3. Cena zachowanej tajemnicy i pierwsze spotkania
Sobota, wieczór. Anna stała w czarnej, długiej sukni z krótkim rękawem. Przód kreacji był zabudowany, ale tył sukni posiadał piękny dekolt, który eksponował plecy młodej kobiety. Strój ten dostała w prezencie od ****Eugeniusza Bodo, aktora, z którym zaczęła współpracować. Niestety wojna przerwała jej wokalną oraz aktorską karierę. Tego dnia śpiewała dosyć późno, bo o godzinę dwudziestej drugiej. Pasował jej ten stan rzeczy, bo dzięki temu łatwiej przekaże informacje mężczyźnie, który siedział w rogu sali. Większość Niemców o tej godzinie była już mocno wstawiona, co pozwalało na więcej swobody. W końcu nie będą pamiętać połowy wieczoru. Miała odśpiewać kilka piosenek i tylko jedna miała być w języku niemieckim. Cóż miała to szczęście, że jej głos był naprawdę niesamowity i przymykano oko na język, w którym śpiewa. Maria, jej przyjaciółka, nie miała takiego głosu i większość piosenek odśpiewała w języku niemieckim. Anna miała w głowie tylko to, że ten język jest niesamowicie paskudny. Przywdziała na twarz sztuczny uśmiech i zbliżyła się do mikrofonu. Przymknęła oczy. Melodia piosenki zaczęła rozbrzmiewać. Fortepian i skrzypce idealnie się ze sobą zgrywały. W końcu z ust szatynki wyleciały słowa utworu:
*There's a saying old, says that love is blind
Still we're often told, "seek and ye shall find"
So I'm going to seek a certain lad I've had in mind
Looking everywhere, haven't found him yet
He's the big affair I cannot forget
Only man I ever think of with regret
I'd like to add his initial to my monogram
Tell me, where is the shepherd for this lost lamb?
There's a somebody I'm longin' to see
I hope that he, turns out to be
Someone who'll watch over me
Skończyła śpiewać, a brawa rozniosły się po sali. Kobieta wykorzystała okazję i przyglądała się gościom. Większość z nich znała, bo byli stałymi bywalcami lokalu. Jednak jeden mężczyzna przykuł jej uwagę. Siedział przy głównym stole, gdzie zasiadali, jak to Jan Zaradzki mawiał, "najważniejsi goście". Anna nigdy wcześniej nie widziała tego Niemca. Włosy miał koloru ciemnego blondu jak to przystało na aryjczyka. Dobrze zbudowany, na prawej skroni miał niewielką bliznę, którą Lasocka ledwo dostrzegła przez światło w restauracji. Przypuszczała, że jest wysoki i niestety nie mogła odmówić mu tego, że był przystojny. Jego niebieskie tęczówki były skupione na Annie. Cóż ona tego nie wiedziała, ale mężczyzna był oczarowany jej wyglądem i głosem. Kiedy brawa się skończyły, przyszła kolej na kolejną piosenkę. Tym razem niemiecką. Za tym utworem szatynka nie przepadała. Uważała ją za niezbyt ciekawą i zbyt durną, ale skoro tego chciał szaf to nie mogła dyskutować. Choć może to ona nie rozumiała jej przekazu. Znów zaczęła śpiewać:
**Ich bin die fesche Lola, der Liebling der Saison!
Ich hab ein Pianola zu Haus in mein' Salon.
Ich bin die fesche Lola, mich liebt ein jeder Mann!
Doch an mein Pianola, da laß ich keinen ran!
Ich bin die fesche Lola, der Liebling der Saison!
Ich hab ein Pianola zu Haus in mein' Salon.
Und will mich wer begleiten da unten aus dem Saal,
dem hau ich in die Seiten und tret' ihm auf's Pedal!
Lola, Lola - jeder weiß wer ich bin,
sieht man nur nach mir hin,
schon verwirrt sich der Sinn.
Männer, Männer - keinen küß ich hier,
und allein am Klavier,
sing die Zeilen mit mir.
Ich bin die fesche Lola
Kobieta była świetną aktorką. Miny i delikatny taniec sprawił, że piosenka nabrała wyglądu. Podczas występu Niemcy głośno gwizdali, śmiali się i cieszyli. W końcu znali każde słowo tej piosenki. Tajemniczy Szwab również dobrze się bawił słuchając owej piosenki. Uśmiech nie schodził mu z ust. Niebieskooka prześpiewała jeszcze dwie piosenki. Zauważyła, że większość towarzystwa była już na tyle "ubawiona", że jej mały plan przekazania wiadomości będzie dla nich niewidoczny.
