1. Wiosna tysiąc dziewięćset czterdziestego drugiego
Była wiosna tysiąc dziewięćset czterdziestego drugiego roku. Na zapleczu jednej z restauracji w Warszawie siedziała młoda dziewczyna. W jej pięknych, niebieskich oczach były łzy, choć tak bardzo nie chciała ich pokazać. Nad nią stał Jan Zaradzki, właściciel popularnej restauracji. Na początku okrutnej wojny do restauracji mogli wchodzić zarówno Niemcy jak i Polacy. Zmieniło się to trzy tygodnie temu, kiedy restauracja stała się na tyle popularna, że Niemcy postanowili zrobić ją "Nur für Deutsche"*. Od tej pory Anna Lasocka nie zaśpiewała na scenie w restauracji.
- Masz wyjść i zaśpiewać ! Klienci się tego domagają. Maria im nie wystarczy! To restauracja z muzyką na żywo do cholery!- mężczyzna kolejny raz nakrzyczał na młodą Polkę. Dziewczyna wstała wściekła z krzesła.
- Nie będę śpiewać dla Szwabów! - teraz to ona uniosła głos, mężczyzna jednak nic sobie z tego nie zrobił i tylko uśmiechnął się.
- A właśnie, że będziesz! Myślisz, że nie wiem, że twoja siostra ma żydowskie dziecko? Albo zaśpiewasz, albo wyśle na was donos. Nie ze mną takie numery Lasocka - zaśmiał się młodej kobiecie prosto w twarz. Zamarła. Nie miała pojęcia, że Pan Zaradzki wie o ich tajemnicy. Prawdą było, że siostra Anny, Michalina, ma małego synka, Dawida, który jest owocem młodzieńczej miłości z żydowskim chłopakiem. Czteroletni chłopiec nie odziedziczył niestety blond włosów po mamie, a ciemne, typowe dla urody żydowskiej, włosy. Miał też duży nos, nie taki zgrabny jak jego mamy. Jednym słowem był podobny do swojego ojca.
-Nie zrobi pan tego! Gdzie pana moralność, na Boga! - niebieskooka nie mogła uwierzyć w słowa swojego pracodawcy.
- Moralności nie mam od wybuchu wojny. Idziesz śpiewać. Nie masz tutaj źle. Chodzisz w ładnych ubraniach, a te w których występujesz są piękne, takie jak przed wojną. Zarabiasz też nie mało. Więc nie wybrzydzaj swoją moralnością i zabieraj się do pracy. Inaczej was wydam! - mężczyzna w średnim wieku wyszedł z niewielkiej garderoby, zostawiając Annę samą. Dziewczyna usiadła przy toaletce i spojrzała w lustro.
Musiała zaśpiewać. Musiała chronić swoją rodzinę i siebie. Chcieli przeżyć wojnę. Ojca od miesiąca nie było w domu. Został wywieziony do obozu, podczas jednej z łapanek. Miała dosyć zaistniałej sytuacji, ale musiała schować na chwilę swoje przekonania w kieszeń. Ania poprawiła swoje jasnobrązowe włosy, ułożone w modną, w tamtych czasach, fryzurę. Nałożyła na usta resztki czerwonej pomadki, którą dzieliła się ze swoją przyjaciółką Marią. Suknia, którą miała na sobie młoda kobieta, była tą samą, którą miała na sobie w tysiąc dziewięćset trzydziestym siódmym, kiedy to miała swój pierwszy występ w teatrze. Śpiewała wtedy jakąś miłosną piosenkę, której tytułu teraz kompletnie nie pamiętała. Suknia była długa, bordowa, z lekkim dekoltem i falbanami u dołu oraz przy rękawach. Nie wyglądała źle, ale źle się czuła. Nie miała jednak wyjścia. Wyszła na scenę. Podeszła do mikrofonu. Dzisiejszego wieczoru miał jej przygrywać Kazik, który na fortepianie grał naprawdę świetnie. Spojrzała na sale wypełnioną Niemcami. Czuła obrzydzenie, patrząc na ich mundury i parszywe gęby. Kazimierz zaczął grać melodie, a ona zaczęła śpiewać.
