20. Uczucia
Anna obudziła się w sypialni Brandta. Mężczyzna nie leżał obok niej i nie wyglądało aby spędził chociaż jedną chwile w tym łóżku podczas nocy. Lasocka pamiętała, iż kazał jej się położyć a sam musiał zająć się pracą w swoim gabinecie. Czyżby spędził tam całą noc? Młoda kobieta wstała powoli z miękkiego posłania i podeszła do szafy. Otworzyła ją a jej oczom ukazały się te same zestawy ubrań co ostatnio. Podziękowała niebiosom za pomysłowość i zaradność Stefana. Założyła na nogi piękne, nowe pończochy. Sprawiło jej to niemałą przyjemność. Na swoje szczupłe ciałko zarzuciła bordową sukienkę. Wyglądała najskromniej ze wszystkich, a Anna choć podobały jej się bardziej ozdobne kreacje, chciała wyglądać tak jak zawsze. Nie chciała wyróżniać się na ulicach. Przejrzała się w niewielkim lustrze i uznała, iż wygląda zadowalająco. Chwyciła w dłonie wsuwki i podpięła swoje włosy, aby nie wchodziły jej do oczu.
Po porannych czynnościach w toalecie zauważyła, że Stefan rzeczywiście spędził całą noc w swoim gabinecie. Zerknęła do środka przez uchylone drzwi. Blondyn spał w swoim fotelu przy ciemnym biurku. Jego koszula była lekko rozpięta, a włosy zmierzwione. Pozycja, w której spał zdecydowanie mówiła, iż gdy się obudzi jego plecy będą go niemiłosiernie boleć. U stóp mężczyzny wiernie spał jego pies. Kto by pomyślał, że jest to jego najlepszy i na zawsze oddany przyjaciel?
– Stefanie? – lekko dotknęła jego ramienia. Brandt podskoczył na fotelu. Spojrzał na nią z przerażeniem. Minęło ono jednak w ułamku sekundy gdy dostrzegł kto go dotknął – Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć.
– Nie szkodzi, to ja zasnąłem tutaj. Nawet nie wiem kiedy – rozejrzał się, jeszcze zaspanym wzrokiem, po pomieszczeniu.
– Wszystko w porządku?
– Aniu, gdybym powiedział ci czym musze się teraz zajmować, nie spojrzałabyś na mnie – nawet dla niego było to obrzydliwe. Wywózki do obozów nie były niczym przyjemnym nawet jeśli zajmowało się tylko organizacją. W każdym wagodnie byli przecież ludzie tacy sami jak on.
– Zostaw to Stefan, możesz robić cokolwiek innego.
– Problem polega na tym, iż nie mogę. Anno, nawet nie wiesz jak bardzo nie chciałem tu być i tego robić.
– Czyli twobie wojna również zniszczyła życie?
– Tak, mi też – i Anna zaczęła się w końcu zastanawiać jak wielu musi być Niemców podobnych do Stefana, którzy nie chcą robić tego co robią. Są jednak do tego zmuszani pod groźbą. A żeby przeżyć zrobi się wszystko.
Anna chciała aby dzisiejszego dnia znów odłożyć wojnę na bok tak samo jak wczorajszego wieczoru. Nie wiedziała czy znów to się uda, lecz chciała spróbować. Czy była w tym naiwna? Może i tak, ale nie miała nic do stracenia.
– Udajmy, że tego nie ma, że wojna nie istnieje. Cały dzień.
– Niech tak będzie.
Zaczęły więc chować wszystkie nazistowskie symbole. Brandt przebrał się w świeżą koszulę oraz czarne, eleganckie spodnie. Poczuł się dziwnie, lecz nie w ten zły sposób. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu miał na sobie cywilne ubrania. Ta pozornie mała zmiana sprawiła mu wielką przyjemność. Mundur schował głęboko w szafę. Nie chciał go dzisiaj oglądać. Chciał być po prostu mężczyzną, zwykłym mężczyzną.
– A co na to twój szef? – Brandt nie chciał aby kobieta miała problemy z szefem.
– Nie pomyślałam o tym – Anna zmartwiła się. Nie pomyślała o swojej pracy, co chyba oznaczało, że naprawdę bardzo jej nie lubi.
– Poczekaj chwilkę – Stefan zniknął na parę minut w swoim gabinecie. Wykonał telefon do Zaradzkiego i jak zawsze „wykupił" usługi Anny.
– Nie powinieneś tego robić.
– Dlaczego?
– To moja praca, nie płać za moje przyjemności – czuła się źle. Nie lubiła gdy to robił. Poczuła się winna. Zaproponowała ich „bezwojenny" dzień i nie pomyślała o pracy oraz konsekwencjach.