- Und jetzt eine kurze Pause (a teraz krótka przerwa) - posłała w stronę swojej publiczności kolejny sztuczny uśmiech i zeszła ze sceny. Koledzy, którzy grali na instrumentach dalej przygrywali wesołe melodie aby utrzymać radosną atmosferę. Niestety niezbyt radosną dla Polaków...
Sprawnie przeszła do kuchni i przygotowała kawę. Pan Franciszek, Aniela i Pani Eleonora byli tak zajęci przygotowywaniem kolejnych dań, że nawet nie zauważyli co robi Anna. Lasocka szybo wyjęła z biustonosza małą karteczkę i wsunęła ją pod filiżankę. Na białym kawałku napisała
*** "Niedziela łapanka kościół na Żoliborzu. Zawilski na Pawiaku". Wiadomość była, krótka i treściwa. Tylko o te dwie ważne informacje udało się jej usłyszeć przez dwa dni. Może nie był to jakiś szczyt zdolności, ale miała nadzieję, że te wiadomości się przydadzą. Wyszła z kuchni z tacą w dłoni i udała się w stronę mężczyzny siedzącego w kącie. Zwinnie omijała upojonych alkoholem Szwabów. Kiedy stanęła przed konspiratorem położyła kawę na stoliku. Polak spojrzał na nią kątem oka. Anna chciała coś powiedzieć, ale wpadł na nią jeden z okupantów.
- Och, nie zauważyłem pani - Niemiec szczerzył się do Lasockiej jak nikt przedtem. Miał blond włosy i brązowe oczy lecz najbardziej widoczny był jego mundur świadczący kim jest. SS - man nie przestawał pokazywać swoich białych zębów.
- Nic nie szkodzi Herr - od razu odsunęła się od stolika aby nie ściągać uwagi na Polaka, który przy nim siedział.
- Frau, w ramach przeprosin zapraszam do stolika - złapał szatynkę za przedramię.
- Herr, to nie będzie konieczne. Zaraz wracam na scenę - wysiliła się na uśmiech. Nie miała ochoty siedzieć z Niemcami przy jednym stoliku. Wystarczyło jej, że musiała dla nich śpiewać, gotować i podawać.
- Nalegam - oczywiście zaczął już ciągną Anne w stronę głównego stolika. Cóż, młoda kobieta nie miała wyjścia, musiała udać się z nieznajomym. Większość mężczyzn przy stole była na tyle zajęta sobą, że nie zauważyła obecności Polki. Szatynce ten stan rzeczy odpowiadał.
- Och, Herr Brandt! Niech Herr zobaczy kogo przyprowadziłem - kiedy niebieskooka usłyszała to nazwisko, oczy jej się zaświeciły. Nowy Kapitan Gestapo! W międzyczasie tajemniczy mężczyzna wstał z krzesła.
- Widzę Karl. Miło panią poznać. Kapitan Stefan Brandt - ucałował dłoń Anny Lasockiej czym wzbudził jej zdziwienie. Myślała, że Niemiec nigdy nie zrobi czegoś takiego w jej stosunku. On szybko dostrzegł jej zdziwienie. Tym właśnie zdobywał sobie kobiety. Zaskakiwał je. Wiedział również, że Polki uwielbiają takie gesty. Uznał, że pozwoli sobie na to, iż kobieta ta nie jest nikim zwykłym, a zdolną wokalistką.
- Anna - również się przedstawiła. Postanowiła nie zdradzać swojego nazwiska póki nie jest do tego zmuszana. Zrobiła to również ze względów bezpieczeństwa. Choć o jakim bezpieczeństwie mowa? W końcu trwała wojna, a on jest Kapitan Gestapo. Łatwo będzie mógł znaleźć jej nazwisko, jednak łudziła się, że nie uda się to mu.
- Ma pani niesamowity głos, Frau Anna - Brandt postanowił jak najszybciej skomplementować talent kobiety. Nigdy wcześniej nie słyszał takiego głosu. Polka czy nie, śpiewała przepięknie.
- Bardzo dziękuję Herr - posłała mu lekki uśmiech. Cóż, jak każda kobieta lubiła otrzymywać komplementy.
