Rodział 1


Zaczęłam się powoli budzić, rozejrzałam po pomieszczeniu i popatrzyłam przed siebie na zegarek, który wisiał na ścianie. Zdziwiłam się bo było już 5 minut po dzwnoku, połowa przerwy zmarnowana, eh. Wstałam z krzesła i się rozciągnęłam, spakowałam wszystko z ławki do plecaka i wyszłam z sali lekcyjnej. Kurwa, ile ja spałam? Cała lekcja biologi mi zminęła. Jednak jak nad tym pomyśle to tym lepiej. Z uśmiechem na twarzy powędrowałam na stołówkę bo teraz wypada długa przerwa. Jak już byłam prawie na miejscu ktoś przytulił mnie od tyłu. Już wiadomo kto to..

-Hejka piękna. Z każdym dniem coraz piękniejsza.-powiedział Zac.
-Czego chcesz kretynie?-spytałam obojętnym tonem głosem.
-Tego co prawie od początku roku. Umówisz się ze mną?-uśmiechnął się łobuzersko.
-A ja od początku roku ci mówię, że nie i zdania nie zmienię.-zabrałam jego łapska z moich bioder i ruszyłam już do swojej ekipy.
Przysiadłam się do stolika witając się ze wszystkimi.
-O! W końcu przyszła śpiąca królewna.-zaśmiała się Kaja.
-Dlaczego mnie nie obudziłaś? Przespałam całą lekcję.-zaśmiałam się.

-Ty myślisz idiotko, że nie próbowałam? Ostatni raz, kiedy cię próbowałam obudzić na lekcji to powiedziałaś, że jeszcze raz spróbuje to mnie zabijesz.-założyła ręce tak jagby była obrażona.
Ja się podrapałam po karku uśmiechając się.

-Serio? Nie pamiętam tego.
-A idź ty.-zaśmiałyśmy się.
I w tym momencie przyszedł Nat, chłopak Kaji.
-Hejka wariatko.-przybił ze mną piątkę-Hej skarbie.-pocałował dziewczynę w usta i usiadł obok niej.
-Dobra gołąbeczki ja spadam, pogadajcie sobie i wogule.-powiedziałam szybko i poszłam.

To nie ma nic wspólnego z zazdrością czy coś, ale mam trałme po jednym chłopaku, miłości mojego życia i nie dam rady patrzeć na czułości. Pomimo tego, że minęły 2 lata to i tak rana została. (Te zdjęcie na górze to mój dzisiejszy strój ☝).
Już minęły wszystkie lekcję, w końcu! Właśnie wychodziłam ze szkoły i miałam już wyjść z terenu szkoły, ale ktoś mnie zatrzymał.

-Blake, czekaj!
Ja się odwróciłam i zobaczyłam Kaję.
-Co jest? Dlaczego nie dajesz mi wyjść z tego terenu?-spytałam oburzona.
-Ashley ty nawet mnie nie próbuj denerwować. Masz teraz trening z grupą bo przecież jutro jest wielki finał z koszykówki.-powiedziała groźnie.
-Fack! Zapomniałam, już idę. Buziaki, do jutra!-krzyknełam i wbiegłam do szkoły.

Szybko się przebrałam w strój i pobiegłam na boisko. Właśnie jest próba generalna przed meczem koszykówki. Nasza drużyna przeciwko jakiejś tam szkole z Nowego Jorku, nawet nie pamiętam nazwy. Ważne jest teraz to, żebyśmy wygrali finał. Mój brat oświadczył, że jak wygrają odrazu po meczu organizuję imprezę u nas. U niego to jest normalne. W sumie wcześniej próbowałam ogarnąć kto jest jego dziewczyna i się dziwiałam dlaczego nie mogłam jej poznać. Teraz wiem. On zmienia dziewczyny jak leci i nie patrzy na ich uczucia. Jak się tylko o tym dowiedziałam chciałam to zmienić, ale coś nie wychodziło więc powiedziałam jak już będzie miał tą jedyną to niech da mi znać. Przez cały trening myślałam o wszystkim tylko nie o układzie i przez to dziewczyny coraz bardziej się denerwowały.

