Rozdział 1

Wchodzę ogromnymi drzwiami do szkoły, która ma trzy piętra i 350 uczniów, a ani jedna osoba nie jest mi na tyle bliska żeby czekać na mnie przed szkoła, siedzieć ze mną w ławce i rozmawiać o swoich problemach. Nie powiem, że chodze tutaj z uśmiechem na twarzy i nie mogę się doczekać kolejnego dnia w niej bo tak nie jest. W klasie, która liczy 20 uczniów odzywają się do mnie moze...3 osoby? Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego tak jest... może jestem zbyt nieśmiała, nietowarzyska i nie umiem wbić się w atmosfere znajomych z klasy?

Idę pod klasę 40 gdzie mamy lekcje matematyki. Siadam obok grupki znajomych, którzy są tak pochłonięci rozmową ze nawet mnie nie zauważają, wyciągam telefon i szukam czegoś ciekawego w social mediach. Jeśli chodzi o matematykę to nie idzie mi zbyt dobrze, z resztą inne przedmioty też kiepsko u mnie wyglądają ale gdy dzwoni dzwonek na lekcje, pierwsza wstaję i idę do klasy zająć sobie ławkę w ostatnim rzędzie. Jak reszta klasy sadowi sie na swoich miejscach pani sprawdza obecność. Zawsze jestem zestresowana początkiem lekcji bo pani wywołuje uczniów do rozwiązania zadania domowego na tablicy a ja zazwyczaj go nie umiem i nagle:

-Iza! Zapraszam cie do tablicy! 

W tym momencie mam ochotę wybiec z klasy i schować się w toalecie zebym nie musiała stać pół lekcji przy tablicy i udawac ze wiem co pani do mnie mowi. Niestety miałam tylko jedno wyjście- wstać i pójść po kolejną jedynke.

Proszę Pani nie rozumiem tego zadania- mówię, stojąc przy tablicy i czekając aż nauczycielka bedzie raczyła wstawić mi nastepną pałe i pozwolić wrócić na miejsce.

-w takim razie dostajesz jedynke wagi 3. Mozesz wrócić na miejsce.- mówi nieprzejęta tym baba ktorą nazywam ,,kozą,,.

Klasa parska śmiechem i wcale się nie dziwię bo taka sytuacja staje się tradycją w naszej klasie, pani sie po prostu na mnie uwzięła, a do tego zadanie było na tyle banalne ze wystarczyło wykonać dwa proste działania. No tak, przez nastepne 10 minut będą sie ze mnie śmiać ale nie zwracam na to uwagi, przyzwyczaiłam się już. Siedzę w ławce ze wzrokiem utkwionym w zeszycie i nagle słyszę:

- Ej! Ogarnijcie się! Każdy może czegoś nie umieć i nie rozumieć a te lekcje są właśnie po to żeby sie tego nauczyć. To nie jest powód żeby się z kogoś naśmiewać przez kolejne pół godziny!- powiedział to kolega z klasy, z którym zamieniłam zaledwie pare słów w tym roku szkolnym. Ma na imię Paweł, ma same piątki, wydaje się miły i jest lubiany w naszej klasie i szkole, a w szczególności przez dziewczyny, dlatego że jest mega przystojny i zabawny.

Nie wiedziałam co się dzieje bo z tego co pamiętam sam ostatnio zanosił się smiechem gdy stałam przy tablicy, no ale trzeba przyznać że klasa się uciszyła a ja poczułam że ktoś zwrócił na mnie uwage, było to bardzo miłe...

Na przerwie podchodzi do mnie i mówi:

- Przepraszam ze ostatnio się z ciebie śmiałem na matematyce, to było dziecinne. Jeśli cię tym uraziłem to przepraszam jeszcze raz.

- Nie uraziłeś, jestem przyzwyczajona i dziękuję że wstawiłeś na za mną na lekcji, to było bardzo miłe.- mówię.

- Nie ma za co!- uśmiecha się - może chcesz pójść do tej nowej pizzerii ze mną? pogadamy troche, pośmiejemy sie...sprzyda nam się chwila odpoczynku od nauki co?

Tym pytaniem byłam tak zaskoczona, że jedyne co potrafiłam zrobić to pokiwać głową przytakująco. On uśmiechnął się do mnie i powiedział, że napisze SMSa o której się spotkamy. Nie wiem co mam o tym sądzić...z jednej strony cieszę sie ze gdzieś wychodzę i to w dodatku z takim chłopakiem, a z drugiej boję się że to jedynie jakiś lipny zakład z kolegą o 5zł albo piwo. Może nie powinnam się z nim spotykać..?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top