– Anno, nie możesz zabraniać mi sprawiania ci przyjemności. Nie myśl, że cię kupuję, robię to dla nas.
– To nie jest normalna sytuacja.
– Ale czy te czasy są normalne? Nie mówmy o tym, zagrajmy w karty.
***
Oboje siedzieli na ziemi, opierali się plecami o sofę. Przed nimi na stoliku stały kieliszki wypełnione winem, które popijali podczas wieczornej gdy w karty. Cały dzień upłynął im na zwykłych czynnościach takich jak gotowanie, granie na pianinie czy nawet przeglądanie książek w niewielkiej biblioteczce Brandta.
– Wygrałam – ułożyła karty na stoliku aby pokazać, iż zebrała odpowiednią ilość punktów.
– Jak ty to robisz? – nie rozumiał jak można tak dobrze grać w karty. Nie wygrał jeszcze ani jednego razu.
– Mój brat uczył mnie gry gdy jeździliśmy pociągami. Często musieliśmy podróżować z Poznania do Warszawy.
– Dlaczego się przeprowadziliście?
- Mój tato i brat dostali przydział w Warszawie. Tak naprawdę musieliśmy spakować całe życie i przenieść się tutaj – lubiła stolicę. Była miejscem tętniącym życiem, jednak różniła się wielce od Wielkopolski.
– Na pewno musiało być wam trudno.
– Najtrudniej było chyba mojej mamie. Musiała opuścić swoją rodzinę, siostry, z którymi była bardzo zżyta. Ja też chciałabym wrócić kiedyś do Poznania – choć teraz cieszyła się, że mieszka w Warszawie. Poznań został wcielony do „Państwa Warty" i Anna pomyślała, że tam musi być jeszcze ciężej.
– Twoja cała rodzina pochodzi z Poznania? – był parę razy w tym mieście i bardzo mu się podobało, o wiele bardziej niż Warszawa.
– Tak, a na pewno rodzina mojej mamy. Od pokoleń tam mieszkają – dzięki temu od wielu lat w jej rodzinie każdy znał język niemiecki. Jego znajomość była wręcz niezbędna podczas zaborów – A twoja rodzina? Od zawsze mieszkacie w Monachium?
– Ojciec tak, moja mama uczyła się w Monachium, ale pochodzi z Frankfurtu. Ja i mój brat całe życie spędziliśmy w jednym domu.
– Wolisz mieszkać w wiejskich krajobrazach?
– Zdecydowanie, miasta chyba mnie przytłaczają – lubił tą sielskość, technologiczność i ogólna urbanizacja Berlina czy Warszawy nie przypadała mu do gustu.
– A twój brat? Gdzie teraz służy? – Stefan mało mówił o Wilhelmie, za to lubił słuchać o rodzeństwie Anny.
– Wilhelm...On... - mężczyzna westchnął, postanowił jednak, że powie Annie o problemie jego brata – Mój brat zdezerterował. Nie będę zamęczał cię wszystkimi konsekwencjami tego czynu. Anton Schultz pomógł mojej rodzinie utajnić i wyczyścić akta Wilhelma. Nie zrobił tego za darmo – upił łyk wina jakby chciał ostudzić swoje emocje – Anton miał zostać kapitanem w warszawskim oddziale Gestapo, lecz jak się domyślasz żaden z żołnierzy tego nie chciał. W zamian za pomoc ustanowił mnie na swoim stanowisku. Przyjechałem do Warszawy aby spłacić swój dług.
– Zrobiłeś to wszystko dla brata? – Anna się tego nie spodziewała. Myślała, iż Brandt jest po prostu na tyle ważną osobą, iż wylądował tutaj.
– Przecież ty zrobiłabyś to samo dla swojego rodzeństwa – Lasocka przymknęła na chwilę oczy, bo w obecnej sytuacji jej rodzeństwo nie chciało jej nawet znać.
– Ty i Lisa byliście zaręczeni, prawda?
– Tak, byliśmy.
– Teraz ona jest partnerką Antona. Czy to też był jeden z warunków jego pomocy? – szatynka nie rozumiała, dlaczego Lisa miałaby odchodzić do Schultza.
– Nie, to akurat była jej decyzja – uciął to zdanie bardzo ostro.
Nienawidził o tym rozmawiać. Bolała go jej zdrada. Dał jej wszystko co tylko mógł. Był wobec niej lojalny, obdarowywał ją prezentami i komplementami, odkładał pieniądze na ich ślub, był gotów przeprowadzić się do centrum Monachium, kochał ją całym sercem. Ona jednak zakpiła sobie z jego uczuć i potraktowała jak nic nie znaczącego pluszaka. Złamała jego serce i obawiał się, że przestanie czuć miłość już na zawsze. Potem jednak przyjechał do Warszawy.