-Ashley!-krzykneły wszystkie.
Ja potrząsnąłam głową i zobaczyłam jak leżą obolałe na trawie.
-Co się stało?-spytałam zmartwiona.
-Jak to co? Kazałaś nam zrobić w tym samym czasie salto i wszystkie się wywyaliłyśmy, przez ciebie!-krzykneła wkurzona Sylwia.
-Przepraszam dziewczyny, jestem zestresowana tym wystąpieniem jutro, to będzie najważniejszy mecz i ludzie też będą na nas liczyć tak samo jak na drużynę.-powiedziałam spokojnie.
-Weź nie zgrywaj się! Wszyscy wiedzą, że to ja powinnam być kapitanem tej o to drużyny a nie ty.-powiedziała złośliwie Sylwia.

Jejku jak ja jej nienawidzę! Od początku szkoły się na mnie uwzięła. A jak się dowiedziała, że zostałam kapitanem to wogule nie chce się powstrzymać od złośliwości.
Już chciałam coś powiedzieć, ale ktoś mi w tym przeszkodził.

-Hejka dziewczyny!-krzyknął mój szczęśliwy brat.
Wszystkie się na niego popatrzyły i westchnęły z zachwytu.
-Cześć Jack.-dziewczyny powiedziały w tym samym czasie, nawet Sylwia.
Razem z chłopakiem się cicho zaśmieliśmy.
-Czego tu szukasz kretynie?-spytałam z uśmiechem.
-Właśnie skończyłem trening i jadę do domu. Chciałem cię też zgarnąć.
-Ojej jaki kochany.-powiedziałam z sarkazmem-Masz szczęście, że już właśnie skończyliśmy. Zaraz przyjdę.
On się tylko uśmiechnął i ruszył na parking.

-To co dziewczyny? Jutro nasza szkoła wygra ten mecz z naszym dopingiem, mam rację?!
-Pewnie!-wszytkie krzyknęły.
Po 15 minutach już wracałam do domu z Jack'iem. Jak tylko przekroczyłam próg domu żuciłam plecak w korytarzu, zdjęłam buty i walnęłam się na kanapę.

-A tobie co?-spytał rozbawiony.
-Weź nawet nie żartuj. Jestem wykończona, jeszcze ten mecz jutro. Jedyny plus jest taki, że nie muszę iść na lekcje.-westchnełam ciężko.
-Przesadzasz siostra, jutro jak wygramy będziemy balować do samego rana i przestaniesz tak marudzić.-żucił we mnie poduszką i pobiegł na górę.

Może i ma rację, ale i tak to wszystko będzie jutro a dzisiaj jestem wykończona i nie wiem jak wogule dojdę do swojego pokoju. Ale dam radę, nie takie rzeczy się robiło. Wstałam z wygodnej kanapy i poszłam do swojego pokoju. Jak poleżałan na swoim łóżku przez dwie godziny poszłam się umyć i za nim się obejrzałam zasnęłam.
Kilka razy budziłam się w nocy bo mi się powtarzał ten sam sen bez przerwy, o tym okropnym zdarzeniu z Rayan'em.

Nie spałam pół nocy, ciągle o tym myślałam. Jak już w pewnym momęcie udało mi się zasnąć czyli o 4 rano po jakiejś chwili wkurzający dźwięk zaczął mnie budzić. Jak popatrzyłam na telefon zobaczyłam ustawiony budzik na 8 rano, kurwa kiedy to minęło. Nie jestem wogule wyspana, więc wyłączyłam budzik i ponownie się położyłam. Gdy się ponownie obudziłam poczułam straszny ból pleców, jak się rozejrzałam zobaczyłam, że leżę na podłodze.

-Co jest?-spytałam sama siebie.
-Ty pierdolona idiotko!-krzyknął do mnie wściekły brat.
-Weź debilu nie krzycz.-powiedziałam spokojnie zakrywając się kołdrą.
On zabrał ode mnie cieplutki materiał i wziął mnie za ręce i postawił na różne nogi.
-Japierdole! Czego ty chcesz?-spytałam wkurzona.
-Jak to co? Jesteś już spóźniona na mecz! Za 10 minut się zaczyna gra a dziewczyny z drużyny nie wiedzą co robić.
Jak tylko to usłyszałam pobiegłam się przebrać. Kurwa, trenerka mnie zabije!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top