V.
Obróciłam się powoli w kierunku trupa. Wiedziałam, że teraz nikt mi nie pomoże. Byłam zdana sama na siebie. Uniosłam wyżej nóż i zaczęłam nim rozpaczliwie wymawiać. Bałam się. Nigdy nie ćwiczyłam z opaską na oczach, zawsze widziałam wroga. Oczywiście teraz wróciło to do mnie rykoszetem, fatalny błąd przeszłości.
Dalej słyszałam zombie, co pewnie świadczyło o tym, że nie trafiłam go. Podeszłam trochę bliżej, poślizgnęłam się na czymś i upadłam na ziemię, a nóż jakoś dziwnie wykrzywił mi się do góry i trafił w jakąś miękka powierzchnię. Ciało zombie poleciało na mnie, zostałam przygnieciona. Ble..siedziałam na czymś mokrym i oślizgłym. Cieszyłam się, że chociaż raz nie wiem, co to jest. Niewidzenie też ma swoje zalety. Oczywiście wad jest więcej, ale nie narzekajmy już i szukajmy pozytywów.
Podniosłam się i wyjęłam mój nóż z ciała nie umarłego. Pozbierałam się i poszłam do auta, ani razu na nic nie wpadając. Zaczęłam walić w szybę, próbowałam obudzić Zacka. Poskutkowało.
- Niki?! - wrzasnął tak, że z pewnością wszystkie trupy, które były w okolicy na pewno nas usłyszały.
- Cicho bądź.
- Co ty masz na bluzce? Czy to...?
Nie pozwoliłam mu dokończyć pytania. Ucięłam krótko - nieważne. Nie chcesz wiedzieć co to jest. Patrz co znalazłam - w tym momencie wyjęłam kartkę z torby. Zack otworzył szerzej drzwi i pozwolił mi usiąść na brzegu tapicerki. - Przeczytasz? - spytałam pełna nadziei. Byłam już tak blisko rozwiązania. Bardzo bardzo blisko. Zaraz dowiem się, gdzie ona jest. Podałam mi kartkę i po chwili usłyszałam jego cichy głos.
- "Droga Niki" no pewnie, a ja to co?
- Czytaj dalej - postanowiłam zignorować jego komentarz.
- Przepraszam za to, co teraz przeczytasz, ale ja po prostu nie mogę. Nie mogę żyć w takim popieprzony świecie. Pogubiłam się już wtedy gdy świat był normalny, a teraz? To nie miejsce dla mnie. Przepraszam za wszystko. To, że przez jakiś czas nie miałyśmy ze sobą kontaktu, to nie była Twoja wina, tylko moja, tak samo jak to, co zrobiłam. Na niektóre rzeczy nic nie poradzisz Niki, one się po prostu dzieją. Ja gdzieś w głębi duszy wiem, teraz na początku epidemii, a może i pandemii, że ty żyjesz i będziesz żyć, pomimo przeciwności losu. Będziesz walczyć z całym światem tylko po to, żeby coś mu udowodnić. Ja nie mam twojej siły. Przepraszam.
Daria
PS. Obiecaj mi, że przeżyjesz. I nie szukaj mojego ciała. Nie zasługuje na pogrzeb" - Zack skończył czytać, a ja myślałam, że...nie, ja nie myślałam. Mój mózg zatrzymał swoją pracę. Ona...Daria..nie żyje...nie ma jej tutaj...nie przyjdzie...nie znajdę jej.
Myśli miałam chaotyczne, a w głowie istne tornado. Po prostu zaczęłam płakać. Nic mi nie pozostało. Znowu ktoś kazał mi coś obiecać. Dlaczego to tylko ja mam wszystkim dotrzymywać słowa i nie dać się zabić? Czemu inni też nie mogą mieć jakiś zobowiązań wobec mnie, innych, całego świata?
To było niesprawiedliwe. "Świat nie jest sprawiedliwy" w mojej głowie odezwał się głos mamy, która często lubiła powtarzać to zdanie, a ja szczerze go nienawidziłam, bo było prawdziwe. Zawsze starałam się żyć marzeniami, łudzić się, że będzie dobrze, mieć nadzieję na lepsze jutro, i co za to dostałam? Kopa w dupę.
Usłyszałam, jak mój brat przełyka ślinę. Po chwili poczułam jego ręce wokół siebie. Nie byłam sama, miałam brat. Mimo że być może, nie miałam już rodziny, to miałam jego i musiałam zawalczyć ze światem. Znowu. Daria jednak miała rację. W myślach cicho złożyłam jej obietnicę i dotknęłam porcelanowej lalki w torbie.
Hej :)
Mam nadzieję, że rozdział jest okey. Niedługo będzie kolejny, a tymczasem Wesołych świąt 🐥🐰🐣
claire1902
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top