**Oh just a night like this
Filled with bliss
You led my heart astray
Oh just a real sweet chance
To learn romance
In a perfect way
It was the end of a perfect day, say
The moon was all aglow
And heaven was in your eyes
When I thought you told me
Those little white lies
The stars all seemed to know
That you didn't mean all those sighs
When I thought you told me
Those little white lies
I try but there's no forgetting when evening appears
I've sighed but there's no regretting in spite of my tears
The devil was in your heart
But heaven was in your eyes
When I thought you told me
Those little white lies
You may be having fun
Or maybe you think you're wise
To do what you're doing
With little white lies
Someday you'll meet someone
And you'll suddenly realize
You don't feel like telling
Those little white lies
Someday you will love that somebody who you think is true
Someday you will find that someone is cheating on you
A smile will be on her lips
But tears will be in your eyes
Your heart will be broken
By little white lies
Niemcy siedzący przy stole zaczęli oklaskiwać utalentowaną kobietę. Nie przeszkadzało im nawet to, że nie śpiewa w języku niemieckim. Uśmiechnęła się sztucznie do swojej widowni. Kiedyś występowanie sprawiało jej wiele przyjemności, teraz czuła wstręt do samej siebie. Choć na jej usta cisnęły się słowa "Roty", nie zaśpiewała jej. W zamian odśpiewała kolejną piosenkę w języku angielskim, a w duszy przepraszała ojczyznę za to, co robi.
**************
O godzinie dwudziestej trzeciej była już w mieszkaniu. Trzy pokojowym z kuchnią. Anna mieszkała w nim od trzydziestego siódmego, czyli od kiedy przeprowadzili się z rodziną do Warszawy z Poznania. Mieszkanie dzieliła z rodziną. Matką Heleną, która pracowała w sklepie, a po pracy szyła sukienki, które później można było sprzedać na targowisku. Kobieta miała jasnobrązowe włosy i piwne oczy, delikatna cera i zgrabny nos. Córki odziedziczyły po niej urodę. Ojciec, Józef, brunet o niebieskich oczach, mieszkał z nimi jeszcze miesiąc temu zanim wywieziono go do obozu. Zajmował się pracą w jednej z fabryk. Brat, Antoni, również zamieszkiwał w całkiem dużym mieszkaniu. Jedyny syn Lasockich był niezwykle przystojny. Miał brązowe, ciemniejsze od matki i najmłodszej siostry, włosy odziedziczone po ojcu i piwne oczy po matce. Anna sama nie wiedziała czym jej dwudziestopięcioletni brat się zajmował. Przed wojną Antek służył w wojsku. Wiedziała jednak, że działał w konspiracji. Michalina, czyli dwudziestoczteroletnia siostra Anny dzieliła pokój z szatynką. Miała blond włosy, które zawdzięczała babci i zielone oczy. Dzięki kolorowi swoich włosów mogła liczyć na lepsze traktowanie przez Niemców i rzadsze kontrole. Misia pracowała jako pielęgniarka w szpitalu. Praca nie była lekka, ale blondynka nie miała na co narzekać. W mieszkaniu był ktoś jeszcze. Dawid, syn Michaliny i żydowskiego chłopaka. Niestety nie odziedziczył wyglądu po matce, a wdał się w ojca to przysporzyło kłopotów. Chłopiec bowiem siedział w domu z obawy przed tym, iż Niemcy przyczepią się i tak cała rodzina wyjedzie do obozu albo zostanie rozstrzelana. Tego Lasoccy chcieli uniknąć.
- I jak było Aniu ? - Helena siedziała na kanapie w dużym pokoju i szyła kolejną sukienkę. Młoda kobieta spojrzała na matkę. Nie wyglądała zbyt dobrze. Podkrążone oczy i blada cera. Helena codziennie wstawała o czwartej rano, a kładła się o północy. Taki tryb życia nie służył nikomu, ale dużo osób właśnie taki prowadziło.
- Odśpiewałam cztery piosenki i pomogłam w kuchni - szatynka odłożyła torebkę na jej miejsce i poszła do kuchni. Położyła resztki z restauracji, które udało jej się wynieść, na blacie. Nie było to może nie wiadomo co, ale czasem właśnie dzięki temu nie chodzili wygłodzeni.
- Śpiewałaś dla Niemców - matka nie pytała, ona stwierdziła - Wiesz, że nie musisz tego robić - kobieta chciała, aby jej córka żyła zgodnie ze sobą mimo wojny. Chciała jak najlepiej dla swojego dziecka.
- Mamo, to nie te czasy. Potrzebujemy pieniędzy i dobrze o tym wiesz. Nie ma co dyskutować. Dam sobie radę - w głowie jednak niebieskooka myślała, co zrobić, aby w jakiś pozytywny sposób wykorzystać swoje położenie. W międzyczasie wyjęła chleb z trocinami i marmoladę, która tak naprawdę miała w sobie więcej buraków niż marmolady. Jednak nie mogła wybrzydzać. Trzeba było brać to co jest. Zjadła jedną kromkę chleba, a resztę odłożyła na miejsce.
