1.

Witajcie w drugiej części "Nie mogę Cię (nie) kochać"! 
Tak prosiliście i wyprosiliście! :D Jeśli trafiłeś tutaj i mnie nie znasz, to na moim profilu znajdziesz pierwszą, wyżej wspomnianą cześć ;) 

Druga cześć powstała trochę niespodziewanie, bo jej nie planowałam. Jeśli satysfakcjonowało cię wcześniejsze zakończenie, nie musisz czytać tej kontynuacji. No ale, miło było by widzieć znajome twarze ;) <3 Rozdziały dalej będą w przewyższającej części z perspektywy Reed, ale tradycyjne znajdzie się też czas dla innych ^^

A piosenka na górze jest dlatego, że pisząc to cały czas jej słuchałam :D Chyba bohaterowie mogli by śpiewać ją do siebie ;3 



****

Koniec czerwca

Obudziłam się, kiedy promienie słoneczne poraziły moje oczy. Zawyłam, przekręcając się na drugi bok. Doskonale pamiętałam, że wieczorem zaciągnęłam rolety, właśnie po to, żeby uniknąć takich sytuacji. Przytknęłam twarz do poduszki, starając się ponownie zasnąć. Materac obok mnie, ugiął się pod ciężarem drugiego ciała. To było pewne, że już nie zasnę.

-Wstawaj- usłyszałam mruknięcie i czyjeś usta, musnęły moje ucho.

-Dziesięć minut- westchnęłam.- Proszę.

Ciepłe wargi, dotykały wrażliwej skóry z czułością i oddaniem. Oddech chłopaka, grzał okolice ucha i sprawiał, że mimowolnie się uśmiechnęłam. 

-Wstawaj, skarbie- powtórzył, używając tej swojej chrypki.- Wiesz, jaki dziś dzień?

-Dzień, w którym dajesz mi pospać?- podsunęłam, otwierając jedno oko i lustrowałam nim Archera. 

Wrócił do mnie. On tu jest. Od miesiąca, znowu jest przy mnie, chociaż nie tak długo, jakbym chciała. Kursuje, pomiędzy Nowym Yorkiem a West Richmond Falls co wiąże się zarówno ze zmęczeniem jak i z ponowną rozłąką, tęsknotą. Wczoraj wieczorem, znów tu przyjechał, ale tym razem mieliśmy razem opuścić ten azyl, gdzie nie musieliśmy się kryć. 

-Nie- zaśmiał się, cmokając mój policzek.- Wracasz do domu.

Uśmiechnęłam się. Miałam spędzić wakacje z dala od zgiełku tego miasta, ale wiedziałam, że powrót nie będzie aż tak radosny, jak wydawało mi się to najpierw. Możliwe, że wrócę do swojego mieszkania szybciej, niż się spodziewałam. Nie wiadomo, jak zareaguje na to Adam i mama i przyznam szczerze, bałam się ich reakcji. Moje obawy, początkowo były niewielkie, ale z każdym dniem rosły i teraz przypominały Mount Everest. 

-Wiem- westchnęłam.

-Nie cieszysz się?- zmarszczył czoło, siadając obok mnie i opierając się o poduszki. 

Przekręciłam się, wtulając się w jego bok. Przygarnął mnie, od razu zataczając koła opuszkami palców na moich plecach. Zaciągnęłam się jego świeżym zapachem. Musiał nie dawno wyjść spod prysznica, bo był taki ciepły i świeży. 
-Cieszę...-powiedziałam niepewnie.- Ale się boję.

Nachylił się, całując czubek mojej głowy. Przez ten miesiąc, od kiedy wrócił, praktycznie nie może przestać mnie dotykać. Jeśli jakaś cześć jego ciała, zbyt długo nie dotyka mojej osoby, zaraz to zmienia. Jego pocałunki są przepełnione tęsknotą, każdy gest jest zachłanny i stęskniony. To jest tak cholernie rozczulające, że praktycznie zapominam o tym, co było przez te dwa piekielne lata. 

-Będzie dobrze, zobaczysz- mruknął, przyciskając mnie do siebie mocno.
Chciałabym w to wierzyć. Powrót do naszego miasta, przypomni mi o wszystkim co się  tam stało, o tym co i kogo straciłam. Od wielu miesięcy nie widziałam dawnych znajomych i chociaż Archer stwierdził, że nie są na mnie źli, ja nie mogę sobie wybaczyć, że ich zostawiłam i unikałam głębszego kontaktu. Nie chodzi tylko o chłopaków, ale głównie też o Isabel. Wiem, że teraz jest z Mattem, bo moje nieszczęście połączyło te dwie osoby, ale wiem że zbyt dużo przed nią ukrywałam. Prawdopodobnie wie jak wyglądała sytuacja a to wszystko dzięki Crossowi. Nigdy nic jej nie wyjaśniłam, odrzucałam połączenia, nie odpisywałam. To bolało też mnie. Jednak ma prawo być zła. Ma prawo rzucić we mnie wazonem, książką czy nożem. Zależy, co będzie mieć pod ręką. Od roku, nie byłam też na grobie Katty i Cartera i miałam przez to wyrzuty sumienia.  

