V.
Rodzice siedzili na kanapie i wpatrywali się we mnie, czekając na to, aż zacznę. Byłoby fajnie, gdybym tylko wiedziała od czego. Przeklinałam Zack'a, za to, że go tutaj nie ma.
- No więc tak...- zaczęłam. - To- powiedziałam wskazując ręką na telewizor. - trwa już od kilku tygodni. Chcieliśmy z Zackiem wcześniej wam powiedzieć, ale jakoś nie było czasu. - To był dopiero początek, a ja już miałam dość.
- Mhm. - Rodzice pokiwali głowami i spojrzeli na siebie. - Jak szybko się to rozprzestrzenia ?
- Nie wiem. Ale chyba dość szybko, skoro nawet w wiadomościach o tym mówią. Trzeba się przygotować na najgorsze.
- Co masz na myśli ? - zapytał tata. Widziałam, że rodzice byli zakłopotani cała tą sytuacją.
- Trzeba zacząć robić zapasy żywności, lekarstw i wszystkich innych niezbędnych rzeczy.
- Boże Niki, przerażasz mnie. - Powiedziała mama. - Dobrze, że Marcin już śpi, nie powiniwn tego słyszeć.
- Nie powiecie mu ? - zapytałam. Byłam zaskoczona. Rodzice zawsze się mnie czepiali, że niczego nie mówię bratu, a teraz sami, zamierzali ukrywać prawdę.
- Dopóki nie będzie to konieczne, to nie. Ty też nasz tego nie robić.
- Dobra, ale moim zdaniem on powinien wiedzieć.
Rodzice spojrzeli na mnie groźnie, więc zamknęłam usta.
- W porządku, nic mu nie powiem. - Westchnęłam.
Kiwnęli głowami.
***********
Miesiąc później
- Dalej nie odpuszczasz ? -spytał tata, otwierając mi drzwi.
- Nie. - Odparłam. - Trzeba dbać o kondycję.
- Ale żeby od razu biegać ? - spytał tata. Wiem, że nie podobało mu się to, że wychodzę, ale wszystko jeszcze normalnie funkcjonowało, przynajmniej na razie.
- Tato - zaczęłam. - Kiedy nie do końca umarli tu przyjdą, dobra kondycja i umiejętność biegania, mogą uratować ci życie.
- Myślisz, że niedługo przyjdą ?
- Na pewno. Brama długo nie wytrzyma. Zack wrócił ? - spytałam z nadzieją. Tato pokręcił przecząco głową.
Zack odkąd wyszedł do Ani prawie półtorej miesiąca temu, dalej nie wrócił. Martwiłam się o niego, szczególnie że sytuacja zaczynała stawać się nieciekawa, ale wiedziałam, że mój brat, potrafi o siebie zadbać. Jednak gdyby się odezwał na pewno byłabym spokojniesza.
Ściągnęłam bluzę i poszłam za tatą do kuchni. Pokazał mi zakupy zrobione za kosmiczną kwotę. Ostatnio w sklepach ceny wzrosły prawie pięciokrotnie, czyli zwykły lizak, który kiedyś kosztował 1.50, teraz kosztował prawie 8 złoty. Ludzie myśleli, że jeśli dużo zarobią to będą mieli większe szanse na przeżycie. Nic bardziej mylnego. Jeśli się zarażą, to pieniądze im w niczym nie pomogą.
Nie ma lekarstwa na wirusa, nie ma nawet szczepionki. Przynajmniej jeszcze nie, a nie sądziłam, żeby szybko ją wynaleźli.
Na stole leżały puszki z koserwawami, hermetycznie zapakowane sery, soki,zgrzewki wody, wszelkiego rodzaju napoje. Ogólnie prosukty spożywcze zajmowały cały, długi kuchenny blat plus podłogę i część parapetu. Jedzenia było conajmniej na trzy miesiące, może nawet cztery, jeśli bylibyśmy oszczędni, pomyślałam.
- Gdzie mama ?
- Jest z Marcinem.
- Powiedziała mu jaka jest sytuacja ? - spytałam zdziwiona.
- Dłużej nie mogła tego ukrywać.
- Jak dla mnie, to było i tak za długo. Tata posłał mi groźne spojrzenie i ruszył w kierunku pokoju Marcina. Mama siedziała na łóżku i wyjaśniała wszystko mojemu młodszemu bratu. Nieźle to przyjmował, przynajmniej tak mi się wydawało.
- W porządku ? - zapytałam ze szczerą troską w głosie. Mama się odwróciła. Spojrzała na mnie i kiwnęła głową.
- Robiłaś zakupy ?
- Wystarczy ?
- Na conajmniej trzy miesiące. A jeśli zabraknie to zawsze mogę wyjść i czegoś poszukać.
- Ani tak nie myśl. Jeśli brama... - głos mamy się zawiesił. Wiedziałam, że jest jej ciężko przystosować się do nowej sytuacji. - ....nie wytrzyma, to nikt nie wychodzi z domu. Rozumiecie ?
Kiwnęłam głową. Raczej po to, żeby uspokoić mamę. Nie miałam zamiaru dostosować się do jej polecenia.
Kątem oka widziałam, jak tata też kiwa głową. Spojrzał na mnie. Myślał tak samo, jak ja.
Wyszłam z pokoju brata, skręciłam w lewo i wpadłam na drzwi. Odsunęłam się, złapałam klamkę i pociągnęłam. Weszłam do pokoju, rozmasowując czoło. Muszę bardziej uważać.
Byłam wyczerpana. Nie miałam najmniejszej ochoty wstać jutro do szkoły, szczególnie, że nieumarli w każdej chwili, mogą przebić się przez bramę. Musiałam wykorzystać każdą chwilę na trening i szukanie kryjówek. Nigdy nie wiadomo w jakiej znajdziemy się sytuacji. Położyłam się na łóżku. Rozmyślanie przerwały mi wibracje mojego telefonu, który dalej miałam. Pewnie kiedy zarażeni przedrą się przez bramę, telefon pójdzie w zapomnienie, tak jak większość, o ile nie wyszystkie sprzety elektroniczne.
Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam sms. Kliknęłam na ikonkę.
Na początku, nie mogłam zrozumieć,
(a może nie chciałam) treści wiadomości. Było tam tylko jedno słowo, które sprawiło, że moje serce przestało bić, a czas zatrzymał się w miejscu.
Jedno słowo, które zmieniło wszystko. Wiadomość wysłała Daria.
Napisała : Pomocy !
Hej ;)
Przepraszam, że dodaję tak późno, ale nie miałam ani czasu, ani weny ;-;
Obiecuję, że kolejny rozdział będzie lepszy i dłuższy. Możecie się go spodziewać w sobotę. A i wpadnijcie na moje drugie opowiadanie ,, Nieuniknione"
Dzięki za uwagę :)
claire1902
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top