21
— To było pierwszorzędne!! — Śmiech Jamesa było słychać w drugim kącie Wielkiej Sali.
Syriusz przełknął ostatni kęs i spojrzał w stronę, z której dobiegał głos.
— Co im tak wesoło? — zapytała Susan, siedząca naprzeciwko Blacka.
Syriusz wzruszył ramionami. Po chwili Peter i Potter siedzieli obok, z wielkimi uśmiechami i napisem "kłopoty" na twarzach.
— Lochy się zawaliły? — westchnął Black, patrząc to na jednego, to na drugiego. Zastanawiał się, co mogło wprawić jego przyjaciół w iście szampański nastrój. — Czy Filch wyleciał w powietrze?
— Hmm.... blisko...
Czarnowłosy gwałtownie się wyprostował, na co James roześmiał się jeszcze bardziej.
— Testowaliśmy łajnobomby, i wpadliśmy na lepszy pomysł. Ulepszyliśmy je.
— Jak? — dopytywała się Sue.Osobiście uważała żarty Huncwotów za obrzydliwe, lecz zdarzały się i te naprawdę śmieszne, z których i ona lubiła się pośmiać.
— Nafaszerowaliśmy je dżdżownicami i podrzuciliśmy jakiemuś pierwszorocznemu Ślizgonowi do torby! — zawołał Peter, za co James zdzielił go po głowie, po czym przyłożył palec do ust w uciszającym geście. — Wedle... naszych źródeł, chwilę później wszedł do salonu Ślizgonów.
— Cholera... — Syriusz przeklął cicho i zaczął rozglądać się po Wielkiej Sali.
Tymczasem James, Peter i Susan, zaczęli rozprawiać o tym, jakże fantastycznym pomyśle.
Black natomiast nadal pamiętał obrzydzenie w oczach pewnej Ślizgonki. Nie był pewien, ale wydawało mu się, że towarzyszył temu pewien strach. Huncwoci nie lubili Slytherinu.
Mało kto lubił ten dom, jednak... Po ostatnich wydarzeniach Black przyznawał to nieco mniej niechętnie: lubił Annabeth. I już nigdy nie chciał sprawić jej przykrości.
Wstał z ławki i prawie potykając się o własne nogi, odnalazł wśród Krukonów młodszą Rodden. Odciągnął ją nieco na bok.
— Wiesz, jak się dostać do salonu Slytherinu?
— Myślę, że ty także wiesz, lub masz coś, co ci pomoże... — Uśmiechnęła się słodko El. Zdążyła poznać historie o Huncwotach na tyle, by wiedzieć, że ta czwórka posiada pełno sekretów, a zamek znali jak własną kieszeń.
— Skąd wiesz o... poza tym James ją ma i...
— Macie swoje sposoby. Nie wiem konkretnie jakie, ale nikt, tak jak wy, nie potrafi przemykać się po zamku, nie mówiąc już o psikusach, które zawsze przytrafiają się pewnym osobom właśnie wtedy, gdy są same.
— Czy Peter...
— Nie, nie wygadał się. Chodź, zaprowadzę cię.
Susan z niedowierzaniem odprowadziła Blacka i Elenare wzrokiem. Sądziła, że jeśli będzie spędzać więcej czasu w towarzystwie Blacka, on zupełnie oderwie się od Rodden. Tymczasem czcigodny Syriusz postanowił zaprzyjaźnić się z Elenare — chodzącą lukrecją.
Przyjrzała się Potterowi, który skończył się śmiać, jedynie uśmiechał się chytrze.
— Co z tobą, James?
— Spójrz jak biegnie do damy w opałach... — prychnął. Wyciągnął dłoń do Petera, który wręczył mu dwa galeony.
— Co wy...
— Nic nikomu nie wrzucaliśmy. — Chłopak wzruszył ramionami, chowając pieniądze do kieszeni. — Założyliśmy się z Glizdkiem. Mówiłem, że jak tylko Łapa usłyszy, że Ann coś grozi, nawet coś tak durnego, to do niej pobiegnie.
