14.Gra bez zasad
Kiedy się obudziłam, było już jasno. Spojrzałam na zegar i zauważyłam, że Devon musiał już wstać, ponieważ pokój był pusty. Nagle usłyszałam dźwięk w kuchni – zapach naleśników wypełnił pokój, a moje serce zabiło szybciej. Wiedziałam, że Devon coś dla mnie przygotował.
Wstałam z łóżka, wciąż czując się zmęczona, ale o dziwo spokojna. Weszłam do kuchni, gdzie siedział, mieszając naleśniki na patelni.
– Dziękuję, że tu byłeś – powiedziałam, zbliżając się do niego.
– Nic się nie stało – odpowiedział uśmiechając się delikatnie. – Chciałem, żebyś odpoczęła.
Jego troska rozgrzała moje serce, ale wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na więcej. Jeszcze nie teraz.
Devon zauważył, jak zbliżam się do niego, ale nie odezwał się od razu. Jego ręce były zajęte przewracaniem naleśników na patelni, ale widać było, że nie przestaje mnie obserwować. Jego wzrok, pełen troski i niepewności, sprawiał, że serce zaczęło mi bić szybciej. Czułam, że każdy gest, każda chwila z nim staje się coraz bardziej skomplikowana.
Uśmiechnęłam się do niego lekko, chociaż miałam wrażenie, że wewnętrznie wciąż balansuję na krawędzi.
– Możesz usiąść – powiedział, wskazując na krzesło przy stole. – Naleśniki zaraz będą gotowe.
Usiadłam, czując, jak moje ciało powoli odzyskuje równowagę. Patrzyłam na niego, ale wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na zbytnie zaangażowanie. Chociaż chciałam, żeby to wszystko było proste, zbyt wiele rzeczy stało się skomplikowanych w ciągu ostatnich kilku dni.
Zamiast rozmawiać, milczeliśmy przez chwilę, a tylko dźwięk patelni wypełniał kuchnię. Mimo ciszy, atmosfera w pokoju była jakby pełna niedopowiedzianych słów.
Devon w końcu położył na talerzu kilka naleśników, a potem usiadł naprzeciwko mnie, patrząc na mnie przez chwilę z cichym uśmiechem.
– Smakują, mam nadzieję? – zapytał, patrząc na mnie z ukosa.
– Tak, wyglądają pysznie – odpowiedziałam, chociaż nie wiedziałam, czy naprawdę jestem w stanie poczuć pełnię tego momentu.
Jego uśmiech poszerzył się, jakby cieszył się z mojej reakcji. Przypomniałam sobie, że nie mam pojęcia, dlaczego postanowił zrobić to wszystko dla mnie. Czułam się, jakby mój umysł nie był w stanie nadążyć za tym, co się działo.
Wzięłam pierwszy kęs naleśnika, ale smak na chwilę zniknął mi w ustach. Czułam tylko to dziwne napięcie, które rosło we mnie, jakby nasza bliskość stawała się czymś, czego nie potrafiłam kontrolować.
– Devon, dziękuję – powiedziałam, patrząc na niego. – Ale muszę ci coś wyjaśnić.
Zatrzymał się na moment, odstawiając widelec.
– Coś wyjaśnić? – zapytał, jakby chciał poznać, co leży mi na sercu.
Wiedziałam, że teraz będzie najtrudniej. Oczy jego patrzyły na mnie z zaciekawieniem, ale też ze spokojem, który mi nie pasował. Przez chwilę zastanawiałam się, jak zacząć, jak wyrzucić z siebie słowa, które czułam, ale które były tak trudne do wymówienia.
– Devon, to... nie jest takie proste – zaczęłam, bawiąc się brzegiem serwetki. – Chciałabym, żeby było... łatwiej, ale nie wiem, co mam zrobić z tym wszystkim, co czuję.
Zamilkł na moment, jakby próbując zrozumieć, o co dokładnie mi chodzi. Po chwili jednak otworzył usta, ale zanim zdążył coś powiedzieć, znów przerwałam mu.
– Nie chodzi o ciebie, rozumiesz? – powiedziałam głośniej niż zamierzałam, a moje słowa zabrzmiały bardziej jak wyjaśnienie niż wyrzut. – To o mnie. O to, co się ze mną dzieje. Ja... po prostu nie wiem, co mam zrobić z tymi uczuciami.
Devon patrzył na mnie intensywnie, jakby próbując wyczytać każdą myśl, która przechodziła mi przez głowę.
– Lilith – powiedział w końcu, jego głos był łagodny, ale stanowczy. – Masz prawo nie wiedzieć, co robić. Każdy z nas czasem gubi się w swoich uczuciach. Ale jeśli nie pozwolisz sobie na zrozumienie ich, nie będziesz w stanie iść dalej.
Jego słowa dotknęły mnie mocniej, niż się spodziewałam. Czułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej, ale nie wiedziałam, czy to z niepokoju, czy może z jakiegoś dziwnego poczucia ulgi, że w końcu mówi mi to, czego potrzebowałam usłyszeć.
Nie odpowiedziałam od razu. Zamiast tego wzięłam głęboki oddech, wciąż nie potrafiąc zrozumieć, co dzieje się w mojej głowie. Ale to, co powiedział, było prawdą – bałam się. Bałam się, że jeżeli pozwolę sobie na zbliżenie się do niego, to wszystko, co mi zostało, zniknie.
– Nie musisz teraz decydować – dodał. – Po prostu daj sobie czas. Ja tu jestem.
Spojrzałam na niego, widząc w jego oczach coś, czego nie potrafiłam nazwać, ale czułam, że to było prawdziwe. Jednak wciąż byłam rozdarta, niezdolna do podjęcia żadnej decyzji.
– Chciałabym, żeby to wszystko było łatwe – powiedziałam cicho, nie patrząc mu w oczy. – Ale nie wiem, czy potrafię.
Devon po prostu skinął głową, nie naciskając. Po prostu był tam, siedział obok mnie, gotowy czekać, nie oczekując niczego w zamian. I to było coś, czego potrzebowałam więcej, niż mogłam przyznać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top