8

Wieczorem dostałem wiadomość od Liama, który chciał się spotkać. 

Masz teraz czas? napisał, a ja szybko wystukałem wiadomość zwrotną. I tak musiałem się z nim spotkać.

Przyjdź do Stilesa. 

Westchnąłem cicho i spojrzałem na swojego chłopaka, który spokojnie spał. Położyłem dłoń na jego łydce, przesuwając po niej dłonią. Strasznie martwiło mnie jego zachowanie. Od prawie dwóch miesięcy jest kimś innym, przeżył naprawdę wiele, ale to? Uważał, że jakaś kobieta zmusiła go do cięcia się. Bałem się, bo mogła to być kolejna choroba, która nie była nam do niczego potrzebna. Założę się, że z szeryfem chcemy po prostu już żyć normalnie, bez strachu.

Podszedłem do drzwi, gdy usłyszałem dzwonek. Stał w nich mój przyjaciel, uśmiechając się do mnie lekko.

- Hej - przywitał się i wszedł do środka. Spojrzał na mojego chłopaka, leżącego na kanapie, kierując się w stronę kuchni.

- To coś ważnego? - zapytałem i już nawet nie chciałem wiedzieć, co to było. Miałem już dość wrażeń jak na jeden dzień.

- No nie wiem, a co z tobą? Źle wyglądasz.

Pokiwałem głową na boki, po chwili opowiadając mu całe dzisiejsze zdarzenie.

- Dokładnie to ci chciałem powiedzieć! - krzyknął, jednak ściszył swój głos, kiedy przypomniał sobie o brunecie, śpiącym tuż obok. - Śledziłem przed chwilą trenera - przyznał, a ja spojrzałem na niego zdziwiony. - Rozmawiał z kimś przez telefon. Powiedział, że Stiles mu wyznał swój sekret i pokazał rany po cięciu. Coś tam jeszcze gadał, że wielka szkoda i że chce coś z tym zrobić.

- Co? - zapytałem niezbyt rozumiejąc.

- To znaczy, że niedługo ktoś go przyjdzie odwiedzić.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top