15.W cieniu rywalizacji
Dzień zaczął się od lekkiego chłodu, który zapowiadał nadejście jesieni. W szkole panowało poruszenie – wszyscy rozmawiali o nadchodzącym meczu. Miało być to starcie, które zaważy na tym, kto przejdzie do regionalnych rozgrywek. Wszyscy byli podekscytowani, a jednocześnie napięcie dało się wyczuć w powietrzu.
Przechodziłam korytarzem z torbą sportową przewieszoną przez ramię, starając się nie zwracać uwagi na szeptane rozmowy wokół mnie. Większość była pozytywna – coś o naszych szansach, o tym, że drużyna w końcu jest w pełnym składzie i gotowa walczyć. Ale gdzieś w tłumie usłyszałam głos, który sprawił, że przystanęłam.
– Lilith może i jest dobra, ale nie na tyle, żeby ciągnąć całą drużynę – powiedziała dziewczyna, którą natychmiast rozpoznałam jako Madison.
Odwróciłam się powoli i spojrzałam na nią. Stała z rękami skrzyżowanymi na piersi, otoczona swoją grupką znajomych, które śmiały się pod nosem.
– Masz coś do powiedzenia, Madison? – zapytałam spokojnie, ale ton mojego głosu był ostry jak brzytwa.
– Nic, czego już byś nie wiedziała – odpowiedziała z fałszywym uśmiechem. – Po prostu mam nadzieję, że dziś wieczorem nie zawiedziesz nas wszystkich.
– A ja mam nadzieję, że będziesz siedzieć na ławce i obserwować, jak wygrywamy – odparłam, nie dając jej satysfakcji.
Madison rzuciła mi jeszcze jedno lodowate spojrzenie, ale nie odpowiedziała. Jej znajome chichotały, ale to mnie nie obchodziło. Wiedziałam, że nie mogę pozwolić, żeby ktoś taki jak ona wytrącił mnie z równowagi.
...
Weszłam do szatni i od razu poczułam ulgę. Było to jedyne miejsce, gdzie mogłam poczuć się naprawdę częścią drużyny. Devon siedział na ławce i wiązał swoje buty. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się lekko.
– Gotowa na dzisiejszy wieczór? – zapytał, podnosząc na mnie wzrok.
– Jak najbardziej – odpowiedziałam, siadając obok niego.
– Dobra, to świetnie, bo mamy coś do udowodnienia – powiedział, wstając i zarzucając torbę na ramię.
Patrzyłam, jak wychodzi, a moje myśli wciąż krążyły wokół słów Madison. Wiedziałam, że dzisiejszy mecz będzie dla mnie nie tylko starciem na boisku, ale również walką z własnymi demonami.
Wieczorem sala gimnastyczna była wypełniona po brzegi. Kibice obu drużyn głośno dopingowali swoich zawodników, a napięcie rosło z każdą minutą. Wszyscy wiedzieli, że to spotkanie będzie decydujące.
Przed meczem trener zebrał nas w kręgu. Jego głos był spokojny, ale stanowczy.
– To wasz moment. Nie myślcie o tym, co było w przeszłości. Liczy się tylko teraz. Jesteśmy drużyną i wygramy to jako drużyna.
Pokiwałam głową, czując, jak adrenalina zaczyna krążyć w moich żyłach. Spojrzałam na Devona, który odwzajemnił moje spojrzenie z pewnością siebie.
– Razem – powiedział, podnosząc rękę na środku kręgu.
Reszta drużyny poszła za jego przykładem, a ja dołączyłam do nich. Nasz okrzyk bojowy odbił się echem od ścian sali.
...
Gra była intensywna od samego początku. Obie drużyny dawały z siebie wszystko, a wynik zmieniał się co chwilę. Madison, która początkowo siedziała na ławce, została wpuszczona na boisko w drugiej kwarcie. Grała dobrze, ale brakowało jej zgrania z resztą drużyny.
– Lilith, na twoją! – krzyknął Devon, kiedy przechwyciłam piłkę.
Z łatwością minęłam dwóch zawodników przeciwnika i podałam mu, gdy tylko znalazł się w dogodnej pozycji. Devon rzucił celnie, a tłum wybuchnął aplauzem.
W czwartej kwarcie wynik był remisowy. Czułam, jak pot spływa mi po skroni, ale nie mogłam się poddać. W ostatnich sekundach piłka trafiła do mnie. Wszystko zwolniło – czułam, jak serce bije mi w piersi, a wzrok wszystkich skupia się na mnie.
Rzuciłam. Piłka przeleciała przez obręcz, a końcowy gwizdek oznajmił nasze zwycięstwo. Sala eksplodowała z radości.
...
Po meczu szkoła zorganizowała imprezę. Cały zespół był w doskonałych nastrojach, a wszyscy wokół gratulowali nam zwycięstwa. Ale mimo całej radości, wciąż czułam, że coś wisi w powietrzu – coś, co nie pozwalało mi w pełni się cieszyć.
Devon podszedł do mnie w pewnym momencie, trzymając w ręku dwie butelki wody.
– Świetna robota – powiedział, podając mi jedną.
– Dzięki – odpowiedziałam, biorąc łyk.
Jego spojrzenie było intensywne, jakby chciał powiedzieć coś więcej, ale się powstrzymał.
Czułam, jak napięcie między nami rośnie, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Devon uśmiechnął się lekko i odszedł, zostawiając mnie z moimi myślami. Wciąż nie wiedziałam, co powinnam zrobić z tym wszystkim, co czułam. Ale jedno było pewne – to był dopiero początek.
W kolejnym rozdziale zrobimy Special na +1000 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top