35.
Ważne pytanie na dole!
MIKE POV
-Na prawdę muszę tam iść?- Zapytała Yvette, łapiąc mnie za przedramię chłodnymi dłońmi.
Westchnąłem ciężko, zatrzymują się w połowie kroku. Odpowiadałem na to pytanie już cztery razy. Podrzuciłem kluczyki i złapałem je zręcznie, chowając do kieszeni. Odwróciłem się w jej stronę, obrzucając ją spojrzeniem mówiącym jasno, że to postanowione. Wciąż wilgotne blond włosy okalały jej twarz idealnie dopasowując się do zielonych tęczówek, które błyszczały bardziej niż zwykle.
-Chyba się nie boisz, co?- Mruknąłem, przekrzywiając lekko głowę i obserwując jej lekki grymas, zaśmiałem się.- Nie dowiedzą się, że tu jesteś, dobra?
-Nie chce mieć problemów, Mike- odpowiedziała, wypuszczając powietrze ustami i puściła moją rękę.
Wyglądała jak przemoknięte i małe kurczątko, które boi się każdego szelestu.Jej wciąż przemoczone ubranie, na pewno skutecznie ją ochłodziło, chociaż starałem się, by nie zmarzła.
-Poczekaj tu- przetarłem dłonią twarz i wyszedłem z garażu, cicho zamykając za sobą drzwi. Przeskakując parę schodków, uchyliłem drzwi na korytarz. Z salonu dobiegało słabe światło, rzucane przez ekrany laptopów ale kiedy wychyliłem się by zobaczyć co się dzieje, okazało się, że nikt nie zwraca specjalnej uwagi na to co dzieje się wokoło. Will spał na na siedząco, z odchyloną do tyłu głową. Już wiedziałem, że kiedy wstanie będzie przeklinał jak stary szewc. Nawet nie chciałem wyobrażać sobie tego bólu, jaki dozna kiedy w końcu się przebudzi. Jedną ręką obejmował oparcie, zaś drugą ułożył tak, aby jego dłoń mogła wplatać się w ciemne włosy dziewczyny, która spała z głową na jego kolanach. Przykryta kocem, oddychała spokojnie a jej twarz, ukryta w półmroku wyrażała spokój.
Wróciłem do garażu, informując dziewczynę, że możemy iść ale musi być bardzo cicho. Dreptała za mną na palcach w mroku. Chwyciłem jej rękę, tuz przed schodami, żeby nie potknęła się o żaden z nich. Przeprowadziłem ją do swojego pokoju, zamykając za nami drzwi, które niemiłosiernie skrzypiały i zapaliłem światło.
-Bardzo dyskretnie- skomentowała, wolną ręką zgarniając włosy z policzków.
-Będziesz chora- westchnąłem, puszczając jej zimną dłoń.- Pożyczę ci jakieś ubranie, ale ostrzegam, że nie mam nic w rozmiarze XS.
Zaśmiała się cicho, zakładając ręce na piersi.
-Przyjmę wszystko- zdecydowała.
Odwróciłem się w stronę szafy i otwierając ja na oścież, ogarnąłem jej zawartość lustrując wzrokiem każdy podkoszulek. Ominąłem ten fioletowy, przypominając sobie, że nie cierpi tego koloru. Wyciągnąłem więc biały, który chyba nie mógł kojarzyć się z niczym złym i wręczyłem go dziewczynie, wskazując łazienkę.
-Weź ciepły prysznic- poleciłem cicho.- W szafce powinny być jakieś ręczniki. Swoje ubrania rozwieś, niech wyschną do rana. Możesz poszukać nowej szczoteczki do zębów, ale obawiam się że nie mam takiej i...
-Mike- przerwała mi, patrząc na mnie wyczekująco.
-Tak?
-Dam sobie radę- zapewniła, dając mi do zrozumienia że brzmiałem tandetnie i żałośnie.-Jestem duża, okay?
-Wiem- wzruszyłem ramionami, chcąc by już sobie poszła.