- Zaśpiewa Pani coś jeszcze? - marzyło mu się jeszcze raz usłyszeć ten głos. Dzisiaj, kiedy usłyszał jak Polka śpiewa, pierwszy raz udało mu się na chwilę zapomnieć o stresie i wojnie, nie używając alkoholu. Wyobraził sobie, że wcale nie jest w paskudnej Warszawie. Chcąc nie chcąc , musiał przyznać, że miała talent, który w pewnym sensie zbawił go.
- Oczywiście, właśnie miałam zamiar wracać na scenę, ale zatrzymał mnie pana kolega - Ania spojrzałam kątem oka na brązowookiego Niemca. Uśmiechał się durnie do szklanki z alkoholem.
- Więc w jego imieniu najmocniej przepraszam Frau Anna - był niezwykle uprzejmy, jak nie Niemiec. Reszta, których znała nie była aż tak miła. Wręcz odwrotnie. Cóż, teraz jednak była ubrana w piękną suknię, miała pełny makijaż, a delikatne kolczyki ozdabiały jej uszy. Wyglądała inaczej. Nie jak stargana wojną Polska kobieta. Brandt również to zauważył i w pewnym stopniu dlatego traktował ją inaczej.
- Jeśli mogę zapytać. Jest Pan tu pierwszy raz? - nie była pewna jak jej rozmówca zareaguje na to pytanie. Czy nie uzna go za zbyt osobiste jednak postanowiła zaryzykować.
- Tak, pierwszy raz, ale zapewne będę wracał tu częściej - posłał Lasockiej naprawdę czarujący uśmiech, który ona mimowolnie odwzajemniła, za co później w głowie sama się skarciła. Chciała zadać kolejne pytanie, ale Kazik zaczął grać na fortepianie dając znak Ani aby wracała na scenę.
- Na mnie już czas. Dziękuję za rozmowę Herr Brandt - mężczyzna chwycił jej dłoń i znów ucałował.
- To ja dziękuję za pani głos i rozmowę Frau Anna - Polka po słowach Kapitana Brandta uciekła na scenę jak najszybciej się dało. Był niezwykle rozbawiony, ale i zaintrygowany wstydliwością, ale i zarazem odwagą Ani.
Onieśmielał ją jego dotyk, mundur, spojrzenie i uśmiech. Zazwyczaj mężczyźni nie wywoływali w niej takich emocji. Była w ich obecności niezwykle pewna siebie i harda. Pokręciła głową aby oddalić od siebie niechciane myśli. Złapała za mikrofon i pozwoliła oddać się słową piosenki. Przez zamknięte oczy nie zauważyła jak jej poczynania obserwuje Kapitan Brandt. Był zintegrowany młodą kobietą. Była śliczna i utalentowana. Nigdy nie ufał niemieckiej propagandzie wołającej o brzydkich, bezużytecznych Polkach. Był w Warszawie od paru dni, a zdążył zauważyć jaka propaganda jest komiczna. Polskie kobiety występujące i pracujące w tej restauracji były niezwykle piękne. Brandt nigdy nie przepadał za blondynkami, więc ciemnowłose panie niezwykle przypadły mu do gustu. Lasocka odśpiewała dwie piosenki, do których wymyślono nawet niewielki układ taneczny. Kolejne dwa utwory wykonała ze swoją przyjaciółką Marią.
- A teraz krótka przerwa, musimy dać odpocząć muzykom, ale proszę częstować się najpyszniejszym alkoholem w całym mieście! - Pan Zaradzki zabrał mikrofon z rąk Anny. Brunetka nie była smutna, wręcz cieszyła się, iż w końcu może wrócić do garderoby.
Usiadła przy toaletce i spojrzała w swoje odbicie. Była zmęczona, ale makijaż świetnie maskował jej przemęczenie. Dziękowała Bogu za ten kamuflaż. Kątem oka zerknęła na zegar wiszący na szarej ścianie. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tak późnej godziny. Chciała być już po prostu w domu. Opaść na łóżko, zamknąć oczy i śnić. Choć przez chwilę być w innym, lepszym świecie.
- Strasznie wyglądasz - Maria weszła do pomieszczenia i spojrzała zmartwiona na przyjaciółkę.
- Dziękuję - Ania przewróciła oczami. Zawadzka mocno objęła niebieskooką. Obie zamknęły na chwilkę oczy i po prostu głośno westchnęły. Praca od piątej trzydzieści do dwudziestej czwartej była dla nich niesamowicie wyczerpująca.
