6
Większość uczniów dopiero zasiadała do posiłku, gdy chmara sów wleciała do Wielkiej Sali. Syriusz pewny, że nic nie dostanie, z uśmiechem sięgnął po galaretkę. Jak wielkie było jego zaskoczenie, gdy mała paczuszka spadła prosto w jego talerz, przy okazji rozpryskując posiłek, a raczej deser.
— Jakaś szkarada znowu się pomyliła — jęknął, otrzepując małą, kwadratową paczkę z żelatyny. Obejrzał ją dokładnie, poszukując podpisu. Jedyne co dostrzegł, to mała, przyklejona na spód karteczka z napisem "Syriusz B.".
— Co tam masz? — Czarnowłosy uniósł wzrok na Jamesa, który dopiero wszedł do sali.
— Nie nadajesz się do picia. — Syriusz zmierzył przyjaciela wzrokiem.
Pomięta, wyłażąca ze spodni koszula, szata zsuwająca się z prawego ramienia i te rozczochrane, bardziej niż zwykle, włosy.
— Dziwne, że buty założyłeś dobrze. — Poklepał miejsce obok siebie i wrócił do odpakowania prezentu.
— Jestem... — Potter opadł na ławkę, a twarz ukrył w dłoniach.
— Skacowany? — zasugerowała Susan, która nie wiadomo skąd znalazła się po drugiej stronie stołu, obok Lily, uważnie przyglądającej się Potterowi.
— Zmęczony — odparł Rogacz, nie przejmując się drwiącym tonem dziewczyny.
Syriusz skorzystał z okazji, że przyjaciel ledwo kontaktował i szybko wrzucił do torby rozpakowane już pudełko. Zawartość natomiast — małą karteczkę — schował do kieszeni. Z uśmiechem dołączył do rozmowy, nie zdając sobie sprawy, że autor wiadomości przygląda mu się od kilku minut.
Lucjusz przyglądał się Ann, która wzrok miała wlepiony w stół Gryffindoru. Opuścił kolegów i przysiadł się do brunetki.
— Myślę, że przewiercanie go wzrokiem niewiele pomoże...
Annabeth uśmiechnęła się lekko i spojrzała na blondyna, który zdążył już poznać ją na tyle, by wiedzieć, kiedy coś uknuła.
— O nie... — Pokręcił głową. — Nie zrobiłaś tego... — Choć narastała w nim wściekłość, wychowanie nakazywało mu opanować emocje.
— Spokojnie — Złapała jego dłoń pod stołem.
Malfoy natychmiast się rozluźnił.
— Poprosiłam tylko o spotkanie. Jeśli zechcesz, pójdziesz ze mną... — dodała. Spojrzała w jego szare oczy i choć bardzo tego nie chciała, dostrzegła w nich zagubienie. Chciała w jakiś sposób pomóc Lucjuszowi, rozproszyć jego myśli, by zajął się tym, co tu i teraz.
~*~
Gwar panujący w pokoju wspólnym Gryfindoru stopniowo zanikał. Trzy osoby, siedzące na kanapie, naprzeciwko kominka wiedziały, że czeka ich długa noc. Kiedy drzwi dormitorium zatrzasnęły się za ostatnią z osób, James wstał i naciągnął szatę.
— Peter wstawaj — jęknął, szturchając Pettigrew.
Chłopak chrapnął ostatni raz, a po głębokim ziewnięciu wstał i leniwie zaczął zakładać kurtkę.
— Łapa? — James zaprzestał działań, widząc niewyraźną minę przyjaciela.
Syriusz podrapał się po głowie, usiłując znaleźć jakiekolwiek wytłumaczenie, które nie zdenerwuje Pottera. Pełnia to specyficzny czas. Przyjaciele obiecali Lupinowi, że tak długo, jak będą w Hogwarcie, zapewnią mu towarzystwo podczas przemian. Nie chodziło tu tylko o grzeczność. Dla młodego wilkołaka wiele to znaczyło i James starał się o tym nie zapominać.
