III.
Siedziałam na parapecie i patrzyłam na świat za oknem. Myślałam o Darii (mojej kuzynce), która nie odbierała telefonu, nie odpisywała na SMS-y, ani nie dawała żadnego znaku życia. Odwiedziłabym ją osobiście, ale mieszkała prawie 700 km ode mnie. Rodzice nigdy by mnie samej nie puścili.
Westchnęłam i oparłam czoło o szybę. Para osadzała się na szkle.
Chciałam już do niej napisać, ale usłyszałam hałas. Podniosłam głowę i spojrzałam w kierunku jego źródła. W przejściu stał Zack. Miał dziwny wyraz twarzy.
- Chodź, musisz to zobaczyć.
- Coś się stało? - Spytałam, a mój niepokój wzrósł, bo na twarzy mojego brata malowało się zdziwienie, ale też jednocześnie zmartwienie - Nie wiem, czy tak bym to nazwał. Po prostu chodź. Sama ocenisz, czy coś się stało.
Wyszliśmy z mojego pokoju, skręciliśmy w prawo i weszliśmy do pokoju Zacka. Jego telewizor, którego zawsze mu zazdrościłam, był włączony, na kanale informacyjnym. Leciały wiadomości.
- Słuchaj. - Polecił Zack.
Spojrzałam na ekran i skupiłam swoją uwagę.
Prezenterka starała się mówić spokojnym i opanowanym głosem, ale słychać w nim było zdenerwowanie.
- To nieznany dotąd wirus. Wiadomo tylko, że jest zakaźny i niebezpieczny. Jest przenoszony poprzez krew i powietrze. Wszystkich obywateli prosimy o zachowanie spokoju. Trwają badania. - Mówiła prezenterka, ale ja nie mogłam dalej tego słuchać. Spojrzałam na brata. Widziałam jego niepokój, a niełatwo go było zmartwić lub przestraszyć.
- Wierzysz w to ? - Spytałam wskazując ręką na telewizor.
- Nie wiem. To jest dziwne. A ty ? Przecież raczej nie robiliby sobie żartów.
- Skąd wiesz ? Nie wiem, co mam o tym myśleć. Przecież nic takiego się nie stało. Nic nie zauważyliśmy. Idź spać.
- Może masz rację...
- Na pewno. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się. - Powiedziałeś rodzicom ?
- Nie, stwierdziłem, że nie ma potrzeby.
- W porządku. A i nie mów Marcinowi, później przeżywa takie rzeczy.
- Nie jestem głupi. Dzięki.
- Za co ?
- Że mnie nie wyśmiałaś. Myślałem, że będziesz gorszą siostrą.
- Ejjj.
- Ale cieszę się, że jesteś.
Nic już nie powiedziałam, tylko uśmiechnęłam się do brata i wyszłam z pokoju.
***************
Tydzień później
- Powiemy rodzicom ? - Zapytałam Zacka. Siedzieliśmy w jego pokoju i oglądaliśmy wiadomości. Mówili to samo, co tydzień temu, tylko, że teraz, podawali więcej informacji.
Wiedzieliśmy już, że to nie żarty. Naprawdę był jakiś wirus. Centrum Chorób Zakaźnych, właśnie go badało, ale ja nie zamierzałam czekać. Musieliśmy działać. Przez cały tydzień oboje byliśmy zdenerwowani, ale staraliśmy się to ukryć. Próbowaliśmy normalnie żyć.
Teraz chyba trzeba będzie powiedzieć reszcie rodziny.
- Chyba tak trzeba. - Odparł. Myślałam tak samo, więc ucieszyłam się słysząc potwierdzenie tego, że dobrze myślę.
- W porządku. Kiedy ?
- Dzisiaj wieczorem będą znowu leciały wiadomości. Włączymy telewizor, posadzimy ich i spokojnie porozmawiamy, co o tym wszystkim myślimy. Pasuje ?
- Jak najbardziej. Myślisz, że nam uwierzą ?
- Będą musieli.
Pokiwałam głową i wróciłam do pisania.
Zapisywałam najważniejsze myśli i to, co może się przydać. Teraz każda informacja była na wagę złota.
- To wszystko ? - Zapytałam brata, pokazując mu w połowie zapisny zeszyt.
Zaczął go wertować.
- Chyba tak. Jeśli czegoś się dowiesz, to od razu zapisz.
- Tak jest kapitanie. - Powiedziałam, uśmiechnęłam się szeroko i żartobliwie zasalutowałam.
Zack pokręcił głową z dezaprobatą i westchnął.
- Wychodzisz ? - zapytałam zdziwiona, bo Zack zaczął ubierać kurtkę.
- Tak idę do Ani.
- Uuuu, chyba nie chcę znac szczegółów.
Zack znowu pokręcił głową i westchnął.
- I tak bym ci nie powiedział. Zajmij się czymś.
Wyszłam z pokoju Zacka i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć, co powiemy rodzicom. Zack miał rację, trzeba było się czymś zająć.
Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.
Chciałabym was zaprosić na moje drugie opowiadanie
pt.,, Nieuniknione".
Jeśli zauważycie jakiś błąd, to piszcie :)
Kolejny rozdział najprawdopodobniej za dwa dni.
claire1902
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top