- A wy co?! Nie płacimy wam za użalanie się i spanie! - siostra Zaradzkiego była gorsza od swojego brata. Obie kobiety miały jej dosyć, ale obie nie mogły stracić pracy, więc wysłuchiwały jej uwag z zaciśniętymi zębami.
- Mamy przerwę proszę pani - po tych słowach starsza kobieta spojrzała na pracownice z mordem w oczach.
- Przebierajcie te kiecki i pomóżcie na kuchni! Jazda ! - Irena wyszła trzaskając drzwiami.
- Uduszenie tej baby wyjdzie na dobre całej Warszawie - Maria zaczęła się przebierać. Anna ze śmiechem na ustach ruszyła w ślady przyjaciółki. Po paru minutach były już w kuchni i pomagały w jej sprzątaniu.
- Idźcie do domu. Przecież skończyłyście na dzisiaj - pan Franciszek był równie zmęczony co pozostali, jednak był gotów zostać dłużej, aby kobiety mogły iść już odpocząć.
- Niech da pan spokój, godzina nas nie zbawi - Lasocka myła kolejne talerze, a Aniela, córka pana Franciszka, wycierała je dokładnie. Zawadzka zajęła się robotą jakiejś masy na ciasto, która musiała odstać. Hanna znosiła kolejne talerze z sali. Wszystko chodziło jak w zegarku. Każdy robił co miał. Kazik i Adam przygrywali pijanym Szkopom, Elwira, Hanna, Jadwiga i Krysia sprzątały sale i nalewały kolejne kolejki naszym "gościom".
- Franciszek ma rację, wracajcie do domu. Spisałyście się, Niemcy są wami zachwyceni. Należy wam się odpoczynek. Jutro przyjdźcie na dziewiątą - Zaradzki miał niezwykle dobry humor. Kobiety stwierdziły, że rzeczywiście Szwaby musiały być zadowolone skoro pozwolił im już wyjść i przyjść jutro później. Mimo wydanym poleceniom dokończyły swoją pracę. Później ubrały płaszcze, a Anka założyła na głowę zgrabny, mały, niezbyt rzucający się w oczy kapelusz.
- Do jutra Marysiu - przyjaciółki pożegnały się i ruszyły w dwie różne strony.
Brunetka nienawidziła wracać do domu w ciemności. Przerażały ją puste, ciemne ulice Warszawy, na których teraz było można spotkać jedynie niemieckich żołnierzy. Lasocka szła tak szybko, na ile pozwalały jej, buty na obcasie. Modliła się tylko aby żaden z żołnierzy nie zatrzymał jej do kontroli. Nie miała ochoty na tłumaczenia ani oznaki pogardy skierowane w jej stronę. Była zmęczona i jedyne o czym marzyła to ciepłe łóżko. Niestety, miała pecha, bo dwóch mężczyzn w mundurach zatrzymało ją w połowie drogi. Przyglądali się jej uważnie. Niebieskooka od razu wyjęła z torebki Kenkartę i wręczyła jednemu z okupantów.
- Nazwisko - przyglądał się karcie oraz twarzy Ani.
- Lasocka. Wracam z pracy - wyjęła pośpiesznie również kartę potwierdzającą miejsce jej pracy.
- Dosyć późna pora na wracanie - obaj mężczyźni zaśmiali się paskudnie. Anna starała się zachować grobową minę - Śpiewasz kochanienka? - trafił się jej najgorszy typ. Chcieli wykorzystać jej ciało. Znała ich teksty już na pamięć. Mocno zacisnęła ręce w pięści.
- Tak - wiedziała, że brak odpowiedzi mógłby wiązać się z czymś gorszym.
- Więc może zaśpiewasz nam coś skarbie - zbliżył się do kobiety niebezpiecznie blisko. Poczuła zapach alkoholu. W jej głowie kotłowały się myśli. Nie miała przy sobie broni, nie miała szans na ucieczkę, ale nie chciał zostać zgwałcona. Szukała w głowie rozwiązania, a niemiecki żołnierz zbliżał się do niej coraz bliżej. Nagle z budynku przy, którym stali ktoś wyszedł. Rozpoznała twarz mężczyzny. Postanowiła zaryzykować, nie miała nic do stracenia.