-Co jeśli rodzice nas nie zaakceptują?- zapytałam, skubiąc materiał jego białego podkoszulka. 

-Nic- wzruszył ramionami.- Co ma być? 

Podniosłam się na łokciu, patrząc w jego zielone tęczówki. Jego spojrzenie zawsze było takie samo. Tak samo intensywne i pełne tajemniczych ogników. 

-Zwariowałeś?- zapytałam ironicznie. 
-Nie- odpowiedział.- Dlaczego tak myślisz? 
-Jak to nic? Przecież jak się nie zgodzą...
-To co Reed, co?- zmrużył oczy, przyglądając mi się badawczo.- Co się wtedy stanie? Nic. Kiedyś przywykną. 

-Ty tak na serio?- uniosłam brew w górę, nie wiedząc czy żartuje czy mówi poważnie. 
-Całkiem serio- odpowiada.- A co? Będziesz pytać mamę o zgodę? A może ja mam to zrobić?

-N-nie- zacięłam się.- Co to za niedorzeczny pomysł. To się już stało, więc to kwestia...poinformowania. 

-No właśnie- pokiwał głową.- Nie zamierzam znowu cię tracić, więc to nic nie zmieni. Nie zostawię cię, nawet jak będziesz o to prosić. 
Oparłam czoło o jego klatkę piersiową, a chłopak zaczął gładzić moje włosy. Zaciągałam się jego zapachem, który kojarzył mi się z bezpieczeństwem. Głośno westchnął, bawiąc się moimi ciemnymi kosmykami. 
-Dlaczego jesteś taki spokojny?- westchnęłam rozdrażniona.- Denerwuję się, jakbym po imprezie musiała robić test ciążowy.
Zaśmiał się cicho. 

- Po prostu dla mnie, to nieistotne- oparł swój podbródek na czubku mojej głowy.- To nic nie zmieni. 

-Oddaj mi trochę, twojego spokoju- mruknęłam.

Mogłam tylko wyobrazić sobie, jak na jego twarz, wpływa ten zawadiacki uśmieszek.

-Mam pewien pomysł- wyszeptał do mojego ucha.- Idź pod prysznic a potem przyjdź do kuchni. Co byś chciała na śniadanie?

Młody Hale, zaczął obsesyjnie zwracać uwagę na to co i kiedy jem. W ciągu miesiąca, przytyłam prawie kilogram. Ta zmiana, nie była jeszcze aż tak widoczna, ale wcześniej tak wynik osiągałam w długim czasie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio piłam piwo czy wino. O wódce nie wspominając. Alkohol był dla mnie niedozwolony, chociaż ciągnęło mnie do niego, kiedy byłam zła lub smutna. 
-Nie wiem...cokolwiek- jeździłam dłonią po skórze na jego przedramionach.

Wyczuwałam pod palcami drobne blizny. Zręcznie podjechałam w górę, zapoznając się z fakturą szram na jego karku. W tamtym miejscu, były znaczącego rozmiaru i rzucały się w oczy. Zielonooki chwycił moją dłoń i naprowadził na swój policzek, zresztą jak zawsze. Zmarszczyłam brwi. Te ślady mi nie przeszkadzały. Nie znałam ich pochodzenia, bo Archer ucinał temat i zajmował moje myśli czymś innym. Wiedziałam, że powstały w ciągu tych dwóch lat. Tylko dlaczego nie chce o nich opowiadać?
-Naleśniki?- zaproponował.

-Nie umiesz robić naleśników- zaśmiałam się, podnosząc się tak żeby móc spojrzeć mu w oczy. Nasze nosy się stykały a oddechy mieszały w ten cudowny sposób. 

-Założymy się?- zapytał pewnie, muskając swoimi ustami moje. 

-O co?- teraz ja wykonałam ten sam ruch, stykając na sekundę nasze wargi ze sobą. 
-Jeśli zjesz dziś dobre naleśniki na śniadanie- westchnął, składając krótkie pocałunki.- To... po śniadaniu, wracamy pod prysznic. Razem.

Zachichotałam, kiedy przygryzł moją dolną wargę. Jego ręce, znalazły się w dole moich pleców. 