Jesteś małą dziewczynką, Yvette.
Pokiwała głową i zaraz zniknęła za drzwiami. Zachowywała się jak mysz, która cicho przemyka po kątach, by nie zwrócić na siebie uwagi. Stałem chwilę pod drzwiami, nasłuchując i czekając aż usłyszę szum wody. Nie wiem, dlaczego tak bardzo mi na tym zależało. Może po prostu chciałem wiedzieć czy mnie posłucha? Kiedy woda zaczęła lecieć z lekkim uśmiechem wróciłem do kuchni. Chciałem by zjadła coś ciepłego, ale przecież nie zrobię jej spaghetti z sosem bolońskim, chociażby dlatego, że moje kuchenne umiejętności są na poziomie zerowym.
***
Straciłem poczucie czasu, kiedy tak leżałem przy niej i patrzyłem na to jak śpi. Wydawało mi się, że dopiero przed chwilą zjedliśmy mocno spóźnioną kolację, składającą się z tostów i resztek dżemu.
Słaby blask ekranu laptopa oświetlał niebieskim światłem jej spokojną twarz. Kiedy odpaliła film (oczywiście ten o czarodzieju z piorunem na czole) wcale nie miałem zamiaru kłaść się obok niej. Stałem przy oknie, paląc papierosy i wyglądając na pustą ulicę, zastanawiając się nad tym, jak pomóc Reynolds. Zacząłem wyśmiewać jej gusta filmowe, zapewniając że tylko filmy z szybkimi samochodami są coś warte, przysiadłem się do niej, aż w końcu odległość między nami sporo zmalała. W którymś momencie blondynka zasnęła, a kiedy nieświadomie się poruszyła, jej głowa wsparła się na moim ramieniu. Wiedziałem, że nie zrobiła tego specjalnie (sądzę, że dobrowolnie nigdy by się na to nie zgodziła) ale było to inne i dziwne uczucie.
Jak to jest po prostu spać obok dziewczyny? To coś, czego nigdy nie było w moim życiu. Nigdy nie dzieliłem łóżka z żadną z nich. Zawsze wyrzucałem je za drzwi, zaraz po i nie żałowałem, przecież ostrzegałem że tak właśnie będzie. Coś takiego jak czułość i delikatność było zbędne i nigdy mi tego nie brakowało.
Yvette jest piekielnie dobra. Kurewsko seksowna, piękna i kusząca. Ma zgrabne nogi, błyszczące oczy, usta które przyciągają wzrok i tą swoją cholerną niewinność. Wszystko co chciałbym z nią robić, nie miało na celu spokojnego odpoczywania. To złe, kiedy myślę o niej w taki sposób, zwłaszcza że jest wciąż nieletnia, zraniona i wzbrania się wszelkiego kontaktu fizycznego, jednak ulega. Zawsze ulega i jest wtedy napięta jak struna.
To wszystko sprawia, że coraz częściej myślę o tym, że ktoś ją skrzywdził. Ktoś sprawił, że boi się dotyku, czerwieni się przy najdrobniejszych gestach i wzdryga się za każdym razem, kiedy ją dotknę.
Sam nie wiedziałem, czy powinienem się ruszyć czy nie. Ręka zaczynała mi cierpnąć a jej delikatny oddech łaskotał moje ramię. Wolną ręką, odgarnąłem jej włosy, odsłaniając szyję. Czułem moje mydło i słabą truskawkową nutę, która zawsze jej towarzyszyła. Zaczynałem się obawiać, że może sobie to uroiłem albo po prostu pachnie tak z natury. Moje palce wędrowały po jej policzku bardzo delikatnie, tak żeby się nie obudziła.
Nigdy nie składałem obietnic, które z góry skazane były na porażkę. Nigdy nie składałem obietnic, których nie mogłem dotrzymać.
-Uratuję cię, Yvette- mruknąłem cicho.- I nie zranię, obiecuję.