– Nie dokonała dobrego wyboru, wiesz o tym – Lasocka im lepiej poznawała Niemca tym bardziej wiedziała, że jest człowiekiem przepełnionym bólem, lecz jest również dobry. Ratował ją już wiele razy, więc co musiał robić dla kogoś kogo kochał?
– Gdy się o tym dowiedziałem nie mogłem tego tak zostawić. Poszedłem do Antona, to było zaledwie dwa miesiące przed przyjazdem tutaj. Szydził ze mnie jak nikt inny. Anno, nie wiesz nawet jakie jest to upokarzające dla mężczyzny. Rzuciłem się na niego z pięściami, lecz on nie zamierzał odegrać tego sprawiedliwie. Taka została mi pamiątka po jego wojskowym nożu. Wbił go tak po prostu, gdy ja chciałem po prostu rozwiązać to pięściami.
Mężczyzna podciągnął swoją koszulę, ukazując umięśniony brzuch. Nie był jednak on bez skazu. Od żeber aż do pępka ciągnęła się długa blizna. Była to jego osobista pamiątka po zdradzie Lisy. Dzięki ranie nigdy nie zapomni już o tym co mu zrobiła, co oni mu zrobili. Anna położyła ostrożnie dwa palce na bliźnie. Czuła jej zgrubienia i to, że była dosyć świeża. Nie brzydziła jej ona. Widziała już gorsze rzeczy w swoim krótkim, lecz intensywnym życiu.
– Codziennie boli, od tamtego momentu nigdy nie przestaje. Nie mogę spać w nocy, budzi mnie ten cholerny ból. Tylko gdy wezmę leki i popije mocnym alkoholem przestaje go odczuwać – kobieta przypomniała sobie o silnych lekach, które kiedyś widziała w jego sypialni. Wszystko zaczęło mieć sens.
– A ty mimo wszystko nadal pojechałeś do Warszawy za Antona. On mógł cię przecież zabić.
– Nie pojechałem za niego tylko za Wilhelma. Zrobiłbym to i kolejny raz choć nienawidzę tego co robię i nie znoszę tego miasta.
– Jak on może tak po prostu nadal z tobą rozmawiać? – Anna tego nie pojmowała. Czy to, że prawie go zabił nie robiło na nim wrażenia?
– Anton był kiedyś moim przyjacielem choć może to za duże określenie. Od kiedy wstąpił do formacji Hitlera zmienił się. Nadal jednak chyba wierzy w naszą przyjaźń. Poza tym co ja mogę? Jest moim przełożonym – nie mógł zrobić tak naprawdę nic. Schultz miał władzę o wiele większą niż on.
– Lisa, ona zrobiła ci to wiedząc, że Anton to twój przyjaciel. Jak mogła?
– Nie rozmawiajmy o niej, nie chce tego. Nie wiem co robi, gdzie i z kim. Jeśli chce z nim być niech będzie.
– Nie możesz tak po prostu jej wybaczyć.
– I tak już zatruwa mi życie – pokazał na swoją rozległą bliznę – Nie chce myśleć o niej więcej niż muszę.
– Nie możesz ustąpić – zdrada była dla Anny czymś niewybaczalnym, zwłaszcza gdy było się już po słowie.
– Nie potrzebuje już tego, rozumiesz? Zdecydowanie wolę to.
Złączył ich usta w palący pocałunek. Pieścił jej usta tak jakby była już co najmniej jego narzeczoną. Ona jednak się nie sprzeciwiała, mieli w końcu udawać, iż nie ma wojny. A gdyby nie było tej wojny Lasocka chciałaby całować go codziennie, wiele razy. Chciałaby być obdarowywana komplementami z jego usta. Wychodziłaby z nim na ciche spotkania, a może i na jakieś bankiety? Nie wiedziała kim z zawodu mógłby być Stefan, lecz widziała go jako eleganckiego mężczyznę, więc bankiety wydawały się jej idealne. Chodziłaby z nim na wieczorne spacery i śpiewałaby gdy on przygrywałby jej na pianinie. Chciałaby być jego obiektem westchnień. Nie wiedziała, że tak naprawdę już nim była. Pragnął jej odwzajemnionych uczuć.
Całował ją dalej wcale nie zwalniając tempa zwłaszcza gdy dostrzegł, że młodej kobiecie podobają się ich czułości. Zacisnął dłonie na jej biodrach czując jak drobne było jej ciało. Ona nie zabierała swoich rączek z jego blizny jakby chciała dotykiem odebrać jego ból. Nie mogła jednak tego zrobić, lecz mimo to jej obecność i jak i gesty sprawiały, że czuł go coraz mniej. Odczuwał jednak wielki niedosyt jej osobą, wiedział, że uzależnił się od tej kobiety nawet bardziej niż od leków. Ich pocałunki były coraz bardziej namiętne. Czuli iskry lecące między nimi. Pierwszy raz od długiego czasu oboje czuli, w końcu same pozytywne uczucia. Ich dłonie błądziły po ciele drugiej osoby jakby szukały miejsca dla siebie. Byli dla siebie zagadką, którą każde z nich chciało rozwikłać.
