2

Był późny wieczór, kiedy Stiles przyszedł do mnie do domu. Byłem bardzo zdziwiony, widząc go na boso tylko z bluzą. Wieczory są bardzo chłodne.

- Stiles, co tutaj robisz? - zapytałem, wpuszczając go do środka. Spojrzał tylko na mnie i położył się na kanapie. - Słońce, co się dzieje?

Stilinski pierwszy raz od miesiąca się uśmiechnął lekko. Poczułem miłe ciepło na sercu, brakowało mi go szczęśliwego.

- Połóż się ze mną, Scott - powiedział cicho. Szybko wykonałem jego prośbę, wiedząc, że tego bardzo potrzebowałem. Nie miałem pojęcia czy to się jeszcze wydarzy.

Przytuliłem się do niego, zaplatając swoje palce z jego. Chwilę po prostu leżeliśmy, gdy w końcu postanowiłem się zapytać.

- Dlaczego przyszedłeś na boso i w samej bluzie? Jest chłodno.

Stiles długo zwlekał z odpowiedzią, jednak wymruczał odpowiedź.

- Tata nie chciał mnie tu puścić samego, więc wyszedłem przez okno.

No nie wierzę, pomyślałem, podnosząc się na łokciach. Przecież szeryf się na pewno martwił. Musiałem do niego zadzwonić.

- Wiesz, że musimy mu powiedzieć? - zapytałem nerwowo.

I jakby na potwierdzenie moich słów, zadzwonił telefon. Wyciągnąłem go szybko z kieszeni, odbierając.

- Scott, czy jest u ciebie Stiles? - zapytał Stilinski senior. - Strasznie się martwię.

- Tak, przyszedł przed chwilą - wyjaśniłem, a mój chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.

- Dzięki Bogu - westchnął do słuchawki. - Już chciałem wzywać kolegów z pracy.

- Rozumiem - mruknąłem, a Stiles chwycił mnie za dłoń. - Zostanie jeszcze u mnie chwilę i go odwiozę.

- Jasne, dziękuje.

Pożegnałem się z mężczyzną.

- Wiesz, że to było bardzo nieodpowiedzialne?

Brunet tylko położył głowę na poduszce, mrucząc, że chce, bym go przytulił. 

Nie mogłem mu odmówić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top