Zahlio, ufam Ci.
Z Egiptu wylecieliśmy w pośpeichu, nie chcieliśmy by Kalus zniknął nam z radaru mimo podrzuconego nadajnika. Wedle sygnału mieliśmy kierować się w stronę Austrii i tak też zrobiliśmy. Po kilku godzinach znaleźliśmy się w austryjackiej przestrzeni powietrznej.
-Wlecieliśmy do Austrii niezauważeni.- zakomunikowała sophie. Dante włączył holotom i namierzył czujnik.
-Spójżcie, leci dosyć daleko prawda?- zauważył Cherrit.
-A my siedzimy mu na ogonie. Zdaje się że leci do wiednia.
-Będziemy próbować odzyskać berło?- spytał Lok.
-Berło Nefretete nigdy nie było naszym celem.
-Więc co jest prawdziwym skarbem?- spytała Zahlia.
-Umieściłem na berle urządzenie naprowadzające.- wyjaśnił detektyw kobiecie tak samo jak wcześniej dzieciakom.- Namierzy Klausa i jego bazę operacyjną w której trzyma lampę dżina.
Niebieskowłosa trochę się poddenerwiwała i szybko zapisała coś w zeszycie.
W pewnym momencie sygnał się urwał.
-Znalazł nadajnik?- spytałam.
-Możliwe, albo zniszczył berło by nikt inny nie zdobył zaklęcia.- odparł Vale.
-Tak czy siak, lepiej być czujnym.
-Dante, mogę wylądować?- spytała Sophie.- Mam licencję pilota, wiesz?
A ta znów prubuje mu zaimponować. Po co?
-Ale w pobliżu nie ma żadnego lotniska.- stwierdził mini tytan.
-Nie bedziemy lądować na lotnisku.
-Już ladujemy?- spytała Zhalia podchodząc doe nas.- Trochę daleko od Wiednia.
-Taki jest plan, nie chcemy rzucać sie w oczy.
Przygotowalismy się do ladowania ale na polanie pod nami zobaczyłam śmigłowce Organizacji.
-Oho, mamy toważystwo.
-Nie rzucać się w oczy, tak?- spytała ponownie Moon.
-Klaus pewnie obstawil tak całą okolicę.
Super.
-Czekaj. Chwileczkę.- Lok chyba na cos wpadł.
-Czemu mam wrażenie, że masz jakiś plan Lok?- spytał Dante
-I czemu mam wrażenie, że to bedzie cos co mi się nie spodoba?- spytałam.
Lok szybko wyjaśnił na co woadł.
-To szaleństwo.- mruknęłam.- Ale lepszego wyboru chyba nie mamy.- spojrzałam na Zhalię i Dantego.- Przebierajcie się i jazda stad.
-Nie lepiej Ty?- spytała Sophie.
-Nie nadaję się do takich akcji.- stwierdziłam.
-Bo?
Skrzywiłam się.
-Dlaczego?- dociekała dziewczyna.
-Mam lęk wysokości.- westchnęłam.
Sophie spojrzała na mnie.
-Najpierw problemy z pływaniem, teraz lęk wysokości?
-Skup się na locie! Chyba, że chcesz nas rozbić.
-Przepraszam... takich manewrów nie było w podręczniku.
Pokręciłam głową, ta dziewczyna za dużo czasu spędza w książkach.
-To tym bardziej się na tym skup!
Usiadłam w fotelu obok i spróbowałam nie myśleć o sytuacji w jakiej się znaleźlismy.
Zhalia i Dante przeskoczyli na śmigłowce lecące obok samolotu co poskutkowało zdekoncentrowaniem pilotów którzy musieli się teraz pozbyć pasażerów na gapę. Nie wystarczyło to jednak by dać nam spokój, Lok spostrzegł że zamierzali do nas strzelać, niewiele myśląc zgodził się na propozycję Cherrita który powiedział że może mu dodać energii tak jak tytanom. Efekt był niesamowity. Burza błysków którą stworzył zniszczyła wszystkie pociski zanim w nas trafiły. Choć, wybuch nadal trochę zachwiał samolotem ale Soph szybko odzyskała kontrolę.
-Dobra robota braciszku.- uśmiechnęłam się.
