14. ▶Jesteś za słodka, żeby ci odmówić◀
POV:Justin
-Trzeba ją zawieść do szpitala. A jeśli ma wstrząs mózgu?
Przewracam oczami. Odkąd Miranda straciła przytomność, Kylie panikuje, rozsadzając przy tym cały mój dom.
-To tylko uderzenie drzwi - mówię beznamiętnie.
-To czemu wygląda jakby nie żyła?! - brunetka wskazuje ręką, dziewczynę, leżącą w moim łóżku.
-Może chciała się po prostu przespać? - podsuwam z głupim uśmiechem.
-To nie jest śmieszne - warczy Kylie i wali mnie w ramię.
-Dobra - odsuwam się od niej - Mirandzie nic nie będzie.
-Skąd to niby wiesz? Skonczyłeś studia lekarskie? Hm? Jeden rzut na poszkodowanego i już diagnoza, panie doktorze?
-Nie, po prostu wiem, że jest silna i byle jakie drzwi jej nie pokonają. A w ogóle kto głupi, wierzy, że uderzenie drzwi może zabić? Błagam cie. - krzywię się.
-Właśnie mnie obraziłeś - fuka Kylie. - Powinnam ci teraz przyłożyć.
A oszczędź sobie, już raz dziś dostałem...
-Za bardzo przeżywasz - wyjaśniam jej.
-To chyba normalne - marszczy brwi - To ja ją uderzyłam!
-Nie martw się, nie zamkną cię przez to do więzienia. - śmieję się i znowu dostaję w ramię.
-Jesteś debilem - rzuca brunetka. - Muszę wypić coś na uspokojenie.
Z głupim uśmiechem patrzę jak wychodzi z pokoju i zostawia mnie samego z blondynką w moim łóżku. To już drugi raz, kiedy widzę ją w mojej pościeli. I jeśli miałbym powiedzieć szczerze, to nawet mi się to podobało.
Podchodzę bliżej i pochylam się nad nią. Mój wzrok zatrzymuje się na jej ustach. Cholera, ten pocałunek....coś ze mną zrobił, ale jeszcze nie wiem, co.
Przegryzam wargę. Chciałem ją jakoś zatrzymać, ale widocznie jej się spodobało. Spodziewałem się, że rezerwie mnie na strzępy, a tymczasem ona chciała więcej.
Uśmiecham się pod nosem na wspomnienie jej rozgrzanych warg na moich.
Delikatnie ogarniam jej włosy z twarzy i pocieram kciukiem policzek.
Jest taka pyskata i nie możliwa, dokładnie jak rozwydrzone dziecko. Mimo to, gdy jej śliczna buźka jest zamknięta, wydaję się być krucha, jakby nawet najmniejszy wiatr mógłby ją złamać. To jakby nosiła maskę i ukrywała prawdziwą siebie.
Odsuwam się i jeszcze raz na nią zerkam, zanim wychodzę.
Dzisiaj zbyt dużo emocji mnie dopadło i czas dać im upust.
POV: Miranda
Zrywam się gwałtownie do pozycji siedzącej.
Nie umarłam.
Rozglądam się po pustym pokoju. Chyba mam szczęście, bo ani śladu Justina.
Dotykam delikatnie czoła i krzywię się z bólu. Muszę mieć guza wielkości arbuza.
Świetnie. Gorzej być nie może. Wyszłam na cholerną ofiarę losu przed samym Justinem Bieberem.
Zdecydowanie to jeden z gorszych dni Mirandy Evans.
Staję na nogi i wymykam się z pokoju. Próbując być jak najciszej, kieruję się w głąb korytarza.
Gdzie tu jest wyjście?!
Jestem taka wściekła, że nie mogę znaleźć drzwi, które były sprawcą mojej wpadki. To wina Justina,że ma taki wielki dom. Sama sobie się dziwię, jak on się tu odnajduje.
Nagle słyszę muzykę, wydobywajającą się z jakiegoś pokoju.
Zatrzymuję się. Brzmi jak fortepian, ale nie jestem pewna. Nie znam się na instrumentach.
Podchodzę do drzwi, zza których dobiega dźwięk i powoli je uchylam.
Boże przenajświętszy.
Moje serce zaczyna bić dwa razy szybciej.
Widok, na który mam przyjemność popatrzeć sprawia, że zaczyna coraz bardziej robić mi się gorąco.
Cholera, ja płonę. Pewnie w tym momencie, gdyby ktoś zmierzył mi temperaturę, wyszło by, że mam wysoką gorączkę.
Powinnam się wycofać, bo patrzenie na to odbiera mi zdrowy umysł. Ale nie mogę. Jak wmurowana wpatruję się w Justina grającego na fortepianie. Jest bez koszulki, dlatego przy każdym jego ruchu ręki, jego mięśnie się napinają, sprawiając, że szumi mi w głowie. Co jak co, ale chłopak nieźle pakował, to trzeba mu przyznać. Jego boskie ciało pokryte jest mnóstwem tatuaży, a ja nie wiem, czemu to jeszcze bardziej mnie kręci.
Ogarnij się, Miranda! Przecież już go widziałaś bez koszulki!
Tak, tylko, że teraz uderzając smukłymi palcami w klawisze i tworząc piękne dźwięki, wygląda jak ktoś, kogo chętnie bym zjadła.
Ups, czyżby drzwi walnęły mnie odrobinkę za mocno?
POV: JUSTIN
Muzyka zawsze była moim rozwiązaniem na wszystko. Uwielbiałem ją tworzyć. Zawsze opatulała mnie, niczym ciepły kocyk i pozwalała przenieść się do innego świata.
