Geneza

(Perspektywa Polski)

Stoję przed drzwiami mieszkania Słowacji. No i teraz też Czech, który zadzwonił do mnie godzinę temu i poprosił o spotkanie.

Po całym tym incydencie z wybuchem zadzwoniłem do niego zaledwie raz, by spytać, jak się czuje. Zająłem się sobą i Niemcem, nie pomyślałem o tym, że inni również ucierpieli. Patrzę na drzwi. Boję się zapukać.

Nagle przypominam sobie, że telefon działa w dwie strony. Uśmiechnąłem się krzywo pod nosem i zapukałem hardo. Otworzyła mi Słowacja.

S - Właź. - poszła wgłąb mieszkania, nawet na mnie nie patrząc.

Fiu! Będzie wesoło.

Zdjąłem buty i poszedłem za nią. W salonie siedział Czechy. Wyglądał tak, jak przed wypadkiem, różnił się tylko tym, że miał kilka blizn po poparzeniu na twarzy i rękach oraz brakowało uśmiechu. Czechy był wiecznym optymistą. Często się uśmiechał. Teraz wyglądał, jak komornik, który miał zaraz powiedzieć starej, niedołężnej kobiecie bez rodziny, że traci swój cały dobytek i ma skończyć na bruku.

Cz - Witaj, Polska. - oficjalne powitanie? Coś naprawdę musiało się stać.

P - Cześć? - usiadłem na kanapie. - Coś się stało?

Cz - W odróżnieniu od ciebie, świetnie się bawiącego ze swoją nową miłością życia, ja staram się dojść do tego, w jaki sposób mój dom wzleciał w powietrze i jak Węgry stracił życie. - rzucił papierową teczkę na stolik kawowy od niechcenia. - Pomyślałem, że dobrze by było, jakbyś na to spojrzał.

P - Zanim otworzę to... coś... Mam pytanie. - jeśli on ma zamiar bawić się w "Pana poważnego", to ja też. Splotłem swoje palce i położyłem na nich brodę, patrząc na niego poważnie. - Skąd wiesz, że kogoś mam?

Cz - Błagam cię, Polska... Niemcy nie jest jakimś tam pierwszym lepszym krajem trzeciego świata i wszyscy już wiedzą, że "coś" między wami jest.

P - Zajebiście, a więc jesteś na mnie zły, bo mam partnera? Wygląda na to, że wszyscy oczekują ode mnie, że po śmierci brata będę siedział w samotności, aż w końcu któregoś dnia się zabiję.

Cz - Wszyscy wiedzą, że byś tego nie zrobił.

P - A chcesz się przekonać? - patrzyłem na niego poirytowany. Nie wiem, co mu się stało, ale to nie jest Czechy, którego znałem.

Cz - Uspokój się, Polska, nie mam zamiaru się kłócić na tak błahy temat.

P - A więc twierdzisz, że moja śmierć jest błaha?

Cz - Ty żyjesz i żyć będziesz, a Węgry nie. Możesz w końcu przestać myśleć tylko o sobie i zająć się sprawami istotnymi?

P - A co? Zakochałeś się w nim, że aż tak ci na nim nagle zależy?

Cz - Węgry był moim przyjacielem, twoim zaś przyszywanym bratem i najwidoczniej jego los obchodzi mnie bardziej niż ciebie.

P - Nie próbuj mnie osądzać! Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to dotknęło!

Cz - Jakby cię dotknęło, to byś zajął się przyczyną jego śmierci.

P - Od tego są odpowiednie służby.

Cz - Oh... Dziwne w takim razie, że sam jeden dowiedziałem się więcej niż te twoje "odpowiednie służby". - wziął teczkę do ręki i rzucił mi nią w twarz. - Czytaj to, kurva i przestań mnie denerwować.

Fuknąłem oburzony, podniosłem teczkę i ją otworzyłem. To, co ujrzałem w środku, mnie przeraziło... To...

P - To nie był wypadek...

Cz - No nie był.