Pettigrew westchnął ciężko, wyraźnie zasmucony zmniejszeniem się zawartości swojego portfela.
Walker natomiast zupełnie straciła apetyt. Mogła znieść fakt, że Syriusz rozmawiał z Elenare, ale w żadnym wypadku nie chciała myśleć, że ta dwójka pobiegła do salonu Ślizgonów tylko po to, by ratować biedną Ann z macków zwykłych robali.
Sue z impetem odrzuciła widelec i wyszła z sali, nie reagując zupełnie na wołanie Pottera.
~*~
— Co dalej? — zapytała El, gdy wraz z Syriuszem stanęła przed ciemnozielonym drzwiami.
— To ty tutaj jesteś tą mądrzejsza.. — Black niewinnie wzruszył ramionami.
Elenare uśmiechnęła się lekko.
— Ann na pewno dzieliła się z tobą hasłem.
Krukonka spojrzała przenikliwie na Blacka.
— Czemu chcesz się tu dostać?
— Musisz zadawać tyle pytań?
— Przyznaj, że należą mi się wyjaśnienia.
Black oparł się o kamienną ścianę. Skrzyżował ręce, nie będąc pewnym, jak odpowiedzieć dziewczynce. Kiedy już otwierał usta, Rodden przerwała mu.
— Jesteś w niej zakochany?
— Nie! — zawołał, lecz jego serce zabiło mocniej. Mimo takiej odpowiedzi, zaczął się wahać. Ku jego zdziwieniu, Elenare rozpromieniła się.
— W porządku, widzę że tak.
Zanim Black zdążył się oburzyć, Krukonka odwróciła się przodem do drzwi.
— Dziedzic Slytherina... — powiedziała, po czym pobiegła w swoją stronę.
— Czego dziedzic? — szepnął Black, puszczając w niepamięć przedostatnie zdanie, wypowiedziane przez Elenare.
Wszedł wgłąb pokoju wspólnego. Jego oczom ukazała się Annabeth, spokojnie czytająca książkę przy kominku.
— Ann? — szepnął. Podszedł bliżej, usiłując nie zwrócić na siebie uwagi pobliskich Ślizgonów.
Gdy tylko zszokowana dziewczyna go zauważyła, natychmiast posadziła chłopaka na fotel, znajdujący się naprzeciwko i dała mu do ręki książkę. Nie miała pojęcia jaka tajemnicza siła mogła przyciągnąć Syriusza do miejsca pełnego Ślizgonów.
— Mam czytać?
— Nos w niej zanurz ośle, bo zaraz zrobią raban! Nie pytam, jak się tu dostałeś, bo zgaduje, że El ci pomogła. Powieszę ją za jelita...
— Zostaw jej jelita, mogą się na coś przydać.
— Co tu robisz?!
— Myślałem, że... — Black rozejrzał się dyskretnie. Żadnych śladów bomb. Żadnego smrodu, krzyku, marudzenia. — Co tu robi ten szlam? — zapytał, wskazując ściany, po których ciekły krople wody.
— Przecież sam przyszedłeś...
— Bardzo śmieszne. — Chłopak wywrócił oczami.
— Co tu robisz? — powtórzyła pytanie. — Tylko szczerze. — Uśmiechnęła się.
Syriusz automatycznie odwzajemnił gest. Poczuł, jak przyjemne ciepło rozlewa się w jego sercu.
— James ponoć wrzucił do was łajnobomby, wypełnione dżdżownicami. Wiem, jak się ich boisz, więc...
— Przyszedłeś mnie uratować? — dopytywała Ann, nie wierząc własnym uszom.
— Chciałem... sprawdzić... czy... czy wszystko z tobą dobrze.
— To bardzo miłe, ale... co twoja dziewczyna na to?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top