Rozdział 5
Piątek- weekendu początek, ale zanim to nastąpi muszę przetrwać 7 lekcji w szkole. Szczerze? Nawet trochę się cieszę, że tam idę. Wczoraj spotkałam się z Radkiem, przyszedł do mnie do domu i robiliśmy matematyke. Muszę przyznać, że jest naprawde fajnym chłopakiem, bardzo go polubiłam, a dziś idziemy na impreze z jego przyjaciółmi. Cieszę się bo poznam kogoś nowego i może się zaprzyjaźnimy. Jestem w drodze do szkoły, wyszłam troche szybciej żeby podejść do Ani i chwilkę poplotkować. Niestety nasza rozmowa nie trwała długo bo spieszyłam się do szkoły.
Gdy siedzę już w ławce i czekam na ukochany język polski (na którym i tak cały czas gram na telefonie) dosiada się do mnie Paweł. Nie wzbudza to we mnie żadnych złych emocji, ponieważ wczoraj sobie wszystko wyjaśniliśmy.
- Hej- szepcze
- Cześć, coś się stało?- nie ukrywam, że jestem lekko zaskoczona
- Wiem, że to zawaliłem ale czy moglibyśmy być przyjaciółmi?
- Nie wiem, ciężko jest mi odpowiedzieć na takie pytanie. Może z czasem staniemy się nimi, nie mam nic przeciwko ale z dnia na dzień zostać prawdziwymi przyjaciółmi to niemożliwe.- mówię
- Rozumiem, mógłbym siedzieć z tobą w ławce?
- Pewnie- mówię z uśmiechem.
Nie warto się unikać albo kłócić, a z tego moze być naprawde fajna znajomość. Na przerwie całą klasą idziemy do sali z matematyki gdzie będziemy mieć teraz lekcje.
- Hej Izola- mówi któs za mną ale po głosie domyślam się kto to jest
- Hej Radziol- śmiejemy się z tego, bo wczoraj wymyślaliśmy sobie nawzajem dziwne nazwy. Przytulamy się na przywitanie, naprawde dobrze czuje sie w jego towarzystwie i on w moim chyba też. Myślę, że to początek prawdziwej przyjaźni. - Idziemy do sklepiku?
- Pewnie, jestem taki głodny, a nie wziąłem dzisiaj śniadania.
Nie wiem dlaczego ale miny niektórych osób z mojej klasy wyglądały jakby co najmniej ducha zobaczyli...może dlatego, że odkryli iż ja też umiem mówić i mam tutaj znajomych, nie wiem, ale były bezcenne.
- Cieszysz się, że dzisiaj się spotykamy z moją paczką?- pyta z bananem na twarzy
-No pewnie, troche się stresuje ale skoro to twoja paczka to muszą być na prawde w porządku
-Są, zapewniam cię. Jestem pewien, że sie zaprzyjaźnicie. Są naprawdę super!
- Mam nadzieję.
I tak minął cały dzień w szkole, a teraz siedzę przed pełną, a jednocześnie pusta szafą moich ubrań i zastanawiam się w co mam się ubrać. Wybrałam jeansową spódniczkę i białą, koronkową bluzke. Wychodzimy na pizze, a co potem- to wyjdzie w praniu. Zanim zdążę zrobić coś z włosami dzwoni telefon, to Radek:
- Hej, hej! Jesteś już gotowa?
- Daj mi 5 minut
-Dobra to ja czekam w samochodzie pod twoim domem
Spinam włosy w lekki kucyk, spoglądam do lustra czy aby na pewno o czymś nie zapomniałam. Założyłam srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie serca i wychodzę. Wsiadam do czarnego, chyba drogiego samochodu Radka:
- Jedziemy do innego lokalu niż planowaliśmy
-Czyli gdzie? Mieliśmy jechać na pizze...
- Tam nie było wolnych stolików,dzwoniłem. Ale spokojnie, jedziemy na kręgle.
Po 20 minutach dojechaliśmy na miejsce, przed drzwiami stoją trzy osoby. Wychodzimy z samochodu i podchodzimy do nich
- Witam wszystkich! To moja przyjaciółka Iza.
- Hej, Iza.- mówie z uśmiechem
- Skoro jesteś przyjaciółką Radka, jesteś też naszą. Cześć, jestem Ala, to Adam, a to Marek.
Wydawają się przemili i chyba mnie polubili. Gramy w kręgle i cały czas Marek rzuca żartami, które rozśmieszają nas do łez. Ala uczy mnie jak zbić wszystkie kręgle, jest w tym naprawde dobra. Radek i Adam zamawiają pizze i drinki. Jest piątkowy wieczór, więc możemy sobie pozwolić na wypicie jednego czy dwóch drinków. Czuję, że reszta wieczoru będzie jeszcze ciekawsza...
Tyle mi w zupełności wystarczyło, żeby zaczęło kręcić mi się w głowie. Na szczęście były to lekkie zawroty więc bez problemu (prawie) doszłam do samochodu. Gdy wracamy do domu jest około 1-2 w nocy, ale nie chce mi się spać.
-Idziemy na spacer?- Widząc minę Radka, który jest najwyraźniej zaskoczony moją propozycją nie umiem powstrzymać śmiechu..
-O tej porze? Izka, chyba za dużo wypiłaś!- śmieje się i spogląda jaka będzie moja reakcja
-Nie wypiłam dużo przecież, nie mogę mieć ochoty na spacer?..
-No dobrze, dobrze, nie denerwuj się już. Możemy się przejść.
Jesteśmy już pod moim domem. Wygramalam się z samochodu i wolnym krokiem spacerujemy po ulicy, na której mieszkam.
-Podobało Ci się dzisiaj?- pyta trzeźwy, w przeciwieństwie do mnie Radek
-Było naprawde świetnie. Masz super przyjaciół, są tacy mili i zabawni. Bawiłam się bardzo dobrze, chciałabym to jeszcze kiedyś powtórzyć...
-Ja też się świetnie bawiłem, ale myśle, że czas iść do domu.
-Dziekuję Ci za wszytko, jesteś najleepszyy- rzucam się na niego i przytulam z całej siły. Na trzeźwo bym tego nie zrobiła, ale po alkoholu moje hamulce nie działają tak jak powinny.
-Dobra, już wystarczy-śmieje się mój przyjaciel- idź do domu. Dobranoc
-Dobranoc Radziolu...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top