-A jeśli nie- wymruczałam.- Dajesz mi poprowadzić, swój samochód. 

Archer woził się na prawdę porządnym samochodem i dbał o niego, jak o dziecko. Wiecie jak sprawdzić czy facet wam ufa? Poproście o kluczki do jego wozu. 

-Już nie mogę się doczekać tego prysznica- rozmarzył się, przyciskając usta do moich na długie sekundy. 

-Mam nadzieję, że zatankowałeś do pełna- odgryzłam mu się, kiedy przejechał językiem po mojej dolnej wardze. 
Nasz pocałunek był delikatny i czuły. Głaskałam kciukiem jego policzek, czując idealnie gładką skórę po nim. Kiedy Archer mnie całował, potrafiłam zapomnieć o całym świecie. Nie liczyło się nic innego poza nim i tym, jakie doznania mi prezentował. Czułam przyjemny uścisk w dole brzucha, kiedy nasze języki tańczyły w wolnym, erotycznym tempie. Kiedy brakło nam tchu, oderwaliśmy się od siebie. 

-Zmykaj skarbie-klepnął mnie lekko w tyłek, na co pogroziłam mu palcem.

Wygrzebałam się z pościeli, kierując do łazienki. W między czasie mój chłopak, ruszył do kuchni. Postanowiłam dać mu równo trzydzieści minut. Możliwe, że w tym czasie nie rozwali niczego chociaż jest do tego zdolny. Ciepła woda, spływała kaskadami po moim ciele. Kiedy przejeżdżałam po nim rękoma, czułam każdą kość wyraźnie. Mogłam policzyć swoje żebra, obojczyki były wyraźnie zaznaczone a kości biodrowe wystawały i wcale nie były takie piękne, jak twierdziły inne dziewczyny. To nie było moje ciało. Już nie.
Zapach różanego płynu roznosił się po kabinie, sprawiając że mimowolnie się uśmiechnęłam. Krople moczyły moje krótkie włosy, które obijały się o ramiona. Tak bardzo chciałabym, żeby odrosły szybko. Kiedyś tak gęste i długie, teraz są obrazem nędzy i rozpaczy. Niedawno zaczęłam łykać suplementy, które pomogą im wrócić do dawnej świetności, ale to może potrwać. Wmasowałam w nie szampon, przymykając oczy. Nie chciałam, żeby wpadł mi do oka, przez co zaczęłoby mnie boleć. Stałam tak przez dość długi czas, starając się zrelaksować i nie myśleć o tym, co się dziś stanie. Mama chciała przyjechać po mnie osobiście, ale odmówiłam. Powiedziałam, że mam z kim wracać i będziemy w porze obiadowej. Cóż, chyba nie koniecznie spodziewa się Archera. Ich reakcja, może być różna. Westchnęłam, zakrywając się ręcznikiem. Wyszłam z kabiny i otuliło mnie zimne powietrze. Przez moje ciało przeszły dreszcze, kiedy drżącymi rękami próbowałam wytrzeć skórę do sucha i ubrać na siebie czystą bieliznę. Narzuciłam też czarne legginsy i szary podkoszulek. Było mi zimno, więc sięgnęłam po bluzę, którą zapobiegawczo przygotowałam sobie w wczoraj. Następnie zaczęłam suszyć włosy, starając się je lekko podkręcić co dodało im objętości. Za drzwiami było cicho i zaczynałam martwić się, że zielonooki zrobił sobie krzywdę albo wysadził moją kuchnię w powietrze. Odłożyłam sprzęt na miejsce, dokonując ostatnich poprawek.

Z westchnieniem wyszłam z pomieszczenia, kierując się w stronę kuchni. Archer parzył kawę, a na małej wyspie kuchennej siedziały naleśniki. Pachniały obłędnie, aż ze zdziwienia otworzyłam szeroko buzię. Podeszłam do przodu, opierając dłonie na blacie. Na talerzu znajdowały się najprawdziwsze, duże naleśniki z owocami i bitą śmietaną. Aż zaczęła mi lecieć ślinka na ten widok. Na talerzu chłopaka, było to samo, tyle że z dużą ilością syropu. 

-Ty to zrobiłeś?- wykrztusiłam, kiedy podsunął mi kubek ciepłej herbaty.

Tak, kawy też mi zabronił. Co za dureń, katuje mnie jej zapachem, bo sam pije, a mi nie pozwala. 
-Mówiłem, że zjesz dobre naleśniki?- zaśmiał się, podając mi widelec.- Smacznego, skarbie- nachylił się w przód i cmoknął mnie w czoło. 

Usiadłam nieporadnie na krześle barowym, patrząc jak chłopak na przeciwko mnie zaczyna jeść. Może powinnam mówić o nim, jak o facecie, rosłym mężczyźnie. Jest w końcu przypakowany i wygląda dużo poważniej, niż dwa lata temu. 