Wyjrzałam na zewnątrz i zobaczyłam, że Vale i granatowo-włosa wezwali swoich najcięższych tytanów, śmigłowce spadly na ziemię nie mogąc utrzymać ich ciężaru.
-O Tak!!! Ale to była akcja- ucieszył się mój brat ale wtedy Castervillka straciła panowanie nad samolotem i wpadliśmy do środka.
W końcu udało nam się wylądować. Dante i Zhalia zdjęli kombinezony i całą drużyną ruszyliśmy do miasta.
-To było coś.- pogratulowałam bratu wymyślonego planu- Szybko myślisz, będziesz dobrym przywódcą, kiedyś.
-Dzięki.- mruknął.
Do miejsca gdzie ostatnim razem był nadajnik dotarliśmy już w nocy. Była to niewielka księgarnia w starym budynku w starej części miasta. Nic nie wskazywało by była to baza Organizacji lecz dobrze wiedziałam, że pozory mogą mylić. Włamaliśmy się z pomocą zaklęcia które stopiło klamkę i weszliśmy do środka.
-Dobra robota, rozejrzyjmy się, gdzieś musi być wejście do głównej siedziby.- zarządził detektyw. Zaraz po tym jak przekroczył próg zostały wystrzelone w niego strzały ale sie przed nimi obronił.
Księgarnia w mroku nocy wydawała się upiorna, wyglądała w sumie bradziej jak stara biblioteka. Wzdrygnęłam sie na tę myśl, brakowało tu tylko ducha.
-Boisz się?- spytał brunet.
-Chciałbyś, co?
-Możliwe, rzadko kiedy Cie teraz coś przeraża, to by była miła odmiana.
-Lęk wysokości nie wystarczy?- syknęłam
-Mama chyba ie tuliła tego gościa do snu.- zażartował Lok próbując rozluźnić atmosferę.
-Jego matka chyba w ogóle bała się do niego zbliżyć.- odpowiedziała Sophie.
-Bądźcie czujni, może być tu więcej pułapek.
Zaczęliśmy się rozgląać, od czasu do czasu zerkałam na Moon która chyba czuła się nieswojo, nic dziwnego biorąc pod uwagę czego się już o niej dowiedziałam.
Sophie skomentował dział z ksiażkami w stylu o historii tortur. Zhalia natomisy skryła się za regałem. Usłyszałam nikły dźwięk naciskanych klawiszy telefonu. Zauważyłam że Dante minął mnie i podszedł do kobiety która trochę się przestraszyła.
-W takim miejscu lepiej zachować ostrożnośc.
-Tylko sprawdzałam czy wyciszyłam telefon.
-Mówisz?- podeszłam do nich.- Wydajesz się czymś ostatnio zestresowana. Wszystko dobrze?
-Tak.
-Ok- wróciłam do przeczesywania ksiegarni. Wraz z Lokiem znaleźliśmy dział dla dzieci.
-Może to miejsce wcale jie jest takie straszne.
Przejżałam kilka tytułów.
-Nie. Nadal jest creepy.- mruknęłam odkładając jakąś dziwną wersję złotowłosej i trzech misiów.
-Fakt- mruknął mój brat przeglądając inne- Powinienem był sie domyślić że nie ma tu żadnej normalnej książki.
-Czekajcie. Tu coś jest.- odezwał się nagle Cherrit.- Jaś i Małgosia.
-Nie, nie dotykaj. To może być pulapka.
-Albo wskazowka.- mruknęłam- lub jedno i drugie... Przejście?
-Lok, masz refleks.- pochwaliła go Sophie.- Widzicie? Jest więcej egzemplarzy.- wskzała na dwa kolejne.
-Trzy.- stwierdził Dante.
-W bajkach sporo rzeczy jest po trzy. Trzy świnki, tzy domki.
-Trzy ślepe myszki.
-Złotowłosa i TRZY misie. Trzy miski i trzy łóżka. Teraz to widzę.
-Wyciągniesz jedną, będzie pułapka, wyciągniesz trzy... co się stanie?- spytałam.- A może właśnie tylko jedną?
-Dwóm pierwszym źle się powodzi ale trzeciemu nie.
-Racja.
Zjawiła się Zhalia ale trzymała się raczej z boku.
-Na co czekamy?- Cherrit się trochę podekscytował.
-Nawet jeżeli ksiązka nie jest pułapką nie znaczy że nie otwiera pudła z robakami.
