VI.

Biegnę dalej. I dalej. Na karku czuje oddech śmierci. Widzę gang, który jest tuż za mną. Już prawie zapomniałam, jak to jest móc cokolwiek zobaczyć. Widzę wszystkie kolory wyraźnie. Widzę też ich. Czuje jego palce na szyi i sznur na ramionach. Krzyczę. Wrzeszczę wniebogłosy, ale pomoc nie przychodzi. Jego oczy przenikają mnie i wypalają dziury w moim ciele.
Obudziłam się z krzykiem w samochodzie. Zack tak się przestraszył, że na chwilę stracił panowanie nad kierownicą i samochód wpadł w poślizg.
- Niki? Co to było?
- Nic - odparłam. Nie mogłam poradzić nic na to, że nienawidzę koszmarów. Zresztą, kto je lubi? Oparłam czoło o szybę. Wiedziałam, że Zack chciał usłyszeć szczegóły, ale to był mój prywatny świat, do którego on nie miał wstępu. Moje lęki. Tam nikt nie miał wstępu. Oprócz mnie.
***
- Widziałaś to?
- Nie - odpowiedziałam. Znowu było mi przykro.
- Przepraszam - westchnął Zack. Mogłabym przypuszczać, że naprawdę żałował tego, co powiedział. W końcu dla niego to też była nowa sytuacja. Przełknął ślinę i powiedział - Tam była różowa chusta, myślisz że...? - Nie dokończył pytania, bo mu przerwałam.
- Tak, to był znak od Wiki.
- W porządku. W takim razie jedziemy w dobra stronę.
Skinęłam głową i oparłam ją o szybę. Byłam wyczerpana, sama nie wiedząc z jakiego powodu.
***
- Boże, w końcu jesteście! - poczułam wokół siebie ramiona Wiki. - Tak się o was martwiłam, znaczy wszyscy się martwili, ale...
- Dobrze spokojnie - powiedziałam z uśmiechem - Już w porządku. Jesteśmy...tutaj.
- Tak, tak.
Usłyszałam, jak Zack z Derekiem przybijają sobie piątki i klepią się po plecach.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam.
Ku mojemu wielkiemu zdziwienie odezwał się Luke.
- W starym magazynie, w którym kiedyś był second- hand.
- Jasne - odparłam i mocnej przytuliłam się do Wiki.
- Niki?
- Tak? - odpowiedziałam szeptem mojej najlepszej przyjaciółce. Wiedziałam, że odeszłyśmy trochę od grupy, bo ich głosy stały się cichsze.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham.
- Tylko spokojnie, okey?
- Ja zawsze jestem spokojna.
Mruknęła coś pod nosem i pokręciła głową, bo poczułam jej włosy na twarzy. Chyba zdała sobie sprawę z tego, co się stało, bo zaczęła szybko mówić, żeby ukryć zmieszanie.
- Słyszałam, oczywiście nie podsłuchiwałam, to było przypadkiem i dowiedziałam się, że Ash rozmawiał tak po przyjacielsku z Luke'iem.
- Co? Oni razem rozmawiali? - równie dobrze mogłaby mi powiedzieć, że są kosmitami. Miało by to taki sam efekt.
- Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale tak było. Od jakiegoś czasu ciągle ze sobą przebywają.
- Więc sadzisz, że...? - pytanie nie chciało przejść mi przez gardło, bo mój mózg nie przyjmował takiej informacji do wiadomości.
- Hm? Co? - A później usłyszałam jej troszkę nerwowy śmiech - Nie! Nie o to chodzi, tylko ze chciałabym żebyś wiedziała, że są przyjaciółmi, ale nie gejami, okey?
- No okey, tylko ja dalej nie wiem, czemu mi to mówisz.
- Och Niki, Niki. Skoro w końcu zaczęli ze sobą rozmawiać, a ty się dobrze dogadujesz z Luke'iem to...?
- To...? - Byłam na 100% pewna, że w tym momencie Wiki opadły ręce, ale mój mózg w końcu się na coś przydał i zaskoczyło. - To mogłabym z nim pogadać?
- Brawo sierotko! - znowu poczułam jej włosy na twarzy.
- Tylko kiedy?
- Teraz?
- Teraz?!
- A dlaczego nie?
- No bo, no bo - nie umiałam znaleźć żadnego argumentu. Bałam się, okey? Miałam porozmawiać z kimś o tym, co powiedział mi Ash. To było coś innego niż rozmowa z Wiki. Ją traktowałam jak siostrę i ona o wszystkim wiedziała, mimo że nic jej nie powiedziałam. Podejrzewałam, że posiada telepatyczne zdolności, ale nic jej i tym nie mówiłam, bo już do końca uznała by mnie za wariata. - Bo jestem zmęczona! - wykrzyknęłam, ale nawet w moich ustach nie brzmiało to przekonująco, a gdy Wiktoria to powtórzyła to od razu było widać, że jest to kłamstwo.
Znałam ja na tyle dobrze, że wiedziałam, iż w tamtym momencie przewróciła oczami.
- Jasne Niki. Zrobisz, jak zechcesz. Ja udzieliłam ci tylko informacji, a to co z tym zrobisz, to tylko i wyłącznie twoja sprawa, ale mam nadzieje, ze w końcu sobie to z Ashem wyjaśnicie.
- Ale mu już na mnie nie zależy...- Spuściłam głowę i zaczęłam rysować butem w ziemi jakieś niestworzone wzroki.
- Powiem ci tylko tyle, że kiedy was nie było, to nie zachowywał się normalnie. I nie chodzi mi tylko o to, że zaprzyjaźnił się z Luke'iem.
A więc była jeszcze nadzieja, ale był i strach. Pytanie tylko co było silniejsze?
- Aha i jeszcze jedno, rozmawiali coś o rodzinach, ale nie wiem o co dokładnie chodziło.
Później już się nie odezwała. Po kilku sekundach naszego milczenia, podjęłam decyzję. Mogłam mieć tylko nadzieję, że będzie dobra.
Rzuciłam się mojej przyjaciółce na szyję i uściskałam ją.
- Kocham cie.
- Tak, tak ja ciebie też, a teraz już idź. Luke niedługo będzie miał warte, więc zostanie sam. A ja powiem Derekowi, że się z nim zmienisz. Na pewno się ucieszy.
Kiedy odbiegłam kawałek, krzyknęła za mną.
- Nadzieja jest silniejsza...
- Niż strach - odkrzyknęłam jej i uśmiechnęłam się pod nosem. Teraz zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy Wiki rzeczywiście nie ma jakiś telepatycznych zdolności, bo to było dziwne, że zacytowała Igrzyska Śmierci, akurat akurat w tym momencie, gdy ja pomyślałam o tym cytacie. Kiedy jednak dobiegłam do budynku, stwierdziłam po prostu, że to taka przyjacielska telepatia i tyle. Poza tym teraz miałam na głowie ważniejsze rzeczy, niż to czy Wiki jest nadnaturalną istotą, czy nie. Czekała mnie rozmowa z chłopakiem, którego kiedyś wpuściłam do domu razem z rodziną.

Hej!
Mam dla Was krótką informację. W tym tygodniu mam wymianę międzynarodową z Francją i nie będzie mnie na Wattpadzie, także nie wiem, kiedy kolejny rozdział. Na pewno pojawi się przed końcem kwietnia :)
claire1902

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top