Zgasiłem laptopa, odkładając go na podłogę. Powoli odsunąłem się od dziewczyny, starając się zrobić wszystko, aby się nie przebudziła. Powinna odpocząć ze świadomością, że nie musi się niczego bać. Dzisiejszej nocy, nikt nie będzie jej wyzywał, zastraszał albo krzywdził. Nie musi podkładać krzesła pod drzwi i przejmować się, że to nie wystarczy.
Nie potrafię z nią jednak spać.
Tak zwyczajnie zasnąć.
REED POV
Przebywanie w pokoju Archera, było katorgą. Wszędzie czuć było jego zapach i obecność, chociaż znajdował się aktualnie w łazience. Nie rozmawialiśmy i czułam się zupełnie tak, jakbyśmy oddalali się od siebie. Ale nie zamierzałam ustąpić, bo inaczej nigdy nie dojdzie do niego fakt, że dbanie o własne bezpieczeństwo jest jedną z podstawowych spraw, którą jak idiota spycha na dalszy plan.
Wyszłam cichutko z pokoju i skierowałam się gdzieś, gdzie być może nie powinnam być. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam lekko, czekając na zaproszenie do środka. Sekundy dłużyły się niemiłosiernie, ale kiedy wreszcie usłyszałam pozwolenia, wślizgnęłam się do środka, starając się nie wydawać przy tym żadnego dźwięku.
-Reed?- Głos właściciela tego pomieszczenia wdarł się do moich uszu, sprawiając że przystanęłam i z powagą, założyłam ręce na klatkę piersiową.- Miła niespodzianka.
Jego pokój śmierdział jakby ktoś w jednym czasie zapalił zapałki i szybko je zgasił.
-To nie pora na twoje żarciki- zmrużyłam oczy, obserwując jego rozbawioną minę.- Dostałeś czego chciałeś, prawda? Miejsce w gangu.
Ryan skrzywił się nieco i oparł się o parapet.
Nigdy nie byłam w tym pomieszczeniu. Zawsze należało do Cartera a po jego śmierci, nikt tutaj nie wchodził. Z tego co wiem, Ryan nie mógł niczego tu zmienić pozna włożeniem swoich ubrań do szafy, więc teraz chłonęłam widok tego miejsca.
Wyglądało tak, jakby jego właściciel tylko tu pomieszkiwał. Równolegle z drzwiami znajdowało się duże okno z jasnymi żaluzjami razem i nieskazitelnie czystą, czerwoną popielniczką na parapecie. Pod ścianą znajdowało się nierówno zasłane łóżko z małą szafką obok, na której poza lampką nie było nawet kurzu. Duża czarna szafa, pasowała do powieszanego telewizora a samotne krzesło w kącie, służyło bardziej do odkładania ubrań niż do siedzenia.
-Więc przyszłaś po swoją część- wywnioskował, wkładając papierosa między wargi.
Carter nie palił a przynajmniej ja, nigdy nie widziałam go z fajką. Nie wiedziałam, czy może tutaj zapalić czy po prostu się droczy, ale postanowiłam tego nie rozgrzebywać.
-Archer wie, że tu jesteś?- Zapytał, jeszcze zanim zdążyłam się odezwać.
Uderzyła mnie fala gorąca, spowodowana frustracją. Chciałam na niego krzyknąć, ale się powstrzymałam. W środku jednak szalałam z wściekłości. Miałam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie i nie stara się mi pomóc, chociaż każdy zapewnia, że to robi.
Jesteś małą, głupią dziewczynką, Reed.
-Czy mógłbyś przestać zachowywać się jak dzieciak, Ryan?- Zapytałam, mrużąc oczy. Mój głos o dziwo był opanowany i spokojny, czym zbiłam z tropu Wooda, który przestąpił z nogi na nogę i machinalnie bawił się papierosem.
-To całkiem zabawne obserwować, jak w twoich oczach szaleje burza podczas kiedy twoja twarz, jest wręcz...posągowa.- Zauważył krótko, chwytając między palec wskazujący a środkowy fajkę.
-To mi wręcz pochlebia, Wood-mruknęłam oschle.
