Rozdział 2

Odrazu jak się przebrałam, spakowałam się w torbę sportową, wybiegłam z domu. Jak tylko byłam już w sportowym aucie mojego brata ruszył z miejsca jak szalony. Za nim się obejrzałam byliśmy przed szkołą. Pobiegłam do szatni się przebrać, po 10 minutach już byłam przed salą gimnastyczną. Jak otworzyłam ogromne drzwi zobaczyłam mojego brata z jakimś chłopakiem z przeciwnej drużyny na środku boiska z sędzią. Wszyscy się na mnie popatrzyli, ja się lekko uśmiechnęłam i popatrzyłam na dziewczyny.

One zaczęły klaskać a mnie to motywowało.
-Czy przegramy czy wygramy, ale nigdy się nie damy!-krzyknełam i podbiegłam do drużyny.

Wszyscy wstali z miejsc i powtarzali moje słowa, klaskając przy tym. Przez mecz realizowaliśmy swój układ i dopingowaliśmy drużynę różnymi hasłami, żeby się nie poddawali. Był remis, wszyscy w stresie, ale zrobili 10 miutował przerwę. Podbiegłam do mojego brata i żuciłam mu się na szyję.

-Ej, nie załamuj się wygracie to.-powiedziałam z uśmiechem.
-Przecież wiem, ale wkurza mnie ich kapitan, Cameron Dallas.-zacinsną pięść.
Przywaliłam mu w twarz z liścia.
-Ogarnij się debilu! Wygrasz to razem z drużyną a jak tak będzie zorganizuje ci najlepsza imprezę, zrozumiano?
-Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłaś.-przytulił mnie-Ale nie musiałaś mnie bić przy całej szkole.-szepnął mi do ucha.
-Sorka, poniosło mnie.-uśmiechnełam się niewinnie.

Zostało do końca przerwy 5 minut, na luzie zdążę iść do łazienki. Wybiegłam z sali i skierowałam się do mojego celu. Już byłam prawie na miejscu, ale tam gdzie jestem jest lekki półmrok bo światła po części nie działają i nie widzę swojej całej drogi. W pewnym momęcie poślizgnęłam się i już miałam zderzyć się z podłogą, ale poczułam pod sobą silną, męską rękę, która mnie uratowała. Przez te światła nie widzę twarzy chłopaka.

-Hejka, dzięki za ratunek.-uśmiechnełam się i stanęłam na nogi.
-Nie ma za co.-jak tylko usłyszałam ten głos rozpłynełam się.
-Mogę się jakoś odwdzięczyć?-spytałam lekko się przy tym śmiejąc.
-Delikatny pocałunek wystarczy, księżniczko.
On ma głos idealny, ale nie widzę twarzy!

Nie zdążyłam odpowiedzieć bo się do mnie zbliżył przez to przycisną mnie do ściany i delikatnie wbił usta w moje. Ja się nie zastanawiałam tylko oddałam to. Po pocałunku on zniknął a ja zostałam w tym samym miejscu zszokowana. Nie wiem kto to był, ale zajebiście całuje! Nie mówię, że jestem zakochana bo po jednym zdarzeniu się już nie zakochuję.

Ale w sumie, ten pocałunek był taki czuły, delikatny jagby tego mi brakowało w życiu. Weź Ashley ogarnij się! Pewnie nigdy więcej go nie zobaczę, znaczy w sumie wiem, że miał na sobie strój koszykarski. Pobiegłam na salę, akurat było koniec przerwy i teraz już mam pewność, że całowałam się...ooooo!! To był któryś chłopak z przeciwnej drużyny, zajebiście. Nawet jagbym go znalazła i było by wszystko pięknie, ładnie to on mieszka w NJ a ja tutaj.

Ciągle nad tym myślałam, moje przemyślenia przerwał gwizdek końcowy. Ja się otrząsnęłam i zerknełam na wynik. Na tablicy było widać, że wygraliśmy ostatnim rzutem do kosza, który wykonał mój brat, kapitan drużyny. Ja skakałam z radości z dziewczynami i szybko podbiegłam pogratulować dla Jack'a.