-Nie dowiemy się jężeli nie zaryzykujemy.
Lok wyciągnął ostatnią książkę a regał rozsunął się.
-Lok, ostrożnie.
Blondyn podszedł do odsłonietej dziury i siegnął dalej rękà.
-A propos robaków... co teraz?
Przejscie blokowała ruchoma sciana, stworzona z małych...
-To nie robaki, tylko pająki.
Stworzonka zaczęły nas atakować, i to do tego boleśnie. Stworzyłam dookoła siebie tarczę by odgrodzić się od pająków a pozostali poszli za moim przykładem.
-Jak się ich pozbyć?
-Nie wiem. To nie są zwykłe pająki. Ale też nie istnieją takie tytany.- stwierdziła Casterwillka.
-to pewnie jeden z eksperymentów Klausa.- stwierdził Dante.- Lok, wypal w osłonie małą dziurę.- polecił chłopkowi i wyjął amulet.
-Wiem co chcesz zrobić.- mruknęłam.- Ale spal nas a psobiście Cię zamorduję.
-wybacz ale nie będziesz miała tej przyjemnosci.
Detektyw wystawił dłoń z amuletem poza osłonę i przyzwał swojego płomienistego.
Lawowy tytan spalił wszystkie pająki w swoim zasiegu a gdy tylko to się stało opuściłam osłonę. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Zhalii. Zobaczyłam ją za regałem.
-Wszystko dobrze?- spytałam.
-Tak. Dzięki...
Tam gdzie wczesniej była zasłona pajaków teraz widzieliśmy sporą, choć starą, windę. Wszliśmy do niej i zaczęliśmy zjeżdżać w dół.
-Rozdzielimy się.- zarządził Dante.- Ja z Lokiem sprawdzimy P2 a Sophie i Zhalia P1
-Świetnie. Walka z Klausem nie będzie taka zła po całym dniu spędzonhm z nią.- Soph nie była zadowolona.
-Odpuść.- westchnęłam znudzona.- To sie robi irytujàce, wiesz dziewczyno?- zerknęłam na granatowowłosą, była zmartwiona i zestresowana. Coraz lepiej to widziałam choć pozostali zdawali się tego nie sostrzegać.- A co ze mną Dante?- zerknęłam na bruneta.
-Chcę byś znalazła komputer lub archiwum... coś gdzie przechowują dane. Może znajdziesz tam coś interesującego.
-mnie pasuje.- zgodziłam sie.- Choć to miejsce samo w sobie wygląda jak jedno wielkie archiwmu.- mruknęłam wyglądając na poziom 1.
Postanowiłam wyjśc z windy wraz z dziewczynami.
-Teraz już nie zaimponujesz Dantemu więc możesz przestać za mną chodzic.- zwrociła się Moon do Sophei.
-Wcale nei chcę mu zaimponować. Po prostu Ci nie ufam.
-A Dante tak.
-Może na niego działają Twoje kobiece sztuczki.
Zerknęłam na Sophie.
-Młoda, daj sobie spokój. Takiw podejscie nie ma sensu. Jestesmy drużynà, pamiętasz?
-Powiedziała ta która własną drużynę zdradziła.- odparła zła dziewczyna. Uniosłam brwi.-... Boże, Ignis, przepraszam.- zorientowała się że powiedziała za dużo- Ja nie miłam na myśli.
-Przestań spohie. Od dawna mam gdzieś co ludzie o mnie myślà.- ucięłam.- Idę robić swoje, wam radzę to samo.
-Czego szukasz?
-czegoś interesującego.- odparłam i ruszyłam w sowją stronę.
Większośc następnych sal była zapełniona półkami z książkami, katalogami i innymi tego typu rzeczami.
-Artefakty i inne pewnie są trzymane poziom niżej... ale ja chę znaleźć labolatorium...- mruknęlam minąwszy kolejne pomieszczenie.- I coś o naszej kochanej Pannie Moon.
Byłam pewna, że ją i Klausa łączy coś więcej niż relacja szef- podwładny.
-Najbardziej prawdopodobne jest to, że ją przygarnàł... ojciec?
Wzdrygnęłam sie. Miec tego gościa za ojca, nawet przybranego, wydawało się trochę makabryczne choć w sumie dlaczego? Nie wiedziałam jakie miał podejscie do Zhalii kiedy ta była dzieckiem.