Byłem w nim tylko ja i dźwięki, które mnie rozluźniały.
Naciskam ostatni klawisz, kończąc akord, który znam już na pamięć.
Wtedy zauważam ruch przy drzwiach. Zdążam jedynie zobaczyć jasne włosy, gdy drzwi szybko się zamykają.
Wstaję i ruszam, w nadziei, że dogonię podglądacza. Domyśliłem się, że to Miranda. Oczywiście, to mogła być tylko ona.
Znajduję ją z powrotem w moim pokoju. Siedzi spokojnie na łóżku.
Marszczę brwi, spoglądając na nią podejrzliwie.
-Jak tam głowa? - pytam.
-Spoko - mamrocze. Twarz zakrywa włosami i jest dziwnie przygarbiona.
Czy ona przypadkiem nie jest zawstydzona?
Wtedy przypominam sobie, że jestem bez koszulki. No tak, widok mojej klaty, każdą by zawstydził.
-Co się właściwie stało? - Miranda przerywa niezręczną ciszę.
-Kylie uderzyła cię drzwiami, a ty straciłaś przytomność. - wyjaśniam.
-Och...
-Jeśli chciałaś popatrzeć jak gram, trzeba było poprosić - uśmiecham się i robię krok w jej stronę.
Blondynka rzuca mi szybkie, przeztraszone spojrzenie.
- Co? - udaje zaskoczoną - Czemu paradujesz bez koszulki?
Na tym byłby koniec zawstydzonej Mirandy.
-To mój dom - mrużę oczy. - Przeszkadza ci to? A może cię rozprasza?
-Odpuść sobie - przewraca oczami.
Powoli robię jeszcze kilka kroków w jej stronę. Gdy już jestem przy niej łapię ją za rękę i zmuszam do wstania z łóżka.
- O co ci znowu chodzi? - burczy.
-Wiesz o co - uśmiecham się.
Pewność Mirandy znika szybciej niż się tego spodziewałem.
-Odwieź mnie do domu- zmienia temat i odsuwa się ode mnie.
-Nie będziemy o tym rozmawiać?
-Nie.
W zdycham i spoglądam na dziewczynę, która ma spojrzenie utkwione w podłodze.
-Masz - wyjmuję z kieszeni kluczyki i podaję jej - Samochód stoi przed domem. Idę się ubrać.
Dziewczyna przyjmuję ode mnie kluczyki, a gdy nasze dłonie się stykają korzystam z okazji i przyciągam ją mocno do siebie.
-Pogadamy o tym czy tego chcesz, czy nie- wyszeptuję jej do ucha, a potem lekko przegryzam. Z przyjemnością dostrzegam jak dziewczyna zaczyna drżeć.
A potem odsuwam się i zostawiam ją samą.
POV :Miranda
Pieprzony Bieber.
Co jest ze mną nie tak?
Przecież te jego głupie gierki na mnie nie działają.
To czemu nie mogę uspokoić oddechu?
Ściskam mocno kluczyki w dłoniach i kierując się korytarzem, wychodzę z domu Justina. Tym razem znalezienie wyjścia poszło łatwo.
Tak jak powiedział blondyn przed domem stał samochód. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc, że to znajomy Range Rover.
Otwieram go i pakuję się na miejsce kierowcy. Justin nie może zabronić mi go prowadzić.
Czekam na chłopaka i powoli tracę cierpliwość. Ile można zakładać jedną koszulkę?!
W końcu drzwi domu się otwierają i wychodzi z nich wyszczerzony Justin.
-Kylie przesyła przeprosiny - rzuca, wsiadając do samochodu.
Uśmiecham się do niego cierpko.
-Justin?
-Co tam? - wbija we mnie czekoladowe oczy.
-Zrobiłbyś coś dla mnie? - uśmiecham się słodko.
Na jego twarzy pojawia się bezczelny uśmiech :
-Co tylko pragniesz - porusza dwuznacznie brwiami.
-Na pewno nie to co myślisz - parskam.
Justin udaje obrażonego, a ja wybucham śmiechem.
-Dobra, mów, o co chodzi - pośpiesza mnie chłopak.
-Moja przyjaciółka w tym momencie planuje moją śmierć. Uważa mnie za perfidną kłamczuchę...
-Nie - kręci głową - Nie mogę, Miranda.
-Ej, nawet nie dałeś mi dokończyć! - burzę się.
-Wiem, o co ci chodzi. Chcesz żebym teraz z tobą do niej pojechał i powiedział jej, że wcale nie klamałaś.
Cholera, przejrzał mnie!
-Proszę, Justin - mruczę, patrząc się na niego smutno - Jest dla mnie ważna i nie mogę jej okłamywać, a tym bardziej stracić jej przyjaźni.
Justin zamyka oczy i opiera głowę o siedzenie fotela.
Patrzę na niego w oczekiwaniu, aż w końcu chłopak wzdycha i rzuca mi uśmiech :
-Jesteś za słodka, żeby ci odmówić.
Nie mogę powstrzymać rumieńca, który wpływa na moje policzki.
-No to jedziemy do Madison - mówię i odpalam samochód.
______________________________
Kto chciałby mieć przyjaciółkę, która przywiezie jej do domu Justina ? Hah Ja bym taką nie pogardziła ;)
Wiem, rozdział nudny i wgl i w dodatku dawno nie wstawiałam. To był naprawdę ciężki tydzień dla mnie, więc mam nadzieję że zrozumiecie <3
Kocham was za to, że czytacie te moje wypociny ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top