3. Nowe wyzwania

Przez kilka następnych dni nie myślałam o niczym innym, jak o tym, co wydarzyło się na boisku. Głos Devona wciąż brzmiał w mojej głowie: „Zawsze można spróbować jeszcze raz". Te słowa, wypowiedziane w najprostszy sposób, sprawiły, że poczułam się, jakby coś w moim życiu mogło znowu nabrać sensu. I choć bardzo starałam się zignorować ten impuls, wiedziałam, że nie będę mogła tego zrobić na długo.

Każdego dnia mijałam go na korytarzach szkoły, ale nie rozmawialiśmy. Zawsze znajdował się w towarzystwie swoich przyjaciół, a ja trzymałam się na uboczu, jakby nasze spotkanie na boisku nigdy nie miało miejsca. Tylko w momentach, gdy nasze spojrzenia się spotkały, czułam, jakby niewidzialna nić ciągnęła mnie ku niemu. Nie wiedziałam, co o tym myśleć, bo wiedziałam, że to, co czułam, było czymś zupełnie nowym. Było to nieprzewidywalne, a jednocześnie nieuniknione.

Dzień, w którym po raz pierwszy miałam mieć lekcje wychowania fizycznego w tej szkole, zbliżał się nieubłaganie. Serce biło mi szybciej, a na myśl o koszykówce miałam wrażenie, jakby coś we mnie się zapalało. Z jednej strony nie chciałam wracać do tej części siebie, z drugiej – nie mogłam się powstrzymać. Myśl, że mógłby to być sposób na przetrwanie w tej szkole, nie była zła. A może to po prostu tęsknota za czymś, co było częścią mojego życia, zanim wszystko się zmieniło.

„Dobra, Lilith, nie ma co się zastanawiać." – powiedziałam do siebie, gdy zapinałam plecak. „Przecież nic nie stracisz."

Kiedy dotarłam na salę gimnastyczną, już od samego progu poczułam napięcie w powietrzu. Drużyna koszykarska trenowała w jednym rogu, ich ruchy były płynne i zdecydowane, a piłka przelatywała przez kosz z precyzją, której nie dało się zignorować. Devon był wśród nich. Tym razem nie patrzył na mnie, jakby to, co się wydarzyło, było zapomniane. Ale ja wiedziałam, że on wie. I to było wystarczające.

Pani Brooks, nauczycielka wychowania fizycznego, była tym typem osoby, która nie dawała z siebie zbyt wiele, ale wymagała wszystko od uczniów. Zwróciła na mnie uwagę dopiero po chwili, kiedy zauważyła, że stałam w kącie, nie robiąc nic.

„Lilith, nie stój tak. Dołącz do drużyny." – powiedziała, jakby to było najprostsze zlecenie na świecie.

I tak, mimo wszystko, poszłam w stronę drużyny. Moje serce biło szybciej, a dłonie były wilgotne od nerwów, ale nie cofnęłam się. Przecież nic nie muszę udowadniać.

Devon spojrzał na mnie, kiedy podeszłam, ale nie powiedział nic. Zamiast tego wskazał piłkę, która leżała obok niego.

„Weź, nowa. Zobaczymy, czy potrafisz." – rzucił beznamiętnie, ale w jego oczach błyszczał ten sam błysk, co wtedy, na boisku.

Wzięłam piłkę, nie patrząc na niego, i zaczęłam biegać. Ustawiliśmy się do ćwiczenia na rzuty, a ja czułam się, jakbym wróciła do momentu, który znałam doskonale. Piłka była lekka w moich rękach, a po kilku próbach zaczęłam trafiać. Czułam, jak moje ciało przypomina sobie stary rytm, jak zaczyna rozumieć, co się dzieje.

Devon obserwował mnie z boku. Jego wzrok nie był już pełen wyższości, ale raczej ciekawości. Po kilku minutach podszedł bliżej.

„Dobre. Ale teraz spróbuj z większym stresem." – powiedział, uśmiechając się, jakby był to tylko jeden z wielu testów, które miałam przejść.

Postawił mnie w sytuacji, w której musiałam rzucać w tłumie, próbując zmusić mnie do koncentracji, mimo że nie czułam się pewnie. W moich uszach brzmiały śmiechy innych chłopaków, ich komentarze, ale to tylko mnie motywowało. Trafiałam. Trafiałam za każdym razem, jakby nic nie miało znaczenia, oprócz tej jednej chwili.

„Nieźle, Lilith. Myślałem, że będziesz miała większe problemy." – powiedział, jego ton był już mniej ironiczny, bardziej uznający.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale w tym momencie poczułam, że moje serce bije za szybko, żeby to zrobić. Moje ciało, moje myśli, wszystko się zmieniało. Po prostu musiałam grać. Grać, by poczuć, że żyję.

Wtem zauważyłam, że w pobliżu stała nowa twarz. Dziewczyna, którą widziałam tylko raz na korytarzu – przyciągała uwagę nie tylko swoją urodą, ale i pewnością siebie, która emanowała z jej każdego ruchu. Miała długie, czarne włosy związane w luźny kok, a jej sportowy strój idealnie podkreślał jej sylwetkę. Uśmiechnęła się do mnie, podchodząc w moją stronę.

„Cześć, jestem Ava," powiedziała, podając mi rękę. „Słyszałam, że grasz całkiem nieźle. Może mogłabyś dołączyć do naszej drużyny?"

Jej propozycja była zaskakująca, ale jednocześnie poczułam się, jakby ktoś dostrzegł we mnie coś, czego wcześniej nie widziałam. Ava była typem osoby, która nie bała się być sobą i miała w sobie tę energię, która natychmiast przyciągała innych. Poczułam się trochę onieśmielona, ale nie chciałam tego okazać.

„Dzięki, Ava. Może... spróbuję. Ale nie obiecuję, że od razu się nadaję do drużyny." – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.

„Nie martw się. Zawsze jest miejsce na nowych." – odpowiedziała, a jej wzrok spoczął na mnie z uśmiechem, który był równie pewny, co jej zachowanie.

Podczas kolejnych ćwiczeń, Ava okazała się nie tylko świetną zawodniczką, ale też osobą, która potrafiła wyciągnąć ze mnie to, co najlepsze. Działała jak katalizator moich umiejętności – nie ustępowała mi w żadnym ćwiczeniu, a jednocześnie nie dawała mi się poddać.

„Czuję, że możemy razem zdziałać coś wielkiego w tej drużynie," powiedziała, gdy podeszłyśmy na chwilę do ławek, by odpocząć.

I wtedy, w tym momencie, poczułam, że zaczynam na nowo odnajdywać swoje miejsce. Drużyna, chłopak, który rzuca wyzwania, koleżanka, która wierzy w moje umiejętności – może to być początek czegoś, czego nie byłam w stanie przewidzieć.

Ale zanim zdążyłam się na dobre zanurzyć w tej nowej rzeczywistości, znowu usłyszałam głos Devona.

„Hej, Lilith! Gotowa na prawdziwą rywalizację?" – zapytał, pojawiając się tuż obok, z piłką w ręce. Uśmiech, który miał na twarzy, był wyzywający, jakby wiedział, że teraz wszystko zależy od mnie.

Zanim odpowiedziałam, poczułam, jak moje serce bije szybciej. Było to wyzwanie. I to, co miało się wydarzyć teraz, miało zadecydować o tym, kim będę w tej szkole.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top