-Zobaczymy, czy takie dobre- zmrużyłam oczy.

Czułam w tym podstęp. Pewnie tylko ładnie wyglądają a smakują beznadziejnie. Archer nie umie gotować. Jego popisowym daniem jest jajecznica, nic więcej. Ostrożnie nabrałam trochę cista na widelec, zgarniając przy okazji parę owoców. Zbliżyłam narzędzie do ust, bacznie go obserwując. Czekał na moją reakcję z miną pewniaka. Też coś. 

Jednak kiedy spróbowałam, zaczęłam się rozpływać. To było najlepsze danie, jakie kiedykolwiek jadłam. Chociaż wyglądało mdląco, nie było bardzo słodkie. 

-Chryste- jęknęłam cicho, przymykając oczy. 

-Widzisz- mruknął, tuż przy moich lekko rozwartych ustach.- Tak samo będziesz mówić, kiedy odbiorę swoją nagrodę. 
Jego wargi musnęły moje a językiem zlizał bitą śmietanę. Wrócił na swoje miejsce, czym pomógł mi wrócić do rzeczywistości.

-Jak to zrobiłeś?- zapytałam, pałaszując swoją porcję. 
-Tajemnica- puścił mi oczko.

Nie widziałam nigdzie brudnych naczyń, a to znaczy że nawet po sobie posprzątał! Kiedy obydwoje skończyliśmy jeść, pozbierałam talerze i kubki i odniosłam je do zlewu. Zerknęłam w kierunku kosza na śmieci, skąd wystawały pudełeczka. Wytężyłam wzrok, żeby dostrzec co na nich pisze. 

-Archer?- zmarszczyłam brwi, pokazując palcem na swoje odkrycie.- Czy to jest to co myślę?

Hale złapał mnie w pasie, odwracając do siebie. Na jego twarzy widniało rozbawienie, ale też zniecierpliwienie. 
-Hej- mruknął.- Obiecałem ci dobre naleśniki na śniadanie. Nigdzie nie powiedziałem, że będą mojej roboty.

Pokiwałam głową z politowaniem, kiedy zaczął obdarzać moją szczękę, drobnymi pocałunkami.
-To oszustwo- burknęłam, kładąc swoje dłonie na jego klatce piersiowej.

- Nie prawda- piął się wyżej, w stronę mojego ucha, składając mokre i czułe całusy. Pomiędzy nami, przeskakiwały te dobrze znane ogniki pożądania. 

-Co ja z tobą mam- westchnęłam, kiedy przyciągnął mnie bliżej siebie. 

Nasze ciała się stykały w każdym calu. Moje serce przyśpieszyło, kiedy zaczęłam wchodzić w błogi stan.

-Trzy światy, no nie?- przygryzł płatek mojego ucha, wracając do ust.
Złączył je w namiętnym pocałunku, pełnym miłości i oddania. Rozchyliłam usta, dając mu pełen dostęp, z czego oczywiście skorzystał. Nasze języki walczyły o dominację, a płuca wołały o oddech. Ale jak tu oddychać, kiedy nie chcesz zwolnić tempa? Podniósł mnie, bym mogła zapleść nogi na jego biodrach, co ochoczo zrobiłam. Już nie pamiętałam, że podstępem wygrał, a ja nie poprowadzę dziś jego Audi. Dziś. Bo jeszcze znajdę sposób, by wsiąść za kierownicę jego wozu.Potem ruszył w stronę łazienki, na co zareagowałam śmiechem.
-Nagroda, tak?- wyszeptałam, wtapiając palce w jego włosy.

-Wygrałem- odpowiedział niewinnie.- I wiesz co jeszcze?

-Hmm..?- mruknęłam, kiedy otworzył kolanem drzwi.
-Kocham Cię, Reed.

Potem ponownie złączył nasze usta, uprzednio stawiając mnie na zimnych płytkach. Pozbyliśmy się ubrań w szybkim tempie i wylądowaliśmy razem pod ciepłym strumieniem wody. Takie poranki, mogłabym mieć zawsze. 






=======

Mam nadzieję, że jeszcze o mnie pamiętacie! :*

Cudowną okładkę wykonała supersadworld za co serdecznie dziękuję! <3 

Nie wiem jak często będą pojawiać się rozdziały. Postaram się w miarę często pisać, ale wiecie, że moim głównym dziełem teraz, jest inne opowiadanie. No i będzie ich mniej ;3 

Dziś trochę na słodko, mam nadzieję że Wam to nie przeszkadza ^^ 

Pozdrawiam! <3 












Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top