— Nie idę... — Czarnowłosy nieśmiało spojrzał na przyjaciela.
— Żarty sobie stroisz? Zbieraj manatki! — James nie potraktował Blacka poważnie. Wyjął Mapę Huncwotów i upewnił się, że w pobliżu ich pokoju nikogo nie ma. Z torby wyciągnął także pelerynę niewidkę.
Peter nieco już rozbudzony, podszedł bliżej.
— Syriusz? Luniak nas potrzebuje...
— Naprawdę nie mogę, chłopaki. — Czarnowłosy szedł w zaparte. Nie było mu łatwo wystawić Remusa, jednak czuł że musi pójść na spotkanie z Annabeth. — Idźcie, bo się spóźnicie. Później wszystko wam wytłumaczę, obiecuję.
James spojrzał na zegarek. Prychnął cicho i odwrócił się na pięcie. Wściekły wyszedł z dormitorium, a Peter pobiegł za nim.
Łapa westchnął ciężko i podszedł bliżej kominka. Wyciągnął dłonie, chcąc nieco je ogrzać przed wyjściem. Po kilku minutach zabrał sweter i cicho opuścił wieżę Gryffindoru. Sam nie wierzył w to, co zamierzał zrobić, jednak ciekawość zwyciężyła i tym razem.
Annabeth prosząca o spotkanie? Nie wiedział, w jakim celu, jednak miał cichą nadzieję, że ma informacje o rodzicach, odnośnie ostatniego artykułu. Zszedł na pierwsze piętro i ruszył w stronę gobelinu, przy którym miał spotkać się ze Ślizgonką. Na miejscu nie spotkał dziewczyny, więc miał chwilę czasu na przemyślenia. Gdzieś w głębi duszy wiedział, że powinien przeprosić ją, za ostatnią wymianę zdań. Rodden miała racje, jego natomiast poniosły emocje. Nie sądził, że sprawa rodziców może go do tego stopnia poruszyć... a jednak.
— Ledwo cię widać w tych ciemnościach.
Szept spowodował, że Syriusz odwrócił się. Ujrzał przed sobą nie tylko niewyraźne rysy dziewczęcej postaci, ale i drugie, nieco wyższej, męskiej.
— Lumos! — szepnął. Światło odkryło przed nim oblicze drugiej osoby.
— Weź od razu megafon i wykrzycz, że tu jesteśmy... — prychnęła Rodden.
— Nie odwracaj kota ogonem! — warknął Syriusz. Emocje tak nim zawładnęły, że nie miał zamiaru gasić różdżki, czy wymyślać riposty dla dziewczyny. Wiedział, że Rodden ma bzika na punkcie blondyna i uwielbia spędzać z nim czas, jednak sądził, że dziewczyna uszanuje wrogość Blacka do słynnego Śmierciożercy. Widocznie, Ann potrzebowała swojej przyzwoitki nawet w chwili tajnego spotkania. — Malfoy?! Tylko na tyle cię stać?!
Lucjusz spodziewał się takiego przyjęcia. Sam nie pałał miłością do Blacka, ale wiedział że nie pora na ich niesnaski.
— Może zgasisz w końcu światło, zanim każą nam sprzątać posadzkę przez tydzień? — zaproponował blondyn, nawet nie starając się zastosować miłego tonu.
— Nox. — Syriusz oparł się o ścianę i z wyczekiwaniem spojrzał na Rodden. — Czego ode mnie chcecie?
— Ostrzec cię...
— Wy? —prychnął. — Przed kim? Chyba przed wami samymi?
— Przed Regulusem.
— Kombinuje z Evanem Rosier — dodał Lucjusz. — Nocami spotykają się w dormitorium... Kiedyś usłyszałem, jak twoja kuzynka, Bella, wspominała coś o listach, które przekazywał mu Nott.