- Herr Brandt! - zawołała najgłośniej jak potrafiła. Od razu przykuła tym uwagę Kapitana. Po krótkiej chwili skierował się w stronę kobiety i jej oprawców.
- Frau Anna - spojrzał na Polkę ze zdziwieniem. Po chwili przerzucił wzrok na swoich podwładnych. Wyrywał z rąk żołnierza dokumenty należące do Ani - Zostawcie Panią w spokoju - Żołnierze patrzyli na niego jak na opętanego.
-Herr, to Polka, sprawdzamy skąd ścierwo wraca - takie słowa już nie ruszały Anny. Ona dobrze wiedziała kto w tym mieście był ścierwem.
- W dupie mam kim jest. Wyraziłem się jasno?! Chyba, że chcecie ze mną dyskutować i wrócić na front - głos ciemnego blondyna był niezwykle stanowczy. Wzbudzał respekt. Anna wiedziała, że nowy Kapitan Gestapo nie jest kimś kto pozwoli w kaszę sobie dmuchać.
- Ale .... - nie dane było skończyć jednemu z oprawców Ani.
- Wynosić się do cholery! - obaj mężczyźni zrezygnowali z dyskusji. Zastukali obcasami i pożegnali swojego dowódcę, odeszli najszybciej jak się dało. Lasocka wypuściła powietrze z płuc. Spojrzała na Stefana. Cóż był chyba lepszym wyjściem niż tamci dwaj. Tak przynajmniej jej się zdawało.
- Dziękuję za pomoc, jestem panu dłużna - bała się rozmowy z Kapitanem Gestapo jednak musiała podziękować. Tak była wychowana.
- Późno kończy Pani pracę. Następnym razem proszę uważać - posłał jej lekki uśmiech, który odwzajemniła. Nie wiedział sam skąd wziął się w nim taki odzew uprzejmości. Ostatnie lata sprawiły, że Stefan Brandt stał się stanowczym, poważnym i raczej chłodnym w uczuciach mężczyzną. Jednak widok drobnej, bladej i wyraźnie zmęczonej Polki coś w nim poruszył.
- Oczywiście, że będę. Dziękuję Herr - chciała odejść, ale głos Niemca ją zatrzymał.
- Odwiozę Panią do domu. Chyba nie chce Pani kolejnej kontroli - nie wiedział czemu zaproponował to kobiecie. Znał ją zaledwie parę godzin. Wytłumaczył się tym, że robił to z litości. Jest wojna, on jest okupantem, a ona pod jego butem. Chwila dobroci wobec drobnej kobiety choć trochę odkupi jego winy. Tak sobie to tłumaczył. Anna również była zdziwiona propozycją.
- Nie trzeba. Poradzę sobie Herr Brandt - chciała jak najszybciej zniknąć z jego pola widzenia. Mężczyzna zagryzł lekko dolną wargę. Polka skarciła się w myślach za to, że przez więcej niż chwilę popatrzyła na jego usta. Nic jednak nie mogła poradzić, że Stefan był typem mężczyzny, który podobał się kobietom. Jednak wygląd jest niczym przy paskudnym charakterze okupanta. I takiej myśli Lasocka się trzymała.
- Nie przyjmuje odmowy - podał jej, należące do niej, dokumenty i kazał chwilę zaczekać. Po paru minutach przed niebieskooką stanęło czarne auto. Z tyłu wysiadł Kapitan i gestem dłoni zaprosił Anne do środka. Z zawachaniem weszła do środka. Miejsce obok niej zajął niebieskooki - Gdzie jedziemy ? - kobieta podała mężczyźnie adres parę kamienic dalej od jej. Nie chciała aby wiedział gdzie mieszka.
Nie chciała również aby ktoś z jej sąsiadów ujrzał ją u boku Niemca. Bycie Niemiecką Dziwką nie było jej marzeniem. Była spięta siedząc obok Kapitana Gestapo. Mmio, że w chwili grozy wybrała, według niej, mniejsze zło, obawiała się jego zachowania. Nadal był SS - manem, nadal był okupantem, nadal był kimś kto torturuje jej rodaków, nadal był pieprzonym Szwabem i nazistą. W tym monemcie zemdliło ją na samą myśl, co teraz robi. Stefan od razu zauważył drobne, spięte ciało Anny. Bawiło go to w jakiś sposób, sprawiało, że czuł dziwne mrowienie. Działał tak na nich wszystkich. Patrzyli na niego i czuli strach, lęk i mieli ochotę uciekać. Sam Brandt mimo wszystko wróciłby chętnie do zielonego munduru żołnierza Wermachtu. Nie czuł się wcale tak dobrze w czarnym mundurze SS. Nie miał jednak wyboru.
