20.▶Kim jest chłopak ze zdjęcia?◀

POV: Justin

Wściekły wzrok Mirandy mówi sam za siebie. Nie jestem tu mile widziany.

-Do końca cię popierdoliło?! - szepcze gorączkowo dziewczyna. - Moja matka jest w domu!

-Chronię twoją prywatność! Dopóki nie zobaczą mnie, jak stąd wychodzę, twój dom nie zostanie przez nich oblężony. - wyjaśniam jej.

-Nie widzieli cię? - unosi do góry brwi i patrzy na mnie podejrzliwie, jakby starając się, zobaczyć, czy mówię prawdę.

-Nie - zaciskam zęby. Miranda mogłaby chociaż raz sama pomyśleć. Gdyby paparazzi mnie zobaczyli, nie ryzykowałbym tutaj wejścia. - Ich jedyną wskazówką jest mój zaparkowany samochód. Zdążyłem uciec, zanim mnie dostrzegli.

-Do mojego domu - kończy za mną blondynka.

Cmokam zirytowany jej zachowaniem. Powinna mi być wdzięczna. Samochód to nic z porównaniem z tym, co by się działo gdyby mnie zobaczyli.

-Miranda? To ty? - rozlega się kobiecy głos z głębi domu.

Na twarzy Mirandy pojawia się czyste przerażenie.

-Siedź cicho - szepcze w moją stronę. Łapie mnie za rękaw mojej bluzy i ciągnie za sobą.

-Gdzie jesteś? - pyta, a jej głos lekko drży.

-W kuchni - odpowiada ten sam głos, co wcześniej.

Miranda wzdycha cicho z ulgą i prowadzi mnie powoli korytarzem, jakbyśmy w każdej chwili mogli trafić na jakąś pułapkę.

Dochodzimy do schodów i dziewczyna ruchem ręki wskazuje mi, że mam udać się na górę.

-Drugie drzwi po prawej. Masz tam siedzieć, a jak wyjdziesz to urwę ci łeb - pochyla się, a jej twarz od mojej dzielą małe centymetry.

Uśmiecham się do niej i wchodzę na pierwsze stopnie, kiedy ktoś nagle pojawia się przede mną.

Migają mi przed oczami blond włosy i wtedy orientuję się, że to to siostra Mirandy.

Dziewczyna na mój widok wydaje z siebie pisk, zanim Miranda ma możliwość jej powstrzymania.

Przybliżam palec wskazujący do ust, pokazując jej, by była cicho,a Miranda gestykuluje rękami, robiąc głupie miny. Wygląda przekomicznie, ale Katy wydaje się ją rozumieć, bo rozszerza oczy z przerażenia i rękami karze mi wejść jak najszybciej na górę.

-Katy? Coś się stało? - głos kobiety był teraz znacznie bliżej.

-Nie, mamo  wszystko okay. Wydawało mi się, że widziałam... szczura - odpowiada spokojnie Katy.

-Dzięki - rzucam w jej stronę, przechodząc koło niej. Dziewczyna chichocze cicho. 

Zostawiam dziewczyny razem i wchodzę na szczyt schodów i znajduję się na małym korytarzyku. Zgodnie z instrukcjami Mirandy, odnajduję drugie drzwi po prawej stronie. Otwieram je i cicho wchodzę do środka
Moim oczom ukazuje się mały, przytulny pokój z białymi ścianami. W jego kącie stoi dość sporawe łóżko z ogromną ilością poduszek,a na nim leży zamknięty laptop. Z drugim rogu stoi biurko. Na ścianach wiszą różne zdjęcia, plakaty.

Typowy, dziewczęcy pokój. Po Mirandzie spodziewałem się kolekcji noży i całego arsenału broni, a tu misie, kwiatki i nawet kolor różowy.

Podchodzę do ściany, na której wiszą zdjęcia. Na większości rozpoznaję Madison. Jedno zdjęcie jednak przykuwa moją uwagę na dłużej. Jest na nim Miranda, wyglądająca na dwa lata młodszą. Obejmuje ją wysoki, chudy chłopak z gęstą, ciemną czupryną na głowie. Oboje mają na twarzach szerokie uśmiechy. Wydają się być bardzo szczęśliwi, jakby zostali sfotografowani w najpiękniejszych chwilach swojego życia.

Zżera mnie ciekawość kim jest chłopak, który dzieli to szczęście z Mirandą.

Przez chwilę przyglądam się uważnie zdjęciu. Potem rozglądam się, a mój wzrok skupia się na łóżku dziewczyny.

Uśmiecham się pod nosem i kieruję się w jego stronę. Rozkładam się na nim wygodnie. Mój wzrok pada na laptop dziewczyny.

Szybka decyzja. Być wścibskim i dowiedzieć się, co ona tam chowa, czy być lojalnym przyjacielem i nie wsadzać nosa w nie swoje sprawy?