-Ludzie! Teraz czas na najlepszą imprezę w tym roku!-krzyknął.
Wszyscy krzyknęli z zachwytu. Cieszyłam się razem z połową szkoły, jak zerknęłam na przeciwną drużynę widać, że byli załamani przegraną jednak zauważyłam coś dziwnego. Kapitan drużyny przeciwnej patrzył się na mnie i nagle się uśmiechnął. Ja się lekko zarumieniłam i odwzajemniłam uśmiech. Wszyscy zaczęli już wychodzić z sali gimnastycznej szykować się na imprezę a ja stałam bez ruchu.

-Ej blondi idziesz?-spytała szczęśliwa Kaja skacząc mi na barana.
-Co? Tak już idę.-odpowiedziałam nie odrywając wzroku od bruneta(zdj☝).
-Cos nie tak?-popatrzyła tam gdzie ja-Ty laska zajebiste ciacho, podbijasz?
Jak tylko usłyszałam te pytanie odrazu się otrząsnęłam.
-Żartujesz? Przecież wiesz, że nie mogę.-powiedziałam oburzona i zaczęłam kierować się do wyjścia.
Przyjaciółka pobiegła za mną i zatrzymała mnie.
-Przecież może zostać twoim przyjacielem.-probowała się jakoś wytłumaczyć.

-Weź skończmy ten temat.-wkurzona powiedziałam ostatnie zdanie i skierowałam się do szatni, przebrać się.

Może nie powinnam tak wybuchać, ale ona doskonale wie dlaczego nie mogę mieć chłopka i też nie chcę. Ja się nie zakochuję a ona czasami próbuje na siłę wcisnąć mi jakiegoś chłopaka. Rozumiem, że się o mnie martwi minęło tyle czasu a ja nie umiem się otrząsnąć. Jednak każda dziewczyna jagby przeżyła to samo co ja też by się tak zachowywała.
Od godziny trwa impreza ja próbuję sobie znaleźć jakieś zajęcie. Jednak nie zabardzo mi to wychodziło jest poprostu za głośno.

Kaja próbowała mnie jakoś wyciągnąć z pokoju, ale spokojnie powiedziałam, że może później. W pewnym momęcie ktoś zapukał do moich drzwi i wszedł do środka.

-Hej młoda, czemu nie jesteś na imprezie?-spytał Jack z piwem w ręce.
-Nie mam humoru.-odpowiedziałam siadając ciężko na łóżko.
-Coś się stało?-ponownie spytał siadając obok mnie.
-To nic takiego, nie przejmuj się.
-Może i nic takiego. W końcu nasza szkoła wygrała po tylu latach taki mecz. Chciałbym żebyś przyszła do nas na dół chociaż na godzinkę.
Już miałam się nie zgodzić, ale jak tylko na niego spojrzałam zobaczyłam TO! Widziałam oczy i minę zbitego psiaka. Jak ja nienawidzę kiedy to robi.

-Nooo, doba przyjdę na chwilę.-powiedziałam ciężko nie wytrzymują.
-Dzięki, będę ci dłużny. Czekam na dolę.-pocałował mnie w policzek i wyszedł z pomieszczenia.

Ja westchnąłam ciężko, wstałam z łóżka i podreptałam do garderoby. Nie chciało mi się specjalnie stroić więc nałożyłam coś na szybko. Czyli zwykłą szarą bluzeczkę, czarne spodnie, rozpuszczone włosy i lekki makijaż.

Zeszłam na dół i można było rozpoznać połowę mojej szkoły. Miałam zamiar poszukać Kaji, ale już się spodziewałam gdzie jest. No gdzie może być typowa imprezowiczka, przy barze.

-O przyszła!-krzykneła dziewczyna już trochę podpita.
-Kaja może ci już wystarczy.-zaśmiałam się i zabrałam od niej kieliszek wódki.
-To dopiero początek. Siadaj!-rozkazała.

Ja wiedziałam, że jak jest w takim stanie nie warto z nią zadzierać więc szybko usiadłam przy blacie. Zaczeło się od jednego kieliszka a potem już było tylko lepiej.

Do następnego rozdziału kochani...
A następny niedługo...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top