– Nie znoszę czekać Anno, lecz dla ciebie poczekam wieczność – odsunął się lekko od niej. Nie chciał jej do niczego zmuszać. Była porządną kobietą, która nie powinna szargać swojej opinii. Nie byli małżeństwem.
– Kto powiedział ci, że ja chcę czekać? – przecież, czy miała coś do stracenia? Trwała woja.
*************
Michalina nie czuła wyrzutów sumienia. Nie zamierzała się nawet martwić o Annę. Skoro była taka sprytna na pewno musiała znaleźć sobie nocleg. Nie chciała martwić matki, więc powiedziała jej, iż Anna pracuje do późna. Była tak wściekła na siostrę za to, iż wciągnęła jej syna w jakieś niestworzone fanaberię. Nie chciała słuchać nawet Dawidka, który tak zaciekle bronił swojej ciotki. Nie uważał, że źle postąpiła wyganiając śpiewaczkę. Była w końcu dorosła.
– Serwus, nie jesteś już w domu? – Zosia, koleżanka z pracy Michaliny, weszła do pokoju pielęgniarek. Blondynka wyrwała się przez to z zamyślenia.
– Mam potrójny dyżur, Bronie zamknęli – pielęgniarki z nich szpitala rzadko trafiały na pawiak. Gdy to się jednak zdarzało któraś z pozostałych musiała wziąć na siebie dyżur nieobecnej.
– Zmienię cię następnym razem – kobiety przyzwyczaiły się do tego stanu rzeczy. Nie miały czasu na użalanie się nad sytuacją swoją czy też koleżanki – Jak sytuacja na oddziale?
– W piątce trzeba podać za godzinę morfie, lotnik z dziesiątki powoli się wybudza i trzeba co jakiś czas tam zaglądać. Poprosiłam też Ewę żeby wymieniła nocniki więc powinny być czyste. Reszta w normie.
– Czyli wystarczy przygotować leki – gdy Zofia się przebrała, obie kobiety zaczęły układać leki do odpowiednich słoiczków – A powiedz jak było na spotkaniu z Tadeuszem?
Michalina od paru miesięcy była zapraszana przez jednego z lekarzy na kawę. Mężczyzna był nią zauroczony. W końcu blondynka przestała znajdować wymówki i musiała wybrać się na to spotkanie. Czuła się winna, bo właśnie wtedy jej synek był z Niemcem na spacerze.
– Tadeusz to dobry człowiek, lecz nie jest w moim typie.
– Odrzucisz go?
– Nie mogę, boję się, że utrudni mi pracę – od lat było wiadomo, iż pielęgniarki winne mieć dobre relację z lekarzami. Ułatwiało to im pracę. Gdy, któraś była w niełasce doktora nigdy nie kończyło się to dobrze.
– Misia, mogłaś się nie zgadzać – Zofia nie zazdrościła Lasockiej sytuacji, w której się znajdowała. Uważała Tadka za dobrego człowieka, lecz nigdy nie wiadomo co strzeli do głowy zranionemu mężczyźnie.
– Poczekam aż on się znudzi. Może postaram się też go do mnie zniechęcić. Na razie jest dobrze, możemy się pospotykać. Nie chcę jednak skończyć jako jego żona.
– Mówisz jakby było to coś złego.
– Nie potrzebuje kolejnego nieudanego małżeństwa – Michalina kochała ojca swojego dziecka. Mimo to jej małżeństwo skończyło się rozwodem. Nie chciała tego powtarzać.
– Drogie panie, gotowe na kolejny dzień pracy? – musiały chyba przyciągnąć go myślami, bo do pomieszczenia wszedł właśnie Tadeusz.
– Jak zawsze – Michalina uśmiechnęła się przyjaźnie i zabrała tace z lekami aby nie prowadzić żadnej zbędnej rozmowy.
~~~~~~
Witajcie kochani! Wszystko u was dobrze? Układa się w nowym roku? Mam nadzieje, że będzie jak najlepiej!
Jeśli chodzi o rozdział to jest dla mnie naprawdę ważny. Mam wrażenie, że w końcu udało mi się pokazać wam Stefana, którego zawsze chciałam wam pokazać. Co sądzicie? Podzielcie się proszę opiniami, opowiadanie jest już w ponad połowie swojej drogi i jestem ciekawa jak je odpieranie!
Do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top