Po jakimś czasie trafiłam na pomieszczenie inne od pozostałych. Było niewielkie i znajdował się w nim tylko komputer i panel...
-Chyba znalazlam to czego szukałam.- mruknęłam. Odpaliłam urządzenie i zabrałam się za łamanie zabezpieczeń, o dziwo nie było to trudne.- Pewnie nie ma tu nic ważnego. Albo w każdym razie Klaus tak nie uważa, choć dla nas czasem najmniejsza informacja może być przydatna.
Zaczęłam przeglądać i zgrywać poszczególne pliki choć nic ciekawego nie znalazłam, nagle przestałam.
-Co ja robię?- westchnęłam wpatrując się w ekran, dane dotyczyły misji sprzed prawie dwudziestu lat, dla Organizacji zakończyła się niepowodzeniem a to z powodu pewnego łowcy...- Tata. Zdaje się że podświadomie chciałam znaleźć coś o nim. Ale nie mam na to czasu, no i wątpię hy klaus coś o nim miał.
Usiadłam na krześle i odetchnęłam.
-Za bardzo odrywam się od misji. Mam jeszcze drugi poziom do sprawdzenia.
Zgrawszy ostatni z interesujących plików ruszyłam z powrotem.
Dziewczyn nie było tam gdzie je zostawiłam ale się tym nie przejęłam, wiedziałam że sobie poradzà, zwłaszcza Zhalia. Wsiadłam więc do windy i zjechałam na niższy poziom. Od razu wyczułam, że mamy kłopoty.
-Pewnie Organizacja namierzyła kogoś z nich. Inaczej już dawni by mnie zaatakowali. No nic, ja się skupię na swoim zadaniu, Dante i reszta sobie poradzą.
Wsłuchałam się w odgłosy dochodzące z okolicznych pomieszczeń i postanowiłam unikać tych miejsc w których słychcać było walkę. Kierując się w ten sposób trafiłam do pokoju który wyglądał mi na sypialnię. Łóżko, szafa, komoda, akwarium, obrazki na ścianach.
-Pokój dziecka.- uśmiechnęłam się lekko. Na szafce nocnej zauważyłam zdjęcie. Przedstawiało ono uśmiechnietà dziewczynkę w ramionach mężczyzny który najpewniej był Klausem sprzed parunastu lat. Dziewczynka wyglądała bardzo jak Zhalia.
-Bingo.- mruknęłam sięgając po zdjęcie. Wyjęłam je z ramki i schowałam do kieszeni.- Ciekawe czy Dante to widział. No ale nic, lepiej sprawdzę co u nich.
Bieguem ruszyłam w stronę labolatorium. Kierowałam się instynktem i odgłosami walki. Tam zastałam niebieskowłosą i dwóch agentów ale ich zignorowałam.
-A Ty dokad?- spytała kobieta.
-Do Dantego, a niby gdzie?
Z labo przeszłam schodami niżej i trafiłam do obszernej hali zastawionej czymś co wyglądało jak skrytki z artefaktami.
-Więc to tu są poukrywane? Może znajdę coś ciekawego.
Rozejrzałam się i zobaczyłam Loka z Kipoerinem unikających ataków Klausa, Dantego który wglądał na zdezorientowanego oraz walczących tytanów. Dopadłam do detektywa.
-Ej, a Tobie co?- mruknęłam.
-Klaus miał jakąś sieć na sobie, po trafieniu w nią okazało się że była tam toksyna która mnie oślepiła.
-I mam uwierzyć że to wystarczy by Wielki Dante Vale wypadł z gry?- zadrwiłam.- Albo ściemniasz, albo się starzejesz mój drogi.
-Bardzo zabawne.
-Przepraszam że przeszkadzam w rozmowie przyjacioł, ale jesteśmy w środku walki.- Odzezwała się Sophie.
-Oh, Soph, wybacz. Dopiero teraz Cię zauważyłam. Masz rację, zajmijmy się resztą. Ja z Cherritem popilnujemy Dantego a Ty i Lok zajmijcie się resztą tytanów.
-Dobrze.
Uśmiechnęłam się lekko, ona i Lok stanowili niezły duet.
-Dobra, Dan, jaki masz pomysł?
