V
Niedawno ogłosili nam kiedy będzie wyprawa..... I była mowa ze za 3 dni.... A te 3 dni minęły jak z byka Strzelił... jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy....
-ale ze dzisiaj jedziemy na pierwszą wyprawę-powiedziała spanikowana szatynka.
-Maya.... Znowu panikujesz-powiedziałam zmartwiona zachowaniem dziewczyny
-a co jeżeli jedna z nas zginie??? Mama Miała rację mogłam iść do stacjonarnych-mówiłam prawie że mi płacząc
-Hej spokojnie-powiedziałam i chwyciłam ją za ramiona-nic się takiego nie stanie więc przestań przeżywać jak stara baba okres.... Dobrze???
-ale co jeśli......-nie dokończyła bo ją przytuliłam
-czy ty musisz mieć zawsze tyle negatywnych myśli???-powiedziałam-nikt z nas nie zginie.... Nie dopuszczę do tego....
-na pewno??? Obiecujesz???-pytała
-na pewno.... Obiecuję.....
Gdy tak się do siebie przytulaliśmy czułam na sobie jak ktoś dla nas patrzy..... Jakoś się tym nie przejęłam....
-WYPRAWA ZACZNIE SIĘ ZA 10 MINUT! - krzyknął któryś z żołnierzy
-oddychaj.... Nie zejdz mi tu 10 minut przed-powiedziałam do przyjaciółki.
-okej.... Okej......
-macie stresa????-podeszła do nas pani pułkownik-jak dobrze pamiętam AnnaBell???? Iiiiiiiii.....
-Maya-powiedziała zrezygnowana....
-no tak...... Boicie się???
-nie....
-Tak.....
Powiedziałyśmy w tym samym momencie.... Jaki tchórz!
-nie przesadzaj nic takiego się nie stanie-powiedziałam do przyjaciółki
-wcale tu nie chciałam być-powiedziała....
-jak to??-zapytałam okularnica
-strachliwy kurczak miał isc do stacjonarnych-powiedziałam zakładając ręce na biodra
-nie chciałam cie zostawiać z tym samą-powiedziała nadymając policzki
-ZA 5 MINUT WYPRAWA!!-znowu krzyknął ten sam żołnierz....
-jesteś bardzo odważna-powiedziała wtedy do mnie okularnica-mało żołnierzy jest tak.... Pozytywnie nastawionych do tej wyprawy
-trzeba żyć chwilą-powiedziałam uśmiechając się
-Nie dość że pozytywna i ładna.... To jeszcze odważna-powiedziała rumieniec się i łapiąc się za policzki poruszając głową... Patrzyłyśmy na nią przez chwilę dziwnie
-wszystko z panią dobrze????-zapytałam
-dziewczyna mówcie mi po prostu Hange-powiedziała gdy nagle zaczęło się odliczanie została minuta-siadajcie moje panie na konie zaraz ruszamy
Powiedziała odchodząc od nas w podskokach..... Ja spojrzałam na szatynke a ona na mnie.... Zrobiłyśmy tak jak ona kazała wzięliśmy swoje konie.... Siadłam na mojego białego konia.... Normalnie jak rycerz hahaha.... Moja ślicznotka nazywała się Diva... Moja przyjaciółka wsiadła na swojego konika który nazywał się...Arii....
Gdy skończyło się odliczanie brama została otwarta... My wyjechaliśmy.... Gdy tylko przekroczyliśmy mury czy wam się w końcu wolna..... Tak duża przestrzeń.... Było tak pięknie.... To było wspaniałe uczucie.... Niesamowite.... Jak wiatr wplątuje się w moje włosy....
-Jahuuuuuuu-można było usłyszeć wyraz uciechy pani Hange
-i mówisz że to ja jestem dziwna???-zapytałam szatynki które tylko wzruszyła ramionami....
Na tej wyprawie było naprawdę spokojnie.... Myślałam że będzie to bardziej walka o życie... Albo to jest takie łatwe.... Albo wszystko przed nami.....
-myślałem że będzie trudniej-nagle obok mnie pojawił się Alex , chłopak był w moim wieku i byliśmy również na korpusie treningowym razem.... Dobrze się z nim rozmawia był jak taki starszy brat....
-kolejny.... Ja was w ogóle nie rozumiem...-powiedziała szatynka patrząc na nas-przeciez w każdej chwili może coś wyskoczyć i co wtedy???
-chyba jesteśmy po treningowym nie?-zapytałam-coś tam chyba jednak umiemy....
-byłaś pierwsza......-znowu naburmuszyla się moja przyjaciółka
-no i co z tego ty byłaś 6-powiedział Alex marszcząc brwi-ja w ogóle się nie zaliczyłem......
-właśnie dlatego teraz cię wyśmieje.....HAHA-powiedziałam z uśmiechem nawet ten wystraszony kurczak zachichotał...
Nagle można było zobaczyć jak ktoś wypuszcza czerwoną flarę..... Czyli Tytani.......... Kurde...
-dowódco po prawej 4 Tytany!!!-krzyknął jakiś żołnierz...
-czy w o tym właśnie mówiłam..... Zawsze się coś spierdoli!!-krzyknęła Maya
Dwójka żołnierzy rzuciła się w stronę tytanow.....więc czemu to nie miałabym byc ja.....
-żyj chwilą Maya!!-powiedziałam że zająć się w stronę jednej z bestii... Linki przyczepił się do jego ręki.....
-przestań to powtarzać!!!-uslyszalam jej głos
Tytan bardzo chciał mnie stracić.... Ale ja się nie dawałam i w końcu linki od sprzętu były się blisko jego karku.... Więc szybki płynnym ruchem przecięłam mu kark tak jak nas uczono. Tytan padł na ziemię parując..... Szybkim tempie.... Dogoniłam żołnierzy... Na sprzęcie było to łatwiejsze niż bym miała biec na pieszo..... Szybko do siadłam mojego konia..... I po chwili już byłam obok przyjaciół...
-musiałaś prawda??-zapytal Alex na co ja się tylko uśmiecham...
Wjechaliśmy wreszcie do lasu.... I tu zaczęła się zabawa..... Teraz zrozumiałam.... Idee słowa "idziesz do zwiadowców...... Więc idziesz na śmierć" .....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top