać ze poznałeś już moja siostrę.-podbiegł do nas Jack.
-To twoja siostra?-zapytał zszokowany chłopak.
-Nie widzisz podobieństwa?-podszedł do mnie i poczochrał po włosach.
Odepchnęłam go i powiedziałam żeby przestał.
-Oj spokojnie mała przecież zawsze tak robię.-zaśmiał się mój brat.
Przewróciłam oczami i ktoś wskoczył mi na plecy.
-Hejka kochana idziesz dzisiaj na trening?-zapytała Layla.
-Cześć, tak idę.-zaśmiałam się.
-To chodź zaraz się zaczyna a Sylwia buntuje się żeby zostać kapitanem zamiast ciebie.
-Rozszarpie ta szmatę.-popatrzyłam na brata-Jack ja spadam.
-Jasne.
-Miło było poznać.-powiedział z uśmiechem Scott.
-Mnie tez.-odwzajemniłam uśmiech i Layla pociągnęła mnie do szatni.
-Co to za ciacho?-zapytała Layla zawiązując buty.
-Chris Scott nowy uczeń naszej szkoły. Muszę przyznać jest boski.-przegryzłam wargę i nałożyłam koszulkę.
-Nawet nie zauważyłam od kiedy do nas zapisał. Taki przystojniak a dopiero teraz go zobaczyłam.-rozmarzyła się dziewczyna.
Zaśmiałam się i wyszłyśmy z szatni. Nie daleko stał Scott z kilkoma kolegami, był oparty o ścianę i jak tylko mnie zobaczył znowu nie mógł oderwać wzroku..ja tak samo. Już dawno się tak nie czułam, jakbym od nowa poczułam..coś takiego czego nie mogę nawet opisać.
-Chodź bo się spóźnimy.-pociągnęła mnie szybko i w jednej sekundzie straciłam chłopaka z oczu.
Po kilku minutach ciągnięcia mnie za rękę byłyśmy na boisku.
-A co to ma być za spóźnianie się?-zapytała złośliwie Sylwia.
-Ty myślisz ze jak mnie „niby" zastąpiła to możesz dyrygować wszystkimi?-podeszłam do niej-Ja jestem kapitanem i nie wkurwiaj mnie tylko się ustaw obok dziewczyn.
Patrzyliśmy na siebie i próbowałyśmy się zabić na wzajem. Już miałam powiedzieć żeby się ogarnęła i nie denerwowała mnie jeszcze bardziej ale ktoś musiał mi przerwać.
-Hej dziewczyny, nie przeszkadzam?-podszedł do nas Chris z wiecznym uśmiechem.
Wszystkie dziewczyny jak tylko go zobaczyły westchnęły z zachwytu i razem powiedziały..
-Nie.
Haha zabawnie to wyglądało nawet Sylwia była zaczarowana jego urokiem.
-Czegoś potrzebujesz?-zapytałam w końcu.
-Nie, po prostu przyszedłem z kolegami na was popatrzeć jak nie macie nic przeciwko.
Wszystkie znowu zaprzeczyły ze na pewno mogą na nas patrzeć podczas treningu. Znaczy no Scott może na nas patrzeć.
-Miłego treningu.-zaśmiał się lekko i poszedł na trybuny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top