-Myślę że wiesz.
-Oj tak.
Zbliżył się do nas Klaus. Dante powiedział Cherritowi by poleciał pomóc dzieciakom.
-Chłopak to ciekawy przypadek. Ale nie zapomniałem to Tobie Dante Vale.
-A o mnie juz tak.- westchnęłam.- Dante, chcesz bym się nim zajęła?
-Nie.- odparł a następnie zwrócił się do naukowca- podejrzewam, że nie przyszedłeś tutaj oddać mi lampy dżina.
-Niestety nie... trujący kieł!
Wraz z detektywem uniknęliśmy ataku nieprzyjemną substancją. Największy problem w atakowaniu Klausa stanowiła ta dziwna sieć go otaczająca ale wiedziałam, że Vale sobie z nią poradzi.
-Niepotrzebnie się tak wysilacie bo mój ostatni jęk za chwilę rozerwie was oboje na kawałki.- staruszek chciał nas zaatakować ale nie docenił ani mnie ani Dantego. Detektyw, nie ważne czy widział czy nie, był świetny w walce, tak samo jak ja, i żadne z nas nie miało zamiaru tak łatwo dać się pokonać jakiejś durnej siatce.
W momencie kiedy przeciwnik chciał zaatakować brunet zerwał z niego ochronę a ja odepchnęłam go dość daleko i boleśnie.
-Ty widzisz!- ucieszył się Cherrit który obserwował wszystko z góry. Dante uśmiechnął się.
-Wybacz mi Klaus, na prawdę sàdziłeś że moja Wieczna walka nie przywróciła mi wzroku?
-Niebezpiecznie było tak założyć.- mruknęłam.
-Kolejna niespodzianka.- mężczyzna był już sfrustrowany.- straż, brać ich!!!
Agenci zaatakowali jeszcze natarczywiej. Lok stracił Kipoerina i spadł na ziemię, nie mieliśmy zbyt wiele czasu.
-jesteśmy otoczeni, jak mamy zdobyc Lampę dżina?- zacząl martwić się Lok.
-Chłopak ma rację, nie wykonaliście misji. Lampa dżina pozostanie poza waszym zasiegiem.
-W porządku- odparł spokojnie Vale.- Tak na prawdę to nie ona była naszym celem.
Skrytka która pozostała otwarta po wyjeciu lampy zawierała jeszcze jeden artefakt i to właśnie na nim nam zależało.
-Tak na prawdę potrzebna nam była Włócznia Valada paliwnika.
-Nieroztropnie postąpiłeś zostawiając skrytkę otwartà.- zaśmiałam się.- Choć skąd mogłeś wiedzieć. Inteligetni ludzie tacy jak Ty mają to do siebie, że chcą wierzyć w to co im pasuje. Nie przemyślałeś swoich ruchów Klaus.
-Najpierw berło, potem lampa a teraz włóczni? To jak potrójny podstęp.- Mój braciszek był zachwycony planem detektywa.
-Skoro mamy to po co przyszlismy...- zerknęłam na bruneta.
-Tak. Skończyły się żarty.
-Świetnie.
Przyzwalam strzygę, po raz pierwszy od dłuższego czasu. Od razu zaatakowała agentów i ich tytanów. Samego Klausa natomiast zamknęłam w kuli ognia.
-Nieźle.- mruknęła Sophie.
-Dzięki...
-Ej, może niech tytani powstrzymają agentów a my uciekniemy?- zaproponował Lok.
-Dobry pomysł./ zgodził się Dante.
Westchnęłam.
-A już myślałam, że czeka mnie jakaś fajniejsza walka. Ale fakt faktem, że trzeba się stąd wydost-ć. Jeszcze będzie sporo okazji by walczyć z Organizacją.
Tak więc korzystając z nieuwagi agentów wbiegliśmy na schody prowadzące w górę i mieteo wyżej zastaliśmy Zhalię.
-Co Ty tu robisz?
-Co Wy tu robicie?
Z dołu słychać już było krzyki pościgu.- Nie da rady uciec Organizacji.
-Nie chyba, że zablokujemy im drogę.
Wspólnymi siłami przesunęliśmy ogromy regał tak by zastawiał przekście a Dante przykleił go jeszcze do ścian z pomocą nowonauczonego zaklecia o nazwie Mega-klej.
