6. ▶Justin Bieber pachnie obłędnie dobrze ◀


Matka wbijała we mnie wściekłe spojrzenie.

Przełykam głośno ślinę.

-I co ty masz na sobie? Czyje są te ubrania? - mierzy mnie srogim spojrzeniem.

-Ja...  To moi przyjaciele - kłamię, a potem śmieję się krótko, by być bardziej wiarygodna - Robili sobie żarty, typowi oni. - przewracam oczami.

Mogłam sobie pogratulować, to kłamstwo wyszło mi świetnie.

-Ale co oni robili z twoim samochodem?

-Pożyczyłam im - wzruszam ramionami. - A z tymi ubraniami to... wpadłam do jeziorka i jeden kumpel mi je dał.

-Miranda! - matka wydaje się być coraz bardziej wściekła. - Co ty z nimi robiłaś?!

-Pojechałam na krótką wycieczkę do lasu. - dalej brnę w kłamstwie i sama zaczynam się już gubić.

-Krótką?! Jest już wieczór, nie było cię pół dnia.

Wzdycham. Teraz się zacznie...

-Jesteś nieodpowiedzialną smarkulą! Nawet nie pomyślałaś o tym, kto przywiezie do domu Katy. Musiała jechać autobusem!

Przewracam oczami. Nic jej się, przecież nie stanie jeśli od czasu do czasu przyjedzie autobusem, jak inne, normalne dzieciaki w jej wieku. Czy muszę być ciągle jej szoferem?

-Masz szlaban - skończyła matka i odeszła w stronę salonu.

Myślałam, że padnę. Ja, kończąca niedługo 18 lat dostałam szlaban! Przecież to idiotyzm!

Wściekła maszeruję do swojego pokoju. Gdy już mam otworzyć drzwi pokoju, na korytarzu pojawia się Katy.

-Gdzie byłaś - pyta się.

Rzucam jej poirytowane spojrzenie:

-Ty też? Bawisz się w matkę? - szydzę.

-Nie - krzywi się - Martwię się o siostrę.

-Nie masz o co - uśmiecham się sztucznie.

Gdyby tylko wiedziała. Nie chcę nawet myśleć, co by się wtedy działo.

Wchodzę do swojego pokoju i rzucam się na łóżko. Mam ochotę wrzeszczeć i porozwalać wszystkie rzeczy, które mnie otaczają, jakby to była ich wina.

Prawda jest taka, że ta wina nosi imię Justin, a nazwisko Bieber.

Minęły dopiero dwa dni, odkąd go poznałam i każdego tego dnia spotykały mnie nieszczęścia. Odholowany samochód, zerwanie z lekcji, dług do spłacenia, mokre ciuchy, szlaban.

Lepiej bym wyszła, gdybym go więcej już nie spotkała. 

Niestety zapach, który wydziela moje ubranie, przypomina mi, że nam na sobie nie swoje ubrania i że trzeba będzie je oddać.

Wciągam zapach rękawa bluzy. Nawet jeśli robię to z bólem serca i jest to totalnie sprzeczne z moimi przekonaniami, to muszę przyznać, ale Justin Bieber pachnie obłędnie dobrze.

Nagle rozlega się dźwięk sms mojego telefonu. Sięgam to torebki i wyławiam smartfona wśród książek.

Numer nieznany:
Jeśli zyskałem twoją sympatię,  to już nie mogę doczekać się następnego spotkania. Jak tam Maniek, dotarł do domu?

Wytrzeszczam oczy. To prawie niemożliwe. Jakbym go przywołała myślami.

Ja:
Skąd masz mój numer ty cholerny prześladowco?!

Nie muszę czekać długo, kiedy przychodzi odpowiedź.

Nieznany numer:
Jestem Justin Bieber, mam miliony znajomości. Znalezienie numeru dziewczyny ze Stratford to pestka,maleńka.

Przewracam oczami. Nawet przez sms widzę ten jego pewny siebie uśmieszek, który mówi "Jestem Bieber, jestem fajny". Zapisuję sobie jego kontakt.

Ja:
Mam przez ciebie kłopoty.

Kretyn:
Coś poważnego?

Ja:
Mam szlaban.

Kretyn:
Przykro mi.

Ja:
To dobrze.

Kretyn:
Czuję się winny, na prawdę. Czy jest coś co mogę zrobić?

Wybucham niekontrolowanym śmiechem. A potem nagle poważnieję, gdy do głowy wpada mi pewien pomysł:

Ja:
Przyjedź po mnie jutro o 20.00.

Kretyn:
Czy przypadkiem nie napisałaś mi trzy sms wcześniej, że masz szlaban?

Ja:
Ucieknę. A ty mi pomożesz. 


▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁

Co kombinuje Miranda? Hm?

Krótki rozdział, ale mający być wstępem do czegoś większego ;)

Wciskajcie gwiazdki i komentujcie, to naprawdę nie wiele, a jest ogromną motywacją <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top