XIV
Gdy byłam pod drzwiami kapitana oczywiście zapukałam gdyż tak nakazywała grzeczność.... A gdy usłyszałam że mam pozwolenie by wejść do jego pałacu.... Weszłam
-przyszedłam-powiedziałam
-przyszłam się mówi-poprawił mnie czarnowłosy
-Nie wydaje mi się.... -teraz ja mu odpowiedziałam zwlekając drzwi
-jak ty się do mnie odnosisz co?-zapytał marszcząc brwi
-tak jakoś wyszło-powiedziałam wzruszając ramionami
-coraz bardziej tracę do ciebie cierpliwość-powiedział stojący od biurka i podchodząc do mnie
-nie pan jeden-odpowiedziałam jeszcze bezczelnie a ty ten podszedł do mnie bardzo blisko... Prawie że w stykaliśmy się klatkami piersiowymi... I mimo że on był w miarę niskim mężczyzną to i tak nade mną górował...-nie boję się pana
-powinnaś znać swoje miejsce..... W tym momencie jesteś na samym dole!-powiedział już naprawdę zdenerwowany
-może i jestem na samym dole ale pan też nie powinien się tak zachowywać w stosunku do innych żołnierzy-nigdy nie myślałam że będę kłóciła się z najsilniejszym człowiekiem ludzkości.....
-jesteś bezczelna Bachorze-mówił dalej
-tak Dobrze..... możemy przestać mówić o mnie i w końcu pan mi powie co mam robić?-zapytałam lekceważąco na co on tylko prychnął...
-dzisiaj już nie ma sensu dawać ci kary... Ale jutro posprzątasz całą stołówkę po kolacji-powiedział mierząc mnie szyderczym wzrokiem
-dobrze czy to już wszystko???-zapytałam uśmiechając się na co się skrzywił-jeżeli pan pozwoli to udam się do swojego pokoju...
Powiedziałam jak niektóre pokojówki zawsze mówiły do taty albo do mamy.... Mężczyzna jeszcze bardziej się skrzywił i patrzy na mnie jakby zobaczył ducha...... Według niego byłam bezczelnym bachorem który nikt nie wie..... Ale dużo wiedziałam I nie byłam tylko bachorem ale uczono mnie na arystokratke... wiem jak czasem emocje mogą ponieść człowieka i zazwyczaj szybko umiem nad nimi zapanować jak właśnie w tej chwili...
-wyjazd mi stąd-powiedział odchodząc ode mnie a podchodząc do biurka
-życzę miłej nocy kapitanie-powiedziałam i sama wyszłam z jego gabinetu....
Oczywiście następnego dnia zrobiłam to o co zostałam "poproszona"
i tak właśnie minęło pół roku bycia zwiadowca.... Tak już tyle czasu przeżyłam w wojsku.... Jakoś udawało mi się przeżywać wszystkie te wyprawy i nie tylko mnie bo Maya też jakoś przeżyła nie wiem jak ale jednak.....
-nie rozumiem dlaczego kapitan levi i ty się tak nie lubicie-pytała rudowłosa.... No tak przez te pół roku kompletnie nic się nie zmieniło w stosunku moim a czarnowłosego....
-kto powiedział że go nie lubię.... To on nie lubi mnie-odpowiedziałam nie odrywając wzroku od książki którą właśnie czytałam
-Petra nie widzisz tego jak on na nią patrzy-odezwała się moja przyjaciółka a ja od razu na nią spojrzałam....
-co???-zapytałam
-Ja z tobą nie rozmawiam tylko z petrą-powiedziała
-Nie rozumiem o co chodzi Maya??-zapytała jakby lekko speszona
-Mam pomysł-tym razem dziewczyna spojrzała na mnie
-ty masz zawsze chore pomysły-powiedziałam
-dobra ja chyba nie chcę być członkiem tego planu-powiedziała rudowłosa kierując się w stronę drzwi-idę do oluo
Właśnie co do tego a raczej tej kiepskiej podróby naszego kapitana..... Już nie był taki wredny... Widać że się przyzwyczaił przez te pół roku do naszej osoby a raczej do mojej i już się tyle nie kłóciliśmy.... Nie byliśmy jakąś najlepszymi przyjaciółmi ale mogliśmy w swoim towarzystwie wytrzymać....
-Bella.... Co ty na to by się o coś założyć-zapytała dziewczyna a ona dobrze wiedziała że uwielbiam zakłady praktycznie zawsze w nich wygrywam
-masz zawsze chore pomysły ale słucham cię uważnie-powiedziałam
-wiesz jestem wielką fanką związku twojego i Levia-ona się uśmiechnęła a ja spojrzałam na nią z szokiem
-Maya.... Czy ty słyszysz co ty pierdolisz w tym momencie i jaki związek czy ja coś po pijaku odwaliłam???-zapytałam tak dla pewności
-Nie o to mi chodziło.... Ale..... Jeżeli uda ci się przez.... Powiedzmy miesiąc-zaczęła dziewczyna a ja uważnie jej słuchałam-uda ci się uwieść kapitana...... Oddaję ci calusieńką moją wypłatę .....
Powiedziała a jestem spojzałam na nią z szokiem to dobrze że rudowłosa wyszła....
-jeżeli przegrasz ty oddajesz mi swoją-powiedziała krzyżując ramiona i śmiejąc się
-mam uwiesc ci tego pedanta który co tydzień każe mi szorować podłogę..... My mówimy cały czas o tym samym gościu-no to było zaskakujące
-tak o tym!!! Jak tyś mnie słuchała....-strzeliła sobie ręką w czoło
-ale ja nie jestem takim typem dziewczyny..... Poza tym...-nie mogłam dokończyć bo mi brutalnie przerwana
-wiem ale serio chciałabym zobaczyć zakochanego kapitana...
-jesteś podła-powiedziałam patrząc na nią....
-nie moment zmieniam zdanie jeżeli przegrasz zrobisz coś o co cię proszę od trzech lat-powiedziała a ja spojrzałam na nią w zimie-nauczysz mnie hiszpańskiego.....
Odpalam szerzej oczy..... To będzie trudne..... Maya nie należała do kumatych ludzi...
-przecież ja go nie uwiodę on nawet Petry do siebie nie dopuszcza-powiedziałam dając przykład rudowłosej
-spróbuj to tylko miesiąc...-namawiała mnie
-coś czuję że będę tego w przyszłości żałować...-powiedziałam jakby do siebie ale i do niej-jeżeli mnie zabiję to chcę białą trumne dobrze????
Powiedziałam i wyciągnęłam w jej stronę ręka a ona wyciągnęła w moją i tak uścisnęła byśmy je..... No cóż witaj miesiącu przywilania się do małego pedanta........ Oj to nie skończy się dobrze....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top