Nie bałam się go w tym domu. Wbrew pozoru, czułam się tu bardziej bezpiecznie niż we własnym domu i wiedziałam, że nawet on, nie byłby tak głupi, aby pozwolić sobie na nieostrożność.
-Co mogę ci powiedzieć, Reed?- Zironizował, teatralnie przewracając oczami.
-Prawdę- zawyrokowałam, wiedząc, że chcę ją poznać nawet jeśli byłaby w stanie mnie zabić.
Ryan pokiwał głową, obracając w palcach swoje uzależnienie. Nie odpalił go jednak, więc może wcale nie zamierzał tutaj palić a jedynie się zgrywał.
-Scarlett, ta dziewczyna na dole- wyjaśnił.- Wykopie wszystko co może na temat Lory i mogę ci zaręczyć, że zobaczę to wszystko pierwszy- to mówiąc uśmiechnął się lekko, patrząc mi w oczy- jeśli na konto policji wpłynęła od niej spora suma pieniędzy i to w dodatku z zagranicznego konta, możemy się spodziewać, że coś się szykuje.
Tego się właśnie spodziewałam.
-Wiesz co?- Zapytałam.
-Obawiam się, że będzie to miało katastrofalne skutki- westchnął i podszedł do mnie. Jego zapach wdarł się do moich nozdrzy, powodując mały atak paniki.- Na obrzeżach miasta, w północnej części znajdziesz klub. To jedyny w tamtej okolicy, więc nie powinnaś się pomylić. Jeśli odnajdziesz Dragona i zapytasz go o informacje, za niewielką cenę na pewno ci ich udzieli.
To wcale nie było pocieszające. W mojej głowie pojawiły się nieprzyjemne obrazy i wizje, które nie napawały optymizmem.
-Myślałam, że to ty wiesz o...wszystkim- wydukałam, lekko zszokowana.
-Naraziłem swoje życie, żeby dowiedzieć się gdzie można go spotkać- fuknął, zupełnie tak jakbym go uraziła.- Myślisz, że to przyjemny gość? Jest kurewsko niebezpieczny i jeśli zajdziesz mu za skórę, nie pozostawi z ciebie nawet marnego prochu. Moje bomby rozpierdoliły mu pół dorobku, więc mogłabyś docenić moje poświęcenie, okej?
Nie moja wina, że kompletnie nie wiedziałam kim jest ów Dragon i że w ogóle ktoś taki istnieje.
-Więc mam iść do niego i prosić o informację?- Zapytałam, licząc że wcale nie będę musiała rozmawiać z jak się okazuje, kolejnym wielkim kryminalistą West Richmonds Fall.
-Dokładnie, Reed- przytaknął.- Tylko Tobie ich udzieli.
-Dlaczego?- Zdziwiłam się, czując zimny dreszcz przechodzący po plechach.
-Bo jesteś dziewczyną i użyjesz swoich sztuczek, żeby zdobyć informacje- mrugnął do mnie, prostując się i na powrót wkładając papierosa pomiędzy wargi.
Wstrzymałam oddech, powoli licząc do trzech.
Swoich sztuczek? Mam go uwieść, czy co!? Przecież ja totalnie nie jestem typem chodzącej kokieterii i jedyne czym to się skończy, to moją śmiercią.
-Nie dam rady- pokręciłam głową.- Wypuszczasz mnie w paszczę lwa, licząc że uda mi się cokolwiek ugrać? Nie możesz znaleźć innych sposobów?
Ryan wydawał się niewzruszony moim podłamanym tonem. Wtopiłam palce w swoje czarne włosy, masując lekko skórę głowy. To nie miało prawa się udać.
-To jedyny sposób- westchnął.- Nie musisz tego robić, ale uwierz mi. Reinhart ma wtyki w policji, wpuszcza do łóżka szeryfa, ma cholernie dużo pieniędzy i chęć zemsty na twoim chłopaku. Może wszystko i zrobi wszystko. Z takimi kontaktami, urządzi piekło chłopakom a Archer skończy jako żywa tarcza. To twój wybór Reed. Tylko twój, ale musimy ją wyprzedzić.
