XXXII.
Łzy poleciały mi z bólu po policzkach. Widziałam, jak pi zombie przeżuwa moją skórę. Zrobiło mi się niedobrze. Wyciągnęłam sztylet zza paska i chciałam zadźgać psa, ale ktoś go wcześniej zastrzelił.
Odwróciłam się w stronę, skąd dochodził strzał. Zobaczyłam Zacka. Stałam oniemiała i dopiero po chwili zorientowałam się, że przecież jestem brudna, bezdomna, głodna i zakrwawiona.
Cóż wyglądałam, jakbym miała zaraz umrzeć i nie odbiegało to od prawdy.
- Zack...- szepnęłam, kiedy mnie podniósł i przytulił. Teraz już płakałam, łzy leciały ciurkiem, a ja tylko chlipałam w ramię mojego brata, który mnie tulił, tak samo jak wtedy, gdy byłam jeszcze małą dziewczynką, której ktoś zabrał zabawkę.
Teraz los odebrał mi wszystko, ale dalej miałam rodzinę i wspomnienia, tego nie zdoła mi odebrać, pomyślałam.
- Niki...Boże...ty żyjesz - mój rękaw stał się mokry od jego łez. Oboje płakaliśmy jak bobry i to było piękne. Zobaczyłam, że za nami stoją Derek i Wiktoria. Ramię w ramię. Uśmiechnęłam się przez łzy, a później oboje podbiegli do mnie i mnie przytulili. Dopiero teraz zauważyłam, że mój brat ma coś nie tak z nogą.
Gips...
- Zack! Matko Boska! Trzeba natychmiast opatrzyć tę nogę.
Chłopak kiwnął głową. A Luke stał z boku dziwnie milczący. Zastanawiałam się, czy w tej chwili myślał o swojej zmarłej rodzinie.
Chłopak złapał się Dereka, który go podparł i oboje ruszyli do samochodu. Teraz każda sekunda była cenna. Może jeszcze nie było za późno.
- Ale jak..? - zapytali wszyscy razem, kiedy zmierzaliśmy do drzwi.
- Później- odpowiedziałam tylko. Zupełnie zapomniałam o ręce do chwili, gdy chciałam odgarnąć kosmyk włosów, który spadł mi na czoło.
Całe ramię przeszył ból, a krew znowu zaczęła lecieć.
- Cholera jasna - zaklęłam pod nosem i zasłoniłam ranę koszulką. To jednak niewiele dało, bo tylko ubrudziłam sobie bluzkę.
Wiktoria i Derek popatrzyli na sobie w złowrogim milczeniu. Oczywiście wszyscy wiedzieliśmy, co to dla mnie oznacza, ale nikt nie chciał tego głośno powiedzieć.
- To nic takiego - oznajmiłam
i wyszłam prosto na Asha.
- Niki! - potrząsnął mną i dotknął miejsca, gdzie ugryzł mnie pi zombie. Jęknęłam. Spojrzał na swoją rękę we krwi i na osoby stojące za mną.
Gdybym powiedziała, ze przeżył szok i był zaskoczony, to było by to za mało. A później widziałam łzy, które starał się ukryć.
- Co się stało? Co...? - Nie dokończyłam pytania.
- Uciekamy - zarządził.
- Dlaczego? I gdzie chłopcy?
- Kto? - odezwała się Wiktoria, która trza wysunęła się do przodu.
- Ludzie! - krzyknął Luke, bo zapanował chaos. - Patrzcie! - wskazał na płot, koło domu.
Wszyscy zgodnie jęknęli. Przed płotem stało stado, które próbowała go przewrócić. I w chwili kiedy zaczęliśmy biec do samochodu, udało im się to.
- Gdzie dzieci? - wrzasnęłam do Asha.
- W domu!
- Co?
- Zawracamy! - krzyknął Zack i Derek jednocześnie.
Popatrzyłam na dom, na szopę i na ludzi jednocześnie. Ja nie mogłam ich tam zostawić. Nie było takiej opcji. Nie mogłam znowu ponosić winy za czyjąś śmierć. Wbrew protestów i krzyków pozostałych wyprzedziłam ich i odtrącałam dłonie nie do końca umarłych. Jeden złapał mnie i pociągnął za kamizelkę, która szybko ściągnęłam. Biegłam dalej. Wpadłam do domu i zatrząsnęłam drzwi, które przytrzasnęły ręce jednego z zombie. Zastawiłam je kanapą, która stała w przedpokoju i pobiegłam sprawdzić górę. Chłopcy trzęśli się ze strachu, a mały Denis płakał. Szybko wzięłam dziecko na ręce i starałam się je uspokoić. Ucichło po kilku chwilach i zasnęło na moich rękach.
Spytałam się szeptem Drew.
- W porządku?
Kiwnął głową. Chyba właśnie przeżył szok, bo bez słowa wskazał na moja mokrą od krwi koszulkę.
- To nic. Skaleczyłam się - powiedziałam. Pod spodem nie było widać śladu po ugryzieniu.
Kiwnął głową, a ja usłyszałam, że drzwi zewnętrzne wpadają do środka i trupy wchodzą do mieszkania. Słyszałam ich nawet stąd. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na chłopców.
Wręczyłam Denisa Drew i wepchnęłam ich do szafy.
- Bądźcie cicho - szepnęłam.
Szafę zastawiłam krzesłem i małą szafką. Nic więcej nie było w pokoju oprócz łóżka za ścianą.
Położyłam się na nim. Nic więcej nie przyszło mi do głowy, w której strasznie mi się kręciło. Byłam wykończona i sądziłam, że zostało mi kilkanaście minut życia, jak nie mniej.
Po chwili drzwi do pokoju również wypadły z zawiasów i do pomieszczenia wlał się tłum szwędaczy. Zamknęłam oczy i czekałam na śmierć.
Hej :)
Tutaj tylko krótka notka ode mnie. Wszyscy, którzy napisali do mnie na priv lub napisali komentarz byli za tym, żeby 3 część powstała i tak oto oświadczam, iż ona powstanie :)
Mam nadzieję, że się cieszycie. Szczegóły dotyczące ostatniej części tego opowiadani będą pod epilogiem, który przewiduje, że pojawi się pod koniec lutego. A przed nami jeszcze jakieś 3-4 rozdziały tej części ;)
Do zobaczenia!
claire1902
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top