39


Annabeth siedziała cicho i patrzyła na Syriusza. Chłopak starał się uniknąć rzucenia podejrzeń na Sue, jednak jego przyjaciele i tak wpisali ją na listę potencjalnych podejrzanych. A mógł się ugryźć w język.

—Nie rozumiem, co tu robi Susan — powiedział, zerkając na Remusa i Jamesa.

— Zbyt wiele niewyjaśnionych wątków porwania — wyjaśnił Potter.

— Też byłam temu przeciwna... — Annabeth delikatnie zabrała kartkę z dłoni Black'a. Nadal w pewien sposób zależało jej na Sue, mimo że nie utrzymywały ze sobą już żadnych kontaktów.

Śmierć Elenare zmieniła nieco myślenie Ślizgonki. Ostatnio potrzebowała dużo wsparcia i otrzymała je, o dziwo, właśnie od Huncwotów. Nie chciała więcej odpychać ich od siebie, bo byli jedynymi osobami, na które mogła liczyć. Sądziła że w obliczu tragedii Susan się przełamie i chociaż podaruje jej nikły uśmiech. Jednak nic takiego się nie stało, a Annabeth ponownie zaczęła się zastanawiać czy ich przyjaźń naprawdę była tak mocna, jak obie sądziły.

— Ale James mnie przekonał. Tu chodzi o śmierć Elenare. Jeśli jest choć jedna setna procenta, która mówi, że Sue ma coś z tym wspólnego, sprawdzimy ją.

— Ufam jej — powiedział czarnowłosy, jednak nie był w stanie ukryć swojej niepewności.

— Nie przekonałeś mnie tą deklaracją — stwierdził Potter. — Łapa, nikt tu nie wydaje na nią wyroku. Chcemy rozwiać wszelkie wątpliwości, okej?

Chłopak zastanowił się. Łatwiej będzie mu utrzymać tajemnicę Susan, jeśli jego przyjaciele pomyślą, że jest po ich stronie.

— Okej. Od czego zaczynamy?

— Muszę uwarzyć Veritaserum. Zajmie mi to cztery tygodnie, więc do tego czasu mogą już znaleźć winowajcę, w co wątpię. Poza tym potrzebujemy antidotum, jeśli Roberts podczas przesłuchań będzie próbował wyciągać coś z nas z pomocą Serum Prawdy, choć Minister Minchum tego zabronił. Nie wiadomo jednak, czy Roberts się posłucha. I... trzeba przygotować eliksir także dla Susan. — Annabeth spojrzała na Blacka. — Jest animagiem, może to przez przypadek wypaplać. Póki co zachowujcie się normalnie, nie wzbudzajmy podejrzeń. Wracajmy już do zamku.

Huncwoci pokiwali głowami. Remus i James ruszyli przodem, Syriusz mozolnie poszedł za nimi.

Nie podobało mu się to wszystko. Jeśli Susan naprawdę miała coś wspólnego ze śmiercią El, a oni to odkryją... Mało tego, dowiedzą się, że Syriusz wiedział o jej sekrecie... Co on tak właściwie robił? Narażał przyjaciół, zawodził ich zaufanie dla osoby, która zawiodła jego samego? Wściekł się na Sue za to wszystko i pozwalał, by to samo przydarzyło się Jamesowi, Remusowi i Annabeth?

— Syriusz, poczekaj... — Annabeth złapała chłopaka za rękę. Widziała, że mimo zapewnień chłopakowi nie podobała się cała ta sytuacja.

Black spojrzał na nią nieprzytomnie.

— Jeśli źle się czujesz z tym, że Sue... zrozum, ja... Elenare była jedyną osobą, która mi na tym świecie pozostała. Straciłam ją i muszę znaleźć winnego. Sue była moją przyjaciółką i choć nigdy wcześniej nie zawiodła mojego zaufania...

Black miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Nie zawiodła? Zawiodła ich wszystkich. Pytanie tylko, czy zrobiła to w pełni własnej woli, czy też nie?

— Wszystko jest dobrze, Ann. Naprawdę. — Spojrzał w załzawione oczy dziewczyny.Ostatnio cały czas płakała. Nie mogła przeżyć straty El. Starał się być przy niej, wspierać ją. Dobrze wiedział, że prawdziwy przyjaciel może uratować życie. Tak, jak James uratował jemu. — Pomogę ci znaleźć mordercę, niezależnie od tego kim jest. Zapłaci za to, bo El nie zasłużyła na śmierć.

— Boje się, że to kara... kara za Malfoy'a.

— Dowiemy się tego... — obiecał chłopak, przytulając dziewczynę.

~*~

Syriusz unikał sytuacji, w których zostawał z Susan na osobności. Nie chciał rozmawiać z nią o tym, co zrobiła. Nie chciał nawet poznawać jej punktu widzenia. Podjął ostateczną decyzję. Jeśli Susan maiał coś wspólnego ze śmiercią małej Rodden, nawet jeśli działała pod wpływem szantażu, odkryją prawdę. Nie mógł patrzeć na to, jak Annabeth się męczy. Mimo młodego wieku ta dziewczyna przeszła już wiele, zasługiwała na prawdę.

— Black, nudzisz się? — zapytała profesor McGonagall, gdy głowa czarnowłosego powoli opadła na ławkę.

— Szczerze mówiąc, to przemiana w iguanę nie wiąże się zbytnio z moimi planami na przyszłość, więc sama pani rozumie — powiedział, nie podnosząc głowy, przez co jego głos był nieco stłumiony.

— A szlaban wiąże się z twoimi planami na przyszłość?

— Niewątpliwie jest wliczony w jedną z alternatywnych rzeczywistości.

— Odejmuję Gryffindorowi pięć punktów, i na Merlina, Black, chociaż sprawiaj wrażenie porządnego Gryfona. — Kobieta pokręciła głową z dezaprobatą. Kontynuowała temat zajęć, przechadzając się powoli wzdłuż ławek, co rzadko robiła. Nagle zamilkła, stając nad dziewczyną, siedzącą na ostatnim miejscu pod oknem.

Uczniowie odwrócili się, a z nimi Syriusz, dodatkowo trzepnięty przez Remusa.

Annabeth siedziała na swoim stałym miejscu, głowę miała oparte na stosie trzech książek. Miała zamknięte oczy i spokojny, miarowy oddech.

— A mnie się pani czepia — zauważył czarnowłosy.

— Warzy Veritaserum po nocach... — szepnął Lupin. — Dlatego nie śpi.

— Pani profesor... — Susan powoli wstała, zwracając na siebie uwagę nauczycielki. — Ona ostatnio dużo przeszła...

Kobieta podniosła rękę, dając Walker znak, by się uciszyła. Doskonale wiedziała przez co przeszła ta dziewczyna.

— Walker, obudź ją i zaprowadź do kuchni, niech coś zje.

Brunetka niepewnie wyszła z ławki i zabrała swoje rzeczy.

Syriusz zaniepokoił się i zrobił to samo.

— Black... — Profesor już chciała go zatrzymać, jednak po chwili delikatnie kiwnęła głową. — Pomóż jej. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top