Byłam świadoma tego, że ma rację. Pozycja Lory w tym mieście jest na prawdę wysoka. Mogłaby pewnie przekupić całe miasto, aby postawić na swoim.
Ale Archer był niewinny. To nie przez niego Kelsey zginęła. To ona sama jest sobie winna a ja, nie mogę nic z tym zrobić.
Nie raz zastanawiałam się czy Katty mnie okłamała, czy nie. Myślę, że mimo wszystko nasza ostatnia rozmowa była szczera. Coś jest w takich sytuacjach, że całokształt zmusza nas do powiedzenia prawdy, chociażby była morderczo zabójcza.
-Kiedy?
Ryan wydawał się lekko uszczęśliwiany moją odpowiedzią. Wziął głęboki oddech, a jego ciemne oczy zabłysnęły w połączeniu z szerokim uśmiechem
-W piątek- odpowiedział.
To za dwa dni.
-Mamy jakiś plan?
Musiałam podjąć to ryzyko. Być może właśnie wypisałam sobie bilet do grobu, ale w tym momencie, liczył się tylko mój buntownik. Moglibyśmy być pokłóceni od lat a ja i tak ślepo podążałabym za głosem serca, który mówi, że powinnam go chronić.
Nawet jeśli nie wiele mogę zrobić.
-Zapytasz barmana o Dragona- westchnął.- Nie jak jakaś przestraszone dziecko, które pyta o drogę do toalety w kinie, tylko jak pewna siebie kobieta, okay? Prawdopodobnie ktoś po ciebie przyjdzie i do niego zaprowadzi. Dragon ma tendencję zapraszania do siebie różnych kobiet, więc nie powinno być problemu- zaśmiał się lekko.- Nadążasz?
-Na razie nie brzmi to strasznie- wykrzywiłam usta w lekkim grymasie, pocierając palcami końcówkę nosa.
-Umiesz się targować?- Zapytał nagle.
Wzruszyłam ramionami. Nigdy specjalnie nie musiałam tego robić. Kiedyś w szkole, przeprowadzaliśmy negocjacje i szczerze powiedziawszy, gdyby nie wcześniejszy scenariusz, raczej nie za wiele bym ugrała. Może to dlatego, że nigdy nie znałam się na samochodach i nie orientowałam się w temacie.
Teraz mam wywalczyć szansę dla Archera i chłopaków.
-Lepiej nadrób zaległości- odpowiedział chłodnym tonem.- Musisz uważnie słuchać Dragona, jest podstępny i lubi się droczyć. Jeśli zapytasz go, czy może dać ci coś do jedzenia, owszem da ci coś co można zjeść...problem w tym, że nie koniecznie będzie to świeże. Bo nie poprosiłaś o coś, co jeszcze się nie przeterminowało, rozumiesz? Musisz zadawać konkretne pytania, dobrze sformułowane i nie pozostawiające żadnych luk, które mógłby wypełnić.
-Jest coś, co powinnam jeszcze wiedzieć?- Zapytałam, lekko unosząc brodę.
W środku jednak, czułam się nieswojo. Było się czego bać i dobrze o tym wiedziałam.
Wood zmierzył mnie od góry do dołu, obserwując uważnie. Znów włożył papierosa do ust, i uśmiechnął się lekko, prawie wypuszczając spomiędzy warg. W jego spojrzeniu było coś mroźnego, co sprawiało że zimny pot spłynął z moich pleców. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął parę banknotów, po czym uniósł rękę na wysokości mojej twarzy.
-Kup sobie coś...czy ja wiem...bardziej...- przerwał na chwilę, jakby zbierał słowa.- Coś w czym chciałby zobaczyć cię Archer, kiedy bylibyście tylko we dwoje.