Jestem okropny. Nigdy nie było mi dane bycie wzorowym przyjacielem. Po prostu się do tego nie nadaję.

Ostrożnie otwieram klapę laptopa. Moje oczy rozbłyskają, kiedy wyświetla mi się nie zamknięta strona. Jest to czat Mirandy z Madison. Nie mogę się powstrzymać i zaczynam czytać ich ostatnią rozmowę.

Madison: Znowu gdzieś byłaś z Justinem? Zaczynam się robić zazdrosna. Spędzasz z nim więcej czasu niż ze mną.

Miranda: To nie tak. Jemu nie da się odmówić.

Madison :Uuuu... Aż tak daleko to zabrnęło? Jeszcze kilka dni temu cię denerwował.

Miranda :Źle mnie zrozumiałaś. Nadal mnie denerwuje.

Madison :Ale jest też przystojny. No i cholera to Justin Bieber!

Miranda : Tak...

Madison: Nie wierzę, że tak po prostu się przyznajesz.

Miranda : Jesteś moją przyjaciółką. Chyba mogę być z tobą szczera.

Madison :Cieszę się, że w końcu się zakochałaś. Po tej historii z Jackiem, myślałam, że już nigdy do tego nie dojdzie.

Miranda: Nie zakochałam się!!!

Madison : Dobra, ale go lubisz i to bardzo, tylko tak przed nim grasz, żeby chłopak nie wybudował sobie zbyt wysokiego ego, które i tak pewnie takie jest, bo w końcu kochają się w nim co druga dziewczyna na świecie.

Miranda : Tak, lubię go. Bardzo.

Madison : Zawsze miałaś problemy z okazywaniem uczuć.

-Co robisz? - z czytania wyrywa mnie głos Mirandy.

Odskakuje jak oparzony, ale w porę zamykam czat. Rzucam dziewczynie spojrzenie, szeroko otwartymi oczami. Nawet nie słyszałem, kiedy weszła.

-Co robisz? - powtarza, odrobinę groźniej. Podpiera się rękami po bokach i patrzy na mnie z wyrzutem. Jestem pewny, że winę mam wypisaną na twarzy.

-Ja? - opanowuję się i rzucam beztrosko, jakby od niechcenia - Musiałem coś sprawdzić w necie, a twój laptop świetnie się do tego nadawał.

Blondynka mruży oczy, tak jak zawsze, gdy próbuje sprawdzić, czy ktoś kłamie.

-Wynoś się z mojego łóżka - w końcu się odzywa. Wybucham śmiechem i wygodnie kładę się na jej posłaniu, wyciągając się jak kot.

-Justin! - tupie nogą, jak małe dziecko.

-Co tam, maleńka? - unoszę kąciki ust, zaszczycając ją rozbawionym spojrzeniem.

-Powiedziałam coś!

-Powiedziałaś moje imię, uwielbiam gdy je mówisz - rzucam, wiedząc, że zawstydzę tym dziewczynę.

Efekt jest natychmiastowy. Jej policzki robią się szkarłatne, a w oczach pojawia się wściekłość.

Moja ulubiona mieszanka.

-Wypierdzielaj - mówi powoli, wyraźnie akcentując każdą literkę. - Z mojego łóżka.

-Ty w moim mogłaś spać, a ja w twoim to już nie? - robię obrażoną minę.

Miranda fuka z irytacji i widzę jak się poddaje.

-Ile ci paparazzi mogą tam na ciebie czyhać? - pyta.

-No nie wiem, tak do rana - odpowiadam beznamiętnie.

-Co? Będziesz tu siedział całą noc?! - Miranda wydaje się być przerażona.

-Maleńka, noc ze mną minie ci tak szybko  że nawet nie zorientujesz się, kiedy nadejdzie ranek - zaczynam sugestywnie poruszać brwiami.

Blondynka krzywi się i wzdycha ciężko.

-Kim jest chłopak ze zdjęcia? - pytam znienacka, pokazując na ścianę, gdzie wiszą fotografie.

Miranda wygląda jakbym ją uderzył właśnie w twarz. Otwiera usta, po czym zamyka. Powtarza to setki razy, przypominając rybę pozbawioną wody.

Zaczynam żałować, że spytałem. Prawdopodobnie jest to temat drażliwy dla Mirandy.

-To Jack - mówi cicho, po chwili. Przypomina mi się to imię z jej rozmowy z przyjaciółką.

Kiwam głową,zachęcając ją do dalszego mówienia.

Miranda waha się, ale w końcu otwiera usta:

-Jack był moim przyjacielem, a potem stał się kimś bliższym. Znałam go od dziecka. Razem bawiliśmy się w piaskownicy - jej głos jest cichy i smutny, jakby każde słowo sprawiało jej ból.

