XXIII.
Zack
- Co do cholery?
Dziewczyna, która do nas mierzyła (jak każdy inny tam człowiek) była w wieku mojej siostry, może troszeczkę starsza. Miała ciemne, proste włosy i iskrzące się niebieskie oczy, bardzo jasne. Była raczej szczupłej budowy, ale widziałem mięśnie na jej odsłoniętych rękach. Nie odpowiedziała na moje pytanie, tylko sama je zadała.
- Kim jesteście?
- Ludźmi? - podsunęła uprzejmie Wiktoria i wysunęła się naprzód. W jej głosie słychać było nutkę ironii.
- Widzimy - odparła dziewczyna ze stoisko spokojem, a później skinęli na dwóch swoich ludzi.
- Broń - powiedziała tylko.
- Hej! - zaprotestowałem. Musiałem ratować sytuację. - Nie chcemy wam zrobić krzywdy.
Brunetka się roześmiała. Miała przyjemny śmiech.
- Zabawny jesteś - rzuciła i opuściła broń. Wszyscy inny zrobili to samo.
Teraz to już kompletnie zgubiłem. Najpierw chcą nam odebrać broń, później ona się śmieje, a później tak po prostu zostajemy przyjaciółmi? Okeeeey...
- Jestem Isis - dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę.
- Zack.
- To co, szukasz siostry? - zapytała, a ja już wiedziałem, że ona może mieć informacje, które mogą być bardzo pomocne.
***
Niki
Szłam do pokoju w otoczeniu nie dwóch, a pięciu strażników. Miałam wrażenie, że coś się zmieniło, po tym eksperymencie doktora. Najbliżej mnie szedł czarnowłosy chłopak. Poruszaliśmy się jednostajnym rytmem.
Kiedy w końcu doszliśmy do pokoju, zostałam tam prawie wepchnięta. Chciałam zaprotestować i im nagadać, ale nie zdążyłam. Szybko zatrzasnęli drzwi. Wyjrzałam przez małe okienko i zobaczyłam, jak przy wyjściu stają dwaj ochroniarze. O co chodziło? A później poczułam silny ból w głowie. Upadłam na kolana i zaczęłam się wydzierać. Złapałam się za głowę. Nikt nie zareagował. Ból był tak silny, jak wtedy, gdy atakowali Asha. Krzyczałam, darłam się wniebogłosy, ale nikt nie reagował.
Nikt.
Nie pamiętam, ile to trwało. Godzinę? Dwie? Dziesięć?
Ale kiedy w końcu się skończyło, długo jeszcze nie wstawałam. Nie miałam siły. Po jakimś czasie ktoś przyniósł mi jedzenie. Nie zjadłam go.
Czułam się tak jakbym umierała. I nie była to szybko śmierć. W którymś momencie, w przebłysku olśnienia zorientowałam się, że mam coś w kieszeni. Wspomnienie wróciło do mnie.
Drżąca ręką wyjęłam to coś, co okazało się zwykłą kartka papieru. W dodatku na której nic nie było napisane. Obejrzałam ją dokładnie kilkanaście razy, z niedowierzaniem przekręcając ją w tę i z powrotem. Niestety, nic się na niej magicznie nie pojawiło.
Cały czas ściskając ją w ręce, ukryłam twarz w dłoniach. Zaczęłam się kołysać na łóżku. Po moich policzkach ciekły łzy. Nie miałam pojęcia, co robić. Nie miałam żadnego planu. Przez cały ten czas nie udało mi się nic wymyślić.
Później położyłam się na łóżku w pozycji embrionalnej. Łzy kapały na poduszkę, ale nie miałam nawet siły ich otrzeć. W którymś momencie po prostu usnęłam, dalej kurczowo trzymając kartkę.
***
Derek
Położyłem Denisa do łóżka i usiadłem w fotelu. Kiedy nie miałem zajęcia, czas strasznie mi się dłużył. Chciałem, żeby Wiki i reszta już wrócili, ale wiedziałem, że Zack nie spocznie dopóki nie znajdzie Niki. Nie dziwiłem mu się, bo w końcu to była jego siostra. Przypomniało mi się, jak świat wyglądał wcześniej i przypomniałem sobie twarze rodziców, gdy dowiedzieli się, że idę na wojskowego lekarza. Byli przerażeni. Więcej ich nie zobaczyłem, bo gdy wróciłem z wojny, zaczęła się ta cała cholerna sprawa z zombie. Nasze miasto zostało zbombardowane. Nie chodziłem po mieście, nie szukałem ich kości. Po prostu wsiadłem do swojego samochodu i odjechałem. A później poznałem Wiktorię i wszystko się zmieniło. Moje życie znów nabrało kolorów.
Postanowiłem przestać rozmyślać. Zrobiłem krótki obchód wokół domu i wróciłem do środka. Przy płocie nie zauważyłem żadnego trupa, co mnie zaskoczyło, ale stwierdziłem, że może to i dobrze, że nie wiedzą o naszej obecności.
Z pistoletem na kolanach, otworzyłem książkę i zacząłem czytać. Musiałem jakoś zabić czas.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top