-To ich na długo nie zatrzyma.
-Racja, wyjdźmy na powierzchnię.
W koncu udało nam się opuścić mroczną księgarnię. Słońce zaczynało wschodzić, spędziliśmy w podziemiach ładnych parę godzin. Udaliśmy się w kierunku samolotu i wystartowaliśmy tak szybko jak tylko się dało.
W końcu wróciliśmy do Wenecji. Tam Dante wyjaśnił pozostałym jaki miał plan.
-Klaus zawsze był o krok przed nami. Podejrzewałem, że nas podsłuchuje więc skłamałem odnośnie lampy.
-I chronił bezwartościową rzecz.- domyślił się Lok.
-A poniewarz włócznia, czyli nasz prawdziwy cel, wydała mu się bez wartości, nie widział potrzeby by ją chronić.- dokonczyłam.
-ta włóczni zawierała kiedyś tytana, Nieumarłego- zauważyła Sophie- zanim związał się z Vladem Palownikiem.
-A dla tego gościa była tylko pamiątką w kolekcji.
-To prawda, ale mam powody by sądzić że kryje ona w sobie inny sekret.- odparł Dante.
-I pewnie masz rację, lecz wydaje mi się, że to rozmowa na inny dzień. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem trochę zmęczona.- mruknęłam i spojrzałam na Moon.
Zhalia była mocno rozkojarzona i zaszyła się w swoim pokoju zaraz po rozmowie.
Późnym wieczorem gdy większość już spała zapukałam do jej sypialni.
-Proszę.
Weszłam do środka i lekko się uśmiechnęłam.
-Wszystko w porządku?- spytałam.- jesteś jakaś wypbcowana.
-Wszystko dobrze. Tylko nie czuję się najlepiej.
-Nie dziwię się. Będąc świadkiem włamania do własnego domu... vzy raczej ataku na niego.
-O czym Ty mówisz?
-O akcji w labolatoriach Klausa. Znalazłam tam ciekawe zdjęcie.- wyjęłam fotografię z kieszeni. Kobieta nie wyglądała na zachwyconà.- Mówiłam Ci, że coś wiem.
-Ile dokładnie?
-Pewnie wszystko. Klaus Cię przygarną z ulicy. Traktujesz go jak ojca i zrobisz dla niego wszystko. Kazał Ci śledzić Dantego i najpewniej pozbyć się go kiedy zajdzie taka potrzeba. Problem w tym, że zaufanie jakim obdarzył Cię nasz detektyw i pozostali oraz to jak Cię traktują, przysparza Ci wątpliwoßci.
-Nie mam wątpliwości.
-Mów jak chcesz.
-Nie będę ukrywala że co do pozostałych masz rację. Co masz zamiar z tym zrobić?- wstała, byłam pewna że będzie chciała mnie zaatakowć.
-Spokojnie.- podałam jej zdjęcie.- To Twoja sprawa. Nie muszę o niczym mówić Dantemu ani pozostałym. Pewnie i tak sami niedlugo się dowiedzà. Poza tym, wiem że mogę Ci ufać.
-Nie życzysz dobrze swojej drużynie?
Zaśmiałam się cicho.
-Życzę.
-Jakoś w to wątpię.
-Bo daje Ci wolną rękę? Moze to tak wyglada.
-Zdrajczyni wracajaca po latach, puszcza wolno szpiega którego zadaniem jest pozbycie się jej byłego. To mi nie wygląda na dobroć serca. Co tak na prawdę knujesz?
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Po prostu lubię dobre widowisko, mam nadzieję że kiedy dojdzie co do czego to mi to zafundujesz.
-Uwielbiasz zagadki, prawda?
-Cóż, stanowią one jakieś 80 procent mojej pracy, inaczej nie miałabym pieniędzy na chleb.
Odwróciłam się i już miałam wychodzić ale na chwilę się jeszcze zatrzymałam.
-I jak już wspomniałam wielokrotnie, wiem, że mogę Ci zaufać. Chcę żebyś wiedziała, że Ty możesz zaufac mi.
-Co takiego wydarzyło się w Irlandii?
-To już moja sprawa Zhalio. Dobranoc.
Z tymi słowami opuściłam pokój niebieskowłosej.
-Obyś podjęła słuszną decyzję, nienawidzę się mylić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top