P - To żaden problem z gazem ani niezgaszona kuchenka gazowa... Ktoś naprawdę podłożył bombę...

Cz - Brawo za spostrzegawczość, geniuszu.

Zacząłem się trząść. Kto... Kto mógł mi odebrać mojego brata?

Spojrzałem na zdjęcie przyczepione u góry agrafką. Widniała na nim czarna, zakapturzona postać. Zdjęcie zapewne pochodzi z kamery.

P - Miałeś kamery w domu?

Cz - Miałem już kilka razy problemy z włamywaczami. - w końcu miałem okazję, żeby się zripostować.

P - Po co mieliby się do ciebie włamywać? Nie jesteś krajem godnym uwagi. - Czechy przewrócił oczami.

Cz - Głupi i dziecinny, jak zawsze.

Kurwa, co mu jest?

P - Ty też taki byłeś, co ci się stało?...

Cz - Wypadek? Dom wysadzony w powietrze? Strata przyjaciela? I kilka innych... osobistych problemów. - dodał ciszej.

Patrzył w ziemię smutny, jakby stracił pewność siebie. Po chwili odchrząknął i spojrzał mi w oczy tak, jak wcześniej.

Cz - Jestem po prostu zmęczony. Wszystkim. - nie zastanawiałem się długo.

P - Przepraszam.

Czechy spojrzał na mnie zdziwiony.

Cz - Ty? Ty przepraszasz?

P - Nie jestem takim chujem, za jakiego mnie masz, umiem przeprosić, jakbym nie umiał, nie byłbym z Niemcem.

Cz - I nie miałbyś tych wszystkich pięknych malinek na szyi.

P - Kurwa. - poprawiłem golf, który osunął mi się z szyi. Czechy zaczął się śmiać.

Cz - Musiało być ostro.

P - Spierdalaj.

Cz - Dobra, wracając... Mam zamiar dowiedzieć się, kto to jest. Sam.

P - Sam? Pojebało cię?! Nic nie zdziałasz sam!

Cz - Policja mi tylko wszystko utrudni, ten chuj może się schować albo wyjechać, może mieć też wtyki u umundurowanych.

P - Pomogę ci.

Cz - Liczyłem, że to powiesz. Co prawda wolałbym na twoim miejscu kogoś bardziej rozsądnego, ale to twój brat zginął i to ciebie powinno najbardziej obchodzić.

P - I obchodzi!

Cz - Tak, widać. - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.

P - Skoro mamy współpracować, to proponuję przestać się kłócić.

Cz - Dobry pomysł.

P - To przestań.

Cz - Ja się nie kłócę.

P - Nie, kurwa, wcale. Poza tym chciałbym zauważyć, że czasami zachowywałeś się jeszcze mniej rozsądnie niż ja.

Cz - Te czasy minęły.

P - Zobaczymy...

Cz - Dobra, dosyć tych przekomarzanek. Trzeba powoli zacząć myśleć nad sposobem złapania sprawcy. - podniósł teczkę i zaczął ją czytać, jakby nie znał jej zawartości.

P - Myślisz, że ten typ działał sam? Na własną rękę?

Cz - Raczej tak, chociaż jak tak zadałeś to pytanie na głos, to zacząłem w to wątpić.

P - No właśnie. Myślę, że ma wspólnika. A może nawet nie jednego. Złapanie go/ich może być bardzo trudne. Trzeba będzie zainstalować kamery, gdzie się tylko da. U nas, u przyjaciół i tak dalej.

Cz - Dobry pomysł. A tak bez głębszego zastanawiania się... Podejrzewasz kogoś?

P - Nie, a ty?

Cz - Myślę, że należałoby się pochylić nad Ukrainą.

Zakrztusiłem się powietrzem. Że co? Że kwiatuszek miałby być mordercą? Nie wierzę w to i nie uwierzę. Ukraina jest, tak naprawdę, moim jedynym przyjacielem.

P - Dlaczego akurat on?

Cz - Nie widzisz tego?

P - Czego?-

Cz - On się w tobie podkochuje, idioto.