- Panią Jadwigę złapali na łapance, kiedy była w niedzielę na mszy - Helena zmieniła temat nie chcąc dobijać córki. Łapanki podczas mszy były czymś częstym, Gestapo wykorzystywało mszę, gdyż ludzie byli wtedy łatwym celem. Niedzielne msze były dla odważnych. Lasoccy choć byli wierzący, a sama Helena nosiła przy sobie medalik, nie chodzili w niedzielę do kościoła. Nie chcieli kusić losu.
- Prędzej czy później to by się stało. Mówiłam ci, że ta kobieta czasem nie myśli. Co teraz z jej córkami? - Ania posmutniała, kiedy pomyślała o dwóch dziewczynkach, które zostały same. Co prawda Tola miała już piętnaście lat, ale mimo to sam fakt, iż zostały same był przerażający.
- Zajęła się nimi jej kuzynka Cecylia z mężem - kobieta odłożyła dokończoną sukienkę do koszyka. Była szczęśliwa, że udało się jej skończyć wszystko przed północą.
- Oby wszystko się im ułożyło. Antek w domu? - brat jej należał do Organizacji Specjalnych Akcji Bojowych "Osa"***. Dowódcą oddziału był ppłk. Józef Szajewski****. Organizacja podlegała AK. Była stosunkowo nowa. Lasocki wcześniej prowadził tak jak większość, sabotażowe akcje. Teraz miał zająć się czymś poważniejszym. Antoni należał do jednego z trzech patroli bojowych, którym dowodził jego kolega Jerzy Kleczkowski*****.
- Jeszcze nie, ale wiesz jak to z nim jest. Przepraszam cię kochanie, ale muszę się położyć - matka wstała z kanapy i ucałowała najmłodszą córkę na "dobranoc" i zniknęła w swoim pokoju. Szatynka również nie została długo w salonie i po chwili weszła do pokoju, który dzieliła z siostrą i jej synkiem.
- Zrobiłaś to dla nas - Michalina objęła mocno młodszą siostrę i tuliła do swojej piersi.
- Nie rozumiem - Anna nie do końca wiedziała o co chodzi jej starszej siostrze. Zielonooka odsunęła się od młodej Lasockiej i spojrzała na nią.
- Jak to nie rozumiesz. Właściciel wie o Dawidku. Zrobiłaś to aby nic mu się nie stało - blondynka była niezwykle mądra, wiedziała, że jej siostra nie śpiewałaby dla Niemców gdyby nie miała do tego ważnego powodu. Po usłyszeniu rozmowy Ani z matką wiedziała, że jej siostra chciała chronić Dawida i całą rodzinę.
- Daj spokój Misia, jesteśmy rodziną, zrobiłabyś to samo. Nie ma o czym mówić - kobiety posłały sobie uśmiechy, a młoda Lasocka podeszła do szafy. Zdjęła z siebie sukienkę, która była lżejsza od tych, które nosiła ostatnio. Maj był ciepły i rodzina nie musiała myśleć już o ciężkim życiu podczas zimy. Po przebraniu się w koszule nocną, szatynka usiadła przy toaletce i zmyła swój makijaż - A jak było w szpitalu? - zagadnęła.
- Znośnie, dzisiaj w piwnicy przyjęliśmy dwóch partyzantów. Dzieli z nich chłopcy. Ja i Zośka mamy do nich zaglądać - mimo sprzeciwu Niemców, lekarze często, ryzykując wiele, pomagali działaczom konspiracyjnym. Wiedzieli, że ich najmniejsza pomoc może uratować komuś życie. Tak samo postępowały pielęgniarki.
- Oby z tego wyszli - Anna wstała z krzesła i podeszła do łóżeczka swojego siostrzeńca, poprawiła jego kocyk i uśmiechnęła się na widok jego delikatnej twarzyczki.
- Wyjdą, jeden ma ranę postrzałową uda, ale na szczęście tętnica nie jest uszkodzona, wyliże się - Michalina Maria Lasocka była pozytywnej myśli i liczyła na to, że młodzi mężczyźni jak najszybciej wrócą do zdrowia. Zielonooka spojrzała na śpiącego synka - Nie chcę aby pamiętał tą okrutną wojnę - blondynka posmutniała. Wiedziała doskonale w jakiej ciężkiej sytuacji znajdują się mając w rodzinie pół żydowskie dziecko.
