VIII.

- Nie, nie chcemy - odparłam Xaweremu spokojnie, choć emocje miałam napięte jak struna. Strach był tak ogromny, że ledwo mogłam oddychać, panika też była. Nic nie widziałam. Nie widziałam jego. Nie widziałam nikogo.
Jak miałam ostrzec przyjaciół? Nie miałam pojęcia, czy Szef będzie chciał wziąć ich wszystkich, czy tylko mnie. Miałam nadzieję, że wybierze drugą opcje, ale z innej strony nie chciałam być sama, choć było to egoistyczne narażać przyjaciół na śmierć i zniewolenie.
- Doskonale - wysyczał mi do ucha. - W takim razie masz małe zadanie. Oczekuję, że pojawisz się jutro o 18 w tym starym opuszczonym budynku. Na pewno go kojarzysz, skoro ostatnio zostawiłaś tam kawałek swojej bluzki. I pamiętaj, ja nie czekam. Jeśli postanowisz kogoś ze sobą przyprowadzić lub postawisz się, spotkają cię rzeczy o których wolałabyś nie słyszeć, zapewniam cię. A teraz będziesz cicho i spokojnie wrócisz do swojego pokoju. Będziemy cię obserwować. Do zobaczenia jutro, Niki - powiedział i czułam, jak zabiera rękę z moich ust.
Kiedy poczułam się w miarę bezpiecznie, wpuściłam wstrzymany oddech, a do oczy napłynęły mi łzy, ale nie miałam innego wyjścia, jak stawić się jutro w miejscu o którym mówił szef gangu. Byłam pewna, że karę ponieśli by moi przyjaciele, mój brat, Ash. Musiałam tylko wymyślić sposób w jaki mam się tam dostać. Serce rozrywało mi się na myśl, że będę musiała ich zostawić, ale tak niestety musiało być.
- Niki? - usłyszałam głos mojego brata. - Wszystko w porządku?
- Tak - odpowiedziałam po chwili - jest w porządku.
- To dobrze - poczułam jego rękę na moim ramieniu.
- Idę się położyć - powiedziałam, walcząc w środku ze łzami.
- Jasne, do jutra siostrzyczko - pocałował mnie w policzek i po chwili usłyszałam, jak odchodzi.
Oczywiście dopiero, gdy zostałam sama, uświadomiłam sobie, że przecież tak naprawdę nie znam tego budynku. No świetnie...
Szłam, dotykając ścian i próbując się nie przewrócić. Doszłam do jakiegoś pomieszczenia. Lekko otwarte drzwi sugerowały chyba, że jest pusto. Wślizgnęłam się do środka i cichutko je przymknęłam. W środku było cicho i ciepło. Od razu zrobiłam się bardziej senna. Dowlokłam się do łóżka i od razu zasnęłam, bo nic więcej nie pamiętałam. Nie miałam nawet siły na płacz. Po prostu odpłynęłam.
Obudziłam się rano z bólem brzucha i uczuciem, że ktoś mnie obserwuje. Tak szybko chciałam wygrzebać się z pościeli, że jeszcze bardziej się w nią zaplątałam, co skutkowało tym, że spadłam z łóżka. Mhm, imponujący pokaz siły.
Usłyszałam śmiech i pytanie.
- Może ci pomóc?
Od razu przypasowałam głos do osoby. Ash tu był. Był w tym pokoju! Opanowałam się.
- Gdybyś mógł, to byłoby fajnie.
Poczułam jego ręce i już po kilku sekundach byłam wolna.
- Echem...dziękuję - powiedziałam. Czułam narastające napięcie, ale nie wiedziałam, co mam zrobić.
- Niki?
- Tak? - przełknęłam kulkę, która w tamtym momencie była tak duża, że myślałam, że utknie mi w gardle, ale na szczęście tak się nie stało.
- Możemy pogadać?
- A mamy o czym? - Moje pytanie zawisło w powietrzu i wisiało tam przez kilka dobrych sekund. W końcu chłopak odpowiadając, przerwał ciszę.
- Jeśli tylko się chce, to można.
Nie odpowiedział dokładnie na pytanie, ale czułam, że jest to taki wstęp, wiec powiedziałam.
- Więc skoro ja chcę i ty chcesz, to tak, chyba możemy pogadać - to mówiąc uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na łóżku.

Hej!
Nawiązując do dwóch komentarzy pod poprzednim rozdziałem.
Trefl13Co się odwlecze, to nie uciecze, więc spokojnie :)
Dziękuję Niepowtarzalna06 Za to, że tak dzielnie komentuje i wszystko czyta. I właśnie dlatego ten rozdział dedykuję jej ;)
Do zobaczenia! :)
claire1902

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top