- Jesteś spięta - postanowił przerwać ciszę, która panowała między nimi. Zdenerwowanie kobiety zauważył również Franz, szofer i jeden z dwóch znajomy Stefana, jakich miał w Warszawie. Przyjrzał się dokładnie Polce i stwierdził, że sukienka idealnie opina jej ciało.
- Zdaje się Panu - od razu rozluźniła mięśnie aby jej postawa przestała zdradzać tak dużo. Kapitan musiał przyznać, że młoda kobieta była całkiem dobra w udawaniu, jednak przed nim mało co dało się ukryć. A tak przynajmniej mu się zdawało.
- Długo pracujesz w tej restauracji? Mogłabyś śpiewać w Berlinie. Co ty robisz tutaj? - skończył z uprzejmym per pani. Czekał na swoją odpowiedź, ale nigdy jej nie otrzymał. Annę odpychała sama myśl, dobrowolnego śpiewania dla niemieckich żołnierzy lub , nie daj Boże, dla Hitlera.
- Jeśli wolno spytać, długo jest Pan we Warszawie? - Lasocka chciała zmienić temat. Dużo ryzykowała pytaniem, bo nie wiedziała jak zareaguje nowy Kapitan Gestapo, ale raz kozi śmierć.
- Od trzech dni. Wszyscy przede mną odmawiali przyjazdu tutaj. Ja niestety nie mogłem. Parszywe miasto - nienawidził tego miejsca. Chciał wrócić do Monachium lub na front, walczyć za ojczyznę. Jednak wylądował w Warszawie i to wystarczyło aby znienawidził to miasto zanim jeszcze do niego przyjechał.
- Jesteśmy Herr - dalszą dyskusje przerwał Franz. Ania chciała jak najszybciej opuścić pojazd jednak poczuła uścisk na nadgarstku. Skrzywiła się z bólu.
- Odprowadze cię - kiedy słowa padły z ust Stefana, kobieta zamarła. Nie mogła pozwolić na to aby wyszedł razem z nią.
- Nie Herr, dziękuję za wszystko, poradzę sobie. Dobranoc - wyrwała swój nadgarstek z dużej i szorstkiej dłoni Brandta. Szybkim krokiem ruszyła w stronę kamienicy. W środku poczekała aż auto z Niemcami odjedzie. Wypuściła powietrze z płuc kiedy pojazd zniknął jej z pola widzenia.
~~~~~~
Muszę przyznać, że nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Obiecuję, że kolejny będzie lepszy. Jeśli widzicie jakieś błędy to piszcie! Napiszcie co myślicie w komentarzu i jeśli się podobało zostawcie gwiazdę. Do następnego ❤️
*"Someone to Watch Over Me" - piosenka z 1926 roku. Jedna z moich ulubionych. Napisana do musicalu "Oh, Kay!"
** Ich bin die fesche Lola - bardzo znana, w tamtym okresie, i lubiana piosenka niemiecka. Niezbyt ambitna, ale w końcu miała bawić. Muszę przyznać, że po odsłuchaniu jej parę razy, nawet wpada w ucho. Mogliście słyszeć ją w filmie "Błękitny Anioł" w wykonaniu pani Dietrich lub w "Czarna księga"
*** "Niedziela łapanka kościół na Żoliborzu. Zawilski na Pawiaku" - wiadomość oczywiście była zaszyfrowana i z pozoru była to kartka z jakimiś przypadkowymi literami.
**** Eugeniusz Bodo - o tym panu mogłabym się rozpisywać i rozpisywać, ale postaram się krótko. Polski aktor filmowy, rewiowy i teatralny. Syn Polki i Szwajcara, reżyser, scenarzysta, tancerz, piosenkarz i producent filmowy. Jeden z najwybitniejszych i najpopularniejszych aktorów międzywojennego polskiego kina i teatru. Wystąpił w takich filmach jak: "Piętro wyżej", "Paweł i Gaweł". Słynne piosenki "Umówiłem się z nią na dziewiątą", "Baby, ach te baby" lub "Moja królewna" były wykonywane przez niego. Zmarł w łagrach prawdopodobnie w 1943 roku. Wielki artysta umiera z wycieńczenia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top