P - Że, ekskjuze mła, co, kurwa?

Cz - To, co słyszysz. Gruzja zerwała z nim dlatego, że usłyszała jego głupie pierdolenie w łazience.

P - Jakie pierdolenie?

Cz - Jak to on bardzo cię kocha, jaki ty to jesteś wspaniały i tak dalej.

P - Skąd ty o tym wiesz?

Cz - Słowacja chodzi czasem do Gruzji na kawę i babskie pogaduchy.

P - Jakby Ukraina mnie kochał, to by zerwał z Gruzją i próbował zapasować sobie moje względy.

Cz - Nie wszystko jest takie proste, jak ci się wydaje, Polska.

Zastanowiłem się.

P - Faktycznie, gdy ostatnio u mnie był, zachowywał się dosyć dziwnie... Ale... Nasza przeszłość nie jest usłana różami, cudem udało mi się zyskać jego sympatię kilka lat temu. Nie podejrzewałbym go o to, że mógłby się we mnie podkochiwać.

Cz - Jak ostatnio u ciebie był, to co mówił?

P - Żalił się, że Gruzja z nim zerwała, ale nie chciał podać powodu.

Cz - To wystarczający dowód na to, że nie kłamię, czyż nie?

P - Sam nie wiem... Nawet, jeśli by się we mnie podkochiwał, to jaki miałby cel w zabijaniu mojego brata?

Cz - Ty i Węgry nie byliście ze sobą związani krwią.

P - To bez znaczenia... - odwróciłem wzrok poirytowany.

Nie lubiłem, gdy ktoś mi to wypominał. Jakby to była moja wina, że nie był ze mną biologicznie spokrewniony! Węgry był moim najlepszym przyjacielem oraz bratem i koniec kropka.

Cz - Dla ciebie może tak, ale dla innych nie do końca. Ukraina widział, jak blisko jesteście, mógł poczuć się zazdrosny.

P - Ah, a więc Niemca pewnie też podejrzewasz? - spojrzałem na niego zdenerwowany.

Cz - Tak.

P - Jesteś głupi. - wstałem i udałem się do drzwi wyjściowych.

Czechy również wstał i poszedł za mną, założyłem buty, nie dbając o to, że sznurowadła były rozwiązane i nacisnąłem klamkę.

Cz - Pogadamy innym razem. Załatw kamery, gdzie tylko możesz. Jeśli to możliwe - dyskretnie. To może być każdy.

P - A może to ty? - odwróciłem się do niego. - Podejrzewasz najbliższe mi osoby. Może jesteś o nie zazdrosny?

Cz - Zazdrosny? O nich? - zaczął się śmiać. - Nie jesteś pępkiem świata, Polska. Nie każdy musi cię kochać.

P - Z twoich zacnych wynurzeń wynika, że jednak każdy. - pokazałem mu środkowy palec i wyszedłem, trzaskając za sobą drzwiami.

Rozumiem, że Czechy chce mi pomóc. Rozumiem, że się stara. No ale kurwa! Podejrzewa o zabicie Węgier mojego jedynego przyjaciela, którego szanuję i partnera, którego kocham ponad życie. Wygląda to tak, jakby starał się rozbić moje jedyne szczęście, jakie mi pozostało na tym świecie.

Nasza współpraca się jeszcze dobrze nie zaczęła, a ja już mam dość...

1394 słowa. Krótki rozdział, ja wiem, ale ja po prostu bardzo chcę skończyć to coś, czego książką nazwać nie można. Chcę zacząć pisać FinEst albo RusAme. Denerwuje mnie to, że zacząłem pisać ten GerPol w grudniu 2019 roku i nadal nie jest skończony. Różnica, między moją mentalnością wtedy a teraz, jest jak stąd do następnej galaktyki. Wkurza mnie też ten głupi początek - "Ojej, jak ja nienawidzę Niemca, bo on jest taki zły, boję się go😭". Czysty idiotyzm.

Przepraszam za "vent"? XD

Do następnego.✌️ *znikam*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top