-Gdzie teraz jest? - nie mogę powstrzymać ciekawości, mimo że widzę, że dziewczyna cierpi.

-Nie żyje - duka - Dwa lata temu popełnił samobójstwo.

Czuję jak zasycha mi w gardle. Twarz Mirandy jest przerażająco kamienna i pozbawiona emocji. Niczym królowa lodu.

-Przepraszam, nie wiedziałem - spuszczam wzrok i wpatruję się we własne dłonie.

-Spoko - wzrusza ramionami. Przypomina mi teraz szmacianą lalkę, za którą ktoś inny jest odpowiedzialny od poruszania się.

Wstaję z łóżka i podchodzę do niej. Nawet nie protestuje, kiedy zamykam ją w szczelnym uścisku. Chowam twarz w jej włosy i wzdycham słodki zapach truskawek. Miranda wbija palce w moje przedramiona, w potrzebie uczepienia się mnie na zawsze.

-Przykro mi - szepczę. Dziewczyna dygocze odruchowo i jej ciałem wstrząsa szloch.

Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek zobaczę, jak Miranda płacze. Nie chciałem tego widzieć.

Wydawała mi się silna, od nikogo nie zależna, umiejąca poradzić sobie w życiu, ale okazuje się, że pod tą powłoką chowa się zniszczona przez wydarzenia z  przeszłości dziewczyna.

Ujmuję w dłonie jej twarz i kciukami ocieram jej łzy. Potem delikatnie pochylam się i muskam jej usta.

Miranda wzdycha, a ja robię to ponownie, tym razem mocniej.

Obejmuje mnie za szyję, przyciągając bliżej do siebie, gdy powoli ją całuję. Nie ma w tym gwałtowności, czy brutalności, które zazwyczaj towarzyszyły naszym poprzednim pocałunkom.

Koniuszkiem języka przesuwam po jej dolnej wardze, prosząc o wejście. Moje dłonie błądzą po jej ciele, zatrzymując się na brzuchu i lekko podwijając bluzkę. Gdy moje dłonie dotykają jej nagiego kawałka skóry, dziewczyna cicho jęczy, a ja korzystam z okazji i wsuwam w jej usta język. Sposób w jaki nasze języki się łączą sprawia, że zaczyna szumieć mi w głowie i chcę więcej i więcej.

Popycham ją lekko na łóżko i odrywam się od niej na sekundę, gdy na nie opada. Po chwili do niej dołączam. Podpieram się rękami po obu stronach jej głowy. Ponownie złączam nasze wargi i całuję ją z zachłannością.

Przenoszę się na jej szyję i zostawiam mokrą ścieżkę pocałunków wzdłuż jej szczęki. Delikatnie podgryzam skórę jej szyi, wiedząc że zostaną po tym ślady. Z ust Mirandy wydobywają się pojedyncze jęki.

Podciągam jej bluzkę, obnażając brzuch.

Obniżam się i przyciskam swoje wargi do brzucha Mirandy.

Przegryzam. Liżę. Całuję. A blondynka raz po raz wygina się w łuk, a z jej napuchniętych od pocałunków ust wydobywają się westchnienia rozkoszy.

Zbyt daleko to zachodzi. Powoli zaczynam tracić kontrolę. Miranda sprawia, że mam ochotę zrobić z nią tyle brudnych rzeczy i bez wyrzutów sumienia, wykorzystać jej smutek.

Odrywam się od ciała blondynki i zsuwam się obok niej. Dziewczyna szybko oddycha, a jej pierś opada i unosi się w zawrotnym tempie. Odejmuję ją ramieniem i pozwalam jej wtulić się w mój bark. Podpieram brodę o jej głowę i zamykam oczy.

-Lubisz mnie? - pytam, po chwili przyjemnej ciszy, przerywanej naszymi ciężkimi oddechami.

-Chyba znasz odpowiedź - mruczy.

Znam, bo przeczytałem jej prywatną konwersację, jednak potrzebuję to usłyszeć z jej ust.

Tych pięknych, słodkich, pełnych ust, które przed chwilą miałem przyjemność skosztować.

-Powiedz - nalegam.

-A może ty powiesz? - podsuwa.

-Uwielbiam cię - rzucam bez zastanowienia. Dziewczyna wciąga gwałtownie powietrze i milczy.

Kiedy wreszcie się odzywa jej głos jest bardzo cichy, jakby miała trudność z powiedzeniem tego :

-Ja ciebie też, Justin.


▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁

Witajcie po krótkiej nieobecności. Nie będę się tłumaczyć, bo chyba każdy wie jaki jest tego powód. S Z K O Ł A. 

Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba, kochani. :* 

Chcecie więcej  takich rozdziałów z perspektywy Justina? Podobają się wam takie?


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top