=========
Wiem, że pewnie nie mogliście się doczekać ;)
W dzisiejszym rozdziale odpowiem jeszcze na pytania do mnie w następnym do bohaterów. Ale najpierw moja prośba:
Potrzebuję kogoś, kto mógłby opowiedzieć mi chorobie psychicznej (kogoś, kto miał z tym jakąś styczność np. chorą osobę w rodzinie, wśród znajomych) konkretnie chodzi mi o schizofrenię lub chorobę, w której jakaś osoba widziała rzeczy, które nie istniały. Od razu powiem, że ta wiedza potrzebna mi do konkursu literackiego, więc cieszyłabym się z każdej możliwej informacji, ponieważ chcę aby była realistyczna i nie przesadzona.
Przechodzę do wybranych pytań:
1.Ile planujesz rozdziałów tej książki?
Chciałabym zmieścić się w 50 ;)
2.Co myślisz o plagiatowaniu?
Plagiat to zło. Po prostu ;) Nie mam nic do inspirowania się, wiadomo. Nawet to opowiadanie to zbiór inspiracji innych opowiadań i książek. Ale plagiat? To już jest szczyt szczytów.
3.Kiedy zmartwychwstanie Cartera?
Cóż, pewnie wtedy jeśli zdecyduję się zakończyć tę historię końcem świata i Sądem Ostatecznym.
Żartuję ;) Lubię wplatać jego postać, żeby każdy mógł go sobie przypomnieć, ale staram się być realna (na tyle na ile to możliwe). Gdzie gang tam brutalne i niesprawiedliwe przelewanie krwi, więc no.... Nie da się uniknąć śmierci w takich opowiadaniach.
4.Twoja idealna randka?
Randka w miejscu, gdzie byłby piękny widok. Zdecydowanie mogłabym siedzieć na trawie i podziwiać góry ;)
5.Ulubiony sport oraz tak którego nie lubisz?
Ręczna, ręczna, ręczna <3 Nie cierpię koszykówki, bo zwykle łamię sobie przy tym paznokcie lub wybijam palce. Jestem też kiepskim zawodnikiem (chociaż idealnie wyczuwam jak rzucić piłkę, żeby trafiła do kosza), z racji niskiego wzrostu...jestem więc popychana tak często, jak to możliwe XD
6.Miałaś kiedyś coś złamanego?
Serce.
7.Miałaś chłopaka?
Patrz punkt 6 ;)
8.Trenujesz coś?
Taniec <3
9.Napiszesz nam swój plan lekcji?
O matko, nie wiem czy ktoś by go przeczytał, bo połowy nazw przedmiotów i tak nikt by nie znał :D Ale rozkład zajęć mam bardzo przykry... to, że w jeden dzień mam 5 lekcji a w drugi 9 chyba tylko temu przytakuje...
10. Ile masz osób w klasie? Opisz podział.
35 ale tak z marszu nie wiem, jak wygląda to na rozkład chłopcy/ dziewczyny. Wiem, że tych pierwszych jest zdecydowanie mniej. Kobietki u nas rządzą, po prostu :D
11. Jaką masz figurę? Lubisz swój wygląd?
Hmm...Nie wiem, jak mam się określić z tą figurą. Moja waga utrzymuje się w normie, więc nie jestem ani gruba ani szczupła...chyba, pewnie znajdzie się ktoś kto powie, że nie mam racji XD Lubię swój wygląd, bo się akceptuję. Uwielbiam swoje oczy i usta, tylko za to, że bardziej pełniejsze by mi nie pasowały XD
12. Czego uczy twój ulubiony nauczyciel?
O matko...wyobraźcie sobie, że lubię bardzo dużo nauczycieli ;D Nie, nie jestem kujonem, ale po prostu nauczyciele w mojej szkole zwykle nie kreują się na Bogów, ale mają ludzką twarz. Lubię panią od polskiego, nauczycieli od zawodowych, pana od historii a i wychowawczynię mam bardzo dogadaną :D
13. Lubisz kawę?
Piję ją tylko wtedy, kiedy boli mnie głowa ;) I nie przepadam za nią jakoś szczególnie...
Dziękuję za pytania i cierpliwość ;*
Pozdrawiam! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top