- Nie martw się, wojna zaraz się skończy, nic nie będzie pamiętał - Anna wcale nie wiedziała, ba nawet nie była pewna czy wojna w ogóle się skończy, ale nie zamierzała dobijać młodej matki. Szatynka położyła się koło Misi w łóżku i okryła kocem. Obie kobiety przytuliły się do siebie.
- Masz rację, zaraz ten cały koszmar się skończy, na pewno - siostry Lasockie zasnęły wtulone w siebie, z myślą o tym, że ich kraj niedługo będzie wolny, że wszystko wróci do normy.
~~~~~~~~~~~~~~
Witm serdecznie w moimi, pierwszym tego typu, opowiadaniu. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Na potrzeby opowiadanie, niektóre sytuację są tutaj wykreowane. Nie oszukujmy się, że Niemcy pozwalali w swoich lokalach śpiewać angielskie piosenki (przynajmniej ja nie słyszałam o czymś takim), ale na potrzeby opowiadania Anna mogła śpiewać w innym języku niż niemiecki. W książce będą pojawiać się nie tylko postaci i zdarzenia fikcyjne, ale i historyczne. Na dole małe objaśnienie rzeczy zaznaczonych w tekście "*"
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną dłużej! Do następnego ❤️
* Nur für Deutsche - napis umieszczany podczas II wojny światowej w okupowanych przez III Rzesze krajach na środkach transportu oraz budynkach i w miejscach użyteczności publicznej, takich jak: parki,kawiarnie ,kina ,teatry itp. Na tramwajach linii 0 w Warszawie umieszczono polski napis „Dla nie-Niemców wzbronione". członkowie organizacji konspiracyjnych dokonywali akcji polegających m.in. na pisaniu hasła Nur für Deutsche na murach cmentarzy i na latarniach ulicznych .
**Little white lies - tekst piosenki "Little white lies" , którą w 1930 roku zaśpiewała Annette Hansha. Później piosenkę tą śpiewali tacy artyści jak Ella Fitzgerald.
***Organizacja Specjalnych Akcji Bojowych "Osa" - oddział Armii Krajowej do zadań specjalnych, istniejący od maja 1942 roku do lipca 1943 roku. „Osa" była głęboko zakonspirowanym oddziałem dyspozycyjnym Komendanta Głównego AK i przeprowadzała akcje bojowe na jego bezpośredni rozkaz. Początkowo zasięg jej działania obejmował Generalne Gubernatorstwo . W grudniu 1942 roku został rozszerzony na terytorium III Rzeszy . Do zadań oddziału należały likwidacja wysokich rangą dygnitarzy nazistowskich oraz prowadzenie „wielkiej dywersji". W lutym 1943 roku „Osa" została włączona do struktur Kierownictwa Dywersji, a jej nazwę zmieniono na „Kosa 30". Zachowała jednak strukturę, niemal niezmieniony skład osobowy oraz duży stopień autonomii. Zachęcam do poczytania sobie trochę o "Osie", historia jej rozwiązania jest bardzo ciekawa.
**** ppłk. Józef Szajewski - ps."Philips", postać autentyczna, dowódca Organizacji Specjalnych Akcji Bojowych "Osa", zmarł piątego maja tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego siódmego roku.
***** Jerzy Kleczkowski - postać autentyczna, ps, Bogusław, Bogusław Jan, Jan, Jurek, Ryś (ur. 19 maja 1911 w Isakogorce , zm. 10 lutego 1944 w Warszawie ) - porucznik Wojska Polskiego, uczestnik wielu akcji bojowych Armii Krajowej, w tym słynnej Akcji Góral oraz zamachu na SS-Obergruppenführera Friedricha Wilhelma Krügera. W Warszawie Kleczkowski nawiązał kontakt z podziemiem. Od 1 czerwca 1942 służył w szeregach specjalnego oddziału Armii Krajowej „Osa"-„Kosa 30" (Organizacja Specjalnych Akcji Bojowych). Na potrzeby opowiadania załóżmy, że Jerzy wstąpił w szeregi miesiąc wcześniej. Kleczkowski w randze podporucznika dowodził jednym z trzech patroli bojowych „Osy" w Warszawie, a zarazem pozostawał dowódcą całego warszawskiego zespołu „Osy" (posługiwał się wówczas pseudonimem „Bogusław Jan"). Na początku 1943 wraz z całym oddziałem (znanym teraz jako „Kosa 30") przeszedł do struktur Kedywu AK. 20 kwietnia 1943 uczestniczył w nieudanym zamachu na Wyższego Dowódcę SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie, Friedricha Wilhelma Krügera.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top