Marco
Drogi Jean'ie
Nawet nie wiem czy istnieją odpowiednie słowa, które powinienem skierować do ciebie, jako te pierwsze. Zwłaszcza po takiej wymuszonej ciszy.
Jest wiele rzeczy, które tak ciężko, niczym głaz, tłamszą doszczętnie moje serce. Jakby i tak nie było już wystarczająco puste i zimne, rozerwane.
Od czego tu zacząć, gdy tyle kłębi się w mojej głowie?
Może... Może od tego, że zawsze byłeś dla mnie istotny i naprawdę mi ciebie brak. Wiem, że nie znosisz przesadnych poetyzmów, jednak szczerze usycham.
Trudno jest oglądać cię smutnego, zwłaszcza, gdy nawet nie mogę wypowiedzieć słów, które od dawna skrywam w swoim sercu.
Jest na nie już za późno, przynajmniej tak podpowiada mi rozum. Nie chcę rozdrapywać starych ran. Twoich, swoich. Naszych wspólnych.
Jednakże nie zawsze warto go słuchać w stu procentach, dlatego chciałbym przekazać ci ostatnią już rzecz. Pewnie zdajesz sobie z niej sprawę. W końcu jesteś inteligentny, jednak i tak wolałbym o tym powiedzieć. Dla własnego spokoju ducha.
Każdy kiedyś odchodzi, znika. To tak naturalna kolej rzeczy, która jednak i tak zawsze zaskakuje i smuci. Trudno jest to do siebie dopuścić, pogodzić się z bolesnym faktem. Jednak to prawda, Kirstein.
Każdy ma tu swój określony czas, którego nieświadomie się trzyma. A gdy ten minie - nawet, gdy stanie się to zbyt szybko - trzeba umieć odejść z godnością. Mi jej niewiele zostało w tamtej chwili, zostałem z niej obdarty, tak jak sprawcy z własnego człowieczeństwa.
Jednak jestem tu i marzę o tym by moja wiadomość mogła do ciebie dotrzeć. Nie chcę się żalić czy skarżyć. Doskonale wiedziałem na co się piszę. Zaciągnięcie się do wojska zwykle jest jednoznaczną decyzją - nie tylko musisz zabijać, ale kiedyś mogą zabić i ciebie.
Jednak zrobiłem to, wstąpiłem do jednostki. Może dla paradoksalnej chęci przetrwania, może by chronić innych - w tym ciebie. I choć koniec całej tej żołnierskiej przygody okazał się być marnym, niczym okrutny żart... Nie żałuję swojej decyzji.
Cieszę się, że mogłem lepiej poznać świat i żyjących w nim ludzi. Jestem wdzięczny losowi za to, że mogłem cię poznać.
I nie mam zamiaru mówić tu o tym, że zmieniłeś się dzięki mnie, że teraz jesteś lepszy. Prawdą jest, że ludzie mogą pomóc ci odnaleźć dobrą drogę i mają na nią wpływ, jednak to ty decydujesz o zmianach, to ty kształtujesz swój charakter.
I niemożliwie cieszy mnie fakt, że tak wiele widzisz i wciąż chcesz zmieniać, iść wciąż dalej i dalej.
Nie zatrzymujesz się, nawet dla mnie czy dla nikogo innego. Właśnie to jest dla mnie piękne i wprawia mnie w zachwyt - twój upór i wewnętrzna siła, która zdaje się nie mieć końca. Ciepło, które powoli pozwalasz w sobie odkrywać.
Jesteś naprawdę cudownym człowiekiem i gdybym tylko mógł, powiedziałbym ci jak bardzo jestem z ciebie dumny i modliłbym się byś uwierzył w me słowa.
Tęsknię za tobą, twoimi durnymi żartami i uszczypliwościami. Chciałbym mieć cię przy sobie, gdzie byłbyś bezpieczny, jednak rozumiem też to, że dbanie o innych obrałeś sobie za swoją misję. A znając twój ośli opór, zostało mi jedynie czekać i obserwować twoją życiową podróż z nadzieją, że kiedyś poprowadzi cię do mnie.
Kochający cię od zawsze i za wszystko
Marco
Ps. Chciałem już zakończyć swą myśl, jednak chyba sam doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, jak trudne bywają pożegnania.
Zwłaszcza, gdy realnie mają być tymi ostatecznymi.
To cios, ogromny i bolesny, może nawet bardziej niż samo odejście. Śmierć... To jedynie nicość, która ma nieść coś za sobą.
Stan przejściowy, tajemniczy, nieprzewidywalny.
Tego typu pożegnania niosą za sobą jedynie jedną pewność - bezkresną pustkę. Jest to naprawdę nieznośne, jednak nie mam wyboru. Muszę to znieść i czekać, wciąż czekać.
I dbać o twoje bezpieczeństwo, choć nie zauważasz mojego cichego wstawiennictwa i obecności.
Teraz milknę już naprawdę, chcąc w przyszłości usłyszeć twoje kolejne i nieskończone odpowiedzi.
------------
Kiedyś zapowiadałam, że pojawi się tu odpowiedź Marco. Napisałam tę część stosunkowo dawno, jednak dopiero teraz w końcu odważyłam się ją zamieścić. Angsty z JeanMarco zawsze będą mnie aż za bardzo bolały, by móc pisać i dodawać je ze spokojem
Właśnie dlatego sądzę, że zasłużyłam na medal i to największy
Dodatkowo, pomijając tradycyjne narzekanka, dedykuję też ten list wookami Dowqri Nekoyaaaa oraz mojemu ukochanemu menteur_
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top