— Nie ufaj mu. — Syriusz nie ukrywał swojego zdziwienia. W jakim celu dwójka Ślizgonów mówi mu o zdradzie? Raczej powinni się cieszyć i przyłączyć do popleczników Voldemorta, albo przynajmniej im zaklaskać.
Tupot stóp spowodował, że cała trójka zamarła. Nie zdążyli schować się za pobliską rzeźbę, bo profesor Slughorn już celował w ich stronę. Za nim natomiast człapał woźny.
— Widzę, że nie tylko my cierpimy na bezsenność... — Podszedł bliżej. Z uwagą przyglądał się młodemu Blackowi, wywołując tym jego zakłopotanie. — Jesteś bratem Regulusa, zgadza się?
Black niechętnie pokiwał ciemną czupryną. Widocznie brat zrobił mu już reklamę u swojego ulubionego nauczyciela.
— Panie profesorze, to jeden z tej szajki... zaburza ład i porządek w tej szkole... zasługuje na większą karę niż siedzenie po lekcjach! — Filch nie mógł nie wykorzystać okazji, by ukarać jednego z Huncwotów. Ledwo zaczął pracować w tej szkole, a ta czwórka już pozbawiła go wszelkiej chęci do wykonywania obowiązków.
— Panie profesorze, to ja prosiłam Syriusza o spotkanie... — Annabeth zwróciła się do nauczyciela. — Niech pan go nie karze...
Syriusz był zdziwiony faktem, że Rodden tak chętnie wzięła na siebie winę, jednak nie miał zamiaru przerywać jej deklaracji. Dlaczego on miał tracić czas na siedzenie po zajęciach, skoro to ona stwierdziła, że musi pogadać w czasie pełni, a nie jak normalny człowiek, w dzień?
— I pan Malfoy też tutaj...
Lucjusz wzruszył ramionami.
— No tak... Albus mówił mi, że gdzie panna Rodden, tam i pan Malfoy...
— Właśnie... przecież prefekci mogą patrolować...
— Ale tylko Rodden jest prefektem! — zawołał znów Filch, który czuł, że to jego szczęśliwa noc. Trzech uczniów przyłapanych, do tego wśród nich znajduje się Black! Gdyby nie kości, które zaczynały mu doskwierać, charłak skakałby pod sam sufit.
— Niezupełnie... dziś rozmawiałem z Albusem. Pan Malfoy został wybrany nowym prefektem, gdyż pan Flynn nie sprawdza się. W zaistniałej sytuacji problem rodzi się tylko z panem Blackiem...
— Niech szoruje przez miesiąc podłogi na całym piętrze! — zaproponował woźny.
— Wymyśl coś nowego... te kafelki są czyste. Nie ma dnia, żeby ktoś ich nie szorował — westchnął Syriusz, który był już nieco zmęczony. Powinien siedzieć w chacie z Lupinem, a nie konwersować z Filchem na temat posadzek Hogwartu.
— Pan Black ma rację...
Slughorn ziewnął, przeciągając się przy tym. Nie zauważył, że Syriusz musiał wykonać taktyczny unik, aby na końcu różdżki zamiast promienia światła nie znalazła się przypadkiem jego gałka oczna.
— Przez tydzień będziesz sprzątał moją salę, dobrze? A teraz rozejdźcie się, jutro wcześnie wstajemy.
Syriusz odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę wieży Gryffindoru, nie zaszczycając dwójki Ślizgonów nawet krótkim "cześć". Był wściekły. Co mu po ostrzeżeniach? Potrzebuje konkretnych przykładów. Nie od wczoraj jest bratem Regulusa, dobrze wie, że jemu nie wolno ufać. Na dodatek, Slughorn na pewno wygada się o jego nocnych widzeniach przed McGonagall, a najbliższy tydzień Łapa spędzi w towarzystwie oparów od eliksirów, pogniecionych ślimaków i plantacji robali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top