5
- Witaj, Stiles - przywitał się trener, kiedy chłopak usiadł obok niego. Widziałem, jak Finstock się do niego miło uśmiechnął, a ja bardzo się zdziwiłem. Zawsze jego uśmiech był ironiczny, pełen kpiny, a w stosunku do mojego ukochanego zrobił się inny. Byłem pewien, że zawsze go lubił, tylko nie chciał tego okazywać. - Jak ci mija dzień? - zapytał.
- Wydaje mi się, że dobrze - mruknął, a ja zacząłem truchtać. Dalej słyszałem już tylko pojedyncze słowa.
Kiedy skończyłem, stanąłem za nimi, by lepiej usłyszeć o czym rozmawiali, a Liam zatrzymał się razem ze mną.
- Tak, Scott jest bardzo miły i kochany, ale nie jestem gotowy - mówił Stiles, a ja poczułem przyjemne ciepło w sercu. Nie wiedziałem, że tak o mnie myślał. - Po prostu cały czas przed oczami mam ich twarze i strasznie mnie to boli. Nie chcę się zwierzyć ani jemu, ani tacie, ani żadnej obcej kobiecie. I tak uważam, że nic mi już nie pomoże.
- Nie możesz tak myśleć - westchnął trener, nie patrząc na niego. - Może to cię blokuje? Spróbuj pogadać o tym z McCallem lub szeryfem, a ulży ci.
Stiles pokiwał głową na boki.
- Nie mogę. Czasami wstyd mi patrzeć im w oczy - mruknął. - Wiem, że Scott sam się do mnie przytula, ale nie chcę tego. Głupio mi mu o tym powiedzieć.
Stilinski odwrócił głowę, a ja i Liam zaczęliśmy biec, by nie wzbudzać podejrzeń.
Nie wiedziałem, co o tym myśleć. W ogóle nie rozumiałem dlaczego gadał o tym z trenerem, a nie ze mną. Przecież był tak właściwie dla niego obcą osobą i wolałem, by o takich sprawach mówił mnie. Kochałem go bardzo mocno, pragnąłem wręcz, żeby rozmawiał ze mną częściej. Nawet jeśli się wstydził. Ja go rozumiałem i nigdy bym go nie wyśmiał.
Westchnąłem cicho, ale nic nie powiedziałem. Wiedziałem, że musiałem bardzo długo czekać na jakiekolwiek od Stilesa wyjaśnienia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top