VIII
Pierwszy dzień po wyprawie.. To dzień wolny... można bylo spać.... Wypocząć... Nie było to nawet takie złe.
-ej wstawaj kluskko-poczułam jak ktoś szturcha mnie w czasie mojego snu
-o co chodzi?-zapytałam jeszcze nie kontaktując
-wstawaj jest ranekkk-powiedziała a do mnie dotarło że tym kimś jest Maya...
-trudno.... Tak dawno tak długo nie spałam-powiedziałam przytulając się w poduszkę
-Bellaaaaa-przeciągła moje imię.... Teraz na nią spojrzałam...
Miała na sobie białą koszulę... Dwa guziki na górze były odpięte i do tego miała spódnice przed kolano. Spojrzałam na zegarek który stał na mojej szafce nocnej.
-kurwa... Jest 8:00 rano!-powiedziałam chowając twarz w poduszkę
-wstawaj za pół godziny będzie śniadanie-powiedziała jeszcze mnie słuchając
-nienawidzę cię-powiedziałam..... Po jakiś pięciu minutach w końcu spięłam tyłek i wstałam. Kiedy już tak wstałam na równe nogi ktoś zapukał do naszego pokoju..
-proszę-powiedziała Sonia która właśnie kończyła zapinać koszule
Twój zeszła dobrze znana mnie rudowłosa dziewczyna
-hejka.... Słyszałam że od dzisiaj jesteście w oddziale kapitana levia-powiedziała zwracając się do nas-dostałam zadanie zaprowadzić was do naszego pokoju...
-jasne daj chwilę Belli niech się trochę ogarnie-powiedziała moja przyjaciółka na co dostała z poduszki.-Ała
-ciesz się że była to poduszka A nia kowadło -powiedziałam podchodząc do szafy
Wyjęłam z niej pierwsza lepszą sukienkę, lubiłam takiego typu ubrania,może to z przyzwyczajenia?
Przeczesalam jeszcze szczotka moje kręcone włosy i spojrzałam na dzieczyny które o czymś żywo rozmawiały.
-gotowa-powedzialam
-czy ty nie możesz założyć chodź raz spodnie - zapytała mnie Maya
-przecież nosze je w mundurze - powedziałam - pozatym lubię sukienki.
-no dobrze to chodźmy - powedziała Petra
-będziemy za wami teskinic - powedziała Emi na odchodne
-my za wami też-powedziałam
-będę was odwiedzać - powiedziała Maya i wyszłyśmy z pomieszczenia
-wszystkie wasze rzeczy przeniesiemy później.... Fajnie ze wkoncu nie będę jedyna dzieczyna w odziale.
-kto jest jeszcze w tym waszym oddziale specjalnym - zpaytała moja przyjaciółka
-no cóż, dowodzi nami Kapitan Levi ale to już wiecie.... Jego zastępcą jest Eld... Jestem jeszcze ja, Oluo ten co tak się wymądrzał i jest jescze Gunter... Ale na spokojnie - powedziała przyjaźnie
-Nie Bella, tego jeszcze nie grali jesteśmy tu niecały tydzien a już jesteśmy u kogoś ważnego w odziale - mowiła zachwycona Maya
-a co z treningami - zapytałam ignorując wcześniejszą wypowiedź dziewczyny
-treningi mamy normalnie z innymi, zależy kto będzie prowadzić trening, - zaczęła - ale mamy je częściej.. Zwykli zolnerze mają 3 treningi dziennie my mamy 5...
-jak? Zwykli żołnierze mają przed siendaniem, obiadem i kolacja - powedziała szatynka
-Tak a my mamy jeszcze parę godzin po śniadanku i jeszcze po obiedzie - mowiła
-rozumiem - powedzialam a ruda wkoncu się zatrzymała...
-to tutaj, pokuj jest blisko chłopaków i kaipiptana - chwilka.... Kapitan to nie chłopak???
Weszysmy do pokoju, nie był on jakiś wyjebany i wielki ale mały i skromny, trzy łóżka, dywan i Szafy oraz małe szawli nocne wystarczyły. Po lewej od końca były drzwi pewnie do łazieki.
-oto wasz nowy pokój, niestety jestem z nim w pakiecie - powedział śmiejąc się na co i również my zrobiłyśmy.
-ładny - powedzialam radosna
-moje łóżko jest to! - krzykneła Maya u rzuciła się na łóżko
-nie zarwi go-powedziałam i zaśmiałam się na co to tylko spojrzała na mnie wymownie
-chodźmy może na śniadanie, tam poznacie resztę-powedziała z uśmiechem a my pokiwaliśmy głowa
Wyszłyśmy z pokoju.... To tak szybko się dzieje... Nie całe 3 lata temu byłam w korpusie treningowym a teraz, tak nagle jestem zolnierzem i odrazu po pierwszej wyprawie dają mnie i ta histeruczke do odziału specjalnego.
Gdy weszłyśmy do stołówki dzieczyna zaprwodzila nas do stolika swoich towarzyszy, faktycznie było tam 3 chłopakow.
-hejka chłopcy - przywitała się petra
-hej, a wy to te nowe nie? - powedział jeden z nich - jestem Eld
-miło nam-powedziała za mnie Maya
-Maya...
-no co?? - zpaytała na co ja się zaśmiałam
-to znowu wy?? Tch-powedział jak dobrze pamięta Oluo
-też cie miło widzieć - powedzialam ze sztucznym uśmiechem
-siadajcie, jestem Gunther - przedstawił się ostatni mężczyzna z uśmiechem
-jestem Maya-powedziała-a to jest AnnaBell
-wystarczy Bella-powiedzilam z usmiechem
Z wszystkimi naprawdę rozmawialo się dobrze oprucz z Oluo, ten cały czas kometowal i mruczał coś pod nosem typu "to by się nie spodobało kapitanowi" dziwny.
Nagle do naszego stolika podszedł sam kapitan. Usiadł obok Oluo na przeciw Mayii która siedziała na brzegu a po drugiej stronie miała mnie.
-dzień dobry kapitanie - przywitali się wszyscy grzecznie.
Ten nic nie powedział tylko na nas spojrzał i zajol się jedzeniem. My też zaczęliśmy spowrotem jeść.
-a tak zapytam - zaczoł Gunter - która jest bardziej ta bardziej dziwną jeśli mogę wiedzieć.. Zazwyczaj w przyjaźni tak jest nie??
-Maya...
-Bella....
Powrdzialysmy w tym samym momęcie....
No chyba kurwa nie....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top